logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Robert Wilk
Zbawiony... Już – jeszcze nie?
Głos Ojca Pio
 


To paradoksalne...

Niewątpliwie. Ten paradoks jest możliwy ze względu na fakt Wcielenia – Jezus, przyjmując ludzką postać, wprowadził do świata eschatologiczną perspektywę zbawczą. Bóg powiedział o sobie wszystko w swoim Synu, który stał się człowiekiem. Zachodzi tutaj owa święta wymiana – sacrum commercium – Bóg zniża się do poziomu człowieka, by ten mógł zostać Bożym dzieckiem; Bóg przyjmuje śmierć, aby człowiek mógł żyć. Nie można jednak redukować zbawienia do handlu, gdyż łatwo wtedy zgubić nietkniętą przez Boga przestrzeń ludzkiej wolności.

Chodzi o to, że zbawionym może zostać ten, kto dobrowolnie uzna, że wybawienia potrzebuje, bo czuje się niewolnikiem? Człowiek dumny, pyszny samodzielnie rezygnuje z daru zbawienia?

Dokładnie tak. Bóg nie ingeruje w wolność człowieka. Ceni jego wybór. Człowiek sam powinien odkryć, że został powołany do poszukiwania transcendencji. Tylko wtedy może docenić doniosłość zbawczego aktu odkupienia, który podnosi jego godność.

Ale owo wywyższenie ma swoją cenę – krew niewinnej ofiary Chrystusa!

To prawda, jednak ważniejsze wydają się skutki tej ofiary. Oto bowiem Jezus, umierając na krzyżu, zbawia wszystkich ludzi w ich historycznym czasie i przestrzeni oraz poza nimi, bez względu na przynależność narodowościową, religijną czy światopoglądową.

Co więcej, człowiek nie musi odkrywać tego daru, by go dostąpić. To tajemnica nie do wyjaśnienia, w jaki sposób Bóg działa w człowieku, uzdalniając go do przyjęcia potrzeby zbawienia.

W jaki sposób odzwierciedla się to w życiu religijnym człowieka?

Można powiedzieć, używając gry słów, że zbawienie jednocześnie jest dane i zadane. Chodzi o pewną konsekwencję w postępowaniu. Jeżeli dobrowolnie godzę się na zbawienie, przyjmuję je, nie mogę sobie pozwolić na to, by żyć w sposób niegodny człowieka zbawionego. Człowiek obdarowany zbawieniem ma możliwość realizowania siebie w relacji do Jezusa Chrystusa.

Czy takie pojmowanie tej kwestii nie prowadzi do naiwnego widzenia świata, w którym problemy rozwiązują się niejako same, bo przecież Bóg ma wszystko pod kontrolą?

No właśnie nie. Kwestia, jak pogodzić istnienie dobrego, miłosiernego Boga z istnieniem zła, znajduje swoje odzwierciedlenie w używaniu przez człowieka daru wolności. Bardzo często o tym zapominamy, obarczając Boga winą za całe zło świata. Myśląc: skoro, Boże, zbawiłeś świat, znajdziesz sposób, żeby naprawić to, co mimochodem popsułem, zrzucam z siebie odpowiedzialność za moją niekonsekwencję, moją niefrasobliwość.

Chrześcijanin musi mieć świadomość, że jego wybory religijne nie pozostają bez konsekwencji.

Pogłębianie wiedzy religijnej to pięta achillesowa współczesnego katolicyzmu. Nasza edukacja w tej dziedzinie kończy się niestety na szkole średniej.

Współczesna teologia mocno podkreśla aspekt osobowej więzi z Bogiem, co wprowadza dynamikę do życia religijnego. Tymczasem tradycyjne myślenie pozostaje na poziomie wypełniania praktyk, utrwalając stagnację, zastój w dziedzinie sakralnej.

Czy w takim przypadku duchowość może się rozwijać? Zamykanie życia duchowego w schematach musi się zakończyć osłabieniem więzi z Bogiem. Zupełnie tak samo, jak w codziennej egzystencji.

Przecież mamy cnoty...

Tak, oczywiście, ale trzeba pamiętać, że ich pielęgnowanie nieuchronnie zamieni się w przyzwyczajenie, jeżeli nie będziemy powracać do ożywczej, bezpośredniej, osobistej relacji ze Zbawcą. Dopiero to uczyni religijne nawyki naturalnymi. Mówiąc najprościej: nie będę skąpił czasu na Boga, skoro twierdzę, że jest dla mnie ważny i chcę z Nim przebywać.

I odwrotnie: nie mogę mówić, że jestem z Jezusem, jeśli nie wiem, kim On jest. Nie wystarczy przyjąć bezpiecznego dystansu: tkwię w Kościele, bo zostałem ochrzczony i to wystarczy, by być zbawionym. Trzeba przełamać spojrzenie na Kościół jako urząd i własną wiarę jako wypełnianie rytuałów, by odnaleźć Boga w osobistym spotkaniu.

Czy współczesny człowiek potrzebuje refleksji o zbawieniu?

Niewątpliwie współczesność ucieka od stawiania pytań fundamentalnych. Może zatem lepiej pytać o to, co dla człowieka współczesnego wydaje się ważne, a więc o życie szczęśliwe? Wtedy jego uwaga zostanie utrzymana i skupiona, bo – jak mówił w swej metodzie Karl Rahner – pragnienie bycia szczęśliwym, zrealizowanym jest dla niego zasadnicze.

Świat oferuje tylko skończone formy realizacji, a człowiek ciągle pragnie więcej, ciągle chce przekraczać siebie. I tutaj pojawia się zbawienie z perspektywą transcendencji.
 
Zobacz także
o. Raniero Cantalamessa OFMCap
Ktoś krytykował Abrahama Lincolna, że jest zbyt wyrozumiały dla swoich wrogów i przypomniał mu, iż jego obowiązkiem jako prezydenta jest niszczenie nieprzyjaciół. Lincoln odpowiedział: „Czyż nie niszczę moich wrogów, gdy zmieniam ich w przyjaciół?”. Czy znajdzie ten wielki prezydent USA kogoś, kto podejmie to nadzwyczajne wyzwanie? Wrogów niszczy się bronią, wrogość – dialogiem. Kościół, kierowany przez papieża, nim wskaże ten program narodom, stara się zrealizować go w relacjach z innymi religiami.
 
Seweryn Lubecki OFM
Wielki Post jest okresem liturgicznym, poprzez który chrześcijanin przygotowuje się drogą nawrócenia i oczyszczenia do lepszego przeżycia dorocznego wspomnienia zmartwychwstania Chrystusa. Trudno dziś ustalić, jak narodził się w Kościele Wielki Post. Wiadomo jednak, że tradycja ta zapuszczała swe korzenie powoli w życiu liturgicznym.
 
ks. Błażej Węgrzyn

Inaczej niż u pozostałych synoptyków (zob. Mk 8, 31nn; Mt 16, 21nn), po pierwszej zapowiedzi swojej męki przez Jezusa św. Łukasz nie przywołuje Jego ostrego konfliktu z Piotrem, tylko natychmiast przechodzi do pouczenia skierowanego do wszystkich. Skąd to pominięcie? Otóż, wydaje się, że każdy z Ewangelistów adresuje swe dzieło do uczniów innego typu. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS