W STRONĘ OBJAWIENIA
Wysiłek, jaki podjąłem na poprzednich stronach zmierzał do wykazania, że modlitwa to nie formalność, którą się sztucznie "dodaje" człowiekowi, ale konieczność, która pulsuje w samym człowieku. To on "jest" modlitwą, jako nieodwołalne ukierunkowanie. "Jest" modlitwą; i dlatego musi się modlić, jeśli nie chce zdradzić samego siebie.
Przyjąłem metodę badań humanistycznych w celu wykazania warunków egzystencjalnych, które pozwalają człowiekowi stać się pełną osobą w swojej esencji i perspektywie dziejowej. Mógłbym też powiedzieć, że użyłem metody "transcendentalnej". Ale to określenie jest już jakby skompromitowane. To dlatego analiza ta była prowadzona w zupełnie innej rozciągłości i z innym porządkiem. Dlatego zakładałem zawsze koncepcję człowieka taką, jaką nam daje najbardziej klasyczna - i aktualna - filozofia.
Teraz przechodzę do rozważań nad modlitwą - i jej założeniami - według wyznaczników Objawienia chrześcijańskiego.
Można mi zadać pytanie: skąd taki nacisk na zgłębianie duszy ludzkiej?
Dlatego, że jestem przekonany, że "odpowiedź" wiary - także odpowiedź filozofii, w pewnym sensie i w pewnym stopniu - nie "padnie", jeśli najpierw nie pada pytanie; jeśli najpierw się nie zastanawiamy. To tak, jakby zawieszać obrazy na ścianie bez gwoździ. To jakby zarzucać logicznymi wnioskami kogoś, kto nie chce słuchać i zastanawiać się nad rozwiązaniem decydującego problemu - "tego" problemu - który tłumi w środku i nawet nie zamierza go wziąć pod uwagę. Słowa na wiatr. Niechęć. Moralités, na które nie wie jak zareagować, bo umykają ludzkiemu punktowi zaczepienia. I męczą. I opadają jak liście na wietrze.
Teraz więc, znów zasygnalizuję, "odpowiedź" chrześcijańska.
Tak naprawdę, taka "odpowiedź" już się pojawiła w tle rozważań podjętych wokół człowieka. A później - lub wcześniej - zostanie wyjaśnione samo słowo "odpowiedź".
Nie jest tak, że Bóg otwiera się na nas i oddaje się nam dlatego, że w naszym wnętrzu zapisane są "prawa" lub usprawiedliwione pretensje wobec Niego. Człowiek nie posiada "praw" ani nie może pozwolić sobie na pretensje wobec niedostępnego Misterium. Ponieważ Bóg, ze swojej w zupełności wolnej inicjatywy, chciał nie tylko zaproponować nam siebie, ale, nawet bardziej radykalnie, zapisać w naszym sercu to bezinteresowne i konieczne oczekiwanie na Niego: Jego jako Stworzyciela i Odkupiciela. Oczekiwanie, które jest darem poprzedzającym dar naszej "odpowiedzi".
W ten sposób objawienie, jakim obdarza nas Bóg, dając nam siebie, nie tylko rozjaśnia nasze nieuniknione pragnienia, ale sprawia, że stają się znaczące, prawdziwe, ważne. I powiększa je Bóg. I je pogłębia.
Nasza modlitwa jest dokładną i odtwarzaną "odpowiedzią" na dar Boży. Bóg jest przed nami i kiedy nam się oddaje, daje nam możliwość i konieczność przyjęcia Go. Jesteśmy darami dla siebie samych: darami, które predestynują nas do przyjęcia daru, jakim jest sam Bóg.