logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Roman Bielecki OP
Wszystko zostanie podważone
Miesięcznik W drodze
 


Z Joanną Heidtman rozmawia Roman Bielecki OP

Dotąd wiedziałem, kim jestem, i nagle mam jakieś wątpliwości. Część ludzi nie chce się z tym konfrontować, stąd te trampki, samochody wyścigowe, gadżety i stylizacje na nastolatków.

Mam kłopot ze zdefiniowaniem wieku średniego. O jakim etapie życia mówimy? Zbliżającej się emeryturze, dzieciach, które opuszczają dom i zakładają swoje rodziny, a może o wypaleniu zawodowym w okolicach pięćdziesiątki?

Z punktu widzenia psychologa chodzi o czas między trzydziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia. Nazwałabym to drugim dojrzewaniem – rewoltą, która nas czeka, niezależnie od tego, co się dzieje w naszym życiu.

Czy to nie przejściowa moda? Wszystko nazywamy kryzysem. Byle kłopot, byle problem i złe samopoczucie muszą być sklasyfikowane jako kryzys?

W psychologii kryzys ma bardzo konstruktywne znaczenie, choć potocznie kojarzy się z czymś ewidentnie złym. Za kryzysem stoi proces, który fachowo nazywamy dezintegracją pozytywną. Mówiąc prościej – żeby dokonała się w nas jakakolwiek przemiana i coś się w naszym wnętrzu ułożyło, a – co najważniejsze – żebyśmy sami dojrzeli w przeżywaniu życia i siebie samych, musi nastąpić tąpnięcie. I to jest kryzys.

Obawy przed definiowaniem naszych stanów jako kryzysowe wynikają z tego, o czym często zapominamy, że nasz rozwój nie jest linearny. Patrząc na chronologię życia – dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, starość – wszystko idzie niby jak po sznurku, jedno za drugim. Tymczasem osiąganie dojrzałości, w której integrują się różne elementy naszej osobowości, takie nie jest. Są sytuacje, i kryzys do nich należy, kiedy zmiana dokonuje się za pomocą pewnego przewrotu, którego skutki widać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz nas.

Trochę tak jak w młodzieńczym okresie burzy i naporu?

Wtedy doświadczyliśmy zmiany ilościowej – dorastaliśmy, zaczęliśmy inaczej wyglądać, zmienił się nam tembr głosu. Oprócz tego dokonywały się też zmiany jakościowe – staliśmy się innymi osobami, inaczej zaczęliśmy przeżywać emocje i uczucia. I nie miało na to wpływu bycie w takiej czy innej szkole, w takiej czy innej sytuacji domowej. To była nasza wewnętrzna przemiana.

Podobnie jest z kryzysem wieku średniego. Zmiana jest niezależna od tego, co dzieje się w naszym życiu. Ona nie zaczeka, aż będziemy mieli dorosłe dzieci, stabilną sytuację finansową, ustatkujemy się w małżeństwie. Po prostu przyjdzie.

Łudzimy się, że skoro już raz przeszliśmy przez okres dojrzewania, umocowaliśmy w jakiś sposób naszą pozycję w świecie, to tak już będzie do końca. Nie. Wszystko jeszcze raz zostanie podważone. Mniej więcej w okolicach statystycznej połowy życia. I to jest trudne, bo około czterdziestki mamy już jakąś pewność, której nie ma nastolatek, że sprawdziliśmy się w rolach – matki, ojca, żony, pracownika, szefa etc., a jednak…

Dlaczego?

Tak jak w dziecku istnieje zalążek dorosłego człowieka i jego osobowości, z którą musi się skonfrontować w wieku 13–18 lat, tak samo jest z człowiekiem dorosłym. W pewnym momencie zaczyna się odzywać wszystko, co do tej pory było naszym ukrytym potencjałem. Nie wykorzystywaliśmy go, zajmując się walką o pozycję zawodową, pełnieniem ról społecznych, udowadnianiem sobie i światu, jacy jesteśmy świetni. Tym potencjałem mogą być bardzo różne rzeczy, dotyczące duchowości, talentów, potrzeb i pragnień. Dlatego bardzo często obserwujemy ludzi, którzy zbliżają się do czterdziestki, i choć życie mają ustawione, nagle zmieniają pracę, wyznanie, związki.

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Irena Świerdzewska

Czwartek to dzień Ostatniej Wieczerzy, pojmania Jezusa w Ogrójcu i skazania Go na śmierć przez żydowski Sanhedryn. Piątek przed południem to dzień potwierdzenia tego wyroku przez Piłata, drogi krzyżowej na Golgotę i ukrzyżowania w południe, po południu zaś – czas śmierci Jezusa i złożenia Jego ciała do grobu. Sobota, żydowski szabat, to czas spoczynku w grobie. Niedziela po tym szabacie to dzień, w którym wcześnie rano kobiety udały się do grobu, a apostołowie stwierdzili, że ciała Jezusa w grobie nie ma.

 

Z ks. prof. dr. hab. Waldemarem Chrostowskim, biblistą, laureatem Nagrody Ratzingera, rozmawia Irena Świerdzewska

 
Andrzej Krynicki
Dlaczego Nikodem przyszedł w nocy? Może najprostsza odpowiedź jest taka, że w upalnym klimacie najlepiej rozmawia się nocą. Jednak najprostsze odpowiedzi nie wyczerpują naszej ciekawości. Nikodem był faryzeuszem, czyli należał do grona osób pobożnych, aktywnych religijnie, znających Prawo, ale jednak skonfliktowanych z Jezusem. Ponadto Jan pisze o nim, że był dostojnikiem żydowskim, więc miał pozycję, należał do Sanhedrynu, a w tym środowisku Jezus też nie był popularny.  
 
ks. Ryszard Nowak
Słowa Pana Jezusa o Synu Człowieczym, który przyszedł służyć, a nie władać, są wypowiedziane w kontekście sprzeczki apostołów o przełożeństwo we wspólnocie. W Jezusie Chrystusie jest najdoskonalszy wzorzec sługi. On będąc w pełni świadomy swego obdarowania dobrowolnie oddał się do dyspozycji dla innych, a uczynił to po to, aby spełnić wolę swego Ojca. Warto może tu podkreślić, że „oddał” to coś więcej niż tylko „dał”… 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS