logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Białkowska
Wyszłam za mąż - zaraz wracam?
Przewodnik Katolicki
 


 
 Wyszłam za mąż, zaraz wracam – śpiewała Ewa Bem w popularnej ongiś piosence. I choć miał to być żart, problem wcale zabawny nie jest. Ponad 30% zawartych Polce małżeństw się rozpada. Przyczyn rozstań szukać można w zmieniającej się mentalności społeczeństwa, ale i słabym przygotowaniu młodych ludzi do życia we dwoje. Receptą na małżeństwo może być świadome wykorzystanie okresu narzeczeństwa.
 
Synod Archidiecezji Poznańskiej, nawiązując do dokumentów Konferencji Episkopatu Polski zaleca, by młodzi pół roku przed planowanym ślubem zaręczali się w gronie rodzinnym. Ma to pomóc w odpowiednim przygotowaniu do małżeństwa i lepszym poznaniu się rodzin. Zaręczyny mają również być szansą na docenienie roli rodziców i seniorów rodu. Synod liczy również, że poprzez wprowadzenie takiego zalecenia zostaną ograniczone małżeństwa zawierane pochopnie.
 
W progu proszą na wesele
 
W dawnej Polsce, aby oszczędzić młodzieńcowi wstydu odrzucenia, do wybranki serca lub - częściej - wybranki rodziny, udawali się swaci. Wśród nich obecny musiał być ojciec lub ojciec chrzestny przyszłego narzeczonego. W domu dziewczyny traktowano gości jak niezapowiedzianych. Kazano im stać w sieni sprawdzając, czy nie są niebezpieczni, czy są dobrymi chrześcijanami i czy kawaler, od którego przychodzą, jest dobrym kandydatem na męża. O zgodzie na małżeństwo nie rozmawiano wprost, posługując się znakami. Swaci przynosili ze sobą flaszkę, a pod koniec rozmowy prosili o podanie pucharów. Jeśli je otrzymali – mogli mieć pewność, że kawaler został przyjęty. Gdzieniegdzie podczas swatów obecny mógł być przyszły pan młody – wtedy na znak odmowy podawano gęś w szarym sosie, popularnie nazywaną czarną polewką. Kiedy na stole pojawiały się kieliszki, w towarzystwie mogła pojawić się dziewczyna, która po krótkim wahaniu wyrażała zgodę na podjętą przez rodziców decyzję. Dopiero potem przystępowano do omawiania szczegółów ślubnego kontraktu.
 
Sama uroczystość zaręczyn, czyli inaczej zrękowin, odbywała się zawsze w domu narzeczonej. Jej główną częścią było „rękowanie” – podanie sobie rąk przez narzeczonych ponad bochnem chleba, połączone z błogosławieństwem rodziców. Przyszli małżonkowie początkowo wymieniali między sobą wieńce z ruty – później wieńce zastąpiono pierścieniami. Po uroczystości zaręczyn obowiązkowe były również przeziory lub oględy, czyli wizyta wszystkich zebranych w domu przyszłego pana młodego.
 
Pierścionek dla dziewczyny, kwiaty dla mamy
 
Zaręczyny są umową, która ma pomóc w przygotowaniu do małżeństwa, nie pociąga jednak za sobą skutków prawnych. Żadna ze stron nie ma prawa domagać się na jej podstawie zawarcia związku – może natomiast próbować dochodzić wynagrodzenia ze ewentualne szkody czy zwrotu kosztów poniesionych z racji planowanej uroczystości.
 
Same zaręczyny przebiegają zwykle według podobnego schematu: mężczyzna przychodzi do rodzinnego domu wybranki, z pierścionkiem i kwiatami dla narzeczonej i jej matki. Prosi o rękę najpierw dziewczynę, potem o zgodę pyta również jej rodziców. Jeśli usłyszy „tak” – nakłada wybrance na palec zaręczynowy pierścionek. Czym mają się zatem różnić zaręczyny „kościelne”? Wzbogacić je może domowy obrzęd składający się ze skierowanego do młodych pytania o ich wolę zaręczyn i pobłogosławienia wodą święconą zaręczynowego pierścionka.
  
 
1 2  następna
Zobacz także
ks. Andrzej Zwoliński
Kidults odwlekają czas dojrzałości i samodzielności, w tym także ekonomicznej. Dwie trzecie młodych Europejczyków ciągle pozostaje na garnuszku rodziców. Jak podaje Eurostat, blisko 2,5 miliona Polaków w wieku 25-34 lat wciąż mieszka w rodzinnym domu – to jeden z najwyższych wyników w Europie.
 
ks. Andrzej Zwoliński
Trzeba uważać, żeby wyjście z domu rodzinnego nie było jednorazowym, dramatycznym aktem, a raczej stopniowym dawaniem coraz większej swobody i samodzielności. Wiąże się to z dawaniem dzieciom prawa do popełniania błędów na własny rachunek oraz towarzyszeniu mu, a nie decydowaniu za nie...
 
ks. Andrzej Zwoliński

Małżeństwa nie zawieramy na chwilę i nie kończymy, gdy dzieje się coś niedobrego. Rodzina musi mieć kręgosłup, musi mieć trwałe fundamenty. Jeżeli zawieramy Sakrament Małżeństwa, nie możemy kierować tzw. ceremonią, czy opinią publiczną. Dwoje ludzi – mąż i żona muszą na co dzień żyć Ewangelią, czerpać z tego wiecznie żywego źródła, by sami mogli być wsparciem i siłą dla dzieci, także dla dalszych członków rodziny. Życie nie jest snem albo marzeniem – tu potrzeba wiele wytrwałości, pokory, kompromisu i modlitwy!

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS