logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Michał Wojciechowski
Wiara w obliczu przeciwności
Idziemy
 
fot. Ronaldo de Oliveira | Unsplash (cc)


Wielu posiadaczy Pisma Świętego może nawet nie wie, że istnieje Księga Barucha, niedługi utwór umieszczany po proroctwach Jeremiasza i po Lamentacjach. Ów Baruch był uczniem proroka Jeremiasza i tradycja połączyła te księgi biblijne w jeden zespół.

 

Utwór ten odbija sytuację czcicieli jedynego Boga pod obcym panowaniem, w konfrontacji z represjami i z religią pogańską. Ma czytelnikom pomóc w zrozumieniu i ocenie tej sytuacji, a więc umocnić ich wiarę w obcym świecie. Wnioski mogą być z powodzeniem zastosowane do sytuacji podobnych także dzisiaj.

 

Imię Baruch w tytule jest jednak pseudonimem. Księga kojarzona z nim nie pochodzi od niego. Nie jest to zaskoczeniem ani problemem, gdyż w Piśmie Świętym jest to często spotykane. W świecie wschodnim na sposób umowny podawano nieraz jako autora ważną postać z przeszłości. Księgi Pisma Świętego najczęściej nie informują o imionach swoich faktycznych, historycznych autorów. Księga Barucha nie ma zresztą jednego tylko autora, gdyż składa się z kilku połączonych ze sobą fragmentów różnego pochodzenia.

 

Skąd o tym wiemy? Treść księgi nie jest jednolita, a w wielu punktach nie odpowiada sytuacji z VI w. przed Chr., gdy działali Jeremiasz i Baruch. Nie posiadamy jej tekstu w języku hebrajskim, który przeważa w Starym Testamencie, ale po grecku, choć w większości stanowi on przekład z hebrajskiego. Jest to zatem dokument i wyznanie wiary Izraela z czasów między niewolą babilońską a Nowym Testamentem, gdy Izraelici żyli pod rządami obcych imperiów, najpierw Persji, a potem państw hellenistycznych i Rzymu.

 

Obca władza

 

Początek akcji księgi nawiązuje do zniszczenia Jerozolimy przez Babilończyków pod wodzą Nabuchodonozora w 586 r. przed Chr. Księga nazywa ich Chaldejczykami. Pięć lat później uprowadzeni do Babilonii Żydzi składają się jednak na ofiary, które mają być złożone za pomyślność króla Nabuchodonozora w Świątyni Jerozolimskiej: „Niech nam Pan da męstwo, niech oświeci nasze oczy, byśmy mogli żyć pod osłoną Nabuchodonozora, króla babilońskiego, i pod osłoną Baltazara, jego syna; byśmy im służyli wiele dni i znaleźli u nich łaskę” (Ba 1,12).

 

Uważny czytelnik dostrzeże tu dwa problemy. Po pierwsze, przyjmuje się zwykle, że przy zdobyciu Jerozolimy zniszczeniu uległa także świątynia. Niemniej jednak nadal składano w niej ofiary, co zaświadcza Księga Jeremiasza (Jr 41,5). Być może palono je na ołtarzu zrujnowanej świątyni. Być może uległa ona zniszczeniu dopiero później, na przykład w wyniku najazdu Edomitów, sąsiadów Judy z południa.

 

Dziwić też musi, że Żydzi modlą się za pomyślność okupanta! Nabuchodonozor był najeźdźcą, a w późniejszej tradycji – „czarnym charakterem”, przysłowiowym wrogiem narodu żydowskiego. Ta sprzeczność ma jednak wyjaśnienie.

 

Otóż po pierwsze księga wspomina zwrócenie Żydom zagrabionych sprzętów świątynnych (Ba 1,8), co by świadczyło o łaskawości króla. Na pewno świadczy o braku prześladowań religijnych. W świetle biblijnej nauki o państwie można robić ustępstwa polityczne wobec silniejszego, można też przyswajać elementy kultury obcej, ale nie wolno odstępować od wiary w jedynego Boga i jego wymagań moralnych. Jeśli jednak rządzący je szanują, uzasadniona jest lojalność wobec nich.

 

Skądinąd, choć mówi się o niewoli babilońskiej, uprowadzeni Żydzi wcale nie byli niewolnikami, zostali osiedleni w bogatym kraju i mogli się tam urządzić, do czego ich zresztą zachęcał wcześniej prorok Jeremiasz (Jr 29,4-7). Krajowi temu winni są lojalność: „Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem na wygnanie. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Jr 29,7). W późniejszych czasach Żydzi stosowali się zwykle do tej wskazówki, a wtedy powodziło im się dobrze.

 

Uwzględnić wreszcie trzeba, że choć księga mówi o Chaldejczykach i Nabuchodonozorze, powstała już po ich czasach. Mówiąc o nich, autor miał na myśli tolerancyjnych wobec religii żydowskiej władców perskich z wieków V-IV przed Chr., albo greckich jeszcze później. Wtedy faktycznie składano w świątyni ofiary za ich pomyślność (Ezd 6, 10). Wiara biblijna nie jest sekciarska, otwiera się na przychylnych pogan.

 

Własne błędy

 

Inny powód przychylnego spojrzenia na okupację babilońską to przekonanie, że najazd był zawiniony przez samych Żydów i stanowił karę za ich grzechy. Jest to zresztą motyw w Starym Testamencie częsty. Drugą sekcję księgi (Ba 1,15-2,10) wypełnia więc wyznanie win narodu. „Nie wierzyliśmy Jemu, nie byliśmy posłuszni głosowi Pana, Boga naszego, by pójść za przykazaniami, które nam dał (Ba 1,18). Każdy chodził według zamysłów swego złego serca” (Ba 1,22) – moralna samowola to istota grzechu. Wierzący potrzebuje rachunku sumienia i zrozumienia, że sam sobie jest winny.

 

Upadek kraju i podporządkowanie rządom obcym okazuje się sprawiedliwą karą. Grzechy prowadzą do katastrofy. Społeczeństwa rozkładające się moralnie powinny tu znaleźć ostrzeżenie pod swoim adresem. Inaczej spotka ich los pewnych siebie mieszkańców Judy i Jerozolimy, którzy uważali, że oddawanie Bogu czci w kulcie zabezpieczy ich przed porażką. Zarazem grzeszyli przeciw Bogu i ludziom, a licząc na wsparcie Boże, lekkomyślnie zbuntowali się przeciwko bez porównania potężniejszej Babilonii, chociaż Bóg im tego – ustami Jeremiasza – zabronił (Ba 2,21-23). Niestety, w takich przypadkach niewinni cierpią za winy rządzących czy złej większości.

 

Jak w Polsce po narodowych klęskach, tak i w Izraelu zastanawiano się nad przyczyną doznanych porażek. I podobna była dwojaka odpowiedź: albo wskazywano złość potężnych wrogów, potępiając ich, albo upatrywano źródeł klęski we własnej słabości, niedostatkach wiary i postępowania. Obie odpowiedzi są zresztą w pewien sposób prawdziwe i się dopełniają. I tak samo zwycięstwo: wymaga ono i pomocy Bożej, i własnego wysiłku.

 

Którędy do Boga?

 

Po odkryciu swojej winy następuje modlitwa pokutna o Boże miłosierdzie i zapowiedź powrotu do ojczyzny (Ba 2,11-3,8). Izrael się nawraca, wyznaje wiarę, żałuje za swoje grzechy i grzechy swoich przodków: „Wysłuchaj umarłych Izraela” (Ba 3, 4).


Bóg to przyjmuje, odpowiadając: „Zawrę z nimi przymierze wieczne” (Ba 2, 35).


Będzie sojusznikiem. To także zachęta na dzisiaj.

 

Następna część księgi objaśnia porażkę Izraela jako odejście od Boga, który jest źródłem mądrości (Ba 3,9-4,4). Ten poetycki ustęp kontrastuje ziemskie sukcesy, dziś zapomniane, z trwałymi owocami mądrości. Jej źródłem okazuje się Pismo Święte i zawarte w nim przykazania: „Tą mądrością jest księga przykazań Boga i Prawo trwające na wieki. Wszyscy, którzy się go trzymają, żyć będą, a którzy je zaniedbują, pomrą” (Ba 4,1). W treść tej Księgi trzeba wierzyć.

 

W ustępie następnym (Ba 4,5-5,9) przemawia uosobiona Jerozolima, pocieszając Izraelitów, że choć zostali ukarani, nie czeka ich zatracenie. Występuje jako matka Izraelitów, którym oznajmia nadchodzące wybawienie. Przyszła Jerozolima otoczona będzie Bożą chwałą i zbiorą się w niej zbawieni, ludzie wiary – stanowi więc symbol czasów ostatecznych, jak w zakończeniu Apokalipsy św. Jana.

 

Obca religia

 

Zalecając polityczną lojalność wobec władzy obcej, Księga Barucha zdecydowanie odrzuca kult pogański. Grzechy Izraela to między innymi kult bałwochwalczy: „Rozgniewaliście bowiem Stworzyciela swego ofiarami składanymi złym duchom, a nie Bogu” (Ba 4,7). Tej kwestii poświęcony jest specjalnie rozdział końcowy księgi Barucha, wydzielany też jako osobny utwór, List Jeremiasza (Ba 6). Przybiera on bowiem formę listu przypisanego, choć na zasadzie pseudonimu, prorokowi Jeremiaszowi.

 

Na wstępie list wzywa do uczczenia jedynego Boga. Widząc wspaniałość posągów i obrzędów pogańskich, należy rzec w duchu: „Tobie należy się cześć, o Panie!” (Ba 6,5). „Nie są bogami, więc się ich nie bójcie!” (Ba 6,14). Nasuwa się myśl, że tak samo chrześcijanin powinien reagować na rozmaite fałszywe wielkości. Wierzyć w Boga, a nie dzisiejsze bożki.

 

Potem autor rozwija temat niemocy bożków i ich posągów, otaczanych przez pogan kultem. Polemika z nimi przybiera postać długiej i zjadliwej satyry. Bożki są martwe i nie mogą mówić, pokrywa je brud, niszczeją. Siły przyrody i zwierzęta mają więcej siły od nich. Siadają na nich ptaki i koty. Trzeba je nosić i zamykać przed złodziejami. Kapłani przywłaszczają sobie ofiary. Kultowi towarzyszy prostytucja (tak na starożytnym Wschodzie bywało). Religia tego rodzaju to oszustwo.

 

Poszczególne wątki tej krytyki przypominają krytyczne względem religii głosy z Grecji starożytnej. Religia politeistyczna i związany z nią naiwny kult posągów budziły bowiem sprzeciw ludzi sceptycznych. Ton polemiki biblijnej kojarzy się z przekazem o Diagorasie, który porąbał na opał drewniany posąg Heraklesa, albo z bajkami Ezopowymi, kpiącymi z handlu figurami bogów.

 

Może budzić zdziwienie, że księga biblijna nawiązuje do takiej postawy. Wynika to stąd, że krytyka fałszywych bogów jest usprawiedliwiona. Również starożytni chrześcijanie w polemice z pogaństwem sięgali po takie opinie, na przykład cytując pogląd, że bogowie pogańscy to ubóstwieni królowie z dawnych czasów (tak twierdził Euhemer, którego ateiści uważają za swojego patrona).

 

Prawdziwego Boga i uzasadnionej wiary taka krytyka nie dosięgnie. Niewierzący atakują w gruncie rzeczy nie Jego samego, lecz spłaszczone wyobrażenia religijne. Wierzący powinni pamiętać, że Bóg przewyższa nasze wyobrażenia o nim, a zewnętrzne formy kultu to tylko znaki i odblaski rzeczywistości duchowej.

 

Michał Wojciechowski
Idziemy nr 40 (421), 6 października 2013 r.

 
Zobacz także
Terencjan Krawiec OFM

Chociaż miłość kosztuje, każde jej zwycięstwo w naszym życiu przynosi radość. O tej wewnętrznej satysfakcji dzisiejsza ewangelia również mówi. Kupiec sprzedaje wszystko, co ma – rozradowany. Można z radością nawet tracić swoje dobra, jeśli się jest przekonanym, że czyni się to dla większego zysku. Jeśli moja wiara mówi mi, że tracę coś ze względu na Boga, to taka strata prędzej czy później zaowocuje wewnętrznym pokojem.

 
ks. Andrzej Muszala

Chrześcijaństwo ma wciąż niezmiernie wiele do zaoferowania współczesnemu człowiekowi. To program zupełnie nieporównywalny z najśmielszymi nawet projektami transhumanistów. Jednak by spełnić swoją rolę, musi się bardzo zmienić. Wydorośleć. Dojrzeć. Homo deus – to nowy program ludzkości. Projekt ten rodził się w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, a obecnie wystrzelił jak z procy. Jesteśmy na wyciągnięcie ręki od spełnienia naszych odwiecznych marzeń.

 
ks. Józef Pierzchalski
Jaki winien być i jak ma wyglądać kapłan jutra, by mógł sprostać w jakiejś mierze swemu powołaniu. Już dzisiaj mu nie wolno, a jutro w znacznie jeszcze większej mierze nie będzie mu wolno być jedynie funkcjonariuszem instytucji religijnej, która dzięki swej potędze zdobywa dla siebie znaczenie w świecie. Nie będzie mógł legitymować się Kościołem. Będzie musiał o Kościele świadczyć. Nie będzie też mógł z racji swego kapłaństwa rościć sobie prawa do jakichkolwiek przywilejów społecznych. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS