logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zé Roberto
Z Jezusem do Bundesligi
Edycja Świętego Pawła
 


 Okazało się, że mój pobyt w Rio de Janeiro miał być krótki. Ledwo zdążyłem na powrót zaaklimatyzować się w Brazylii, a mój menadżer już siedział z arcyważnym Niemcem o nazwisku Calmund i ustalał warunki transferu do Bundesligi.
 
Bayer Leverkusen był mną mocno zainteresowany. Muszę się jednak przyznać, że nie miałem pojęcia, gdzie to jest. Wprawdzie co nieco wiedziałem o tym, co się dzieje w Bundeslidze, ale nazwy takie, jak Bayern Monachium i Borussia Dortmund, były mi bardziej znajome. A trzeba powiedzieć, że Brazylijczycy mieli już w Leverkusen pewne tradycje: zaczęło się od Tity, który przyjechał nad Ren w latach 80. ubiegłego wieku. Po nim byli tam tacy zawodnicy, jak Jorginho, Zé Elias, Emerson, Sergio, Ponte, Rink i Marquinho.
 
Znana gazeta Welt am Sonntag artykuł o mnie opatrzyła wtedy tytułem: Bóg posłał mnie do Leverkusen. Do dziś jestem o tym mocno przekonany, iż nie był to przypadek, że po tak krótkim czasie w Rio de Janeiro znowu wylądowałem w Europie i mogłem grać w Bundeslidze. Po strzeleniu bramki zdejmowałem koszulkę, odsłaniając podkoszulek, na którym były napisane słowa, których sam doświadczyłem w moim życiu: „Jezus cię kocha!”.
 
Pisałem już co nieco o moim dzieciństwie, ale nie powiedziałem jeszcze tego, co najważniejsze. W czasie, gdy opuścił nas ojciec, wydarzyło się coś, co miało zupełnie zmienić naszą rodzinę – i moje życie także. Od tego czasu zdanie: „Moja siła tkwi w Jezusie!” jest częścią mojego życia. Wiem, że wielu uważa to za religijne dziwactwo i nie chce mieć z Bogiem nic wspólnego. Woli stwarzać sobie bożki. Nawet piłkarze ponoszą tego konsekwencje. Ale w przeciwieństwie do bożków, których sami sobie stwarzamy, Bóg nigdy mnie nie rozczarował. Są ludzie, którzy pokazują, że można doświadczyć Boga w przyrodzie. Piękne góry, piękne jeziora i pytanie, jak to wszystko powstało – niejednego przywiodły do Boga. Ja jednak przeżyłem zupełnie inne doświadczenie, które miało związek z moimi rodzicami.
 
Wspominałem już o tym, że po odejściu ojca moja matka musiała pracować jeszcze więcej, żeby nas utrzymać. Nie było to dla niej łatwe, dlatego potrzebowała źródła, z którego mogłaby czerpać siłę. Pewnego dnia wstąpiła do kościoła, tak po prostu, żeby się uspokoić i zebrać myśli. Tutaj musiała doświadczyć czegoś, co ją całkowicie odmieniło. W pewnym momencie zaczęła mówić nam o Bogu i o tym, że powinniśmy zaufać Jezusowi, bo On pomoże nam w trudnych sytuacjach. Najpierw słuchałem tego spokojnie, czekając, kiedy będę mógł wreszcie pójść na ulicę, żeby grać w piłkę. Myślałem wówczas, że może matka przeżywa jakąś fazę pobożności, która jej przejdzie za parę tygodni. Ale później stwierdziłem, że zmiany w zachowaniu naszej matki są trwałe. Wydawało się, że w jej życiu jest ktoś, z kim może rozmawiać o wszystkim – i mimo naszej trudnej sytuacji finansowej promieniała spokojem i opanowaniem, którego nie można było wyjaśnić w sposób naturalny.
 
Nie trwało to długo, gdy i ja zauważyłem, że ten Bóg, o którym ciągle mówiła moja matka, chciałby też mieć coś wspólnego ze mną. Od tego czasu wiele się zmieniło w moim życiu. Przy całym cierpieniu, którego musiała doświadczyć moja matka, dzięki swej wierze stała się człowiekiem szczęśliwym i pogodnym. Było to widoczne dla każdego w naszej rodzinie i naszym otoczeniu. Dotąd Bóg mnie specjalnie nie obchodził. Ale zmiany, które zauważyłem u mojej matki, sygnalizowały mi, że być może jednak jest coś szczególnego w Bogu i w Biblii.
 
Zacząłem więc czytać Biblię. Tam spotkałem Boga, który wychodzi do ludzi. Jakież ludzie mają czasami pomysły, żeby wkraść się w łaski Boga albo przeciągnąć Go na swoją stronę! Ale my nie musimy się wysilać, żeby do Niego przyjść, bo to On sam wychodzi do nas. Dowiedziałem się z tej starej Księgi, że Boża miłość do mnie jest wciąż aktualna. I tam, na przedmieściach faweli, czułem, że Bóg jest po mojej stronie! On kocha i akceptuje człowieka, tak jak ojciec kocha swoje dziecko. Nam – z powodu porzucenia nas przez naszego ojca – było znane tylko to, co się dzieje, jeśli ojciec tego nie robi. W Biblii przeczytałem, że Bóg sam zechciał być naszym ojcem. Przeczytałem tam także o tym, że Bóg nie tylko chce być dla mnie takim ojcem, jakiego nigdy nie miałem, ale i ma w związku ze mną jakiś szczególny plan.
 
Nie było to związane z żadnymi formułami ani rytuałami. To była po prostu oferta, którą w tej sytuacji, jako dziecko, przyjąłem. Ta decyzja była dla mnie jeszcze ważniejsza niż miłość do piłki nożnej. Ona miała zadecydować o całym moim życiu i zmienić mnie całkowicie.
 
 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Ewelina Steczkowska
Zaczęliśmy modlić się codziennie przez wstawiennictwo św. Rity, bo wiedzieliśmy, że jest to święta, która pomaga w najtrudniejszych sytuacjach. Mijały kolejne tygodnie bez zmian, ale my się nie poddawaliśmy. Mówiliśmy: św. Rito, jeśli chcesz, na pewno jesteś w stanie pomóc... To wyjątkowa patronka od spraw nie tylko trudnych, ale wręcz beznadziejnych. Łaski, które wyprasza, po ludzku są nie do wytłumaczenia. 
 
Ewelina Steczkowska

Jesteśmy małżeństwem, które stosunkowo niedawno przejrzało na oczy. W 2017 roku przeżyliśmy nawrócenie podczas kursu przedmałżeńskiego. Myśleliśmy wtedy: „odmieniło się całe nasze życie, narodziliśmy się na nowo”. Po kilku latach od nawrócenia we wszystkim, co nas spotykało, łatwiej nam zauważyć Boże działanie, którego na początku nie rozumieliśmy.

 
Łukasz Mrózek
Każdy człowiek chciałby żyć w świecie lepszym i doskonalszym od dnia poprzedniego. Wobec panoszącego się na każdym etapie życia nieporządku zdajemy się mówić stanowcze „nie”, ale funkcjonalność tego stwierdzenia i jego ugruntowanie w codzienności pozostawia wiele do życzenia. Wszyscy chcielibyśmy czegoś więcej, tymczasem napotykamy szereg nieprawidłowości, które zmuszają nas do życia w poczuciu wstydu i bezradności. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS