To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Oto jest wschodnia Galilea, „kraina pogan”, jak za Izajaszem nazywali ten skrawek świata sami Żydzi. Gdy rozłożymy mapę topograficzną okolic Morza Galilejskiego i powleczemy wzrokiem na jego północne wybrzeże, zobaczymy tam pewną wypukłość wcinającą się „bolcem” w wodę. Ujrzymy też U-kształtną dolinę wyżłobioną przez płynący tuż obok potok Nahal Kinar. W pewnym momencie, patrząc jakby „pod prąd”, zobaczymy, jak potok nagle się rozwidla.