To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wiara jest relacją Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem. Z jednej strony nazywamy Boga Przyjacielem (i Bóg nas tak też nazywa, patrz J 15,14-16), lecz nie możemy zapomnieć, że Bóg jest Kimś dużo „większym” niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić i nie da się Go poklepać po plecach jak „kumpla”. Zażyłość naszej relacji z Nim nie niweluje w żaden sposób autorytetu, jaki On posiada i naszej czci i szacunku, jaki względem Boga powinniśmy mieć...