logo
Wtorek, 19 marca 2024 r.
imieniny:
Józefa, Bogdana, Nicety, Aleksandryny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Wons SDS
Zwyczajnie z Maryją...
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Z o. Jackiem Bolewskim SJ rozmawia ks. Krzysztof Wons SDS

Ojcze Jacku, zacznę nieco prowokująco: Czy dzisiaj jeszcze Maryja „przemawia swoją osobą” do współczesnych? 
 
W odpowiedzi na to pytanie, spróbuję najpierw odkryć jego sens. „Maryja przemawia swoją osobą”... To bardzo trafne, bo tak właśnie przedstawia Ją główne źródło Objawienia, czyli Pismo Święte. Matka Boża niewiele tu mówi – „przemawia” nie tyle słowami, choć i one są wymowne, ile postawą, którą wyrażają zwłaszcza Jej ostatnie słowa w Ewangelii. Warto je przypomnieć. Są to słowa w Kanie Galilejskiej, gdzie Maryja mówi do sług: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” Jezus. Odtąd, aż do końca Pisma Świętego, Maryja nie potrzebuje nic mówić. Wystarcza, że skierowała naszą uwagę na Jezusa – na Jego słowa i całą Osobę. Daje przykład tej samej postawy, jaką poświadczył inny zwiastun tajemnicy Chrystusa, Jan Chrzciciel: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30). 
  
Właśnie dlatego że Matka Jezusa była gotowa przyjąć ostatnie miejsce jako pokorna służebnica Pańska, zasłużyła na więcej, zgodnie z ewangeliczną zasadą: „Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20, 16). Całe późniejsze dzieje Kościoła potwierdzają tę prawdę, bo wśród wszystkich świętych właśnie Maryja przemawiała najbardziej – na wiele sposobów. Poświadcza to liturgia, gdzie Matka Boża jest uczczona licznymi świętami, wieloma modlitwami. Ciągle przemawiają one, zwłaszcza do starszych i do dzieci. Daje do myślenia świadectwo Czesława Miłosza, który w swej „Ziemi Ulro” zauważył: „Gdyby mnie zapytano, skąd pochodzi moja poezja, odpowiedziałbym, że z dzieciństwa”, wspominając dalej między innymi: „z liturgii nabożeństw majowych”... Poeta należy zresztą do licznego grona tych, na których wywarło wielkie wrażenie zjawianie się Maryi dzieciom – w Lourdes, Fatimie. To jeszcze jeden przykład, może najwymowniejszy, jak Maryja przemawia także dzisiaj: przez swoje orędzia do Kościoła. Przemawia wreszcie przez święte, wielkie postacie ostatnich czasów, poczynając od św. Maksymiliana Marii Kolbego – aż po Jana Pawła II, całkowicie Jej oddanego: Totus Tuus.
 
Chyba trzeba zwrócić uwagę na nasz sposób mówienia o Maryi.
 
Pokazują to wspomniane postacie Jej wielkich czcicieli. Liczy się przede wszystkim osobiste świadectwo własnego życia duchowego. Nie ma jednego modelu, który należałoby czy wystarczyłoby powielać. Język osobistego świadectwa wyraża się nie tylko w słowach, ale w całej postawie – podobnie jak u Maryi. To także konsekwencja osobistej relacji do Niej, czyli decyzji, którą jako pierwszy podjął umiłowany uczeń Jezusa, gdy na Jego słowo: „Oto Matka twoja”, posłusznie „wziął Ją do siebie”. To „przyswojenie” sobie Maryi jako Matki zostało opisane przez Jana Pawła II, z pewnością na podstawie osobistego doświadczenia, jako „zawierzenie względem Bogarodzicy” tak oto: „Zawierzając się po synowsku Maryi, chrześcijanin – podobnie jak apostoł Jan – «przyjmuje» Matkę Chrystusa i wprowadza Ją w to wszystko, co stanowi jego własne życie wewnętrzne, poniekąd jego ludzkie i chrześcijańskie «ja»” (Redemptoris Mater, nr 45). Z takiego „przyswojenia” Maryi w osobistym życiu wypływa żywy, trafiający do serca sposób mówienia o Niej. Ale dodałbym: trzeba także unikać wszelkiej przesady, która sprawia wrażenie, jak gdyby Matka Boża stanowiła centrum i najważniejszą treść wiary chrześcijańskiej. Takie nieumiarkowane „wynoszenie” Maryi ponad wszystko nie jest roztropne, budzi opory, zamiast pomagać innym – zniechęca. Maryja sama, jak przypomniałem, kieruje nasze spojrzenie ku swemu Synowi jako centrum – a nawet On nie skupia naszej uwagi na sobie, tylko prowadzi do Ojca w Duchu Świętym. Dopiero wtedy, gdy pojmiemy właściwą hierarchię prawd chrześcijańskich, zdołamy docenić także znaczenie Maryi w przyjmowaniu Bożej prawdy „do siebie”. Innymi słowy: centralną prawdą dla chrześcijan jest to samo, co dla Chrystusa Jezusa, czyli Dobra Nowina o Bożym królowaniu, które w Nim się objawia. Mamy więc mówić i świadczyć o Maryi tak, aby stawało się jeszcze jaśniejsze to, że chrześcijaństwo jest Dobrą Nowiną. Nie mamy się skupiać na złu, jakie widzimy wokół nas, bo Jezus przestrzega, że spojrzenie, które wszędzie widzi zło, samo jest skażone: wyolbrzymia drzazgę do rozmiarów belki, tkwiącej tak naprawdę we własnym oku... Maryja uczy nas pozytywnego spojrzenia, dostrzegającego dobro, za które możemy dziękować, by się otwierać na dobra jeszcze większe – „wielkie rzeczy”, jakie Bóg dla nas i przez nas czyni. Przykładem takiego pozytywnego spojrzenia może być św. Maksymilian Maria Kolbe żyjący tajemnicą Niepokalanego Poczęcia – zwłaszcza w znaku przekazanym w wizji Cudownego Medalika. W świetle łaski, którą Niepokalana poświadcza i przekazuje, mamy tu dodatkową wskazówkę, że zło zostało pokonane: widzimy to w postaci węża pod Jej stopami. Mówiąc obrazowo: zło w agonii jest jeszcze zdolne szkodzić „ogonem”, który wywołuje ciągle wielkie szkody (tak ukazuje to Apokalipsa – 12,4), jednak jego los jest przypieczętowany, skoro głowa została zmiażdżona...
 
Jakie znaczenie dla odkrywania wartości macierzyństwa może mieć mówienie o macierzyństwie Maryi?
 
Maryja wyróżnia się przede wszystkim jako Matka Jezusa Chrystusa, w którym wyznajemy tajemnicę: prawdziwego człowieka i prawdziwego Boga. Jej macierzyństwo jawi się najjaśniej w świetle teologicznym – tak, jak objawia je Ewangelia, zwłaszcza według Łukasza i Jana. Szczegóły, jakie znajdujemy tu o Niej, nie mają charakteru biograficznego: ewangeliści nie zajmują się więc, jak to czynią biografowie wielkich postaci, ukazywaniem znaczenia i wpływu Matki Jezusa na Jego rozwój i wielkość. Macierzyństwo Maryi zostało ukazane przede wszystkim w wymiarze osobowo-duchowym – w rozwoju, jaki dokonywał się w Jej relacji do Boga, do Dziecka. Rozpoznajemy dzięki świadectwu Pisma, że decyzja bycia matką pochodziła, owszem, od Maryi, ale nie była Jej inicjatywą, tylko stanowiła odpowiedź na wyraźną wolę Boga, Jego inicjatywę. Także w tym sensie macierzyństwo ma od początku charakter duchowy – jako działanie Ducha zarówno w „przygotowaniu” decyzji ludzkiej, jak i jej realizacji w życiu, wcieleniu... Później uderzające jest akcentowanie przez samego Jezusa, że liczą się nie tyle więzy „ciała i krwi” z Matką, ile raczej wspólnota duchowa (w Duchu!) związana ze słuchaniem i wypełnianiem słowa Bożego. To macierzyństwo duchowe odsłania jeszcze głębszy sens, gdy zauważamy jego „rozciągnięcie się” w Duchu Jezusa na wszystkich Jego uczniów, którzy – jak umiłowany uczeń – mają przyjąć: „Oto Matka twoja”. Matka Jezusa staje się Matką Jego wspólnotowego Ciała, Kościoła. W tej perspektywie duchowej Matka Syna Bożego nie staje „ponad” nami, ale jako „służebnica Pańska” należy razem z nami do jednej wspólnoty dzieci Bożych, stworzonych na obraz Jednorodzonego – Dziecka Bożego, Jezusa Chrystusa. Przypomina o tym paradoksalne, teologicznie bardzo prawdziwe sformułowanie Dantego, który w Boskiej Komedii nazwał Maryję „Córką swego Syna” (Figlia del suo Figlio). Plastycznym wyrazem tej prawdy jest słynna Piéta watykańska Michała Anioła, gdzie Maryja sprawia wrażenie młodszej od Syna... To z kolei nasuwa myśl, że wszystko, co stanowi wzrastanie duchowe (macierzyństwo w Duchu, dziecięctwo Boże), jest odnawianiem się, odradzaniem, i wykracza poza sferę „starzenia się” jako fenomenu fizycznego, rzutującego także na psychikę (i ludzkiego ducha). Poświadcza to, np. apostoł Paweł, gdy zauważa: „nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień” (2 Kor 4, 16).
 
1 2  następna
Zobacz także
Rozmowa z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim OP
To, co ciągle panuje w naszej kulturze, to jest dualistyczne myślenie o człowieku, to jest ten Platon, który mówi, że człowiek to jest dusza, która ma ciało. Materializm, hedonizm i rozmaite inne bardzo praktyczne pomysły na moralność powiadają, że człowiek jest ciałem, które ma duszę, ale nie jest to takie konieczne. Ja myślę, że człowiek jest zarówno materialnym, jak i cielesnym i tutaj jest problem znalezienia relacji pomiędzy nimi i to jest bardzo ważne i istotne...
 
Aneta Kania
Maryja robiła zwykłe rzeczy, ale w niezwykły sposób. Przyjmowała w swojej ludzkiej naturze i w swoim codziennym życiu łaskę Bożą, która jest życiem nadprzyrodzonym i już wiecznym. „Kto słucha słowa mego i wierzy [we Mnie], ma życie wieczne”, mówi Jezus; „ze śmierci przeszedł do życia” (J 5, 24).  

Z ojcem Pierre-Marie Delfieux rozmawia Aneta Kania
 
Mirosław Rucki

Święta Faustyna zapewnia: „Bóg nikomu miłosierdzia swego nie odmówi. Niebo i ziemia może się odmienić, ale nie wyczerpie się miłosierdzie Boże” (Dz. 72). Jedyne, co musimy zrobić, by dostąpić miłosierdzia i zbawienia i móc obcować z Jezusem, to wyznanie naszych grzechów. Pan Jezus mówi do św. Faustyny, ale też do każdego grzesznika przychodzącego do sakramentu pojednania: „wzruszyło się Serce Moje miłosierdziem wielkim ku tobie, dziecię Moje najdroższe, kiedy cię ujrzałem w strzępy poszarpaną od wielkiej boleści, którą cierpiałaś, żałując za grzechy swoje” (Dz. 282).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS