logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Raniero Cantalamessa OFMCap
Wspominając błogosławioną Mękę
Wydawnictwo Serafin
 


Męka Jezusa stanowi centralne wydarzenie historii zbawienia, jednak jej opis czytany jest w liturgii tylko raz w roku i to w sytuacji, gdy nie ma czasu na jej gruntowne skomentowanie.

Właśnie dlatego ojciec Raniero Cantalamessa uczynił z niej główny temat rekolekcji wielkopostnych dla Domu Papieskiego. 
 
 
 
wydawnictwo: Serafin
rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-60512-19-7 
format: 130 x 200 
liczba stron: 96
oprawa: miękka
  

  


 
Wielki Piątek:
Męka Pańska i całun 
 
Męka Chrystusa jest bezsprzecznie najbardziej popularnym tematem sztuki zachodniej. Wystarczy pomyśleć o niezliczonych dziełach malarstwa i rzeźby przedstawiających Jezusa w Ogrójcu, "Ecce homo", ukrzyżowanie, zdjęcie z krzyża, "Pietę" i "Vesperbild" w krajach języka niemieckiego. W naszym zeświecczałym świecie sztuka pozostała jako jedna z niewielu form ewangelizacji docierających do środowisk zamkniętych na wszelkie inne jej formy. Poznałem pewną dziewczynę z Japonii, która nawróciła się i przyjęła chrzest, studiując sztukę we Florencji. 
 
Jednak żadne dzieło sztuki przedstawiające Mękę nie odegrało tak wielkiego znaczenia jak Całun Turyński. W tym momencie nie jest istotne, czy jest on autentyczny, czy obraz powstał na nim w sposób naturalny czy sztuczny, czy jest tylko ikoną czy także relikwią. Pewne jest, że to najbardziej uroczyste i wzniosłe przedstawienie Męki, jakie kiedykolwiek oglądało ludzkie oko. Jeżeli Bóg może umierać, to jest to najmniej nieodpowiedni sposób przedstawienia Jego śmierci. 
 
Opuszczone powieki, delikatnie rozwarte usta, skupione rysy twarzy: wskazują nie tyle na człowieka zmarłego, co na pogrążonego w głębokiej i milczącej medytacji. Wydaje się, jakbyśmy mieli do czynienia z obrazowym przedstawieniem starożytnej antyfony z Wielkiej Soboty: Caro mia requiescet in spe (ciało moje odpoczywa w pokoju). Starożytna homilia z Wielkiej Soboty, czytana w godzinie czytań, nabiera także zupełnie wyjątkowej mocy, gdy się ją czyta przed Całunem: "Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął…". 
 
Teologia mówi, że w momencie śmierci Chrystusa dusza Jego odłączyła się od ciała, jak to ma miejsce przy śmierci każdego człowieka, ale Jego bóstwo pozostało nadal połączone tak z duszą, jak i ciałem. Całun jest najdoskonalszym wyobrażeniem tej tajemnicy chrystologicznej. To ciało jest oddzielone od duszy, ale nie od bóstwa. Coś boskiego unosi się nad umęczonym, ale pełnym majestatu obliczem Chrystusa z Całunu.
 
 Aby się o tym przekonać, wystarczy porównać Całun z innymi przedstawieniami zmarłego Chrystusa namalowanymi ludzką ręką artystów, na przykład "Chrystus zmarły" autorstwa Andrei Mantegni, a jeszcze bardziej "Martwy Chrystus" Hansa Holbeina Młodszego z muzeum w Bazylei, który przedstawia ciało Chrystusa zesztywniałe i w początkowym stadium rozkładu. Przed takim obrazem – mówił Dostojewski, który długo kontemplował ten obraz podczas jednego ze swoich wyjazdów – łatwo jest stracić wiarę. Coś zupełnie odwrotnego dokonuje się przed Całunem: można znaleźć wiarę lub odzyskać ją ponownie, jeśli się ją utraciło. 
 
Twarz Chrystusa na Całunie jest jakby granicą, ścianą, która oddziela dwa światy: świat ludzki, pełen niepokoju, przemocy i grzechu, oraz świat Boga, do którego zło nie ma wstępu. Jest On brzegiem, o który rozbiją się wszystkie fale. W Chrystusie Bóg jakby mówił siłom zła to, co w Księdze Joba mówi do oceanu: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal (Hi 38, 11). 
 
Przed Całunem możemy się modlić w następujący sposób: "Panie, uczyń mnie Twoim całunem. Kiedy ponownie zdjęty z krzyża przychodzisz do mnie w sakramencie Twojego ciała i Twojej krwi, niech dane mi będzie owinąć Cię moją wiarą i moją miłością jak prześcieradłem tak, by Twoje rysy odbiły się w mojej duszy i pozostawiły niezatarty ślad. Panie, uczyń ze zgrzebnego i szarego płótna mego życia Twój całun". 
 
Cierpienie Duszy Chrystusowej 
 
W tym rozważaniu przeniesiemy się myślą na Kalwarię. Do opisania tej najbardziej wstrząsającej historii świata ewangeliści używają trzech słów: i ukrzyżowali Go (Marek i Mateusz), tam Go ukrzyżowali (Łukasz), aby Go ukrzyżować (Jan). Czytelnicy, do których kierowali te słowa, rozumieli dobrze ich znaczenie, my musimy się go doszukiwać, sięgając do innych źródeł, które jednakże są dość skąpe. Kara śmierci przez ukrzyżowanie była tak okrutna, że obywatel rzymski nie powinien na nią patrzeć ani o niej słuchać, a osoby szanujące się nie powinny o niej rozmawiać. 
 
Skazaniec mógł być przywiązany do krzyża lub przybity gwoździami. W stosunku do Chrystusa zastosowaną tę drugą metodę, wspomina się bowiem wyraźnie rany na rękach i nogach u Zmartwychwstałego. Można sobie wyobrazić, z jakimi torturami to się wiązało. 
 
Istnieje wiele teorii na temat bezpośredniej przyczyny śmierci Jezusa: zawał, uduszenie. Ostatnio najbardziej prawdopodobna teoria medyczna wyjaśniająca śmierć Chrystusa mówi o odwodnieniu i wykrwawieniu. 
 
Ale o wiele głębsza i boleśniejsza od cierpień ciała była boleść duszy Chrystusowej, spowodowana wieloma przyczynami. Pierwsza to samotność. Ewangeliści zwracają mocno uwagę na stopniowe pozostawianie Jezusa w czasie Męki przez tłumy i uczniów: A Mnie zostawicie samego (J 16, 32); Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli (Mt 26, 56; Mk 14, 50). 
 
Przerażające jest to osamotnienie Chrystusa w Ogrójcu, kiedy szuka On wielokrotnie i bezskutecznie kogoś, kto by był przy Nim. Dla wyrażenia tej udręki Marek i Mateusz używają słowa ademonein. W języku greckim litera "a" umieszczona na początku wyrazu oznacza brak, pozbawienie; demonein ma z kolei ten sam źródłosłów co demos – lud, demokracja. Zatem jest tu ukryty obraz człowieka odciętego od społeczności ludzkiej, wystawionego na pewnego rodzaju terror osamotnienia, izolacji, znajdującego się w jakimś odległym punkcie wszechświata, w którym nawet jego krzyk ginie w gwiezdnych przestworzach. 
 
Osamotnienie sięga szczytu na krzyżu, kiedy Jezus w swoim człowieczeństwie czuje się opuszczony nawet przez Ojca: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Nie był to krzyk rozpaczy i załamania, jak czasem zwykło się sądzić. Gdyby tak rzeczywiście było, ewangeliści nie łączyliby go z wyznaniem wiary rzymskiego setnika: Prawdziwie, Ten był Synem Bożym! (Mt 27, 54; Mk 15, 39). Nic jednak nie przeszkadza nam myśleć, że ewangeliści interpretowali krzyk Jezusa w świetle wyżej wspomnianego psalmu jako wyraz absolutnej samotności i opuszczenia, jakich Jezus doświadcza w tym momencie swojego człowieczeństwa. 
 
To, co Apostoł Paweł uważa za największe wyrzeczenie i cierpienie na tym świecie, to znaczy być pod klątwą, [odłączonym] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich (por. Rz 9, 1), Chrystus przeżył na krzyżu w stosunku do Ojca. Stał się odłączonym od Boga, ateistą, aby ludzie mogli do Boga powrócić. Istnieje bowiem ateizm aktywny, zawiniony, który wyraża się w odrzuceniu Boga i istnieje ateizm pasywny, będący karą i przebłaganiem, który polega na odrzuceniu lub czuciu się odrzuconym przez Boga. Trzeba by pytać mistyków (ostatnia z nich to Matka Teresa z Kalkuty), którzy choć w małej części mieli udział w "ciemnej nocy" Chrystusa, by dowiedzieć się, jak bolesna jest ta forma ateizmu… 
 
Inny aspekt wewnętrznej Męki Chrystusa to poniżenie i wzgardzenie. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi… Dręczono go, lecz sam pozwolił się gnębić (Iz 53, 3. 7) – tak przepowiedział Izajasz i tak się stało. Od pojmania aż po krzyż widzimy ciągle narastającą pogardę, poniżenie i naśmiewanie się z Chrystusa: Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: "Witaj, Królu żydowski!". Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować" (Mk 15, 17-20). Pod krzyżem arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi szydząc, powtarzali: "Innych wybawił, siebie nie może wybawić" (Mt 27, 41 n.). Jezus jest przegrany. Wszyscy niezliczeni "przegrani" mają kogoś, kto może ich zrozumieć i przyjść im z pomocą. 
 
Istnieje jednak jeszcze o wiele głębsza przyczyna boleści duszy Zbawiciela niż opuszczenie i poniżenie. W Ogrójcu modli się On, aby odszedł od Niego ten kielich (por. Mk 14, 36). Obraz kielicha w Biblii prawie zawsze przypomina o gniewie Boga przeciw grzechowi (por. Iz 51, 22; Ps 75, 9; Ap 14, 10). 
 
Na początku swojego Listu św. Paweł ustala pewną zasadę, która ma charakter uniwersalny: Albowiem gniew Boży objawia się z nieba na wszelką bezbożność (Rz 1, 18). Tam, gdzie jest grzech, nie może zabraknąć wyroku Boga przeciw niemu, w przeciwnym wypadku Bóg wchodziłby w kompromis z grzechem i przyczyniłby się do zamazania różnicy między dobrem a złem. Gniew Boży jest równy świętości Boga. Jezus w Ogrójcu jest niegodziwością, niegodziwością świata. On – pisze Apostoł – jest człowiekiem uczynionym grzechem (2Kor 5, 21). To przeciw niemu "objawia się" gniew Boga. Nieskończona fascynacja, która istnieje od wieczności między Ojcem a Synem, zostaje teraz zwyciężona przez nieskończoną odrazę, jaka ma miejsce między świętością Boga i złością grzechu i to właśnie oznacza pić kielich. Mamy do czynienia z przepaścią, nad którą możemy się jedynie nachylić, bez możliwości jej zgłębienia. 

Zobacz także
ks. dr. Anrzej Tomko
Cała wspólnota zbawienia – Kościół jest nie tylko podmiotem działań ludu Bożego, ale również jego przedmiotem. Zatem nie jest budowany, lecz sam się buduje, nie jest aktualizowany, lecz sam się aktualizuje, nie jest urzeczywistniany, lecz sam się urzeczywistnia w poczuciu odpowiedzialności za wszystkich swoich członków.
 
o. Robert Wawrzeniecki OMI
Ile razy doświadczyłem ludzkiej bezradności? Ile czasem kosztowało mnie to wysiłku? Ile nieprzespanych nocy, kołatających się w głowie myśli, planów? Ile może nawet i łez wylanych tak cicho i po kryjomu? I miałem nieraz poczucie, że zostałem sam z tym wszystkim. Bez pomocnej dłoni człowieka, a jeszcze bardziej bez światła Boga.
 
Sławomir Kamiński SCJ
Jednym z większych zagrożeń na drodze chrześcijańskiego życia jest uśpienie serca. Wygoda, pełny żołądek, pojawiające się wciąż na nowo możliwości zaspokojenia najprostszych żądz i naturalnych pragnień, a nade wszystko egzystencja według zasady, by bardziej mieć niż być, niewątpliwie sprzyjają takiemu stanowi ludzkiego wnętrza. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS