logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Andrzej Iwański
Więcej niż 2 +1
Głos Ojca Pio
 


Stare problemy, nowa wartość

Podjęcie decyzji o posiadaniu dużej rodziny nie usuwa trudności, jednak zmienia w życiu hierarchię wartości.

Janusz pracuje jako przedstawiciel farmaceutyczno-medyczny. Jego żona Małgosia po długiej przerwie wróciła do aktywności zawodowej, ma stanowisko w biurze firmy budowlanej.

- Był czas, kiedy miałem trudną sytuację finansową, pracę taką, że musiałem się zapożyczać u ojca, żeby przetrwać – wspomina Janusz. – Taki moment nastąpił przy czwartym i piątym dziecku. Ciężko mi było wtedy otworzyć się na życie. Ale wzajemnie z Gosią się wspieraliśmy, to była wspólna decyzja. Wspaniałe, że nie walczyliśmy ze sobą.

Ludzie się dziwią, że żyjemy na przyzwoitym poziomie. Duża rodzina raczej kojarzy się z patologią, a my mamy dom, dajemy sobie radę. Niektórzy pytają, czy Kościół nam pomaga, czy otrzymujemy pomoc od miasta.

Sebastian jest pracownikiem naukowym w Instytucie Fizyki Jądrowej, a Kasia od czterech lat prowadzi własną działalność - biuro tłumaczeń z włoskiego.

- Bóg daje nam siłę, żeby mieć dużą rodzinę, chociaż finansowo zawsze było ciężko – mówi Sebastian. – Nie uważamy zabezpieczenia finansowego za wartość najważniejszą. Żyliśmy z ośmiorgiem dzieci, nie mając w ogóle mieszkania. Po ludzku patrząc, było to wariactwo. Moim rodzicom trudno było to akceptować. Dziś mogę potwierdzić, że każde dziecko to dar – życie, które ma nieskończoną wartość. Dom dostaliśmy od zupełnie obcego człowieka po urodzeniu się naszego ósmego dziecka. Było to dla nas jak palec Boży - potwierdzenie, że jesteśmy na dobrej drodze. Ponieważ dom wymagał remontu, więc wzięliśmy jeden kredyt, potem drugi (który teraz się za nami ciągnie). Nikt jednak nie powiedział, że będzie łatwo. Gdy mieliśmy jedno dziecko, zdarzały się jakieś zaległe rachunki, tak jak teraz przy dwanaściorgu. Nie jest tak, że im więcej dzieci, tym trudniej finansowo.

To nie przypadek

Ludzie z zewnątrz często nie rozumieją takiego postępowania, biorąc je za oznakę nieodpowiedzialności, tymczasem małżonkowie z rodzin wielodzietnych wyjaśniają – to wyraz przyjęcia krzyża w życiu. Gosia podkreśla, że w tej kwestii pojawia się pytanie o jej wiarę: – Jeśli wierzę, że wszystkie dzieci są z zamysłu Bożego, to nie ja powołuję je do życia, ale On według swego planu. Nie były to łatwe decyzje, ale ciężkie zmaganie. To, że decyduję się na kolejną ciążę, poród i wyrzeczenia, było dla mnie przyjęciem krzyża, bo jeśli odpowiadam sobie szczerze, że Bóg jest i pomaga mi w realizacji Jego zamysłów, mogę być Jego narzędziem.

Dzięki takim decyzjom małżonkowie na co dzień doświadczają, że są prowadzeni przez Boga.

- Nie wyobrażam sobie nieść tego krzyża bez Chrystusa. Namacalne fakty pomagają w chwilach kryzysu – mówi Sebastian. – Powtarzam sobie: popatrz, ta cała historia, dwanaścioro dzieci, kto tego doświadczył? Kasia była dwukrotnie bliska śmierci, najpierw z powodu wylewu, potem przy ostatnim porodzie. Pan Bóg przez tyle nas przeprowadził. Można temu zaprzeczyć? Można to nazwać przypadkiem, ślepym losem?
- Pojawia się refleksja: dlaczego właśnie my zostaliśmy tak bardzo obdarowani? – zastanawia się Kasia.

Zaskakujące spotkania

- W środowisku farmaceutyczno-lekarskim, w którym pracuję, czasem pojawia się duże zdziwienie, szok na wiadomość o posiadaniu przeze mnie tak licznej rodziny. Ludzie różnie reagują. Pytają, czy to z jednego małżeństwa, z jednej żony – mówi Janusz. – Ale też często zaczynają szczerze rozmawiać o swoich problemach, opowiadają skomplikowane historie – o tym, że nie mieli odwagi mieć więcej potomstwa, a teraz żałują, bo dzieci wyjechały i pojawiła się pustka. Czasem odsłaniają intymne sprawy, że stosowali antykoncepcję. Mówią o takich doświadczeniach, widząc mnie pierwszy raz, a to oznacza, że jestem dla nich trochę jak wyrzut sumienia.

Kasia i Sebastian mają podobne doświadczenia.

- Zdarza się, że zupełnie obca osoba zaczyna opowiadać nam o swoim życiu osobistym. Widzimy, że spotkanie z nami ją poruszyło. Cieszy się z niego. Jakoś to jej pomaga – mówi Sebastian. - Spotkałem się ostatnio ze znajomym sprzed lat. Okazało się, że ma trójkę dzieci, a trzecie urodziło się po długiej przerwie. Rozmawialiśmy i zeszło na temat artykułu o naszej rodzinie, który ukazał się dawno temu w "Wysokich obcasach". My mieliśmy negatywne odczucia po jego publikacji, bo spowodowała nieżyczliwe opinie na forach internetowych.
- Ludzie pisali na nich rzeczy, których w artykule nie było – wspomina Kasia.
- Dorabiali swoje teorie, nie znając naszej sytuacji – dopowiada Sebastian. – My czuliśmy się tym artykułem zniszczeni. Jednak okazało się, że moi znajomi przeczytali ten artykuł i żona kolegi była tak poruszona, że zdecydowali się wtedy na trzecie dziecko. Niewiarygodne, przeżyłem szok

Ludzie potrzebują zobaczyć rodzinę, w której wszyscy służą sobie nawzajem i są szczęśliwi. Osoby ze związków nieregularnych czy rozbitych mają trudność, stając wobec takiej prawdy. Kiedy widzą małżeństwo, które jest sobie wierne, które ma dużo dzieci, nie mogą przejść obok tego obojętnie. Muszą to albo przyjąć, albo odrzucić. Reakcje są radykalne.

Andrzej Iwański
 
Zobacz także
Magdalena i Piotr Michalcowie
Podobno mistyka zaczyna się rano... W sumie zgadzamy się z tym stwierdzeniem, bo mistyka nie jest dla nas czymś oderwanym od "szarości przeciętnego dnia". Na inną mistykę nie mamy czasu...
 
Jacek Prusak SJ
Przyjmuje się, że podstawowe znaczenie dla zaistnienia potencjalnych kryzysów emocjonalnych czy zaburzeń psychicznych będą miały takie czynniki ryzyka, jak: konflikty z rodzicami, wahania nastroju oraz nonkonformizm i postawy buntownicze czy antyspołeczne. Młode osoby przejawiają tendencję do zachowań buntowniczych, a nawet antyspołecznych, szczególnie gdy doświadczają trudności w relacjach z rodzicami. 
 
Bogdan Kosztyła

Konflikt w rodzinie jest sytuacją absolutnie naturalną. Dwoje ludzi ma różne spojrzenie i pomysły na daną sprawę, ponieważ ich doświadczenie i oczekiwania są inne. Warto odróżnić konflikt od kłótni. Kłótnia jest niedojrzałym sposobem rozwiązywania problemów, głównie przez presję emocjonalną, dlatego też rodzi dużo zranień. Największa strata w kłótni to podważenie poczucia zaufania, co dla związku oznacza zwiększenie dystansu i poczucie zranienia...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS