logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Pulikowski
Zakochanie... i co dalej?
Wydawnictwo Pomoc
 


Wydawca: Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa Pomoc
Rok wydania: 2011
Wydanie: IV wydanie
ISBN: 978-83-7256-885-4
Format: 110 x 180
Stron: 144
Rodzaj okładki: miękka

 
Kup tą książkę

 

Zamiast wstępu

Skoro mamy poważnie mówić o "chodzeniu" i narzeczeństwie, to trzeba się zastanowić nad ich sensem i celem. Sensem jest poznanie drugiej płci i siebie wobec niej jako "przymiarka" do założenia rodziny, a ostatecznym celem założenie szczęśliwej rodziny. Warto zatem powiedzieć słów kilka, czym jest normalna rodzina i co jej współcześnie zagraża.

Normalna rodzina

Chcąc założyć szczęśliwą rodzinę, warto sobie jasno uświadomić, czym jest normalna rodzina mogąca dać szczęście wszystkim jej członkom.

Od razu ustalmy, że nie będziemy zajmować się "normą" w sensie statystyczno-powszechnościowym: "jak wszyscy". Tym tropem doszlibyśmy do bardzo smutnych wniosków. Wówczas bowiem w każdej społeczności, w jakiejkolwiek sferze, w której zło brałoby górę nad dobrem, właśnie zło uzyskiwałoby status "normalności" i tym samym byłoby nobilitowane. Tak więc "większościowa" wizja normalności jest nie tylko dramatycznie chwiejna (zależy od liczby tak lub inaczej "normalnych"), lecz staje się śmiertelnie niebezpieczna. Bowiem pod pozorem demokracji i za pomocą demokratycznych procedur można by chorą anormalność uczynić normalnością przez głosowanie, jawne wynaturzenie sankcjonować jako tolerancyjną nową naturalność, czy wreszcie ewidentną głupotę jako nowoczesną mądrość. Czy przypadkiem nie obserwujemy na porządku dziennym takich zjawisk w dzisiejszej anormalnej i amoralnej rzeczywistości? Mniejszościowi oponenci takich wizji w obowiązującej retoryce poprawności politycznej to oszołomi, antydemokraci i nienowocześni wsteczniacy, ba nawet nietolerancyjni fundamentaliści.

Mimo zagrożenia obrzuceniem powyższymi inwektywami "zaryzykujmy" spokojną zdroworozsądkową refleksję nad prawdziwie normalną rodziną. Bez wątpienia rodzina jest normalnym terenem przekazywania życia - rodzenia i wychowywania potomstwa. Z biologii wiadomo, że do przekazywania życia normalnie potrzebni są kobieta i mężczyzna. Ściślej: musi się w tym celu odbyć normalne współżycie płciowe, w którym nieokaleczone plemniki mężczyzny-ojca złożone zostaną w otwartych na ich przyjęcie (niezatrutych i nieodgrodzonych gumową barierą) drogach rodnych kobiety-matki. Normalne jest, że poczęty - a nawet już urodzony - człowiek nie jest samowystarczalny i do przeżycia oraz rozwoju potrzebuje trwającej lata opieki kobiety-matki i mężczyzny-ojca. Tak więc rodzina (co jest normalne i dla myślących wręcz oczywiste) ma być terenem rozwoju "liczebnego" społeczeństwa, ma zapewnić przewagę urodzin nad zgonami. Zważywszy na fakt, że część ludzi zrezygnowała z różnych powodów z przekazywania życia, a część jest do tego niezdolna, normalna rodzina powinna przyjąć i dobrze wychować więcej niż dwoje dzieci. Normalnym jest, że do wypełnienia trudnego zadania wychowania człowieka potrzebny jest wspólny solidarny wysiłek matki i ojca połączonych trwałą wspólnotą życia i miłości. Więcej, do normalnego wychowania, skutecznie ukierunkowującego ku dobru, potrzebny jest niezbędnie przykład uczciwej, wiernej i dozgonnej miłości rodziców, czyli świadectwo nierozerwalnej komunii małżeńskiej. Normalne jest zatem, że dzieci przychodzą na świat w rodzinie, w niej wzrastają, są wychowywane i kształtowane. Słowem rodzina jest normalnym terenem wzrostu człowieka do osiągnięcia dojrzałości, czyli zdolności do samodzielnego funkcjonowania w świecie. Między innymi do założenia własnej rodziny. Tym samym normalna rodzina umożliwia normalne funkcjonowanie i rozwój społeczeństw. Jest rzeczą bezdyskusyjną, że normalna rodzina powinna mieć zapewnione odpowiednie warunki do normalnego - godnego - życia i wypełniania swej rodzicielskiej i wspólnotowej misji. Chodzi tu zarówno o warunki finansowe, mieszkaniowe, jak też szeroko rozumiane środki zapewniające poczucie stabilności i bezpieczeństwa (również psychicznego). Tak więc normalna rodzina powinna zawsze i wszędzie odczuwać (to odczucie powinno wynikać z realiów), że jest najważniejszą komórką społeczną, od której zależą losy społeczności, w której funkcjonuje. Leży to w najlepiej rozumianym interesie (w konsekwencji również ekonomicznym) każdej społeczności, każdego państwa. Normalną rzeczą jest, a raczej powinna być, troska każdego państwa o normalną rodzinę jako największy skarb, najważniejszą instytucję zapewniającą byt państwa, a nawet jego przetrwanie.

To wszystko, co wyżej napisano, wynika, wprost z normalnego myślenia. Jeżeli dodamy do tego naukę Kościoła głoszącą, że: "Małżeństwo bowiem nie jest wynikiem jakiegoś przypadku albo owocem ewolucji ślepych sił przyrody, Bóg Stwórca ustanowił je mądrze i opatrznościowo (...) małżonkowie (...) dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować jednocześnie z Bogiem w wydaniu na świat i wychowaniu nowych ludzi..." (Humanae vitae III, 1.28) to oczywistym staje się, że: przyszłość świata idzie przez rodzinę (Jan Paweł II Familiaris consortio 75,) dodajmy: normalną rodzinę.

Atak na normalną rodzinę

Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaneguje faktu, że mama, tato i dzieci to rodzina. W dzisiejszym świecie trwa jednak zmasowany atak sił zła na rodzinę. Próbuje się sztucznie poszerzać jej definicję, nazywając rodziną związki tymczasowe (konkubinaty), a nawet sprzeczne z naturą człowieka (wynaturzone) związki homoseksualne. Godzi się w jedność i nierozerwalność małżeństwa, propagując rozwody na życzenie, czy przyznając specjalne prawa konkubinatom i rozbitym rodzinom. Oczywiście należy wspomagać rodziny źle funkcjonujące, lecz tworzenie praw, które czynią materialnie opłacalnym rozwód, jest śmiertelnie niebezpieczne dla jedności i nierozerwalności małżeństwa. Niszczy się rodziny i ich dzietność, stanowiąc prawa niekorzystne dla rodzin wychowujących dzieci.

Dzieje się to wszystko w historycznym momencie, gdy Polska po raz pierwszy w dziejach zaczęła wymierać, mimo że nie przeżywamy wojny, epidemii ani innych niszczących kataklizmów. Chyba żeby kataklizmem nazwać mentalność nastawioną na egoistyczne użycie (hedonizm) i odejście od Bożych przykazań w praktyce życiowej. Dziś przekazanie życia dzieciom nie jest już traktowane jako powinność małżeńska i patriotyczna. (Niejednego zapewne zdziwiło zdanie o pobudkach patriotycznych. Jednak właśnie, między innymi, dzięki nim Polska przetrwała 123 lata niewoli.) Zabijania rodzonych (choć jeszcze nie urodzonych) dzieci nie wolno dziś nazwać morderstwem. Nazywa się to zgodnym z prawem (np. gdy dziecko jest chore) "zabiegiem". (Tak na marginesie zabieg medyczny ma ściśle określoną definicję prawną: jest to działanie medyczne mające na celu profilaktykę, diagnozę lub leczenie. Żaden z tych elementów nie wchodzi tu w grę. Trudno nazwać leczeniem likwidację choroby przez uśmiercanie chorego pacjenta-dziecka poczętego.)

W efekcie wspomnianych i wielu innych nie wymienionych tutaj czynników więcej nas w Polsce ubywa niż się rodzi. Zachodzi poważne pytanie: komu na tym zależy, kto na tym zarabia? Kto na tym zbija swój judaszowy kapitał?

Wszyscy, którzy próbują zniszczyć normalną rodzinę poprzez:


- prowadzenie polityki antyrodzinnej;
- nazywanie rodziną i żądanie praw (należnych normalnej rodzinie) dla związków nienormalnych (tzw. wolne związki - konkubinaty, pary homoseksualne);
- propagowanie rozwodów i przyznawanie specjalnych (ponadnormalnych) przywilejów małżeństwom rozbitym;
- oderwanie działań seksualnych od prokreacji (promowanie nieładu seksualnego - również w szkołach (!), antykoncepcji i aborcji);
- reklamę postaw hedonistycznych, a nawet wprost używek tak drastycznie niszczących normalne rodziny;
działają na szkodę Rodziny, Państwa i Narodu, i zasługują nie tylko na potępienie, ale i osądzenie. Pewnie nie doczekamy się sprawiedliwych sądów ludzkich. Nikogo jednak nie minie sprawiedliwy sąd ostateczny. Wrogowie normalnej rodziny, jest jeszcze czas, by się nawrócić!


Zobacz także
ks. Krzysztof Napora SCJ

W jakiej formie dociera dziś do nas słowo Boże? Jaką przyjmuje postać? Jakie skojarzenie, jaki obraz wywołuje we mnie wyrażenie „słowo Boże”? Wydaje mi się, że najczęściej jest to obraz księgi. Biblia: tak różnego formatu – od małych po bardzo obszerne, często bogato zdobiona, okryta wyjątkową okładką, księga słowa Bożego. To utożsamienie Słowa i księgi bywa wzmocnione przez gest, który wkrada się (niestety!) niekiedy do liturgii, kiedy po skończonej lekturze Słowa lektor lub kapłan podnosi księgę i ukazując ją, mówi: „Oto słowo Boże”, lub „Oto słowo Pańskie”. 

 
Andrzej Iwański
W społecznej świadomości wielodzietne rodziny są poddawane szczególnej stygmatyzacji. Różne strategie rozwiązy-wania problemów społecznych wykazują w nich: ubóstwo, bezrobocie, alkoholizm, zachowania przestępcze oraz trwałe uzależnienie od pomocy społecznej. A media przenika utrwalają negatywny wizerunek w zbiorowej świadomości...
 
Roman Bielecki OP
"Szczęśliwi miłosierni, ponieważ oni miłosierdzia dostąpią” – pisze ewangelista Mateusz. To jedyne spośród ośmiu błogosławieństw, które samo dla siebie jest miarą – miłosierdzie za miłosierdzie. Przewodnikiem po miłosierdziu w Nowym Testamencie jest święty Łukasz. To on najwięcej mówi o dobroci, którą Bóg okazuje grzesznikom. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS