logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
dr hab. Bartłomiej Dobroczyński
Wszystkie nasze inicjacje
List
 


- Wprowadzę cię teraz w prawdziwą „naturę umysłu" - rzekł.
 
Wyjął dzwonek i bębenek i zaintonował modlitwę przywołującą wszystkich mistrzów linii, od Pierwotnego Buddy po nauczyciela mojego mistrza. A potem, patrząc mi głęboko w oczy, zadał nagle pytanie, na które nie ma odpowiedzi:
 
- Czym jest umysł?
 
Osłupiałem. Mój umysł rozpadł się na kawałki. Nie było żadnych słów, żadnych nazw, żadnych myśli… żadnego umysłu. […] Siedziałem jak rażony gromem, oniemiały ze zdumienia, a jednocześnie wzbierała we mnie głęboka, promieniująca pewność, której nigdy dotąd nie zaznałem. […] Owo wprowadzenie, którego dokonał mój mistrz, stało się nasieniem"1. To wydarzenie wywarło potężny wpływ na życie Sogyala. Podobnie egipscy Ojcowie Pustyni pomagali swym uczniom doświadczyć Boga. Wobec czegoś autentycznego i żywego, nie można przejść obojętnie; takie doświadczenie zmienia.
 
Najgorsza jest samotność
 
W kulturze zachodniej tradycja związana z inicjacją i rytami przejścia uległa kompletnej erozji. W XVII w. wraz z kapitalizmem rozpoczęły się migracje - ludzie wędrowali z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pracy. Została w ten sposób zerwana ciągłość kulturowa. Do czasów średniowiecza czy renesansu człowiek rodził się i umierał w tym samym miejscu, żył w małej wspólnocie, w której wszyscy się znali. Zawody i profesje były dziedziczone z dziada pradziada: kowal uczył swoje dzieci na kowali, dzieci Bacha były podobnie jak ojciec kompozytorami. Rodziny były wielopokoleniowe; jeśli rodzic był zapracowany, to dziadkowie wprowadzali dzieci w świat dorosłych. Pokolenia wprowadzały w życie kolejne pokolenia. Dzisiaj wielkie miasta zaludniają ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić, kim być, jak ma wyglądać ich życie. Człowiek Zachodu zyskał wolność, dokonuje wyborów, które dawniej podejmowano za niego, ale jednocześnie musi zmierzyć się ze swoim życiem sam.
 
Gdyby jednak ktoś mnie spytał, co jest najgorszą konsekwencją braku rytuałów inicjacyjnych, odpowiedziałbym: samotność. Im więcej rytuałów inicjacyjnych, tym bardziej człowiek wtapia się we wspólnotę i staje się jej częścią. Bez nich nie należy nigdzie. To los przeciętnego obywatela zachodniego świata: jest samotny, wyobcowany, ma głębokie poczucie bezsensu życia. Ma to również swoje zalety, bo skoro nigdzie nie jest przyporządkowany, to może robić, co mu się żywnie podoba. Nikt nie może mu powiedzieć: mylisz się, postępujesz źle. Co miałoby go przekonać? Jakie argumenty? Nie jest ani muzułmaninem, ani buddystą, nie czuje się chrześcijaninem, nie ma zobowiązań wobec żadnej wspólnoty religijnej, jest wolny.
 
Między dwoma biegunami
 
Klasycy ekonomii twierdzą, że życie człowieka mieści się między dwoma biegunami - wolnością i poczuciem bezpieczeństwa. Chce on jednocześnie czuć się bezpiecznie i być wolnym. Ceną za bezpieczeństwo jest ograniczenie wolności: zostaję ściśle wkomponowany we wspólnotę, połączony z nią wieloma więziami, które mnie chronią. Nie ma jednak nic za darmo, muszę wypełnić ogromną ilość zwrotnych zobowiązań, na przykład zgadzam się oddawać część przychodów na rzecz innych. W pierwotnych wspólnotach każda upolowana zwierzyna była dzielona między wszystkich jej członków. To, że komuś z wielkiej grupy myśliwych uda się coś upolować, było bardziej prawdopodobne niż to, że ktoś, żyjąc w pojedynkę, będzie miał szczęście za każdym razem. Dzięki takiej logice wszyscy byli bardziej bezpieczni. Ale wiązało się to z pewnymi niedogodnościami. Część tego, co upolował jeden z myśliwych, zjadali na przykład starcy, którzy sami nie byli w stanie się utrzymać. Nasz myśliwy musiał więc polować częściej i wydatkować znacznie więcej energii, niż wtedy, gdy troszczył się tylko o siebie i najbliższą rodzinę.
 
Przeciwieństwem bezpieczeństwa jest wolność. Mogę robić, co chcę, wszystko jest dozwolone, ale jeśli popełnię błąd, wpadnę w tarapaty, nikt się o mnie nie upomni i mnie nie wesprze. Taka jest prosta reguła społecznego funkcjonowania. Albo robię to, co mi się żywnie podoba, licząc się z tym, że ktoś może zrobić mi krzywdę, a wtedy nikt mi nie pomoże, albo poświęcam swój czas i umiejętności na rzecz wspólnoty, tracę wolność, ale jeśli ktoś będzie miał wobec mnie złe zamiary, wszyscy staną w mojej obronie.
 
Człowiek Zachodu pracuje nad znalezieniem złotego środka, pragnie zaspokoić obie te potrzeby. Kapitalizm gwarantował wolność, ale nie zapewniał minimalnego bezpieczeństwa; socjalizm odwrotnie - przynajmniej na pozór dawał bezpieczeństwo socjalne (stała praca i stałe, choć mizerne dochody), ale zabierał wolność. Zwolennicy trzeciej drogi (m.in. Jan Paweł II) próbują stworzyć system pośredni; problem w tym, że nikomu jeszcze się to nie udało.
 
 
 
strona: 1 2 3