logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Wokół faktów odejść z kapłaństwa
Kwartalnik Homo Dei
 


Trudno mi przyjąć twierdzenie, że jeśli porzucenie kapłaństwa nie jest problemem dla świeckich (co też nie jest takie oczywiste, bo dla wielu jednak jest), to nie musi nim być dla księży. Wydaje mi się, że księży powinno ono niepokoić także wtedy, kiedy nie niepokoi wiernych. Czy nie powinniśmy reagować przynajmniej zdziwieniem?

Chcę powiedzieć jedynie tyle, że wystąpienia księży nie są już dzisiaj bulwersujące, a ludzie nie przeżywają tego - jak to było w przeszłości - jako wielkiej sensacji. Tyle się o tym mówi, że wszyscy, zarówno księża, jak i wierni, przyzwyczailiśmy się do tego zjawiska, i to zarówno w odbiorze społecznym, jak i psychicznym. Wielu byłych księży występuje w mediach jako "eksperci od spraw kościelnych", a media bez skrępowania przypominają, że to eksksiądz czy ekszakonnik. Takie informacje "robią swoje", czyli znieczulają. Wszystkich nas natomiast, duchownych i świeckich, którzy czujemy się głęboko związani z Kościołem, kapłańskie odejścia bolą, nieraz bardzo. Wydaje mi się, że trzeba by o nich mówić, także do świeckich, choć oczywiście z wyczuciem. Klerycy natomiast winni wystąpienia księży traktować jako wielką przestrogę, by uczyć się na błędach cudzych, a nie na swoich. Przecież każde porzucenie sutanny to jakieś bolesne, dramatyczne nieporozumienie, nawet jeżeli przyzwyczailiśmy się do tego.

Czy przyzwyczajenie do odejść z kapłaństwa nie wynika również z jego desakralizacji, czyli traktowania go jak zawód? - wówczas porzucenie kapłaństwa jest zwykłą zmianą zawodu.

Takie podejście do kapłaństwa może rzeczywiście świadczyć o zeświecczeniu. To właśnie poddał krytyce kard. Stanisław Dziwisz w Liście do kapłanów z 2008 roku, pisząc, że niektórzy księża traktują posługę kapłańską, jakby to była umowa o pracę. Było to bardzo odważne postawienie problemu.

Czy można wskazać jakieś zasadnicze przyczyny tak radykalnej decyzji, jaką jest porzucenie kapłaństwa?

Łatwo można zobaczyć pewne braki porzucających sutanny, ale bardzo trudno wskazać na ostateczne przyczyny odejścia. Nie wszystkie braki stają się przecież powodami do odejścia z kapłaństwa. Wielu z nas ma takie same problemy, a może i większe niż ci odchodzący, a jednak nie odchodzimy.

Proponowałbym indywidualne podejście do zagadnienia: ile odejść, tyle przyczyn. Przyczyny środowiskowe, społeczne: konflikt z biskupem, trudne relacje z proboszczem, niezrozumienie ludzi itp. nie są decydujące. Trudności psychiczne - to też w moim odczuciu nie są przyczyny ostateczne. Powoływanie się na nie to zwykle parawan dla prawdziwych, tj. wewnętrznych, duchowych i moralnych przyczyn.

Trzeba by zaglądnąć do serca: co się w nim działo od dnia wstąpienia do seminarium (a może i wcześniej) aż do chwili odejścia. Ale tylko Jezus zna ludzkie serca. My nie musimy wiedzieć, dlaczego dana osoba odchodzi.

To jasne, że nie mamy prawa zaglądać do czyjegoś sumienia, ale jest też naturalne, że szukamy pewnych przyczyn ogólnych, choćby w celach zapobiegawczych. Np. formacja, o której już Ojciec mówił. Na co winniśmy zwrócić uwagę w formacji kapłańskiej, najpierw podstawowej?

Mój niepokój budzi od lat wychowanie do modlitwy. Modlitwa kleryków jest pod stałą kontrolą ojców duchowych, przełożonych. To oni bardzo się starają, by klerycy się modlili. Ale to nie wychowawcy powinni się martwić, czy kandydaci do kapłaństwa się modlą, lecz oni sami. Formatorzy powinni im jedynie pomóc w nauczeniu się modlitwy. Modlitwa i życie duchowe to dwa zasadnicze tematy rozmów indywidualnych nie tylko z ojcem duchowym, ale także z przełożonymi. Rozmawiać o modlitwie nie znaczy kontrolować ją, lecz rozeznawać. Ale po ukończeniu seminarium nikt już nie kontroluje modlitwy księdza. Przejście od modlitwy zorganizowanej w seminarium do modlitwy po święceniach bywa dramatyczne. Jeżeli wielu z nas już zaraz po święceniach się gubi, to czyż nie dlatego, że brakuje nam stałego odniesienia do Boga?

Inny problem formacji to wymagane rozmowy alumnów z rektorem, który jest pierwszym odpowiedzialnym za przygotowanie kandydatów do święceń. Niestety, rektorzy często nie mają czasu dla alumnów, gdyż mają wiele innych zająć. Jak jednak dla ojca w rodzinie nic nie powinno być ważniejsze od dzieci, tak dla rektora nic nie powinno być ważniejsze od indywidualnego pomagania alumnom. By poprawić formację w naszych seminariach, musielibyśmy ją bardziej zindywidualizować.

Niewątpliwie problemem bywa też pośpiech w podejmowaniu decyzji: pośpiech alumnów i pośpiech przełożonych. Często w rozeznaniu powołania zdarzają się sytuacje bardzo złożone psychicznie i moralnie. Młody człowiek chce być księdzem, ale jednocześnie czuje się niepewny, zagubiony, zraniony, uwikłany. Jeżeli jego pragnienie kapłaństwa jest autentyczne, może poczekać kilka lat. Nic się nie stanie. Można formację przedłużyć. Niektórym klerykom można by zaproponować: poczekajmy, idź na studia, popracuj, ale jednocześnie walcz, zmagaj się, oczyszczaj swoją motywację, udowodnij sobie, że coś potrafisz, pogłębiaj swoje życie duchowe. Jeżeli w takiej sytuacji kleryk zaczyna się bać, co z nim będzie, lub złościć, że nie jest tak, jak on chce, nie jest to dobry znak. Czego on naprawdę szuka w kapłaństwie?

Ale przerwanie na jakiś czas seminarium samo w sobie też jeszcze wszystkiego nie rozwiązuje. Bolączką "urlopowiczów" seminaryjnych jest często to, że nie mamy dla nich jasnego programu i jasnej propozycji formacyjnej. Pasywne czekanie nie usuwa niejasności, niedojrzałości, uwikłań moralnych.
 
Zobacz także
Piotr Kraśko
W ciągu 63 dni mojego pobytu w Watykanie wydarzyło się tyle ważnych rzeczy, spotkałem tylu wspaniałych, fascynujących ludzi, że nie miałem wątpliwości, że z tego układa się niezwykła opowieść. Ale można ją było spisać dopiero po powrocie do Polski. Tam w Rzymie wydarzenia następowały tak szybko po sobie, że nie mieliśmy czasu, by opowiedzieć więcej o tym co stało się 2 godziny temu, bo w czasie ostatnich 15 minut tyle już się zmieniło...
 
Agata Stachów
Rodzice, zarówno ci wierzący, jak i niewierzący, zapytani o to, co chcieliby dla swoich dzieci, do czego je wychowują, odpowiadają najczęściej: „By były dojrzałymi ludźmi, podejmującymi dobre decyzje. By umiały się odnaleźć w życiu i były szczęśliwe”. Jednak czasem dzieci podejmują decyzje trudne do zaakceptowania przez rodziców. Dla wierzącego rodzica trudne jest też, gdy dzieci nie wybierają Boga, nie chodzą do kościoła, nie modlą się lub przekraczają przykazania.
 
ks. Krzysztof Mierzejewski
Każdy z nas od dzieciństwa, a ściślej rzecz biorąc od przygotowań do Pierwszej Komunii świętej dobrze wie, że jest siedem sakramentów. Doświadczenie katechetyczne pokazuje, że nawet mniej rozgarnięci uczniowie potrafią je wymienić. Nie każdy jednak wie, że nie zawsze tak było...  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS