logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bill Hybels, Lynne Hybels
Więzy i więzi. Jak stworzyć udany związek?
Wydawnictwo Esprit
 


Autorzy rozpoczynają swoją książkę od dwóch wspomnień. Pełnych wzajemnych pretensji i nieporozumień świąt w Waszyngtonie i romantycznej nocy pod gwiazdami nad morzem. Które z tych wydarzeń mówi prawdę o ich związku? Autorzy nie obawiają się przyznać, że obydwa – w swoim małżeństwie doświadczyli zarówno chwil wielkiego szczęścia, jak i frustracji i rozczarowania.


Wydawca: Bratni Zew 
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-160-2
Format: 130x210
Stron: 110
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę

 

Wspólny skarb

W tym rozdziale chcemy wesprzeć ten cytat argumentami, przedstawiając możliwe powody, dla których Bóg wzywa chrześcijan do zgodności duchowej w małżeństwie. Mamy nadzieję, że stanie się jasne, iż w wersecie 2 Kor 6, 14 nie ma żadnej dyskryminacji, kaprysu lub okrucieństwa. Wręcz przeciwnie, jest to apel kochającego Ojca, który miłosiernie, łagodnie chce chronić swoje dzieci.

Pierwszym możliwym powodem, dla którego wymaga On  dopasowania duchowego, jest zapewnienie tego, by współmałżonkowie dzielili wspólny skarb, aby mąż i żona mogli dzielić się ze współmałżonkiem tym, co jest dla nich najcenniejsze. Jeśli uważasz, że to nie jest istotne, zastanów się, jak to jest zachowywać cokolwiek z tego, co kochasz – nawet coś czysto doczesnej natury – dla siebie.

***

Bill: Moją ulubioną formą wypoczynku jest żeglarstwo oceaniczne. Nie potrafię nawet opowiedzieć, jak bardzo uwielbiam ruch fal, ich odgłos, pianę morską, siłę wiatru. Żałuję, że nie przepadam za czymś w rodzaju szachów albo ogrodnictwa – czymś tańszym, co mógłbym robić częściej. Ale nic na to nie poradzę. Uwielbiam żeglowanie po oceanie.

Nie tak dawno temu zabrałem pięciu mężczyzn z mojego kościoła – przyjaciela, dwóch członków zarządu, starszego członka wspólnoty i jednego z pracowników – na tygodniowy rejs po oceanie. Większość z nich nigdy wcześniej nie żeglowała, więc nie mogłem się doczekać, aż wprowadzę ich na łódkę. Wiedziałem, że będzie to jeden z piękniejszych momentów w ich życiu.

Pierwszy dzień po wypłynięciu był jak marzenie żeglarza: wiatr o sile dwudziestu pięciu węzłów, czyste niebo, dwumetrowe fale. Wyruszyliśmy na otwarte wody. Po kilku godzinach stałem przy sterze, śpiewałem na całe gardło, śmiałem się, żartowałem, bawiłem jak nigdy w życiu. W pewnym momencie zorientowałem się, że nikt mi nie wtóruje. Nikt nie śmiał się ani nie dołączał do śpiewu. Próbowałem więc ich rozweselić.

– To najwspanialsza rzecz na świecie, prawda? – krzyczałem. – Dobrze się bawicie?

Żadnej odpowiedzi. Zauważyłem nawet, że część moich pasażerów była trochę zielona na twarzy. Dwóch zeszło pod pokład, żeby „odpocząć”. Nasz nawigator zabrał mapy i zniknął – na resztę dnia. Dwaj pozostali przysiedli koło poręczy i mogę powiedzieć tylko tyle, że obaj doświadczyli „niedogodności żołądkowych”. Siedziałem przy sterze z jednym gościem przewieszonym przez poręcz po jednej mojej stronie i drugim po drugiej. Próbowałem nie stracić zachwytu nad oceanem, ale jako że nikt go ze mną nie dzielił, mój entuzjazm szybko zbladł. Tak więc mimo wiejącego wciąż doskonałego wiatru zawróciłem na chronione wody.

Chociaż uwielbiam żeglowanie oceaniczne, nie da się tego porównać z tym, co czuję w moim związku z Jezusem Chrystusem: po siedmiu dniach żeglugi jestem nasycony, nie myślę o niej więcej przez kolejne pół roku. Ale nigdy nie mam dość wzrastania jako chrześcijanin. Nigdy nie nudzi mi się uczenie się o Panu i rozmawianie z Nim. Nigdy nie mam dość uczenia o Nim moich dzieci ani oddawania Mu czci.

Moja żona nie pasjonuje się szczególnie wieloma rzeczami, które mnie cieszą. Nie przepada za harleyami-davidsonami, samolotami dwusilnikowymi i samochodami rajdowymi. I chociaż lubi żeglowanie, nie jest to dla niej tak emocjonujące jak dla mnie. Ale Chrystusa kocha równie mocno jak ja. Możemy razem dyskutować o tym, czego nauczyliśmy się w naszym osobistym poznawaniu Biblii. Możemy sobie opowiadać o efektach modlitwy. Możemy wymieniać się informacjami, które znaleźliśmy w książkach chrześcijańskich. Możemy razem spacerować i marzyć o tym, co może zdziałać przez nas Bóg. Możemy zachęcać się nawzajem, aby poświęcać się Mu bardziej. Możemy otwarcie rozmawiać o grzechu w naszym życiu i motywować się do większego posłuszeństwa.

Byłoby dla mnie udręką, gdybym nie mógł dzielić z żoną największego skarbu mojego życia. I nie tylko dla mnie. Życie ze współmałżonkiem, który ziewa na wspomnienie o rzeczy najważniejszej dla prawdziwie wierzącego, mogłoby każdemu złamać serce.

***

Kiedy ktoś nawiązuje osobistą relację z Jezusem Chrystusem, On staje się dla niego nie tylko odpowiedzią na komplikacje życia, ale też Zbawicielem, Przyjacielem i wreszcie Skarbem. Człowiek zdaje sobie wtedy sprawę, że zostało mu przebaczone, że jest oczyszczony i wyzwolony, i uświadamia sobie w zachwycie cudowność tego wszystkiego. Zaczyna myśleć o Panu przez cały dzień. Śpiewa pieśni religijne w samochodzie. Wyczekuje pójścia do kościoła. Wreszcie orientuje się, że zaczyna opowiadać o Nim entuzjastycznie każdemu, kto chce słuchać. Nie zmusza się do tego. To przychodzi naturalnie, ponieważ jest tak istotnym wymiarem jego życia, że po prostu trzeba się tym podzielić z przyjaciółmi, znajomymi, sąsiadami, członkami rodziny – a szczególnie ze współmałżonkiem.

Bóg kocha swoje dzieci tak bardzo, że chce oszczędzić im bólu posiadania skarbu, którym nie można się podzielić. Mówi więc: „Na razie wyrzuć romansowanie przez okno. Odłóż podniecenie seksualne na później. Popatrz z dalszej perspektywy. Przede wszystkim musisz poszukać współmałżonka, z którym możesz dzielić Mnie. Współmałżonka, z którym możesz dzielić Największy Skarb”.

W naszym kościele są dziesiątki pobożnych ludzi w małżeństwach z niewierzącymi. Wielu z nich zostało chrześcijanami po ślubie. Inni byli już wcześniej chrześcijanami, ale nie postąpili zgodnie z tym cytatem. Po wieczorze poruszających modlitw zbiorowych jedna z takich kobiet powiedziała: „Wiecie, jak to jest iść do domu po takim nabożeństwie i być tak wypełnionym łaską Bożą, że można wybuchnąć – ale nie móc podzielić się tym z mężem? To okropne. Bóg wybaczył mi nieposłuszeństwo, ale każdego dnia muszę żyć z bolesnym błędem, który popełniłam wiele lat temu”. Ta kobieta trzyma się nadziei, że któregoś dnia jej mąż pod wpływem jej przykładu zostanie chrześcijaninem. Ale on nie jest kukiełką na sznurku; nie ma gwarancji, że tak się stanie. Tak więc ona czeka i znosi ten ból.

Właśnie przed takim cierpieniem Bóg chce nas uchronić. Czy to nierozsądnie? Czy to kapryśne lub okrutne?





 
Zobacz także
Agata Rusak

Każdy z nas się boi. Od dzieciństwa przeżywamy lęk i całe życie oczekujemy, że on kiedyś się skończy. Najpierw liczymy, że rodzice będą nas bronili przed ogromnymi ciemnościami czy potworami ze snów, później uczymy się sami stawiać im czoło. Nastolatek rośnie w siłę fizyczną lub w zdobycze intelektualne po to, by podnosząc swoje poczucie wartości, neutralizować lęk, mieć nad nim kontrolę. 

 
Mateusz Czarnecki
Ojcostwo przyszło i przychodzi tylko wraz z ojcostwem. Nie wcześniej. Ojcostwo moje rozgrywa się tu i teraz, na moich oczach. Czasem jest ono niewyspane, innym razem zaczyna się martwić, ma w sobie tyle znoju, co i radości. I nie da się tych rzeczy zbilansować, oddzielić ani rozróżnić. Ojcostwo jest moją najmocniejszą i najsłabszą stroną zarazem...
 
Aneta Pisarczyk
Codziennie dajemy coś z siebie innym ludziom. Z pobieżnych nawet obserwacji wynika, że niektórym osobom dawanie to przychodzi łatwiej, innym zaś sprawia ono znaczną trudność. Niektórzy z nas więcej zatrzymują dla siebie, inni natomiast chętniej dzielą się sobą oraz tym, co posiadają. Jaka jest miara dawania?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS