logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Pulikowski
Zakochanie... i co dalej?
Wydawnictwo Pomoc
 


Wydawca: Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa Pomoc
Rok wydania: 2011
Wydanie: IV wydanie
ISBN: 978-83-7256-885-4
Format: 110 x 180
Stron: 144
Rodzaj okładki: miękka

 
Kup tą książkę

 

Poznanie przez wspólne zamieszkanie?


Skoro poznanie w codzienności jest tak ważne, to może będzie ono najpełniejsze, gdy para po prostu zamieszka razem. Rzeczywiście pomysł wydaje się logiczny, lecz zawiera w sobie bardzo poważną pułapkę. Otóż sytuacja taka, oprócz rzeczywiście możliwości poznania, stwarza realne zagrożenia. Przede wszystkim stwarza możliwość przekroczenia granicy poznania dopuszczalnej w chodzeniu, a nawet w narzeczeństwie. Poznanie bowiem nie powinno być niszczące dla osoby ani pozostawiać trwałych negatywnych śladów w psychice. A taki pozostawia zawsze nie tylko współżycie pozamałżeńskie, ale każde świadome doprowadzanie do reakcji narządów rozrodczych takich, jak we współżyciu płciowym. Tak więc wszelkie świadome pobudzanie ciał poprzez pieszczoty, tzw. petting, czy nazywając rzecz po imieniu: masturbacja we dwoje, pozostawiają trwałe negatywne ślady w psychice utrudniające w przyszłości jedność małżeńską. Tylko do małżeństwa przynależy wspólne kładzenie się spać i cała sfera intymności seksualnej, by dopowiedzieć do końca, współżycia płciowego. Bo tylko małżeństwo może stworzyć naprawdę dobre warunki dla przyjęcia "naturalnego skutku" współżycia płciowego, jakim jest poczęte dziecko. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że podwójny, nierozerwalny sens współżycia: jedność i rodzicielstwo domaga się, by współżycie odbywało się wyłącznie w ramach trwałego małżeństwa otwartego na przyjęcie dziecka.

Co prawda wiele par postanawiających zamieszkać razem wcale nie planuje bliskości seksualnej i współżycia płciowego, to jednak praktyka zazwyczaj okazuje się inna. Uruchomienie pobudzeń cielesnych ogromnie utrudnia poznanie prawdziwe - w prawdzie. Tak więc zamieszkanie razem często tak naprawdę poprzez silne emocje w efekcie blokuje możliwość głębszego poznania. A przecież miało być odwrotnie.
Nawet, jeżeli nie dojdzie formalnie do współżycia, to i tak zamieszkanie razem stawia ludzi w sytuacji właściwej jedynie małżeństwu. Święty Paweł mówi: kto stoi niech baczy, by nie upadł. Nie lekceważmy naiwnie wielkich sił oddziaływania na siebie kobiety i mężczyzny w wymiarze płciowym - seksualnym. Wszyscy pamiętamy z lekcji religii zasadę unikania okazji do grzechu. Nie dziwmy się zatem, że Kościół wyklucza zamieszkiwanie razem przed ślubem. Jest to wyrazem mądrej troski duszpasterskiej liczącej się ze słabością ludzką, będącą skutkiem grzechu pierworodnego.

Gdyby nawet zamieszkanie razem przebiegało w pełnej czystości i świętości pozostaje problem zgorszenia. Otoczenie widzi, że zamieszkali razem. Może to być argumentem dla innych, że jednak wolno. Kto weźmie odpowiedzialność za upadki i grzechy tych "innych". Żyjemy w czasach zaniku dobrej obyczajowości i moralności więc dziś szczególnie potrzeba świadków opowiadających się za prawdziwymi wartościami.

I jeszcze jedno. Zostawmy sobie coś na "po ślubie". Niech ten dzień będzie wytęskniony i wyczekany. Wówczas ranga samego ślubu również w wymiarze psychologicznym będzie dużo większa. Zwiększa to szansę na trwałość małżeństwa i oddala pokusę, by rozwiązywać pojawiające się problemy przez... rozwód. Zamieszkanie wspólne od tego pamiętnego dnia, dnia ślubu będzie wielkim świętem i radością w bardzo wielu wymiarach, czego pozbawia się całkowicie para zamieszkująca razem przed ślubem.

Poznanie przez rozmowę

Podstawowym środkiem komunikacji jest rozmowa. Poprzez rozmowę można wiele dowiedzieć się o drugim człowieku. Dobra rozmowa przyczynić się może do dogłębnego poznania drugiej osoby. Do poznania wnętrza niedostępnego nawet dla bacznego obserwatora z zewnątrz. Pod warunkiem jednak, że to wnętrze będzie szczerze i prawdziwie ujawnione. Wymaga to podjęcia pewnego ryzyka, że ujawniona intymność może nie zostać zrozumiana. Ba, może być wyśmiana, nawet wyszydzona. Warto się zastanowić, czy druga osoba zasługuje albo czy już zasługuje na obdarzenie jej zaufaniem. Niestety nie ma innej drogi prawdziwego poznania, czyli poznania w prawdzie, jak tylko przez ujawnienie swego wnętrza. By jednak uniknąć drastycznych negatywnych doświadczeń, należy używać rozumu.

Trzeba się zastanowić, od czego zacząć "ujawnianie siebie", by w razie niezrozumienia skończyło się jedynie na przykrości, a nie na życiowej tragedii. Tak więc ujawnianie siebie powinno odbywać się niejako po kawałku z baczną obserwacją reakcji rozmówcy. By wiedzieć, czy można bezpiecznie pójść dalej. Ileż tragedii ominęłoby małżeństwa, gdyby normą w trakcie poznawania przed ślubem były takie rozmowy. Do zawarcia ilu źle mających się, czy wręcz rozbitych małżeństw w ogóle by nie doszło...

Ważne jest, by w rozmowach nie pominąć istotnych dla poznania osoby terenów jego wnętrza. Jeżeli chodzenie zmierza wyraźnie w kierunku narzeczeństwa, warto poruszyć tematy istotne dla decyzji o małżeństwie.
Omówmy pokrótce ważniejsze z tych tematów.

Akceptacja różnic

Gdy zaczynamy się bliżej poznawać okazuje się, że jesteśmy inni. Oczywiście każda osoba jest "osobna" i tym samym inna niejako z definicji. Chodzi mi jednak o specyficzną inność wynikającą z różnicy płci. Jesteśmy inni, bo do czego innego zostaliśmy stworzeni i przeznaczeni. Inne mamy role do wypełnienia w rodzinie i w świecie.

Niestety współczesna kultura wmawia dziewczętom i chłopcom, że właściwie są tacy sami, że mogą się we wszystkim wymieniać, że nie ma męskich czy kobiecych ról ani zawodów. Że mówienie o różnicach - to przestarzałe poglądy, wynik niesprawiedliwości dziejowej, że teraz to już jest pełne równouprawnienie. Jedno wielkie i krzywdzące obie płci nieporozumienie. Kobiety, krzywdząc siebie, same uciekają od rodzenia dzieci, a mężczyźni wychodzą z roli odwiecznego opiekuna i obrońcy żony oraz dzieci. Niektóre kobiety są już tak "nowoczesne", że... zabijają własne dzieci, a mężczyźni z naturalnych obrońców stali się najniebezpieczniejszymi agresorami względem żony i dzieci. Wątpliwe to zdobycze współczesności. Tak czy inaczej został rozmyty podział ról i świadomość inności świata kobiet i mężczyzn.

W efekcie naturalna inność stała się wielkim problemem. Gdybym zebrał wszystkie skargi jakie słyszałem na mężów przez dwadzieścia kilka lat w poradni problemów małżeńskich, to można by je wyrazić jednym zdaniem: Proszę pana mój mąż jest chłopem. Oczywiście zarzut jest inaczej formułowany - on: źle myśli, źle czuje, źle się domyśla, źle pracuje, a nawet źle odpoczywa. Źle - czyli nie tak jak ona, nie po kobiecemu. W drugą stronę sytuacja wygląda analogicznie. Mężowie mają pretensje do żon, że są "babami" i niczego nie robią porządnie - po męsku.

Dopóki para nie zaakceptuje swojej wzajemnej inności, dopóty będą się na siebie denerwować, złościć. Po pełnej akceptacji możemy się po prostu dziwić innemu podejściu praktycznie do wszystkiego, a z czasem nawet śmiać z tego. Gdy potrafimy się już śmiać z inności, to można zaryzykować twierdzenie, że nastąpiła pełna akceptacja faktu, że oto Stwórca przeznaczył nas do innych zadań. Jest to ważny moment, bo pozwala spokojnie i roztropnie planować podział ról i zadań bez lęku, że coś będzie "niesprawiedliwie", bo nie po równo. I choć jest to nienowoczesne, to zawsze młodym powtarzam: ja tam wolę być nienowoczesny i szczęśliwy, niż nowoczesny i nieszczęśliwy.

Rozstanie

Oczywistym jest, że nie każda para, która wpadła sobie w oko, powinna zawrzeć małżeństwo. Nie każde zakochanie musi przeradzać się w dojrzałą miłość. Trzeba po prostu bliżej się poznać i rozeznać, na ile jesteśmy odpowiednimi kandydatami do wspólnego życia w rodzinie. Tak więc proces poznawania się w ramach chodzenia powinien tak postępować, by para uznawszy, że nie pasują do siebie mogła się spokojnie rozejść. To, na ile bezbolesne rozejście jest możliwe, zależy właśnie od przebiegu chodzenia.

Jeżeli proces poznawania się postępuje po drogach czystości, wówczas spokojne rozejście jest możliwe. Więcej, mogą pozostać przyjaciółmi do końca życia i zachować wdzięczność za lekcję życia, jakiej sobie nawzajem udzielili. Czysta znajomość wymaga trudu i dzięki temu zawsze jest rozwojowa. Wspomniana wdzięczność powinna więc wynikać również z tego, że poprzez swą znajomość stali się lepszymi ludźmi. Dojrzalszymi, mądrzejszymi, bogatszymi w pouczające doświadczenia i bardziej przygotowanymi do relacji z drugą płcią, do małżeństwa.

Drogi Czytelniku. Jeżeli uważasz, że czysta znajomość chłopaka i dziewczyny nie jest możliwa, znaczy to jak bardzo jesteś "zainfekowany" ideami nieczystości, które świat głosi i propaguje wszelkimi sposobami. Lub, jak bardzo sam odszedłeś od dróg czystości i usprawiedliwiając siebie uważasz to za normalne. Przecież wszyscy tak robią. Otóż dowiedz się, że nie wszyscy. Są nawet ludzie, którzy jawnie i publicznie deklarują swą czystość na przykład wstępując do "Ruchu Czystych Serc" propagowanego przez środowisko wokół czasopisma "Miłujcie się". Oczywiście sama deklaracja nie wystarczy, ale jest bardzo ważnym punktem wyjścia do czystej miłości.

Jeżeli jednak proces poznawania się postępuje po drogach nieczystości, uwolnionej spod kontroli rozumu i woli pożądliwości, wówczas dochodzi do tragedii. Rozstanie po takiej znajomości jest zawsze burzliwe. Trudno się dziwić, ponieważ zostali oboje ciężko poranieni, mają o co mieć do siebie pretensje. Tu rozstanie jest zazwyczaj zerwaniem wszelkich kontaktów. Dochodzi tu do "trzaskania po pyskach" (cytat z wypowiedzi porzuconej dziewczyny) i wzajemnego obgadywania w kręgach znajomych. W sercach pozostają: żal, złość, nienawiść i uzasadnione poczucie krzywdy. W psychice i ciałach rany. Stali się "dzięki sobie" gorszymi ludźmi. "Dzięki" ich znajomości będzie im trudniej zaufać drugiemu człowiekowi i kiedyś założyć szczęśliwą rodzinę.


Zobacz także
O. Jacek Salij OP
Małżeństwo sakramentalne jest – może być i powinno być – obrazem i realną cząstką miłości Chrystusa i Kościoła! Żeby to zobaczyć, wystarczy uważnie i z wiarą wczytać się w List do Efezjan. W obliczu tak niesamowitych perspektyw aż krępujemy się powiedzieć cokolwiek, człowiek zdobywa się tylko na okrzyk zachwytu, ale i niedowierzania: Czy to możliwe? W naszym ułomnym świecie?
 
ks. Marek Dziewiecki
Żyjemy w czasach gwałtownych przemian społecznych, politycznych, ekonomicznych. Młode pokolenie pragnie zbudować nowy, lepszy świat. Wielu nastolatków nie uznaje dotychczasowych autorytetów ani sposobów życia. Młodzi bardzo wysoko cenią sobie wolność, niezależność, własne przekonania. Buntują się przeciwko tradycyjnym normom moralnym, obyczajom i sposobom życia. Inaczej niż poprzednie pokolenie, przeżywają więzi rówieśnicze, zakochanie i przyjaźń między chłopcami a dziewczętami. Mają czasem dziwne spojrzenie na małżeństwo i rodzinę. Zwykle dlatego, że wielu młodym trudno podejmować decyzje na całe życie. Znaczna część młodych żyje w zaburzonych rodzinach, w których brakuje miłości, poczucia bezpieczeństwa i czułości. Tacy młodzi wątpliwości, czy miłość w ogóle istnieje, czy jest możliwe harmonijne życie małżeńskie i czy może ono przynieść szczęście.
 
Jacek Swięcki
Droga śladami Jezusa nie ogranicza się do samej tylko Jerozolimy. Większość pielgrzymek rzadko poświęca na pobyt w Świętym Mieście więcej niż dwa dni, a resztę przewidzianego czasu przeznacza z reguły na inne opisane w Ewangeliach miejsca związanie z ziemską historią Chrystusa. Każde z nich przyciąga uwagę pielgrzymów w inny sposób. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS