logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
Wpływ wiary na moralność
Mateusz.pl
 


Kto lepszy, a kto gorszy?

Najpierw dwie uwagi wstępne. Po pierwsze, nie wolno podejmować tego tematu w celu poprawienia sobie dobrego samopoczucia. Wszelkie tezy i argumenty wypowiadane z pozycji, że "my jesteśmy lepsi", nie tylko pogłębiają niezrozumienie i wrogość między ludźmi – przede wszystkim demobilizują moralnie zarówno tych, którzy takie opinie głoszą, jak i tych, którzy dają im posłuch. Jeżeli "my jesteśmy lepsi", to znaczy, że powinniśmy być sobą zachwyceni, a w każdym razie nie mamy powodu martwić się swoją sytuacją moralną, bo przecież inni są od nas gorsi.
 
Toteż nie tylko mało szlachetne, ale i niemądre wydają się próby poniżania etyki religijnej przez ludzi niewierzących i etyki świeckiej przez ludzi wierzących. To samo należy powiedzieć o zarzutach katolickich przeciwko protestantom, że są to ludzie ułożeni, ale egoiści i nie rozumiejący wartości poświęcenia. O zarzutach protestanckich przeciwko katolikom, że pleni się wśród nas niesolidność i nieuczciwość. O niektórych wypowiedziach świadków Jehowy, z których wynika niemal, że Kościół katolicki składa się z samych pijaków, rozpustników i złodziei, podczas gdy oni stanowią społeczność czystych i świętych.
 
Nieprawda tych opinii polega nie na tym, jakoby były one całkowicie wyssane z palca, bo na ogół opierają się one na jakichś trafnych obserwacjach, nawet jeśli są to obserwacje powierzchowne i jednostronne. Materialną prawdę można powiedzieć w taki sposób, że to służy złu. Zatem mowa ta jest w jakimś głębokim sensie nieprawdziwa, prawdzie zawartej w takiej wypowiedzi brak jakiegoś istotnego wymiaru, bo niemożliwe jest, żeby autentyczna prawda służyła złu.
 
Otóż niektóre wypowiedzi na temat moralności innych grup światopoglądowych i wyznaniowych służą złu, bo budują fałszywe i bezczynne zadowolenie z siebie oraz utrwalają podziały i nieprzyjaźnie między ludźmi. Wypowiedzi takie są więc głęboko nieprawdziwe, również te, które zawierają w sobie materialne elementy prawdy.

Nie gasić w sobie i innych dobra
   
Na tematy moralne należy mówić w taki sposób, żeby przynajmniej nie gasić w sobie i w innych tego pędu ku dobru, który mamy z racji naszego pochodzenia od Boga. Bo już i tak jest on w nas wskutek naszych grzechów częściowo przygaszony.
 
Pismo Święte podaje trzy zasady, którymi należy się kierować w kształtowaniu swojego stosunku do postępowania innych. Po pierwsze, nie wywyższajmy się nad innych, "każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,14). Po wtóre, nie wydawajmy na innych swoich wyroków: "Czy myślisz, człowiecze, co osądzasz tych, którzy się dopuszczają złych czynów, a sam czynisz to samo, że ty unikniesz potępienia Bożego?" (Rz 2,3) Po trzecie, starajmy się sami zwracać ku dobru oraz innym do tego pomagać, "bo kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy" (Jk 5,20).
 
I druga uwaga wstępna. Nie pytam o wpływ religii w ogóle na moralność, ale o to, jak na kształtowanie postaw moralnych wpływa i może wpływać wiara katolicka. Ufam, że oddziaływanie innych religii na swoich wyznawców i na całe kultury jest głęboko pozytywne. Jednakże jako chrześcijanin jestem głęboko przekonany, że wiara moja nie tylko angażuje moje uzdolnienia religijne w trwający przez całe życie doczesne proces kształtowania wrażliwości moralnej. Dzięki wierze mam przecież dostęp do moralnej nauki Syna Bożego – a jeśli On jest naprawdę Synem Bożym, to nie potrafię Jego nauki odbierać jako czegoś jedynie paralelnego do nauk Sokratesa, Buddy czy Mahometa. Jego nauka jest dla mnie czymś jedynym. Co więcej, dzięki wierze mam dostęp do samego Syna Bożego i do Jego mocy, która realnie wspiera moje wysiłki moralne. Ufam, że tą postawą nikogo nie obrażam i nikomu nie zagrażam.

Gdzie szukać Syna Bożego?
   
Ponadto jest dla mnie czymś bardzo ważnym, żeby Syna Bożego poznawać i z Nim się spotykać nie gdzie indziej, jak tylko w Kościele katolickim. Gotów jestem z całym szacunkiem odnosić się do innych form bycia chrześcijaninem. Zarazem innych chrześcijan proszę o tolerancję dla mojej wiary, że Kościół katolicki jest tym samym Kościołem, który budowali apostołowie, który został założony przez Chrystusa. Sam zgłaszam pełne zrozumienie dla postawy tych chrześcijan niekatolików, którzy analogicznie sądzą o swoich Kościołach. Ekumenizm, który nie ma tolerancji dla takich postaw, jest albo podstępną formą imperializmu wyznaniowego, albo nowym wcieleniem religijnego liberalizmu, którego istotę stanowi ukryte zwątpienie w to, żeby wiara któregokolwiek z Kościołów mogła autentycznie odzwierciedlać Słowo Boże ogłoszone przez Chrystusa.
 
Dlaczego w związku z pytaniem o wpływ wiary na moralność przywiązuję taką wagę do mojego katolicyzmu? Bo głęboko wierzę, że na przykład sakrament małżeństwa jest naprawdę źródłem mocy Bożej w różnych – często niełatwych –okolicznościach życia rodzinnego. Bo wierzę głęboko, że podczas mszy świętej naprawdę się uobecnia jedyna Ofiara Chrystusa, a ja – i cała uczestnicząca wspólnota – otrzymujemy realną szansę po temu, żeby światło i moc płynące z tej Ofiary przeniknęły nasze aktualne życie, chroniły nas od zła, umocniły w dobru i coraz bardziej zwracały nas ku Bogu. Bo wierzę głęboko, że Kościół katolicki przekazuje autentyczną naukę Chrystusa na temat nierozerwalności małżeństwa – bez względu na inne interpretacje, z jakimi można się spotkać w niektórych Kościołach niekatolickich. I tak dalej, i tak dalej.
 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Ks. Stanisław Haręzga
Wielu chrześcijan zadowala się kontaktem z Biblią jedynie przez uczestnictwo w sakramentalnym życiu Kościoła, zwłaszcza w Eucharystii. Dziś naglącą potrzebą staje się jednak konieczność bardziej osobistego czytania i rozważania Pisma Świętego. Przychodzi czas, by posługa egzegetów, teologów i duszpasterzy stawała się coraz bardziej inicjacją w rozumienie i życie słowem Bożym...
 
o. Jerzy Zieliński OCD
W spotkaniu z cierpieniem człowiek zadaje dużo pytań. Są najtrudniejsze, a na trudne pytania nie ma łatwych odpowiedzi, często są nawet niemożliwe. Milczenie spowija przede wszystkim to najważniejsze pytanie: Dlaczego Bóg dopuścił cierpienie? Jest przecież wszechmocny. Wszelkie formy niedoskonałości, każdy fizyczny, moralny czy psychiczny ból przestałyby istnieć, gdyby tylko wypowiedział jedno: Chcę…, jedno: Niech się stanie… 
 
O. Leon Knabit OSB
Konsekwentna, pełna, niewybiórcza wiara, miłość do Chrystusa sprawia, że wszystkie, nawet największe trudności są do pokonania. Prawdziwy katolik, wierny nauce Boga, kochający Chrystusa, przystępujący do sakramentów, szanujący drugiego człowieka na pewno to rozumie i potrafi opanować nieczyste sumienie, bo miłość do Boga jest zawsze na pierwszym planie.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS