To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wielokrotnie słyszeliśmy, że dajemy naszym dzieciom dużo swobody. „Na wiele im pozwalacie” – czasem był to zarzut pod naszym adresem („Jako rodzice powinniście bardziej je kontrolować, ograniczyć, mogą sobie zrobić krzywdę”). Innym podobał się nasz sposób wychowywania. Jak chyba większość rodziców, byliśmy poddawani ocenie tych, którzy na nas patrzyli: rodziny, znajomych.