logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Brat Moris
Z powodu Jezusa i Ewangelii.
Wydawnictwo Esprit
 


Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-61989-20-2
Format: 130x200
Stron: 420
Rodzaj okładki: miękka

 
Kup tą książkę

 

Aniołki i Matka Boża Nieustającej Pomocy

Jako uczeń szkoły prywatnej musiałem uczęszczać na niedzielną Mszę Świętą, a także na naukę religii – z której niewiele pamiętam – po czym w wieku siedmiu lat przystąpiłem do komunii zwanej prywatną. Uroczystą pierwszą komunię przyjmowało się wówczas dużo później[3]. Lubiłem nastrój panujący w kościele, odprawiane tam uroczyste Msze święte, w towarzystwie gipsowych posągów, malowanych na kolorowo. Kościół stał na wzgórku, w pewnym oddaleniu od wioski, przy kościele był cmentarz. Na grobach dzieci często leżały wianki ze sztucznych białych kwiatów, a przede wszystkim małe porcelanowe aniołki. Jakżeż podobały mi się te aniołki. Nęciły mnie tak, że zabierałem (kradłem byłoby odpowiedniejszym określeniem) je dla siebie. Oczywiście starannie je ukrywałem w domu, a wyjmowałem tylko wówczas, gdy byłem sam. Miałem całą kolekcję aniołków, lubiłem się im przyglądać i spędzać z nimi czas. To był mój skarb. Ale pewnego dnia, przypadkiem, ojciec odkrył mój skarb i źle się to dla mnie skończyło. Musiałem udać się do proboszcza, prosić go o przebaczenie, a rodzice zakwalifikowali tę sprawę jako "jedną z wielkich głupot okresu dzieciństwa".

W odległości jednego czy dwóch kilometrów od naszego domu była wioska, a w niej ważne sanktuarium pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, dokąd przychodziły pielgrzymki z całego regionu. Podczas moich samotnych wypraw odkryłem to sanktuarium. Już wówczas lubiłem chodzić na samotne spacery, iść sam przed siebie, toteż często odwiedzałem sanktuarium. W bazylice często widziałem dużo kwiatów, zapalone świece i jakby płonące pośrodku słoneczko. Chętnie spoglądałem na to "coś" i zatrzymywałem się przed nim choćby na chwilę. Lecz tak samo lubiłem bawić się z kolegami z sąsiedztwa.

Myślę, że byliśmy zwyczajną, szczęśliwą rodziną, chociaż między moimi rodzicami coraz częściej dochodziło do trudnych sytuacji. Ojciec rzadko bywał w domu, w ciągu dnia udawał się w tak zwane przez siebie objazdy, by kupować i sprzedawać. Po południu chętnie zatrzymywał się w kafejkach, by coś wypić i grać ze znajomymi w karty. Od czasu do czasu w jednej z tych kawiarni wyświetlali filmy, a wówczas rodzice zabierali mnie ze sobą na projekcję. W ten sposób miałem okazję zobaczyć Wezwanie milczenia, film o życiu Karola de Foucauld, który wywarł na mnie wielkie wrażenie i o którym nie mogłem zapomnieć. Ojciec był przystojny, lubił żartować, także z kobietami, i szybko zauważyłem, że miał duże powodzenie. Matka robiła mu wyrzuty, rozmowa przeradzała się w kłótnię. Miałem kolegę w moim wieku, Jeannota, który nie chodził do szkoły prywatnej. Chętnie go odwiedzałem. Czasami spotykałem jego matkę, a ojca prawie nigdy, gdyż pracował na placach budowy. Jeannot mawiał: Twój ojciec przyszedł do mojej matki. Imię jego matki powracało czasami wśród wyrzutów czynionych ojcu przez moją matkę, a ja coraz wyraźniej czułem, że sytuacja się pogarsza.

Po czterech latach nauki w szkole prywatnej rodzice oddali mnie do gimnazjum prowadzonego przez "Braci", odległego około 15 km od nas. Dojeżdżałem tam autobusem, razem z innymi chłopcami i spędzałem w szkole cały dzień. Tym razem sprawa nauki przedstawiała się o wiele poważniej, co bardzo mi odpowiadało. Niestety, podczas ferii Bożego Narodzenia zachorowałem. Jak zwykle mój lekarz nie potrafił zdiagnozować nic konkretnego poza dużym zmęczeniem. Zalecił, żebym przez kilka dni poleżał w łóżku. Wówczas to rodzice mi oznajmili, że nie wrócę już do gimnazjum, gdyż wracamy do Paryża. Na początek miałem wyjechać z mamą, a ojciec miał do nas dołączyć kilka dni później, po sprzedaniu samochodu i uregulowaniu wszystkich spraw. Ponieważ niedawno chorowałem, mieliśmy z mamą wykorzystać tę sytuację i odwiedzić rodzinę, czekając na przyjazd ojca.

W dniu wyjazdu ojciec odwiózł nas na stację położoną w odległości 20 km od domu. Wydawał się wzruszony i nagle, czekając na przyjazd pociągu, zaczął płakać. Nigdy wcześniej nie widziałem ojca płaczącego. Mama pocieszała go, mówiąc: Ależ nie martw się, to tylko sprawa kilku dni, wkrótce znów będziemy razem. Pojechaliśmy.

przypisy:

[3] W roku 1910 papież Pius X zezwolił na przyjmowanie komunii świętej przez dzieci, które doszły do używania rozumu, to jest miały około siedmiu lat. We Francji tę właśnie wczesną komunię świętą dzieci nazywano "komunią prywatną" lub "małą komunią". Później, gdy dziecko osiągało wiek 12-13 lat, organizowano "komunię uroczystą", która była zwieńczeniem dzieciństwa i nauki katechizmu (przyp. red.)


Zobacz także
Szymon Szepietowski SDS
Wiem, że Bóg powołał mnie, abym dzięki Jego łasce, będąc kapłanem i zakonnikiem, salwatorianinem, niósł Go innym. Dzisiaj Chrystus uczy mnie dróg wiary przez doświadczenie mojej grzeszności, przebaczenia, umiłowania Eucharystii i kapłaństwa, bym mógł być dla braci miejscem, w którym odnajdą miłość i pokój...
 
Izabela Bilińska-Socha
Kultura masowa i komercja zmieniły historię tego popularnego świętego nie do poznania. Czy będą tam renifery? ?zapytał mój synek, gdy w ponad czterdziestostopniowym upale wjeżdżaliśmy do miasta, w którym działał jego patron, św. Mikołaj z Myry. Rubaszny krasnal z Laponii w czerwonym ubraniu, ciągnięty w saniach przez renifery to obraz, który na hasło „św. Mikołaj” pojawił się przed oczyma dziecka. Wiedząc o tym, zastanawiałam się, czy w Myrze uda nam się poznać prawdziwą historię świętego biskupa. 
 
s. Eligia Opiłowska

Od pierwszych chwil trzeba było zmierzyć się z inną rzeczywistością, jakby z innej planety… Bieda i prostota życia ludzi uderzająca, której nie oddadzą żadne zdjęcia ani filmy… Pierwsi misjonarze dotarli do wybrzeży tego kraju pod koniec XIX stulecia. Na tereny pokryte dziewiczym lasem tropikalnym pół wieku później.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS