To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Cichość nie szuka w przemocy antidotum na to, co występuje wbrew dobru, nie reaguje złem na zło (ks. Jerzy Popiełuszko wykorzystał to błogosławieństwo, gdy wołał za św. Pawłem: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!”). Dobrze pojęta cichość nie poszukuje „świętego spokoju”, nie odżegnuje się od właściwej reakcji na zło, ale nie robi tego afektywnie, czasem milczy, gdy tego wymaga sytuacja.