logo
Wtorek, 19 marca 2024 r.
imieniny:
Józefa, Bogdana, Nicety, Aleksandryny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marek Paweł Tomaszewski
Wytrwałość w dążeniu do doskonałości
Katecheta
 


Jedną z rzeczy bardzo rzadkich w ludziach, a tak potrzebnych, o ile się chce dojść do wielkich celów, jest wytrwała stałość – stałość, która nie zważa, co się naokoło dzieje, która każe dążyć w jednym kierunku bez najmniejszego wahania i bez zwracania uwagi na różne przeszkody, które mogłyby niektóre jednostki zrażać. Ja postanowiłem sobie dążyć do miłości Boga. (…) Tak więc, wierzę w potęgę Miłości Boga i stale będę się nią kierował w życiu, chociażby nawet wydawało mi to się chwilowo bezpodstawne. Miłość dla Miłości i w imię Miłości (20 grudnia 1919 r.).

 

Musze być wytrwałym i stałym, aż osiągnę cel, do którego w danej chwili dążę. Chcę być doskonałym, wspaniałym lotnikiem (19 stycznia 1920 r.). Postanowiłem sobie być wybitnym, najdoskonalszym lotnikiem. Mam do tego życzenia liczne powody. Przede wszystkim, jest to mój obowiązek wobec Boga, Polski, Matki, ludzkości. Jeżeli co robić, to trzeba to robić doskonale, i koniec; co do tego to chyba nie ma dyskusji (28 stycznia 1920 r.).

 

Powyższymi słowy Antoni Scheur w pisanym przez siebie Pamiętniku wyraził swoje największe pragnienie: pragnienie doskonałości. Z tych krótkich zapisków, tak jak i z wszystkiego, co napisał, wynika, że w pełni świadomie i konsekwentnie dążył do własnej doskonałości, mającej jakby dwa oblicza. Pierwsze, to doskonałość chrześcijańska, duchowa, czyli doskonałość Wiary i Miłości ku Bogu i drugiemu człowiekowi. Drugie natomiast oblicze to doskonałość ludzka, doskonałość w tym, co się robi w codziennym życiu. Dla Antoniego była to doskonałość w pilotowaniu samolotów. Ta ludzka doskonałość wynika jednak z doskonałości chrześcijańskiej, obydwie bowiem ze sobą się przeplatają i są nierozdzielne. Antoni Scheur o tym wiedział. Całe jego życie jest wytrwałym dążeniem do autentycznej, pełnej doskonałości.

 

Rodzice

 

Ojciec Antoniego – Jan Scheur – pochodził z Francji, był rodowitym Alzatczykiem, weteranem wojny francusko-niemieckiej z 1870 r. Po klęsce musiał opuścić rodzinny kraj. Przybył do Polski, którą pokochał jak swoją drugą Ojczyznę. Był człowiekiem poważnym; od siebie wymagał wiele, dla innych był niezwykle dobry i wyrozumiały. Pomimo zewnętrznej szorstkości, tkliwą miłością darzył swoją rodzinę, a nawet innych ludzi od siebie zależnych, opiekując się zwłaszcza sierotami i wdowami. Jako rolnik z zawodu, po dotarciu do Polski przez pewien czas zarządzał podupadłym majątkiem oraz cukrownią w powiecie makowskim. Tam poznał przyszłą żonę Marię, córkę Zofii z Limanowskich i Łukasza Włodarkiewiczów, która była siostrzenicą właściciela majątku. Po doprowadzeniu powierzonego sobie majątku do zadowalającego stanu, kupił mały dworek z kawałkiem ziemi niedaleko Ostrołęki i tam przeniósł się wraz z rodziną.

 

Po wybuchu I wojny światowej, Scheurowie wyjechali na wschód: najpierw do Mińska, następnie do Kijowa. Tam, po ciężkiej chorobie, Jan Scheur zmarł dnia 18 lipca 1916 r.

 

Dzieciństwo

 

Antoni Scheur urodził się 11 marca 1896 r. w Gucinie koło Ostrołęki. Najwcześniejsze lata jego życia pięknie opisał ks. Stanisław Tworkowski: Atmosfera dziecięcych lat Antosia utkana była z subtelnych włókien miłości, głębokiej wiary, piękna wsi polskiej, czaru muzyki, w których tonach matka Antosia zamykała całą moc macierzyńskiej miłości, grając na prośbę dziecka pieśni, kołysanki i melodie przeróżne. Z natury wrażliwa dusza dziecka wchłaniała w siebie radosną i głęboką atmosferę domu. Pieszczoty i pewna słabość, którą żywili rodzice i rodzeństwo do ukochanego malca, wcale nie psuły jego charakteru. Dziecko wzrastało w poczuciu karności, może to był wpływ ojca – żołnierza, w każdym bądź razie zarówno w okresie dziecięcym, jak i w późniejszym życiu, nie spotykamy w chłopcu zupełnie swawoli, lub lekceważenia obowiązku, wad tak bardzo właściwych dzieciom i dorastającej młodzieży. Antoś z przedziwną świadomością, od najwcześniejszych lat, rozpoznawał dobro i zło i z pewnym szlachetnym uporem dążył do osiągania dobrych celów.

 

Tak więc, od najmłodszych lat Antoni dążył do… osiągania dobrych celów, czyli – mówiąc inaczej – do doskonałości. Nie brakowało w jego dzieciństwie odruchów współczucia i miłości ku innym ludziom. Jego mama opowiadała później pewien epizod z siódmego roku życia Antoniego: Odwiedziłam wraz z Antosiem ciężko chorego naszego ogrodnika. Starzec leżał na łóżku ze zwieszającą się bezwładnie ręką. Antoś podszedł do łóżka, a wziąwszy delikatnie rękę starca, ułożył ją i pocałował.

 

Antoni od najwcześniejszego dzieciństwa wykazywał wiele zainteresowań i upodobań. Uwielbiał muzykę poważną, lubił sport, jazdę rowerem. Z kolegami często wyruszał na dalekie wycieczki rowerowe. Konstruował maszyny i modele samolotów. Te wszystkie dziecięce zamiłowania rozwinęły się później, gdy zaczął spełniać swoje obowiązki w wojsku jako motocyklista i, wreszcie, jako pilot.

 

Pragnienie pokoju i dobra dla innych

 

Mały Antoni nie lubił sprzeczek. Gdy tylko widział zagniewanych kłócących się ludzi w pobliżu, natychmiast starał się, ze wszystkich sił, doprowadzić do tego, by się pogodzili. W kilka lat po jego śmierci, pewna gospodyni wiejska opowiadała: Będąc młodą dziewczyną szłam drogą ze swoją koleżanką. Zobaczyłyśmy dwóch gospodarzy, kłócących się ze sobą zajadle. Zanosiło się na bójkę. Przerażone, chciałyśmy ich ominąć, wtem nadjechał na rowerze pan Antoś, który zatrzymał się przed gospodarzami rzekł do nich: „Panowie gospodarze, dlaczego się tak kłócicie? Pan Bóg się za to gniewa, ludzie pracujący na polu śmieją się z was. O co wam chodzi?” Odpowiedzi gospodarzy nie pamiętam, tylko powiedzenie pana Antosia: „Podajcie sobie ręce i pocałujcie się”. Po tych słowach, jak relacjonowała gospodyni, zdumione dziewczęta zobaczyły wzajemny uścisk pokoju obydwu gospodarzy, jeszcze przed chwilą zajadłych wrogów.

 

Życzliwość względem ludzi oraz pragnienie dla wszystkich dobra rozwijały się w Antonim coraz bardziej. Świadczą o tym wspaniale karty jego Pamiętnika. Bardzo często pytał sam siebie: Co uczyniłem dobrego dla bliźnich? Czy starałem się ich rozweselić, pocieszyć?

 

Jednocześnie, odznaczał się subtelnym wyczuciem złości ludzkiej. Będąc kilkuletnim chłopcem twierdził, ze podając rękę poznaje, czy dany człowiek jest dobry. Złymi jednak nie gardził. Bał się ich i pragnął, by się zmienili na dobrych. W Pamiętniku zapisał: Dopiero teraz rozumiem, jak trzeba kochać ludzi. Dotąd czułem to mniej więcej, ale dopiero teraz zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Kochać człowieka niezależnie od tego, jakim on jest, czy dobrym czy złym, czy sympatycznym czy też nie. Kochać, to znaczy chcieć dla niego wszystkiego najlepszego, chcieć, żeby był on najdoskonalszym, starać się wyobrazić sobie ideał, do jakiego powinien on dążyć, popierać go w nim, wywoływać, rozwijać wszelkie dobre chęci i aspiracje. Jednocześnie, trzeba się wystrzegać słabości względem ludzi. Jeżeli np. będę kochał kogoś złego i będę się starał do niego dostosować lub wpadnę pod wpływ tej osoby, to może być zgubne dla nas obojga (15 października 1919). Dobrych po prostu kochać i mieć do nich zaufanie – a niepewnym, złym, zepsutym życzyć z całego serca poprawy, odnalezienia właściwej drogi, zmiany warunków życia i w ogóle wszystkiego najlepszego (18 grudnia 1919 r.).

 

Radość i powaga życia

 

Antoni do ostatnich dni zachował wielką radość życia. Był zawsze wesoły, ale – jak pisze ks. Tworkowski – nie tą hałaśliwą wesołością, z beztroski lat dziecięcych płynącą. To było wesele nieba, odbijającego się w czystej duszy dziecka, młodzieńca.

 

Radość czerpał z obserwacji życia ludzkiego, z przyrody, z towarzystwa matki, z pełnienia codziennych obowiązków dziecka, ucznia, studenta, żołnierza i pilota. Nie zatrzymywał radości tylko dla własnego wnętrza: pragnął jej udzielać tym wszystkim, którzy sami zdobyć nie mogli. Dnia 28 września 19120 r. zapisał: Dla każdego mam życzliwość, staram się wywołać uśmiech u ludzi ponurych, smutnych rozweselać… Radość towarzyszyła mu nawet w ciężkim życiu żołnierskim, w smutnym przeżyciu po śmierci ojca, w chorobie trapiącej go przez pewien czas w wojsku.

 

Wesołość Antoniego nie była powierzchowna. Łączyła się z głęboką powagą życia, poważnie bowiem traktował życie. Jego mama wspominała później: Antoś lubił rozmawiać ze mną o poważnych rzeczach. To dziwiło nieraz nauczycielkę. Dziecko w moim pojęciu nie było lalką, tylko małym człowiekiem, któremu można i trzeba było wyjaśniać nawet bardzo głębokie pojęcia religijne, etyczne i naukowe. W Antosiu miałam zawsze najchętniejszego słuchacza, z którym nieraz całymi godzinami rozważałam rozkoszne dla matczynego serca słówko: „dlaczego?”.

 

O pobożności swojego dziecka, mama opowiadała: Co do pobożności to Antoś jej zbytnio nie ujawniał na zewnątrz. Maleńkiemu jeszcze dziecku pokazywałam obrazki z życia Pana Jezusa. Słuchał objaśnień ciekawie i prosił codziennie o nowe opowiadanie. W jedenastym roku życia przyjął Pierwszą Komunię Świętą. Później chętnie spowiadał się i przyjmował Eucharystię. Na mszę świętą nigdy się nie spóźniał, zachowanie jego w kościele było pełne pobożności i skupienia.

 

Między innymi, właśnie dzięki rozmowom z mamą, będąc jeszcze małym dzieckiem, Antoni już zdawał sobie sprawę z celu życia ludzkiego, którym jest Pan Bóg. Bóg był dla malca najwyższym autorytetem. Mama nie musiała mu narzucać siłą woli czy kary. Wspomnienie o Panu Bogu wystarczało do pełnego opanowania dziecka.

Przez całe swoje życie, Antoni najgłębszy cel swojego istnienia widział w udoskonalaniu własnej osoby na wzór Boga Ojca, by później z Nim się zjednoczyć na całą wieczność. Pisał: Chcę ciągle pamiętać, że żyję po to, żeby służyć Bogu, kochać Go ze wszystkich sił, dążyć do doskonałości. (…) Chcę być doskonałym, jako i Ojciec Niebieski doskonałym jest (Pamiętnik, 15 lipca i wrzesień 1919 r.). Dzięki świadomości tego celu, Antoni w swoim życiu połączył radość z powagą.

 

Czystość serca i sumienia

 

Radość życia Antoniego, jak twierdzi ks. Tworkowski, miała swoje źródło w niewinności jego duszy i głębokiej pokorze. Czystość serca objawiała się we wstręcie, jaki czuł do wszelkiego brudu moralnego, a także w unikaniu nieprzyzwoitego towarzystwa. Mama opowiadała po latach: Pewnego razu, Antoś wrócił z sąsiedztwa, gdzie była zabawa, mocno zdenerwowany. Nic mi nie mówił, dopiero później od osób trzecich dowiedziałam się, iż w tym towarzystwie znalazł się młody człowiek, który pokazał jednej z panienek nieprzyzwoitą pocztówkę. Panienka ta uśmiechnęła się, nie okazując oburzenia. Zauważył to jednak Antoś, który natychmiast oświadczył, że w towarzystwie takiej młodzieży znajdować się nie może. Zebrani zmusili nieprzyzwoitego chłopca do opuszczenia towarzystwa. Antoś na prośbę wszystkich obecnych został.

 

Antoni znał dobrze wartości moralne i zgodnie z nimi postępował, ale nigdy się z tego nie chełpił. Pochwały sprawiały mu wielką przykrość. Pisał na ten temat: Słyszę dużo komplementów i zachwytów nad sobą, bardzo tego nie lubię, sprawia mi to przykrość… Ja jednak, o ile chcę być dobrym, miłym eleganckim czy też dobrze latać, to robię wszystko wyłącznie dla Boga i z miłości do Niego (Pamiętnik, 6 marca 1920).

 

W pismach Antoniego znaleźć można wiele przejawów głębokiego bólu i upokorzenia z powodu własnej słabości, niemocy, z powodu „starego człowieka”, tak innego od ideału, ku któremu chciał dążyć. Wielką pomocą umożliwiającą mu wytrwałość w dążeniu do doskonałości był sakrament spowiedzi. Dnia 14 czerwca 1916 r. pisał: Najwięcej się cieszyłem z tego, że akurat przed imieninami byłem u spowiedzi i sumienie mam czyste.

 

Czystość serca i sumienia nie wypływała u Antoniego z nieświadomości dziecięcej, lecz z intensywnej pracy nad sobą, pełnej walki ze swoimi słabościami. Nie był nigdy odludkiem. Stając się przystojnym młodzieńcem, miał powodzenie u dziewcząt, chętnie brał czynny udział w wieczorkach tanecznych. Jednak nawet taniec był motywem do głębokiej refleksji nad życiem. Pisał: Bardzo miłe i sympatyczne wrażenie zrobiła Konczyńska. Odtwarzała rzeczy pełne wdzięku, słoneczności, młodości, pogody. Niech więc Bóg da, żeby szła dalej tą drogą, żeby robiła szybkie postępy, oddziaływała jak najlepiej na zdenerwowane dusze, których obecnie tak dużo jest na świecie…

 

W innych miejscach, zapisywał swoje myśli o dziewczętach: Mam w sercu na różnych numerach hipoteki panienek, w których się kocham (9 listopada 1919). Mam dużo przyjaciółek, którymi się opiekuję, daję im rady i strzegę od złego (28 września 1920).

 

Ksiądz Tworkowski, komentując powyższe zapiski, stwierdził:To były sympatie i miłości anioła stróża. W młodzieńczych swoich marzeniach tworzył swój typ kobiety, z którą by przeszedł przez życie. Ale jego ideał to nie piękność, nie wytworność, ale „aby ta, którą pokochałbym, dążyła do Boga, doskonałości, aby była prawdziwym człowiekiem” (Pamiętnik, dnia 6 marca 1920).

 

Dnia 24 listopada 1919 r. Antoni pisał:Ponieważ nie chcę ani siebie, ani kogoś innego narażać na zawody, więc trzymam się wrogo względem uczucia miłości – koniec. Czekam na jakąś osobę, która by mi się pod każdym względem podobała, i w której charakter i dążność naprawdę bym wierzył oraz której bym wierzył, że mnie lubi, kocha i interesuje się moimi sprawami. Zachodzi tu jednak pytanie, czy bym, umiał jej to wszystko wynagrodzić, chociażby robiąc ciągłe starania i wysiłki w tym kierunku, - by być wiernym i troskliwym. Przypuszczam, że tak. Mam dużo dobroci i dobrych chęci, a chociaż byłyby bezwarunkowo różne przejścia, to jednak pewno kończyłyby się zawsze dobrze,. Ale czy istnieje taka osoba, dla której nie żałowałbym takiej ustawicznej pracy i poświęceń?

 

Szkoła i początek służby wojskowej

 

Antoni pierwsze wykształcenie otrzymał od prywatnych nauczycieli w domu rodzinnym. Po zdaniu egzaminów, został przyjęty do trzeciej klasy gimnazjum w Warszawie. Nie odznaczał się ani wybitną pracą, ani wyjątkowymi zdolnościami.

 

Szkołę tę ukończył wiosną 1914 r. Początkowo, chciał wyjechać na studia techniczne do Francji, rodzice jednak zdecydowali, ze zostanie w kraju i wstąpi na Politechnikę Lwowską. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tych planów.

 

Antoni został powołany do wojska rosyjskiego. Pierwszym postojem jego oddziału był Smoleńsk. Szybko zasłużył na szacunek i wielkie uznanie u przełożonych i kolegów. Wkrótce, rodzice postarali się o zwolnienie z wojska. Wstąpił do Instytutu Handlowego w Kijowie, ciągle jednak myślał o życiu żołnierskim. Uzyskał przyjęcie do oddziału motocyklowego w Wołoszczycach, jego zadaniem było rozwożenie rozkazów wojskowych i sprawdzanie dróg przed przemarszem głównych wojsk. W tym czasie bardzo dużo chorował. Swoje choroby pojmował jako próbę, przez którą Pan Bóg chciał uszlachetnić i udoskonalić jego duszę.

 

W lutym 1916 r. Antoni zdobył przydział do belgijskiego oddziału samochodów pancernych. Poziom, żołnierzy był tu nieporównywalnie wyższy niż w wojsku rosyjskim. Pozostał w tym oddziale do roku 1918, zatrzymując się wraz z nim w Świętoszynie pod Kijowem, następnie w samym Kijowie. Mama zamieszkała w pobliżu, Antoni często ją odwiedzał. Po jakimś czasie, Belgowie wycofali się do Belgii. Antoni z kilkoma kolegami został w Kijowie. Po długich walkach pomiędzy bolszewikami, Ukraińcami i tzw. białą gwardią, miasto zajęli Niemcy. Matka rozpoczęła starania o powrót do kraju, udało się to w sierpniu 1918 r., Przez pewien czas mieszkała z córkami w Lublinie. Antoni wstąpił na wydział mechaniczny Politechniki w Warszawie.

 

Lotnictwo

 

Na froncie zachodnim każdy dzień przynosił zmiany, ostatecznie w listopadzie 1918 r. Niemcy ponieśli zdecydowaną klęskę, byli zmuszeni wycofać się i prosić o pokój. Studenci polscy wzięli żywy udział w rozbrajaniu oddziałów niemieckich i zbiorowo wstępowali do armii polskiej.

 

Antoni otrzymał przydział do lotnictwa, został komendantem na terenach lotniczych zajmowanych dotychczas przez Niemców i pod swoją pieczę dostał płatowce oraz materiały lotnicze. Rozbudziło się w nim powołanie do bycia lotnikiem, pilotem. Dzięki swoim zdolnościom i nadzwyczajnym zaletom, wszędzie zyskiwał szacunek i zaufanie. Gdy zdał egzaminy na mechanika, dowódcy chcieli mu powierzyć kilkanaście aeroplanów, lecz on się nie zgodził, czując, że jest za mało kompetentny.

 

Wstąpił do szkoły lotniczej w Warszawie, prowadzonej przez komendanta de Chivré i konstruktorów francuskich. W wyjątkowo krótkim czasie ukończył tę szkołę, po czym wysłano go do szkoły lotniczej do Poznania, na stanowisko pilota – instruktora. Przy końcu 1919 został podchorążym, następnie dowódcą I Dywizji szkoły lotniczej w Dęblinie, przeniesionej w sierpniu 1920 do Bydgoszczy.

 

Antoni wiele razy składał podanie o przeniesienie do służby czynnej, zawsze otrzymywał odmowę. Major de Chivré widział w nim bowiem przyszłego wspaniałego instruktora, który będzie potrzebny do wychowania zastępów lotników polskich w odrodzonej, niepodległej Polsce.

 

Z tego okresu pochodzi wiele zapisków zaświadczających, że sam Antoni pragnął w lotnictwie dojść do najwyższej możliwej własnej doskonałości. Pisał między innymi: Niech się dzieje co chce, musze być wspaniałym lotnikiem, chcę dojść w tej dziedzinie do maximum doskonałości. Postanowiłem to sobie w pierwszym rzędzie. Ma się rozumieć, wszystko to będzie dobrze, o ile karku nie skręcę, ale na to nie ma rady i… niech się dzieje wola Boska (5 grudnia 1919 r.). Myślę o swojej przyszłości. Jak najlepiej nauczyć się latać. Jak najprędzej ukończyć szkołę. Uczyć się w Politechnice. Uczyć się po angielsku, o ile się da. Zostać podporucznikiem. (…) Robić teraz jak najwięcej stosunków w lotnictwie. Poza tym, żyć skromnie i oszczędnie, spokojnie i systematycznie. Dobierać sobie towarzystwo, z którego bym korzystał umysłowo i moralnie, które by na mnie działało w sposób dodatni, podnoszący (6 grudnia 1919 r.). Aby być pożytecznym Polsce, musze być doskonałym w jakimś fachu, a więc musze być w wyższym stylu lotnikiem. Muszę się pozbyć wszystkich myśli, przyzwyczajeń i przekonań, które mi przeszkadzają, żeby zostać wspaniałym lotnikiem. Jest to, co prawda, rzecz ryzykowna, chodzi o życie, ale robię to dla Boga: do Niego należy moje życie, nie potrzebuję się niczego bać, bo jeżeli co mi się przytrafi, to dla Boga to poniosę (29 lutego 1920).

 

Antoni pragnął doskonałości całego swojego życia, doskonałości we wszystkim, co robił. Pragnął być doskonałym nie tylko przez wzgląd na siebie, ale przede wszystkim dla Ojczyzny i Boga. Z tej motywacji czerpał wielką, niestrudzoną wytrwałość.

 

Ostatni lot – śmierć – pogrzeb

 

Dzień 28 września 1920 r. był bardzo pochmurny i wietrzny. Antoni otrzymał polecenie: lot ćwiczebny w celu przeegzaminowania ucznia S. Cybulskiego, na samolocie o podwójnym, drążku sterowym. Z późniejszych opowieści tego ucznia – lotnika wynika, że był to bardzo trudny lot. Cybulski mówił: Obserwujący z dołu naszą „Piątkę” lotnicy twierdzili, że w czasie tego zakrętu wiatr podbił skrzydła, co spowodowało ślizgnięcie się po powietrzu naszego płatowca, który straciwszy wymaganą szybkość, dostał się w tzw. korkociąg i całym ciężarem runął na plac cegielni obok lotniska. Żyliśmy obydwaj, ale nieprzytomni.

 

Uczeń przeżył katastrofę, wyzdrowiał. Antoni Scheur żył jeszcze tylko 18 godzin i nie odzyskawszy przytomności zmarł 29 września 1920 r.

 

Z najbliższej rodziny, w pogrzebie wzięła udział tylko matka i dwie siostry, do reszty bliskich nie dotarła na czas informacja. Mama była zadziwiona, że jej syn Antoni zdobył tyle miłości i uznania w swoim środowisku. Wyrazem tego były uroczystości pogrzebowe.

 

Trumna z ciałem Antoniego spoczęła na białym samolocie, przystrojonym w kwiaty. Na niej było dużo wieńców od polskich wojskowych dowódców. W pochodzie szło wojsko z wiązankami kwiatów o szarfach w barwach polskich i francuskich, rozbrzmiewała muzyka i salwy z broni palnej. Ponad ludźmi – eskadra samolotów, z których opadały na pochód różnobarwne wianki. Wszystko to, jak pisze ks. Tworkowski, …czyniło wrażenie podniosłe, wielkiego żalu wprawdzie, ale miłości, hołdu i uznania, na jaką tylko tak szlachetny duch mógł zasłużyć.

 

W czerwcu 1929 r. szczątki Antoniego Scheura zostały przeniesione do rodzinnego grobowca na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

 

Przesłanie Antoniego Scheura

 

Antoni zakończył życie ziemskie niespodziewanie. Był jednak dobrze przygotowany: zarówno do śmierci, jak i do dalszego życia. Przez śmierć w tak młodym wieku, mając 24 lata, osiągnął swój cel: poznanie, zrozumienie i umiłowanie do końca Boga w najwyższej doskonałości Nieba.

 

Życie Antoniego pięknymi słowy podsumował, na zakończenie napisanej przez siebie biografii lotnika, ks. Stanisław Tworkowski. Warto je tutaj przytoczyć, gdyż stanowią swoiste przesłanie, jakie Antoni Scheur pozostawił następnym pokoleniom Polaków:

 

Życie jest tak krótkie i tak znikome…Z jego bogactw, sławy, rozgłosu, krzykliwej reklamy – nie pozostaje zgoła nic. Prawo do nieśmiertelnego bytu zdobywa tylko to, co narodziło się z ducha wiary i miłości. Duch Antoniego Scheura – to duch wiary. Czyny jego przez nią były natchnione. Wiara w Boga Jedynego i w Pana Jezusa i w Ducha Świętego i w Matkę Boską, wiara w Opatrzność Boską, która człowieka wiedzie ku właściwemu przeznaczeniu. Z wiary tej powstała dziecięca ufność i uległość. Wszędzie i zawsze żył z Bogiem, czuł obok siebie Jego ojcowską obecność. Antoni Scheur to przykład wiary tętniącej życiem, wiary czynu, nie formy, wiary działania, a nie dewocji. Jego religia to nie sentyment czy westchnienie, nie formułka pozbawiona wewnętrznej treści, ale ufny, dziecięcy stosunek do Boga i życie dostosowane do zasad wiary.

 

Antoni Scheur – to apostoł prawdziwej miłości. Społeczne życie, zarówno w Ojczyźnie naszej, jak i na całym świecie, oparte jest w znacznej mierze na walce jednych z drugimi, na nienawiści, która nieraz przeobraża się w zbrodnię gwałtu silniejszych nad słabszymi. Wzorem bezinteresownej miłości jest postać tego żołnierza polskiego, kość z kości naszych, nie odludka, nie mistyka, ale człowieka żyjącego w świecie, wśród ludzi – całą pełnią młodości. Niechaj uczy ona przede wszystkim naszą młodzież ofiarnej i świętej miłości Boga i Ojczyzny. Niechaj spełni z niebieskich oddali rolę instruktora w wielkiej Chrystusowej Polsce – w przysposobieniu całego narodu ku podniebnym lotom.


Marek Paweł Tomaszewski
Katecheta 3/2011
_________________________________________
Literatura:

 

Podniebny lot. Życiorys, listy i pamiętnik polskiego lotnika Antoniego Scheur’a, red. Ks. Stanisław Tworkowski, Poznań 1933.
Antoni Scheur, w: Lutosławski Wincenty, Młodzi święci współcześni, Kraków 1948, s. 161 – 223.
Okoń Jacek, Dwupłatowcem na pułap doskonałości, „W drodze”, nr 5(369), 2004.
Radość życia. O Antonim Scheur, w: Górski Jerzy Andrzej, Dilige et quod vis fac, Warszawa 1951, s. 217 – 233.