logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Jan Sochoń
Z życia do życia
Idziemy
 


Przypuszczam, że potrafimy ten fakt przyjąć. Ale to chyba za mało. Trzeba bowiem zaakceptować coś bardziej niepokojącego, mianowicie bliskość radości i krzyża. Gdybym na przykład (proszę wybaczyć porównanie, ale to tylko na użytek tej wypowiedzi) był św. Janem, najbliższym przyjacielem Jezusa: jak przeżywałbym Boże cierpienie? Czy radowałbym się z tego, że On cierpi? Cóż, musiałbym, w miłości, z góry zgodzić się na tę straszną decyzję swego ukochanego Mistrza. Sam cierpiałbym i to moje cierpienie polegałoby ostatecznie na tym, że musiałbym pozwolić cierpieć Jezusowi bez sprzeciwu, bez możliwości ingerencji i położenia kresu temu cierpieniu. Lecz następuje zwrot. Jezus mówi: „Janie, twój smutek zamieni się w radość, tak dalece stanie się przeszłością, jak kobieta, która nie pamięta już o bólu, gdy dziecko jest na świecie”. Jezus żąda więc – aż trudno w to uwierzyć – od kochających Go uczniów, zatem i od nas dzisiaj, aby z radością zgodzili się na Jego mękę: „Gdybyście mnie miłowali, radowalibyście się, że idę (dodajmy: drogą krzyża) do Ojca”. I to żądanie pozostaje bezwzględne.

Dlatego św. Jan w swojej Ewangelii – jak pięknie ujął Hans Urs von Balthasar – gromadzi przy wydarzeniu męki i zmartwychwstania Chrystusa trzy przedstawicielki Kościoła kochającego: Marię z Betanii, która z miłości namaszcza Pana, mając na względzie Jego pogrzeb; Marię-Matkę, która pod krzyżem dokończyć musi swoje fiat oraz Marię Magdalenę, która w poranek wielkanocny zgodzić się musi na powrót Syna do Ojca, zrezygnować z zatrzymania Oddalającego się. Może więc trzeba dać się porwać żywiołowi nadziei, że w Bożych zamiarach mieści się i krzyż, naturalnie wpisany w ludzką codzienność. Przyjmujemy to Boże życzenie, ponieważ żyjemy w świecie pełnym cierpienia. Nie możemy pozostawić go poza sobą, jak minioną przeszłość, bo i sami bywamy powodem zła, często swoim zachowaniem oddalając innych od Boga.

Niesiemy też w sobie radość, gdyż jako kochający Boga Kościół oczekujemy, że wnet będziemy odkupieni i wybawieni ze swoich grzechów. Mamy jednak przed oczyma i na dnie serca cenę, jaką Jezus musi zapłacić za to odkupienie. Dlatego nasza radość jest radością, zachowującą w sobie coś szczególnie palącego, wewnętrznie trawiącego. Jesteśmy pocieszani tym, że dostąpimy radości zmartwychwstania, a ta wieczna radość nie będzie już miała owego palącego ognia.

Ale nie chodzi tu – podkreślam – o prostą relatywizację Krzyża przez radość Wielkanocną, lecz o akceptację Bożej tajemnicy, w głębi której tkwi krzyż Jezusa prowadzący do zmartwychwstania. Trzeba nawiązać do tradycji Nowego Testamentu, która daje podstawy do mówienia o mistyce krzyża. Bóg chciał zbawić człowieka w sposób zależny tylko od własnej woli, w porządku miłości. Cierpienie jako takie nie ma przecież sensu. Jezus raczej je umniejszał, wybawiał ludzi z drętwoty. Niemal cała Ewangelia to opis takiej Jego walki. Źródłem boleści nie jest Bóg. Kiedy mówimy, że krzyż Jezusa stał się drogą wybawienia, to nie tyle podnosimy do godności samo cierpienie, ile sposób, w jaki Jezus wypełnił wolę Ojca Niebieskiego, a my, biorąc z Niego przykład, możemy z cierpienia uczynić duchowy znak jedności z Bogiem. W jaki sposób? W Wielki Czwartek, w ostatni dzień życia Jezusa, dzień ustanowienia Eucharystii i kapłaństwa, uzyskaliśmy odpowiedź.

Uczta paschalna

Uczta w wieczerniku to uroczysta uczta paschalna. Jezus i uczniowie mieli tego świadomość. Wiedzieli też na pewno, w jak niebezpiecznej sytuacji się znaleźli. Mimo to nie rezygnują z uprzednio podjętych postanowień. Ważne jest to, abyśmy zrozumieli, że Jezus swoją nadchodzącą śmierć połączył z wręczeniem daru: chleba i kielicha wina. Wprawdzie spożywanie chleba i wina przy żydowskiej uczcie było stałym jej elementem, ale w wieczerniku nabrało ono nowego znaczenia w świetle zbliżającej się śmierci Jezusa. Jezus bowiem porównuje siebie do chleba i wina za pomocą słów, które w greckim języku brzmią soma i haima: ciało i krew. Odnoszą się więc do całej osoby. W innym wypadku – podpowiadają teologowie – Jezus użyłby popularnego wyrażenia: „dawać życie”. Jednakże termin „ciało” wiąże się bliżej z chlebem, a termin „krew” zbliża się bardziej do wina i wskazuje równocześnie na śmierć gwałtowną.

Jezus zinterpretował, z tego wynika, symbolicznie swoją śmierć i pozostawił uczniom „pierwszą mszę”, „wieczerzę Pańską” (1 Kor 11, 20) w której żyje pod postacią chleba i wina. Tym samym przypisuje swej śmierci działanie zbawcze, które jednak trzeba widzieć w jego ukierunkowaniu na królestwo Boże. Wszystkie relacje o ustanowieniu Eucharystii mówią jasno o tym, że Jezus chciał, aby rytuał chleba i kielicha był powtarzany. Mówił: „Czyńcie to na moją pamiątkę”. I właśnie od tamtego historycznego momentu tak się dzieje wśród wierzących w całym świecie.
 
Zobacz także
ks. Mieczysław Piotrowski TChr.
To, co odróżnia chrześcijaństwo od innych religii, to wstrząsający fakt Wcielenia. Prawdziwy Bóg staje się prawdziwym człowiekiem w łonie dziewicy Maryi: Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (Mt 1,18). 
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Na końcu Apokalipsy, ostatniej księgi Biblii, znajdujemy wezwanie: „Przyjdź (Marana tha), Panie Jezu”. Co znaczą te słowa? Otóż chrześcijanie czasów apostolskich oczekiwali z ufnością na rychłe, powtórne przyjście Chrystusa, czyli na... koniec świata.
 
ks. Marek Szukalski
Kończy się rok liturgiczny, który kolejny raz przypomniał nam przebieg historii zbawienia świata. Mijające dni kierują nasze myśli ku sprawom ostatecznym człowieka. Wymienia je Mały Katechizm: są to 1) śmierć, 2) sąd, 3) niebo (lub piekło). Zamiast tradycyjnego: „rzeczy ostateczne”, lepsze wydaje się określenie: sprawy ostateczne. Śmierć, sąd, wieczne szczęście zbawionych, są przecież osobistym spotkaniem z kochającą Osobą — Chrystusem Zbawicielem.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS