logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Wolni od niemocy
Wydawnictwo Pomoc
 


Ilość stron: 288
Oprawa: Miękka
Wymiary i waga: (SxW) 135x195; 350g
ISBN 83-7256-854-5
Wydawnictwo Pomoc, 2004

 
Pochylone życie - cz.VIII
 
Celowo wybrałem te dwa wiersze, bo i tam jest osioł, a tyle wcześniej o nim pisałem. Pochylona kobieta była porównana do osła uwiązanego u żłobu. Człowiek będzie cały dzień przeklinał wszystko, wszystko będzie jakby przeciwko niemu. Wszystko będzie przeklęte. Pan dotknie cię wycieńczeniem, febrą, zapaleniem, oparzeniem, śmiercią od miecza, zwarzeniem zbóż od gorąca i śniecią; będą cię one prześladować aż zginiesz. Niebiosa, które masz nad głową będą z brązu – czyli będziesz się modlił, ale nie będziesz czuł modlitwy. Choroby będą się sypać całymi stadami i ciągle będziesz się z nich leczył u lekarzy, którzy będą wynajdywać jeszcze inne i odsyłać do apteki, gdzie będziesz tracił fortunę, a gdy już zaaplikujesz sobie lekarstwa, okaże się, że są one rakotwórcze albo spowodują u ciebie torsje lub jakieś inne schorzenia. Czarna seria! Ziemia pod tobą z żelaza – czyli wszystko będzie trudne dla ciebie i grunt będzie twardy, nieprzyjazny. Pan ześle na twoją ziemię zamiast deszczu – pył i piasek, będzie na ciebie padał z nieba, aż cię wyniszczy. Pan dotknie cię wrzodem egipskim, hemoroidami, świerzbem i parchami, których nie zdołasz wyleczyć. Boże kochany! Aż strach czytać! Ale wszystko człowiek będzie źle odbierał, bo nie ma Słowa Bożego, czyli Bóg nie jest dla niego kimś, kto daje słowo uwalniające, bo Bóg jest po prostu nikim! Owszem wujek coś tam powiedział, babcia coś powiedziała, sąsiad coś powiedział, w telewizji mówili, w gazecie wyczytałem – to jest ważne, trzeba nawet zapisać w pamiętniku. I wtedy człowiek jest skazany na to, że może źle interpretować rzeczywistość. Może dochodzić do tego, że nawet dobre rzeczy może przeżywać jako coś strasznego. Łatwo wtedy o załamanie, a nawet o depresję. Karą doczesną za grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu mogą być również więzy, zniewolone życie, życie pełne nieszczęść lub skłonność do patrzenia na wszystko w taki sposób, że wszędzie się będzie dopatrywało zła! To jest pochylenie, zdołowanie – bardzo depresyjne? Prawda? Co nie znaczy, że każda depresja jest karą za grzechy – nie mam prawa tak twierdzić!
Wystarczy jednak, że Bóg nie był dla kogoś Bogiem – całe życie jest wtedy kolekcją chorób i nieszczęść.
 
I dlatego w tej chwili łatwiej ci będzie zrozumieć Ewangelię św. Łukasza i ten tekst, który sobie wybraliśmy na początku, 13 rozdział: Nauczał raz w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować – czyli nic nie mogła zrobić dla siebie... Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się – i pierwszą rzeczą, która zrobiła, gdy się wyprostowała – chwaliła Boga. Czyli od razu Pan Bóg był dla niej numer jeden! Od razu wypełniła pierwsze przykazanie... Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!» Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy – inaczej mówiąc “hipokryci!” – czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? – czyli od tego zniewolenia żłobem odwiązuje osła lub wołu, a my to znamy z Księgi Powtórzonego Prawa, z 28 rozdziału – A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?» Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów dokonywanych przez Niego.
 
Wróćmy na koniec do tej kobiety, która od 18 lat była tak schylona przed wszystkimi i dopiero teraz wyprostowała się przed Bogiem. Czyż nie jest to już jasne, że jej wykrzywienie mogło być spowodowane tym, że inni byli dla niej bóstwami, a Bóg był… nikim? Zresztą, ów przełożony synagogi wydaje się tu być pewny w swoim autorytecie, stojąc przed Jezusem, jakby był kimś ważniejszym niż Jezus! Spotkałem bardzo wielu ludzi pogrążonych właśnie w takim pochyleniu, zniewolonych rozpaczliwą niechęcią do życia, do siebie, ponieważ nauczono ich, że trzeba z ludźmi się liczyć prawie tak, jak z Bogiem! I przeliczyli się! Syrach mówi: Ani synowi, ani żonie, ani bratu, ani przyjacielowi nie dawaj władzy nad sobą za życia. (Syr 33,20)
 
Spotkałem też takie osoby, które były poddawane różnym opiniom, ocenom, wyrokowaniom i te słowa ludzkie miały dla nich taką wielką wartość, jaką powinno się obdarzyć Słowo Boże, czyli przykazania. Ludzkie słowa – nawet te najlepsze – mogą wprowadzić człowieka w depresję. Pewna samotna matka wychowywała swoją córkę w najlepszych, jak się jej wydawało, warunkach. Otaczała ją ochronnym murem, eliminując wszystkie możliwości doznania porażki, zabezpieczyła ją od złego towarzystwa, zawsze miała dla niej miłe słowa, nigdy nie krzyczała, wmawiała córce, że jest piękna, inteligentna, cudowna i okazało się po jakimś czasie, że dziecko jest niezdolne podjąć trud życia, że boi się wyjść z domu, lęka się przejść przez ulicę, ucieka przed ludźmi. Przed egzaminem na studia uciekła, bo bała się, że może nie zdać, choć wszystko umiała bardzo dobrze. Matka zupełnie nie rozumiała, co się dzieje; zaczęła radzić się psychologów, co u córki z kolei wywołało lęki, że jest z nią widocznie bardzo źle. Sprawa była beznadziejna. Albo gdy ktoś interpretował przykre doświadczenia swojego życia w sposób nie ewangeliczny: licząc się jedynie z tym, co ludzie o nim myślą. Dawanie wiary różnym opiniom ludzkim może doprowadzić do tego, że człowiek w końcu nie wie, co się z nim dzieje, bo każdy mówi mu zupełnie coś innego. Prowadzi to do dezorientacji i zagubienia, bo świat nadaje na zupełnie innej fali niż Ewangelia.
 
Ogromna liczba ludzi żyje w tłumionej rozpaczy, w pętach czy więzach niezadowolenia z siebie, ponieważ gąszcz ludzkich słów jest jadowity i nawet najlepsze ludzkie pochlebstwa są ostatecznie bardziej zwodnicze niż najgorsze Boże Słowo. Ileż razy rozmawiałem z kimś, kto witał się ze mną w drzwiach z uśmiechem i nagle w czasie rozmowy wybuchał ogromnym płaczem nie potrafiąc określić, dlaczego nastąpił taki atak płaczu. Dopiero po godzinie wychodziło na jaw, że żyje od wielu lat w cieniu ludzkich słów, że wszyscy plują mu w twarz kłamstwami, pochlebstwami, wymaganiami, oczekiwaniami, przekleństwami, zazdrością i nienawiścią, namiętnością i pożądaniem, gniewem i pogardą, podziwem i jeszcze Bóg wie czym…, ale że to wszystko jest po prostu nie do wytrzymania. I tak trwa w wieloletnich więzach zniewalających go w samotnej rozpaczy, w negatywnym określaniu swojej osoby: “jestem strasznym człowiekiem, nawet dla siebie samego i spodziewam się dla siebie wszelkiego zła od innych i od przyszłości”.. To jest powszechny klimat, w którym gnębią się miliony ludzi na całym świecie. Żeby stworzyć inny klimat, trzeba zbudować szklarnię modlitwy i spotkania ze Słowem Boga, puścić trochę świeżego powietrza z Biblii, żeby drzewo duszy trochę się wyprostowało.
 
U podstaw depresji leży często uzależnienie od innych: “Niektórzy ludzie w zbyt dużym stopniu uzależniają własne istnienie od istnienia czy bycia innych osób” – oto klasyczny tekst z poradnika terapeutycznego dla depresyjnych osób. Czy może być to przeciwne pierwszemu przykazaniu? Jeżeli zupełnie uzależnię się od innej osoby, to widocznie zabrakło Boga. Drugi człowiek nie jest fundamentem istnienia mojej osoby, tylko Bóg może nim być. Gdy ktoś traci obiekt oparcia w drugim człowieku, od którego jest uzależniony, przeżywa uczucie złości, pustki, czuje się samotny, nie umie tych uczuć uwolnić na zewnątrz, kieruje je do wnętrza. Ta złość wewnętrzna przeistacza się w poczucie winy i nienawiści do siebie. Następuje załamanie. Dlaczego? Bo ten ktoś drugi, od którego byłem uzależniony, był dla mnie jak Bóg. Jeremiasz wprost mówi: To mówi Pan: «Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście; wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją» (Jer 17,5-7). Gdyby Abraham nie wyrzekł się Izaaka, Izaak stał by się dla niego bogiem, Abrahama spotkałoby wtedy w życiu coś gorszego, niż to, co mu się zdarzyło.
 
Wszyscy wiemy, że nasze emocje są konsekwencjami naszych myśli, podobnie jak mąka może być tylko taka, jakie ziarno wrzucono do młyna. Co “mielisz” – to wychodzi z ciebie. O czym myślisz, jakie masz myślenie, to takie masz również emocje. Jeśli do “młyna mózgu” wrzucamy tylko ziarna kąkolu, czyli słuchamy tego, jak inni ludzie źle o nas mówią, wszystko źle interpretują, to jaka mąka z tego wyjdzie? Spojrzę w lustro: oczywiście jestem brzydki w porównaniu z innymi ludźmi, oczywiście inni są piękniejsi. Jestem za gruby, jestem za chudy, jestem za wysoki, jestem za niski, jestem głupszy od innych… Wskutek takiego myślenia o sobie, moje emocje będą również dość dołujące. Wszystko musi być źle! Negatywne określenia, negatywny system przekonań, który został wkodowany przez człowieka w dzieciństwie, to znak, że zabrakło słów Dobrej Nowiny Jezusa, że to była ciągle zła nowina z ust najbliższych. Kiedy wiecznie komuś mówiono, że życie jest bezsensem i jest beznadziejne, to co będzie myślał po kilku latach takiej katechezy? Coś innego?
 
Dodajmy jeszcze jedno. Z powodu wielu nieudanych przeżyć, dramatów, przykrości, niepowodzeń mogło się w nim utrwalić przekonanie, że już nigdy mu się nic nie uda. Ponieważ nic mu się nigdy nie udało, teraz mu się nie uda i spodziewa się tylko przegranej!!!
 
Poznałem kilka lat temu kobietę, która wychowywała się jedynie pośród braci – nie miała siostry. Od małego dziecka bracia wyśmiewali się z niej, pogardzali, lekceważyli ją, pomiatali, dodatkowo jeszcze była najmłodsza. I ona już z samego faktu, że była dziewczyną, miała poczucie winy, bo nikt jej w domu – jako dziewczyny – nie akceptował. Kiedy poszła do szkoły, bała się, że będzie tak samo potraktowana jak w domu, więc zamknęła się w takiej “izolatce” i z nikim prawie nie rozmawiała. Dzieci to wyczuły i od razu nastąpił frontalny atak. Seria dokuczliwych przezwisk była na porządku dziennym. 8 lat szkoły podstawowej – 8 lat negatywnej edukacji. Później poszła do liceum, uszczelniając zamknięcie w sobie, co jeszcze bardziej prowokowało środowisko. I tak działo się przez wiele lat, może nawet więcej niż 18... W końcu, w miejscu pracy – którą podjęła z wielkim trudem i boleścią – również wszyscy ją poniżali. Zupełnie się załamała, bo nie była nawet podobna do nikogo wartościowego, nie mówiąc już o tym, żeby w sobie znalazła jakąkolwiek wartość. Nie spodziewała się już niczego dobrego w swym życiu. W czasie modlitwy, prosiliśmy Jezusa, żeby to spodziewanie się zła – albo spodziewanie się najgorszego, zmieniło się w spodziewanie radości. Przy pierwszych słowach o radości, jaką Bóg ma z niej... po prostu uciekła. Trzasnęła drzwiami i “zwiała”, bo nie wytrzymała tego napięcia prawdy. Dopiero za dwa tygodnie modliliśmy się drugi raz, kiedy oswoiła się z tą prawdą, którą sobie uświadomiła. Nie jest łatwo człowiekowi uznać tak od razu, że właśnie miał taką historię, a wcale nie jest mu lżej usłyszeć, że jest kimś, kto budzi w kimś radość, na przykład w Bogu. Trudno w to uwierzyć... Zwykle takie zniechęcone przekonania człowiek spycha do worka swojej podświadomości. Nie chce o nich myśleć. A często te “śmieci” mają wielkie znaczenia dla nas. Kiedy się ma w środku śmieci, można czuć się śmietnikiem! Na szczęście Jezus też był odrzucany – i przez to odrzucenie przychodzi uzdrowienie. I kiedy następnym razem modliłem się z tą kobietą, i ona zobaczyła Jezusa, jako odrzucony kamień węgielny (został przecież odrzucony przez swój naród, przez swoją rodzinę, wyśmiany, opluty), dotarło do niej, że jest podobna do Jezusa. Wtedy zaczęła się po raz pierwszy uśmiechać! Wreszcie była do kogoś podobna i to do Boga! Zmienił się jej sposób mówienia, co było dowodem zmiany myślenia. Jezus obecny w tej modlitwie – sam widziałem – zdejmował z niej te więzy smutku i złości na siebie. Nagle jej twarz przestała być napięta, jakby puściły jakieś więzy, które uczyniły z niej osła uwiązanego do żłobu głupoty i smutku. Nagle odkryła, że jest komuś potrzebna – samemu Jezusowi – choć wydawało się, że nikomu do niczego nie jest potrzebne jej istnienie.
 
Bez względu na to, czy to twój grzech cię skrzywił, czy też czyjś grzech odcisnął się na tobie bolesną pieczęcią, i tak tylko Jezus jest bramą do pogodzenia się nie tylko z samym sobą, ale i z Nim, i z resztą ludzi. Nie wystarczy tylko podać rękę czy rzucić się w ramiona na minutę, lecz trzeba rzucić się w otchłań Jego Serca na zawsze! Powrót do Jezusa, to jednocześnie detronizacja ubóstwianych autorytetów – zerwanie zależności, jakie wytworzyły się między tobą a nimi, bo one są więzami krępującymi i pochylającymi twoje istnienie. Powrót do wspólnoty, to zerwanie z izolacją i nadmiernym wycofaniem, odtworzenie relacji, w których drugi człowiek będzie tylko człowiekiem... i aż człowiekiem. Dlatego nie będziesz na niego spoglądał jak na trwożące cię bóstwo czy równie niebezpieczna bestię. Powrót do siebie, to spojrzenie na siebie z miłością i wyrozumiałością, która nie jest kłamliwym usprawiedliwianiem siebie ani potępianiem. Potrzeba w tym miejscu wyznać grzechy począwszy od korzenia, czyli dostrzec związek swoich win z łamaniem pierwszego przykazania. Wreszcie wróć do Biblii jako pierwszego Słowa – źródła najważniejszych opinii o tobie samym! Ewangelia św. Jana rozpoczyna się od słów: Na początku było Słowo… Niech więc na początku wszystkiego w twoim życiu będzie Jego Słowo!
 
Zapraszamy do lektury

Zobacz także
Aleksandra Wojtyna
Kto z nas, zapytany o to, czy zna kogoś, kto jest naprawdę radosny, bez zastanowienia wskaże taką osobę? Ja osobiście mogę natychmiast wskazać dwie: pierwszą jest mój nieżyjący już dziadek, drugą mój synek, niemowlę 11-miesięczne. Dlaczego o to pytam? Bo wbrew wszelkim pozorom okazuje się, że radość jest postawą deficytową. Odnosząc się raz jeszcze do wymienionych przeze mnie radosnych osób, wyjaśniam, dlaczego pytałam o te właśnie cechy charakteryzujące człowieka. 
 
Anna Druś
Pojęcie towarzyszenia małżeńskiego to w Kościele termin nowy, choć praktyka realizowana była już od wielu lat. Kto może z niej skorzystać? Na czym to polega? Czy warto? - Pragnienie znalezienia takiego prowadzenia w Kościele sygnalizuje bardzo wiele małżeńskich par. Bardzo często boją się jednak one zaangażować w jakiś ruch czy wspólnotę, ale mimo to szukają indywidualnego prowadzenia duszpasterskiego – zauważa ks. Przemysław Drąg, krajowy duszpasterz rodzin, powołując się na różne przeprowadzane badania ankietowe.
 
 
 
ks. prof. Bogdan Poniży
Człowiek, który kłamie przestaje być wiarygodny. Trudno z nim przebywać. Jest dwoisty, fałszywy, obłudny, bo co innego mówi, a co innego myśli czy robi. Ktoś, kto wchodzi na drogę kłamstwa, zaczyna się poruszać jak gdyby w innym wymiarze. W pierwszym wersecie biblijnej Księgi Mądrości znajduje się wskazanie, aby Boga szukać w prostocie serca. „Prostota serca” jest rozumiana w Biblii zawsze jako: czystość duchowa, przejrzyste postępowanie, prostolinijność, wewnętrzna uczciwość. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS