logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Bogna Białecka
Wolność dziecka
Przewodnik Katolicki
 
fot. GLady, Boy | Pixabay (cc)


Jak wyznaczać zdrowe granice wolności i odpowiedzialności dziecka? Jakie decyzje dziecko może podejmować samodzielnie? Od czego to zależy?
 
Marysia ma dziewięć lat i spokojnie radzi sobie z samodzielnym przygotowaniem drugiego śniadania, wyjściem do szkoły i bezpiecznym zamknięciem drzwi na klucz. Dawid ma piętnaście lat i jeśli mama nie spakuje mu kanapki do szkoły, chodzi cały dzień głodny. Klucze zgubił już trzy razy. Czy to kwestia osobowości, wychowania czy jeszcze czegoś innego?
 
Złoty środek
 
Jako rodzice stajemy przed pytaniem, jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo, lecz jednocześnie nie zmienić się w rodzica „helikopterowego”, kontrolującego każdy ruch dziecka i usuwającego z jego drogi wszelkie wyzwania i zagrożenia.
 
Kwestia przesadnego koncentrowania się rodziców na bezpieczeństwie dziecka jest współcześnie rzeczywistym problemem. Najlepszy tego przykład to sprawa używania telefonów przez dzieci w czasie lekcji. Tylko nieliczne polskie szkoły mają wdrożoną politykę „zero telefonów”. W większości szkół prowadzenie lekcji jest znacznie utrudnione wskutek tego, że część uczniów pochłonięta jest światem wirtualnym swego smartfonu. Problem z wprowadzeniem zasady zdawania telefonu przed lekcjami i bezwzględnego zakazu używania telefonów w szkole wynika z reguły z... protestu rodziców, utrzymujących, że muszą mieć stały kontakt z dzieckiem. I rzeczywiście obserwować można mamy telefonujące do licealistów podczas dużej przerwy z pytaniem, czy zjedli drugie śniadanie i z czym była kanapka. Tak jakbyśmy zapomnieli, że sami jakoś zdołaliśmy przeżyć bez nieustannego telefonicznego nadzoru rodziców.
 
Z drugiego końca spektrum mamy historię opowiedzianą na łamach czasopisma „First Things” przez lekarza, Leonarda Saxa: „Podczas trzech dekad pracy w charakterze amerykańskiego lekarza, miałem do czynienia zawodowo z ofiarami gwałtów, młodymi kobietami i nastolatkami. W pewnym przypadku rozmawiałem z matką ofiary. W którymś momencie powiedziała: «Wiem, że nie powinnam była jej pozwolić tam iść. Ma tylko piętnaście lat, a to była impreza studencka. Wiem, że nie powinnam była jej pozwolić iść». Część mnie miała ochotę nią potrząsnąć i wrzasnąć: «To dlaczego jej pozwoliłaś?». Oczywiście nie zrobiłem tego. Znałem już odpowiedź. Ta kobieta chciała, by jej córka ją lubiła. Nie chciała, by córka była zmartwiona z jej powodu. Wykorzystanie autorytetu rodzicielskiego było dla niej niekomfortowe”.
 
Mamy zatem zadanie znalezienia złotego środka – zastanowienia się, jakie aspekty życia dziecka kontrolować, a gdzie zostawić mu swobodę wyboru. Nie ukrywam, że to niezwykle trudne zadanie.
 
Od czego zacząć?
 
Pierwszą osobą, z którą warto rozmawiać o wolności, jaką chcecie dać dziecku, jest mąż/żona. Najczęściej kobiety mają silniejszą tendencję do nadmiernego lęku o bezpieczeństwo dziecka, a mężczyźni do rzucania go na głęboką wodę bez koła ratunkowego. Te inne perspektywy to doskonały punkt wyjścia do dyskusji.
 
Warto też przyjrzeć się rówieśnikom – jaki mają zakres przywilejów (wolności decydowania), jaki zakres obowiązków? Nie namawiam do porównywania swojego dziecka z innym, jednak możemy znaleźć sporo podpowiedzi, sugestii – z czym radzą sobie rówieśnicy i na co można być może naszemu dziecku pozwolić. Jeśli większość dzieci z klasy wraca już samodzielnie do domu, może warto spróbować pozwolić na to i naszej pociesze?
 
Co do nieustannego nadzoru nad dzieckiem za pomocą telefonu, przynosi to więcej szkód niż pożytku. Przede wszystkim przyzwyczajamy dziecko do bycia non stop na smyczy telefonu, co sprzyja uzależnieniu. Dzieci (zwłaszcza nastolatki) odbierają nieustanne SMS-y i telefony od rodziców jako brak zaufania i inwigilację, a i tak łatwo oszukać. Z drugiej strony warto korzystać z technologii, skoro jest dostępna. Złotym środkiem może być zwykły prosty telefon (nie smartfon), wyłączany na czas pobytu w szkole, z którego korzystamy tylko w przypadku autentycznej potrzeby (na pewno nie po to, by skontrolować, czy nastolatek zjadł kanapki albo gdzie się podziewa, skoro od pięciu minut miał być w domu).
 
Warto zadbać też, by zakres wolności poszerzany był stopniowo. Jeśli zauważyliście, że macie tendencję do nadmiernego kontrolowania wyborów pociechy, nie rzucajcie go na głęboką wodę („Od dziś nie musisz odbierać telefonów od nas, sam decydujesz, w co się ubierasz, tu masz klucz – sam wracasz do domu i odrabiasz lekcje, kiedy chcesz!”), tylko wprowadzajcie zmiany stopniowo, by nie dać dziecku poczucia, że pozbawiacie je wsparcia.
 
Wolność a prawo
 
Zakres wolności dziecka po części wyznaczany jest prawem. Na przykład za szkody wyrządzone przez dziecko do 13. roku życia odpowiada materialnie rodzic. Odpowiedzialność ta może zostać złagodzona, o ile osobisty nadzór rodzica nad dzieckiem był wykonywany odpowiednio. Od siódmego roku życia dziecko staje się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego i może samodzielnie korzystać z dróg w charakterze pieszego. Oznacza to, że siedmiolatek zgodnie z prawem może wracać sam ze szkoły do domu, jednak będzie to zależało od wielu czynników, np. jak długą drogę ma do pokonania, na ile bezpieczną, na ile potrafi się odpowiedzialnie poruszać po ulicy. Nie każdy jest na to gotowy. Z kolei do momentu osiągnięcia przez potomstwo pełnoletności rodzice mają prawo i obowiązek wiedzieć, gdzie, z kim i w jakim czasie przebywa dziecko. Zatem na pytanie, czy piętnastolatek musi mówić rodzicom, dokąd idzie, czy wystarczy, że powie: „wracam o 20:00”, prawo odpowiada: „musi mówić rodzicom, co zamierza robić, gdzie i z kim”.
 
Wolność a konsekwencje
 
Gdy zastanawiamy się nad obszarami, w których dzieci powinny w wolny sposób decydować, warto popatrzeć na konsekwencje błędnych decyzji. Dziecko chce koniecznie wybrać dziwaczną fryzurę. Jako mama jesteś przekonana, że będzie tego żałować. Tłumaczysz więc dziecku, dlaczego to nie jest dobry pomysł. Instalujecie aplikację, która do zdjęcia twarzy dokleja wybrany styl fryzury. Widać, że będzie źle. Rozmawiacie i jesteś pewna, że chęć obcięcia włosów to nie wynik przegranego zakładu czy namówienie przez złośliwych kolegów. Mimo to dziecko upiera się przy fryzurze... Konsekwencją będzie miesiąc okropnego wyglądu, zanim włosy podrosną. Co zrobić? Pozwolić na nauczenie się na błędach?
 
Nie podam gotowego rozwiązania. W grę wchodzi mnóstwo dodatkowych czynników. Czy miesiąc wyśmiewania przez kolegów będzie dla tego konkretnego dziecka po prostu nauczką czy traumą i powodem zamykania się w domu? To potrafią ocenić tylko rodzice. Na pewno jednak warto z dzieckiem rozmawiać o konsekwencjach. Młodszemu dziecku powiemy po prostu: „nie pozwalam, to dla ciebie niedobre”, jednak starszemu będziemy już tłumaczyć powody, dla których na coś nie pozwalamy.
 
Na pewno nie pozostawicie wolności w obszarach, w których konsekwencje mogą być tragiczne lub nieodwracalne (np. udział w imprezie alkoholowej, nocleg w domu sympatii, tatuaże, „tunel” w nosie), w innych przypadkach nauka na błędach może być nawet korzystna (np. włożyłem dziwaczną koszulkę, koledzy w szkole mnie wyśmiali – może warto więc wpasowywać się w normy społeczne).
 
Wolność zachcianek, wolność podejmowania wyzwań
Godne rozważenia jest zastanawianie się, czy to, czego chce dziecko, jest zachcianką, postępowaniem pod wpływem mody lub reklamy, czy postawieniem sobie wyzwania, którego rezultatem może być rozwój. To różnica między np. chęcią zainstalowania aplikacji do łapania pokemonów a aplikacji wspomagającej naukę gry na gitarze. Pozwalajmy dzieciom podejmować wyzwania, nawet te trochę przekraczające ich możliwości, bo to pomaga rozwijać potencjał.
 
Na przykład – dziecko koniecznie chce trenować bieganie, ale oceniacie, że nie jest wstanie wstawać codziennie godzinę wcześniej, by pójść na trening. Jednak pozwalacie, pod warunkiem że wytrwa co najmniej trzy miesiące. Być może po miesiącu zacznie błagać o zwolnienie z treningu, co jest okazją do rozmowy o tym, dlaczego na przyszłość warto oprzeć się na ocenie rodziców. Może jednak was pozytywnie zaskoczyć wytrwałością.
 
Przywileje i obowiązki

Dobrym sposobem poszerzania obszaru wolności dziecka jest łączenie przywilejów z obowiązkami i testowanie tego w bezpiecznych warunkach. Najłatwiej to pokazać na przykładzie. Córka chce mieć psa, więc rodzice mówią: „Dobrze, przy czym oznacza to, że będziesz musiała z nim co dzień wychodzić na spacer i będziesz odpowiedzialna za jego karmienie”. Następuje okres próbny – miesiąc, podczas którego córka codziennie przygotowuje sobie i rodzicom kanapki na drugie śniadanie (odpowiednik dodatkowego czasu rano przeznaczonego na podanie karmy psu), a po południu wychodzi na pół godziny na podwórko z córką sąsiadów, by popilnować jej, gdy bawi się w piaskownicy. Pod koniec okresu próbnego dziewczynka stwierdza, że choć radzi sobie z przygotowaniem kanapek, codzienne pół godziny na podwórku powoduje, że brakuje jej czasu na inne zajęcia. W rezultacie rodzina decyduje się na świnkę morską, wymagającą mniej zachodu.
 
Ostateczna decyzja o zakresie wolności dziecka zależy od rodziców, od rozeznania potrzeb i możliwości dziecka. Warto pamiętać o uniwersalnej zasadzie, by zmian nie wprowadzać rewolucyjnie, lecz stopniowo, a pozwalając na mierzenie się z wyzwaniami nie stawiać w sytuacji zbyt silnej pokusy czy sytuacji zagrażającej zdrowiu.
 
Bogna Białecka
Przewodnik Katolicki 34/2017 
 
Zobacz także
Jadwiga Lepieszo
Drobne kłamstwa i małe oszustwa wcale nie są takie niewielkie, jak nam się wydaje, i powodują ogromne spustoszenie w nas oraz szereg nieporozumień, kłótni, agresji w rodzinie. Dlaczego kłamstewko staje się "niezbędnym" elementem komunikacji? Co chce zapewnić sobie kłamca? Głównie komfort psychiczny...
 
dr Arletta Bolesta, mgr Juliusz Kola
Rozwód kościelny nie istnieje. Wola stron, by się rozejść, bo przestało im coś odpowiadać w związku, nie wystarcza, aby uznać strony za wolne. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy małżeństwo jest niedopełnione, jeśli istnieją odpowiednie przesłanki, Papież może udzielić stronom na ich prośbę dyspensę, ale...
 
ks. Marek Dziewiecki
Gniewna reakcja emocjonalna człowieka w obliczu zła nie jest winą moralną. Przeciwnie, gniew w tym znaczeniu jest emocjonalną formą protestu wobec zła, połączoną ze smutkiem, bólem i rozczarowaniem. Jest zatem potwierdzeniem wrażliwości moralnej danej osoby oraz przejawem jej cierpienia w obliczu krzywdy i grzechu.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS