logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Wolni od niemocy
Wydawnictwo Pomoc
 


Ilość stron: 288
Oprawa: Miękka
Wymiary i waga: (SxW) 135x195; 350g
ISBN 83-7256-854-5
Wydawnictwo Pomoc, 2004

 
Pochylone życie - cz.I

Kiedy ktoś stoi pochylony, to właściwie nie chce patrzeć innym w oczy. Może nie dlatego, że do innych czuje pogardę, ale że to inni patrzą na niego z pogardą. Może boi się, że inni mogą dostrzec coś, czego on sam nie chce zobaczyć w sobie. Spotkałem kogoś, kto tak był głęboko “posiniaczony” przez przekleństwa rodziców, że wstydził się być fotografowany! Jedno przekleństwo rzucone na dziecko może być pamiętane przez wiele lat i warunkować życie w sposób bardzo niekorzystny, a co tu dopiero mówić o wielokrotnym wyzywaniu! To idealna przestrzeń dla złych duchów, które potrafią nawet wejść w słowa, które nie brzmią wulgarnie, ale za to posiadają siłę rażenia gorszą niż najgorsze bluźnierstwo: “Żałuję, że cię urodziłam!” To wielki grzech powiedzieć takie słowa dziecku, ponieważ przynoszą mu gorszy los, niż uderzenie pięści lub złamanie nogi!
 
Zdarza się, że ktoś tak źle o sobie myśli i jest głęboko przekonany, że inni patrzą na niego z pogardą... Uważa, że tylko to mu się należy: pogarda – ponieważ nikt się nie ucieszył w życiu z jego narodzin! Gdy coś takiego się dzieje z ludzką duszą, jakże blisko snują się cienie demonów gotowe gnębić dalej serce ludzkie pętami lęku i złości! Podam przykłady, które potwierdzą to, co mówię.
 
Pewna dziewczyna była atakowana przez swego ojca krzykiem, może nawet lepiej będzie, jeśli powiem: wrzaskiem. Słowa potrafią w nas złamać naszą wewnętrzną konstrukcje osobowościową, potrafią uderzyć jak żelazny drąg, potrafią złamać wewnętrznie człowieka. Szczególnie słowa rodziców, którzy mówią ze złością, przeklinają, rzucają złorzeczenia. Uderzenie rózgi wywołuje sińce, uderzenie języka łamie kości.(Syr 28,17).
 
Po jakimś czasie on już jej nawet nie bił, tylko krzyczał, wyzywając ją. Doprowadziło to do tego, że wycofała się do swojego wnętrza, zamknęła w sobie, zamknęła na innych, była taka pochylona i skulona. Gdy wszedłem do pomieszczenia, w którym pracowała, dla żartu krzyknąłem. Nie zawsze zachowujemy się racjonalnie albo poważnie – mnie też się to zdarza. Kiedy usłyszała mój okrzyk, tak się wystraszyła, że uciekła. Jeszcze tego samego dnia chciała ze mną rozmawiać. O wszystkim mi opowiedziała: mój krzyk wywołał z jej pamięci wszystkie krzyki ojca, cały strach i lęk, jaki w sobie skumulowała przez lata. Byłem zdziwiony, że nawet moje niepoważne zachowanie Jezus wykorzystuje dla czyjegoś uwolnienia! Wieczorem modliliśmy się wspólnie. Przez całe życie chciała wymazać, zapomnieć to wszystko, co zostało jej wykrzyczane, ale jednocześnie ta historia ją krępowała, nie pozwalała jej być sobą, nie pozwalała jej się śmiać, mówić głośno, być pewną siebie. Miała na tym tle uraz, była związana, chodziła cicho i zwykle mało mówiła, a jeśli już się odzywała, to przyciszonym, drżącym głosem. W czasie modlitwy poprosiłem ją o to, żeby napisała listę żalów do swojego ojca, żeby wypisała wszystko to, co nosiła od dawna w swoim sercu. Po dwóch godzinach przyszła do mnie z tą listą zażaleń. Powiedziałem jej: “Przeczytaj mi to, co napisałaś, bo może coś jeszcze ustalimy. Chciałbym lepiej zrozumieć to, co Cię tak posiniaczyło w duchu.” Zaczęła odczytywać ten indeks: “Przepraszam cię, tato, za to, że na mnie krzyczałeś; przepraszam cię za to, że mnie biłeś, przepraszam cię za to i za to...”. Lista była długa, a zanosiło się na to, że za wszystko chciała przeprosić ona. Czuła się winna, ponieważ była niszczona; czuła się zła, ponieważ źle ją traktowano. Przerwałem jej: “Ja też cię przepraszam, nie czytaj już pozostałych słów! Czy naprawdę to jest twoją winą, że on na ciebie krzyczał?” Pierwszy raz w życiu zobaczyła, że czuła się winna za to, że on był z niej niesłusznie niezadowolony. Powtarzające się ataki wściekłości i złości, niezadowolenia i odtrącenia, doprowadziły ja do przekonania, że musi być bardzo winna, skoro jest nieustannie karana niechęcią ojca.
 
Nie zawsze jednak jesteśmy winni zła, które na nas spada. Zwykle cierpienie odbieramy jako karę za to, co uczyniliśmy, za to, jakimi jesteśmy, za to, że nie czyniliśmy tego, co trzeba. Kara kojarzy nam się z winą. Znam osoby zgwałcone, które siebie obwiniały o to, że przytrafiła im się ta krzywda. Spotkałem też ludzi fizycznie pobitych, którzy obwiniali się o to, że dali się złamać. A przecież to nie jest winą! To nie było jej grzechem, że ojciec był ciągle niezadowolony. Przeredagowaliśmy te zarzuty. Zaczęliśmy się jeszcze raz modlić i ta modlitwa była jak odwijanie całunu turyńskiego… przyglądaliśmy się każdej nici, każdemu wątkowi, każdemu fragmentowi jej obolałych wspomnień aż rozwinęła się ta szata jej losu utkana wewnętrznie. Z tej tkaniny pamięci spoglądał na nią Jezus, na którego krzyczano, na którego wrzeszczano, którego wyzywano, wyśmiewano, na którego zrzucono winę za wszystkie grzechy... Zobaczyła, że jest podobna do Jezusa i doświadczyła zerwania przez Niego tych więzów lęku i obwiniania się. Nawet była wdzięczna za mój krzyk. Pamiętam, że dwa, trzy dni później, była zupełnie inną osobą.
 
Takiego uwolnienia, żaden człowiek nie potrafi dać drugiemu człowiekowi. Może to zrobić tylko Jezus, dlatego że On cierpiał to wszystko, co nas zniewala. Cierpienia, które On zniósł – te wszystkie wrzaski i krzyki, oskarżenia i całe niezadowolenie swojego narodu są zasługą, są również skarbem dla nas wszystkich. Człowiek doświadczając tej łaski, widząc jak Jezus dla niego cierpiał, widząc, że cierpiał to samo co On – może doznać łaski uwolnienia. Odnalezienie podobieństwa do Jezusa jest odnalezieniem mostu dla łaski, która jaka wkracza do ludzkiej duszy, by ją uwolnić od więzów, które nałożył nam zły duch w chwili doznawania krzywdy. Modlitwa z kimś, kto został tak potraktowany w życiu jak Jezus w Ostatnim Tygodniu, przypomina mi rozwijanie całunu turyńskiego. Przyglądanie się rdzawym plamkom bólu na niciach losu; delikatne rozwijanie załamań tkaniny, które są jak załamania psychiczne, doły, rozpacz, wyszukiwanie nasionek Słowa Bożego w miejscach tak strasznie przeoranych pługiem bólu, odkrywanie w pozornie bezkształtnych plamach naszych przeżyć – kształtu Jego Ciała!
 
Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi ( Ps.139,13-15).
 
Utkany we wnętrzu ziemi… Jak można tkać tkaninę we wnętrzu ziemi? Chyba, że w grobie. W grobie Jezusa? Albo pod ziemią, czyli pod stopami ludzkimi, w zdeptaniu? Mojry, córki Ananke, greckiej bogini przeznaczenia, tkały los z nici czasu. Każda chwila w życiu jest czasem bezcennie ważnym, jak nić w tkaninie. Kiedy wyciągasz jedna nitkę z tkaniny, naruszasz całość, wszystko może się wtedy rozstąpić. Każda nić jest istotna, nawet ta najbardziej skręcona z bólu. Ta najmniej kolorowa, albo ta o krzykliwym kolorze. Krzykliwy kolor może być nawet modnym kolorem, gorzej z krzykliwymi wspomnieniami, choć może nigdy nie pomyślałeś, że te krzykliwe wspomnienia mogą mieć taki wydźwięk w twoim sercu, jak krzykliwe kolory – mogą dodać piękna poprzez przebaczenie, jakie ofiaruje się wspaniałomyślnie krzywdzicielowi.
 
Zauważyłem, że każdy, nawet najbardziej upodlony człowiek, kiedy przebacza swojemu krzywdzicielowi, odzyskuje godność, a nawet jeszcze mocniej odczuwa swą wartość istnienia, niż przed upodleniem. Przebaczenie sprawia, że stajemy się arystokratami w duchu i wcale nie chodzi mi o pychę czy dumę. Po prostu odczuwa się godność, którą zapewne czuł Jezus, kiedy krzyczał: “Ojcze, przebacz im, bo nie wiedza, co czynią!”. Tego właśnie nie chcą nam życzyć demony – poczucia godności! Tymczasem Jezus potrafi nas doprowadzić do odkrycia godności nawet w chwilach nas upadlających. Broń Boże, nie chodzi o grzebanie się w przeszłości i rozdrażnianie chorych miejsc – nagłe pozbawienie kogoś mechanizmów obronnych może zresztą źle się odbić w ogóle na zdrowiu. Chodzi o coś innego. Kiedy wracamy do czegoś trudnego w przeszłości, to tylko po to, żeby odkryć w tym Jezusa, podobieństwo do Niego lub Jego obecność, Jego przebaczenie, Jego cierpienie… Chodzi o to, żeby nawet najbardziej nieludzkie wątki naszego istnienia stały się Boskie! Kiedy odkrywamy w jakimś przeżyciu Boga, to przeżycie przestaje być koszmarem, przestajemy się go bać, przestajemy na siłę zapominać albo uciekać od przeszłości i wtedy w ogóle nie musimy “gonić” przez życie.
 
Znam alkoholików, którzy nigdy nie wybaczyli sobie tego, że w dzieciństwie byli bici przez ojców alkoholików czy też obwiniani przez matki alkoholiczki – rodziców, którzy uciekali w alkohol przed wspomnieniami z wczesnej młodości, kiedy sami byli gwałceni lub upokarzani i za wszelką cenę pragnęli uciec w cokolwiek przed tamtymi wydarzeniami.
 
Z pokolenia na pokolenie przerzuca się poczucie winy, obwinianie, złoszczenie się, nienawiść. Nikt nie chce czuć się winnym, więc ciężar winy przerzuca się na dzieci, na wnuki, na żonę, na męża. Ucieczka przed przeszłymi porażkami, za które nie chce się czuć odpowiedzialnym, to również częsty powód alienowania się w grzechach, w uzależnieniach, w czymś, co daje zapomnienie. Istnieje w człowieku lęk przed przeżyciem przykrego uczucia skruchy i pełnego przyjęcia odpowiedzialności serca za własne winy. Najłatwiej uciec przed tym obwiniając innych, a samemu pogrążając się w jakimś grzesznym uzależnieniu. Chcemy zapomnieć o tym, na co nas było stać, wmawiając innym, że byli odpowiedzialni za nasze klęski sumienia. Natomiast ci, których obwiniano, obciążono, czują konflikt – czują się winni za czyjeś grzechy, bo tak im to “wkodowano”, a z drugiej strony wiedzą, że to nieprawda.
 
Jeśli więc masz sobie coś przypomnieć, to nie po to, żeby to rozdrapać, ale tylko po to, by dostrzec w tym Jezusa, albo Go w to doświadczenie zaprosić.

Zobacz także
Ks. Jarosław Międzybrodzki
Zanim podejmiemy temat wyrażony w tytule, musimy odpowiedzieć na pytanie: co rozumiemy przez „wzrost”? Na początek trzeba powiedzieć, że wzrost niekoniecznie musi być związany z dobrym samopoczuciem czy psychicznym komfortem. Odwrotnie – wzrastanie często wymaga trudu, powiązane jest ze zmaganiami z własną słabością i niemocą. Jeśli mamy wzrastać, musimy dotykać swoich słabych stron...
 
Danuta Piekarz

Kościoły z Apokalipsy pokazują nam prawdę o tym, co jest istotnym skarbem Kościoła i jak łatwo go utracić, gdy się go nie strzeże. Jezus ustrzeże w chwili próby tych, którzy strzegli Jego słowa, byleby Kościół pilnował tych bezcennych duchowych dóbr, jakie otrzymał, skarbów swojej wiary. Jest to myśl bardzo bliska wiernym pierwszych wieków: św. Paweł lubi mówić o „strzeżeniu depozytu wiary”, powierzonego skarbu, którego nie wolno zaniedbać czy roztrwonić.

 
ks. Marek Wójtowicz SJ
Żeby być świadkiem miłosiernego Boga, trzeba najpierw otworzyć się na Jego przebaczaj±c± miłość, o której mówi Psalm 51. Powinniśmy wyznać swoje grzechy przed Bogiem, ufni w Jego miłosierdzie. Możemy modlić się podobnie jak król Dawid: W ogromie swej litości zgładź nieprawość moją! Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste! Jedynie człowiek o czystym sercu, ufaj±cy Bogu, może być wiarygodnym świadkiem Bożego miłosierdzia. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS