logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
bp Sandro Maggiolini
Wprowadzenie do modlitwy. Ty
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Wydawca: Bratni Zew
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-150-3
Format: 130x210
Stron: 192
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę
 

 

PONOWNE ODKRYCIE CZŁOWIEKA


A gdyby profanacja człowieka była połączona albo zależna od nieobecności modlitwy? Tak u jednostki, jak i u społeczeństwa?

To tylko hipoteza. Ale historia w niektórych swoich momentach i obszarach już kiedyś sugerowała, że bez Boga także człowiek zanika.

Poza tym, historia to tylko powtórka.

W porządku. Chodzi o zdefiniowanie, o jakim człowieku mówimy.

Nie ma potrzeby nadmiernego poruszania antropologii filozoficznej, socjologii czy psychologii - psychologii "wnętrza" czy jakiejś innej - aby człowiek popatrzył w głąb siebie samego i odkrył, kim jest. Nauki humanistyczne mogą pomóc. Ale to, czego tu szukam, to fundamentalne jądro ludzkiego "ja": jego niepowtarzalne istnienie i jego nieuchronne ukierunkowanie. Obserwacje, które mają zastosowanie i do mechanika, i do gospodyni domowej, aptekarza czy profesora uniwersyteckiego, jeśli tacy wiedzą więcej od innych.

Człowiek potrzebuje czegoś. Skłania się ku czemuś. Może być to zdefiniowane jako pragnienie, oczekiwanie, wymaganie.
Tymczasem, wydaje się niezbędnym przyznanie, że człowiek - konkretnie istniejący - nosi w sobie niewyodrębnione na razie, ale realne poczucie nieporządku, pustki, konieczności doskonałości, jakiej nie ma. W teologii można tę sytuację nazwać "niezbędnością". Grzech pierwotny czy nawet aktualny.

Ale to nie jest ostatnie słowo, jakie można i trzeba powiedzieć. Człowiek postrzega się jako "mniej niż człowiek", ale równocześnie powołany jest do stawania się kimś "więcej niż człowiekiem". "Nędzarz, lecz syn króla": tak powiedziałby Pascal; upadły, ale chroniony przez szlachetność, która została mu dana i jest mu niezbędna.

W tej niejasności, którą trzeba wytłumaczyć, leży dramat żywota ludzkiego: zaakceptowanie własnej małości, absurdalnej i rozpaczliwej, albo wzniesienie się "ponad", dokonanie "autotranscendencji".

Nie mają racji bytu wykręty osób, które myślą, że poradzą sobie nie dokonując wyboru. Ten "nie-wybór" to już jest wybór negatywny: rezygnacja, zdrada wobec siebie samego. Trochę jak wtedy, gdy jesteśmy w rozdarciu, wznosimy się lub upadamy; nie możemy pozostawać wiecznie w tym samym miejscu.

W dalszej części będzie pokazane, na co - na Kogo - jest otwarty i przez Kogo w nieunikniony sposób chroniony jest człowiek. Wtedy temat modlitwy stanie się jasny. Jednak na razie wydaje się zauważalne, że definicja ludzkiego "ja" jest poza ludzkim "ja": jest nam oferowana, jest do przyjęcia. Albo jak wolimy: definicja ludzkiego "ja" leży w naszym najgłębszym wnętrzu, ale w formie negatywnej, jako wołanie, jako potrzeba. Jesteśmy już w punkcie wyjścia do modlitwy.
Ponieważ inteligencja otwiera się na nieskończoność i nie może zostać zatrzymana w jakimś punkcie swojego poszukiwania. Wolność wymaga, by ciągle wznosić się "ponad" siebie samego, kiedy trafia na ograniczone dobro.

Gdzie prowadzi taka tendencja?

Znów pozostawię pytanie w zawieszeniu. Zależy mi natomiast na wykazaniu, że aby widzieć siebie w taki sposób, człowiek musi odrzucić daleko wszystkie uprzedzenia i zastrzeżenia, które kryje w zakamarkach swojego serca: musi zaakceptować siebie jako zdolnego do wolnego myślenia i działania. Zdolnego i w nieunikniony sposób zaangażowanego w wolne myślenie i wolne działanie.

Aby osiągnąć tak wiele, konieczne jest przezwyciężenie strachu przed pojmowaniem siebie takim, jakim się jest, i jakim się jest powołanym do bycia.


Zobacz także
o. Rafał Myszkowski OCD
Pewien kapłan, aby zilustrować młodzieży potrzebę modlitwy, zaproponował, aby każdy z uczestników spotkania wstrzymał oddech jak najdłużej potrafi. Chociaż każdy się starał jak najdłużej wytrzymać, w końcu wszyscy w niewielkim odstępie czasu z ulgą łapali powietrze... Możemy zatem sobie wyobrazić, co przeżywają aniołowie, gdy przez wiele lat patrzą na kogoś, kto się nie modli, nie oddycha tchnieniem, jakie jest źródłem jego istnienia… 
 
Adam Wyszyński

Jedną z niezwykłych cech Boga, jest to, że nie nuży się tym, co piękne i co sprawia radość. W tym wypadku – jak pisał niegdyś w swojej Ortodoksji Chesterton – można śmiało stwierdzić, że Bóg jest młodszy od nas. My się w pewien sposób zestarzeliśmy i nie wzbudza już w nas zachwytu to, co jest nam znane. Nie potrafimy myśleć z entuzjazmem o Tej, której wielkie rzeczy uczynił Wszechmocny (por. Łk 1, 49).

 
ks. Jakub Szcześniak
Po kilku latach pracy kapłańskiej zostałem skierowany do dużej miejskiej parafii. Już wtedy miniony rok, trudny dla mnie z wielu powodów, dał odczuć pierwsze syndromy "wypalenia się". Zauważyłem, że moja modlitwa staje się obowiązkiem, a codzienna posługa coraz bardziej naznaczona jest zmęczeniem. Wielość obowiązków pracy katechetycznej, trwająca blisko sześć miesięcy tzw. "kolęda", warunki budującego się kościoła i plebani pogłębiały we mnie zmęczenie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS