logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
bp Sandro Maggiolini
Wprowadzenie do modlitwy. Ty
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Wydawca: Bratni Zew
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-150-3
Format: 130x210
Stron: 192
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę
 

 
W STRONĘ OBJAWIENIA


Wysiłek, jaki podjąłem na poprzednich stronach zmierzał do wykazania, że modlitwa to nie formalność, którą się sztucznie "dodaje" człowiekowi, ale konieczność, która pulsuje w samym człowieku. To on "jest" modlitwą, jako nieodwołalne ukierunkowanie. "Jest" modlitwą; i dlatego musi się modlić, jeśli nie chce zdradzić samego siebie.

Przyjąłem metodę badań humanistycznych w celu wykazania warunków egzystencjalnych, które pozwalają człowiekowi stać się pełną osobą w swojej esencji i perspektywie dziejowej. Mógłbym też powiedzieć, że użyłem metody "transcendentalnej". Ale to określenie jest już jakby skompromitowane. To dlatego analiza ta była prowadzona w zupełnie innej rozciągłości i z innym porządkiem. Dlatego zakładałem zawsze koncepcję człowieka taką, jaką nam daje najbardziej klasyczna - i aktualna - filozofia.

Teraz przechodzę do rozważań nad modlitwą - i jej założeniami - według wyznaczników Objawienia chrześcijańskiego.
Można mi zadać pytanie: skąd taki nacisk na zgłębianie duszy ludzkiej?

Dlatego, że jestem przekonany, że "odpowiedź" wiary - także odpowiedź filozofii, w pewnym sensie i w pewnym stopniu - nie "padnie", jeśli najpierw nie pada pytanie; jeśli najpierw się nie zastanawiamy. To tak, jakby zawieszać obrazy na ścianie bez gwoździ. To jakby zarzucać logicznymi wnioskami kogoś, kto nie chce słuchać i zastanawiać się nad rozwiązaniem decydującego problemu - "tego" problemu - który tłumi w środku i nawet nie zamierza go wziąć pod uwagę. Słowa na wiatr. Niechęć. Moralités, na które nie wie jak zareagować, bo umykają ludzkiemu punktowi zaczepienia. I męczą. I opadają jak liście na wietrze.

Teraz więc, znów zasygnalizuję, "odpowiedź" chrześcijańska.

Tak naprawdę, taka "odpowiedź" już się pojawiła w tle rozważań podjętych wokół człowieka. A później - lub wcześniej - zostanie wyjaśnione samo słowo "odpowiedź".

Nie jest tak, że Bóg otwiera się na nas i oddaje się nam dlatego, że w naszym wnętrzu zapisane są "prawa" lub usprawiedliwione pretensje wobec Niego. Człowiek nie posiada "praw" ani nie może pozwolić sobie na pretensje wobec niedostępnego Misterium. Ponieważ Bóg, ze swojej w zupełności wolnej inicjatywy, chciał nie tylko zaproponować nam siebie, ale, nawet bardziej radykalnie, zapisać w naszym sercu to bezinteresowne i konieczne oczekiwanie na Niego: Jego jako Stworzyciela i Odkupiciela. Oczekiwanie, które jest darem poprzedzającym dar naszej "odpowiedzi".

W ten sposób objawienie, jakim obdarza nas Bóg, dając nam siebie, nie tylko rozjaśnia nasze nieuniknione pragnienia, ale sprawia, że stają się znaczące, prawdziwe, ważne. I powiększa je Bóg. I je pogłębia.

Nasza modlitwa jest dokładną i odtwarzaną "odpowiedzią" na dar Boży. Bóg jest przed nami i kiedy nam się oddaje, daje nam możliwość i konieczność przyjęcia Go. Jesteśmy darami dla siebie samych: darami, które predestynują nas do przyjęcia daru, jakim jest sam Bóg.

Zobacz także
ks. Wojciech Przybylski
Maryja mówi o różańcu jako skutecznej modlitwie, która przynosi pokój tam, gdzie człowiek rozpętał wojny i sam nie potrafi ich już powstrzymać. Słowem, różaniec broni przed wielkimi niebezpieczeństwami ludzi i narody. Jest skuteczną modlitwą, która ratuje grzeszników przed wiecznym potępieniem, jak również pomocą w osiągnięciu nieba. Dowody na cudowną moc różańca są niezliczone.
 
o. Robert Wawrzeniecki OMI
Człowiekowi w jego życiu zawsze towarzyszą znaki. Znajdujemy je w podróży jako znaki ruchu drogowego. Znajdujemy je w sklepach, jako informacje ułatwiające poruszanie się po dużych powierzchniach sklepowych. Znajdujemy je w liturgii, która ma przemawiać przez znaki mówiące o niewidzialnej rzeczywistości...
 
Alicja Górska

Reakcja niektórych rodziców to szok i łzy. Inni czują radość podszytą lękiem. Do kapłaństwa synów dojrzewają razem z nimi. Potem jest nieustanna modlitwa za nich, by wytrwali, a ból, gdy odchodzą. - Dla nas to był szok, bo nigdy na ten temat z nami nie rozmawiał – mówi pani Anna, której jedyny syn został franciszkaninem. Jego decyzja o wstąpieniu do zakonu mogła być dla bliskich zaskakująca, biorąc pod uwagę to, że był już studentem farmacji, a potem kulturoznawstwa.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS