logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Wons SDS
Zwyczajnie z Maryją...
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Te rozważania mogą się wydawać „ezoteryczne”, oderwane od naszej rzeczywistości. Tymczasem właściwe spojrzenie na Maryję jako Matkę pozwala pojąć, gdzie kryje się wartość macierzyństwa. Jest ono dane i zadane człowiekowi, kobiecie, w obrębie życiowego powołania, wspólnego wszystkim ludziom, aby jako stworzeni „na obraz” Boga stawali się coraz pełniej tym, kim są w istocie: dziećmi Bożymi. Im bardziej matka rozpoznaje tę prawdę osobiście, we własnym życiu, tym owocniej pomaga swemu dziecku: nie wychowuje go na „własny obraz”, ale daje mu warunki znajdowania osobistej drogi – w otwarciu na szukanie woli Bożej. Oczywiście, rola matki jest szczególnie ważna na początku życia dziecka, jednak w całym jego rozwoju liczy się również obecność ojca. Nie jestem psychologiem, więc nie wchodzę w refleksje na temat różnych zadań matki i ojca w rodzinie, zwłaszcza przy wychowaniu dzieci. Zgadzam się z opinią, że dzisiaj mamy do czynienia raczej z kryzysem ojcostwa. Macierzyństwo silniej się wiąże z naturalnym instynktem – to jest jego mocą, ale i pokusą, gdy staje się ono zaborcze, przytłaczające. Potrzeba duchowego wzrastania dotyczy nie tylko macierzyństwa, ale jeszcze bardziej ojcostwa, skoro w nim element instynktowny wyraźnie nie wystarcza. To wzrastanie ma się dokonywać jako wzajemne dopełnianie się matki z ojcem – w relacji do dziecka, ale i w osobistym dojrzewaniu do postawy dziecka Bożego. Piękną wizję tego dopełnienia przedstawia „Promieniowanie ojcostwa” Karola Wojtyły. Została tu opisana droga dojrzewania ojca do duchowego pojmowania swej misji – dzięki pomocy matki wspólnego dziecka...
 
A co ponadto można powiedzieć o kobiecości Maryi i wartości kobiety dzisiaj?
 
Moja odpowiedź będzie znowu teologiczna, skupiona przede wszystkim na danym i zadanym elemencie duchowości. Drogę wskazuje Pismo Święte. Należałoby wyjść od męskości Jezusa – od rozważenia, jaki jest jej sens. Oczywiście, jako mężczyzna Jezus objawia Syna Bożego, jednak w drugiej Osobie Boskiej nie płeć jest istotna, tylko relacja do pierwszej i trzeciej Osoby, czyli bycie Dzieckiem Bożym. I dlatego Jezus jako „obraz” Boży, według którego wszyscy zostaliśmy stworzeni, jest wzorem dla mężczyzn i dla kobiet – aby wszyscy stali się dziećmi Bożymi, które w Duchu Świętym odkrywają Boga jako swego Ojca. W tym świetle Jezus wzywa nas: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3). Jak u „małego dziecka” (w sensie wieku) płeć „jeszcze nie” gra znaczącej roli, tak u „dziecka dojrzałego” (w sensie Ewangelii) „już nie” jest ona decydująca; stąd Apostoł przypomina chrześcijanom: skoro przez chrzest „przyoblekliście się w Chrystusa”, to „nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 27-28). Zatem Maryja jest wzorem nie tylko dla kobiet, ale dla wszystkich – co do postawy wiary, słuchania słowa Bożego, posłuszeństwa, stawania się dzieckiem Bożym. Czy warto więc skupiać się na kobiecości Matki Bożej? W tradycji zwykło się porównywać Maryję z Ewą, pierwszą kobietą. Nie brakowało przy tym jednostronności, jak gdyby główna odpowiedzialność za pierwszy grzech spadała na kobietę... Podobnie jak Chrystus był przeciwstawiany Adamowi, tak Maryja miała być przeciwieństwem Ewy. Niewątpliwie, przykład Matki Jezusa pozwalał głębiej spojrzeć na znaczącą, pozytywną rolę kobiet w dziejach zbawienia. W otoczeniu Jezusa kobiety zajmowały ważne miejsce, należały do Jego przyjaciół (np. Marta i Maria z Betanii) oraz uczniów (np. Maria z Magdali – Magdalena). Także w Kościele nieustannie pojawiają się wybitne, święte postacie kobiet, nierzadko przywołujące do porządku przedstawicieli męskiej hierarchii – wystarczy przypomnieć najsłynniejsze przykłady św. Katarzyny Sieneńskiej czy św. Brygidy. Nie chodzi jednak o zmaganie się czy ścieranie męskiego i kobiecego wkładu w życie Kościoła. Liczy się pełne człowieczeństwo, które mężczyźni i kobiety mają znajdować w jednej, wspólnej perspektywie – powołania dzieci Bożych. W tej perspektywie trudno się zgodzić z różnymi stereotypami na temat męskości i kobiecości. W jakim sensie, np. kobiety zasługują na miano „słabej płci”? Wprawdzie są na ogół słabsze pod względem fizycznym, ale psychicznie okazują się często odporniejsze od mężczyzn – a w wymiarze duchowym, gdzie moc pochodzi od Ducha Świętego, żadna z płci nie jest „uprzywilejowana”, albo też: obie są wyróżnione...
 
Czy dziewictwo i czystość Maryi może stać się drogą do zrozumienia wartości – czystości i dziewictwa dzisiaj?
 
Czystość i dziewictwo to dwa różne, choć uzupełniające się wymiary życia w świetle Ewangelii. Do pierwszego można zastosować słowa Jezusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Chodzi o „światłe oczy serca” (Ef 1, 18), czyli spojrzenie na świat i ludzi w Bożym świetle, o którym Jezus mówi: „Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle” (Mt 6, 22); dodajmy: nie tylko ciało, ale wszystko... Na pewno możemy przypisać takie spojrzenie Maryi jako „pełnej łaski”: skoro była czysta w swoim sercu, mogła oglądać Boga w zdarzeniach, jakie wiązały się w Jej życiu z Osobą Jezusa, nawet jeśli nie od razu je pojmowała i potrzebowała wiary i modlitwy, żeby zobaczyć więcej... Natomiast dziewictwo w ewangelicznym Duchu to postawa, która w oczach Jezusa wiąże się z pełnym oddaniem siebie i swego życia wielkiej sprawie „królestwa niebieskiego” (Mt 19, 12). Sam Jezus był przykładem tej postawy; także o Maryi Kościół wyznaje, że pozostała „zawsze dziewicą”. Nie znaczy to, jak nierzadko zarzuca się chrześcijaństwu, jakoby dziewictwo należało uznać za „czystsze” aniżeli życie małżeńskie... Maryja żyła przecież w małżeństwie jako poślubiona „mężowi, imieniem Józef” (Łk 1, 27). Jako „pełna łaski” pozostałaby czysta również wtedy, gdyby współżyła z mężem! Dzisiaj egzegeci biblijni wysuwają trudności przeciwko tradycyjnemu poglądowi, że Maryja ślubowała dziewictwo już wtedy, gdy się decydowała na małżeństwo – faktycznie, takie wyobrażenie trudno pogodzić z obyczajowością i mentalnością żydowską. Jeśli więc, jak przyjmujemy, pozostała zawsze dziewicą, było to raczej Jej późniejszą decyzją, podjętą w małżeństwie po zwiastowanym poczęciu Syna Bożego – decyzją, wyrażającą pełne oddanie się Jemu na całe życie. Jej czystość wyraziła się zatem ostatecznie także w dziewictwie, podobnie jak u Jezusa. Pewnie dlatego w tradycji chrześcijańskiej zakonne śluby czystości łączą się zawsze ze ślubowaniem dziewictwa. Jednak ewangeliczna czystość może być realizowana także w małżeństwie, we współżyciu małżonków. Ich czystość serca sprawia, że również swoje ciała widzą oni „w świetle”. Natomiast decyzja, by przeżywać czystość w dziewictwie, może być dodatkowym znakiem oddania się Bożemu królowaniu. Człowiek dokonujący takiego wyboru nie wiąże się w sposób nierozerwalny z żadną inną osobą poza Jednym – Bogiem w osobowej wspólnocie. W naszych czasach, gdy życie płciowe stanęło pod znakiem rozpasanego seksualizmu, drogą do przywrócenia równowagi – wyzwolenia z niewoli seksu – powinna się stać przede wszystkim ewangeliczna czystość serca, bez niej bowiem także dziewictwo pozostałoby pustym znakiem.
 
Tytułujemy Maryję „Najświętsza” w przekonaniu, że Jej świętość była i jest czymś nadzwyczajnym. W jaki sposób Najświętsza Matka może być natchnieniem i umocnieniem dla naszego uświęcania w zwyczajnej codzienności?
 
Świętość Maryi to „pełnia łaski”, która wypełniała Jej „serce”, czyli wnętrze duchowe, i w konsekwencji wyrażała się w całym życiu i działaniu. Nie należy sobie wyobrażać Jej świętości jako postawy „nadzwyczajnej” – uderzającej w jakiś spektakularny sposób, choćby ciągłym wpatrywaniem się w niebo czy, przeciwnie, spojrzeniem „unikającym rozproszeń”, oczyma spuszczonymi „skromnie” ku ziemi... Świętość to raczej wielka prostota, postawa dziecka Bożego. Gdy próbuję sobie wyobrazić postawę Maryi, przychodzi mi na myśl to, co zostało poświadczone o dzieciach, dziewczynkach, które Ona obdarzyła wizją swojej postaci. Np. Bernardetta była tak uboga, prosta, że „rozczarowywała” panie z „wielkiego świata”, które pragnęły poznać wizjonerkę jako „nadzwyczajną” osobę... Z drugiej strony, kto był wrażliwy na promieniowanie prawdziwej świętości, potrafił dostrzec jej promieniowanie w prostej, niepozornej postaci. Wszyscy święci, zanim stali się znani i podziwiani, musieli przejść drogę prowadzącą w ukryciu, gdzie ich świętość była znana tylko Bogu, który „jest i widzi w ukryciu” (por. Mt 6, 6). Tę drogę wskazuje sam Jezus, wzywając do wierności w „małych” rzeczach, bo właśnie dzięki wierze „jak ziarno gorczycy” (Mt 17, 20) ta „mała” z początku rzeczywistość okaże się z czasem wielka, Boża. Jeśli Maryja pozostaje w Ewangelii przeważnie w ukryciu, to właśnie dlatego, że nie zależało Jej na zajmowaniu „pierwszego” miejsca – Jej wielkość objawiła się dopiero później. Ona nie musiała zwracać na siebie uwagi, żeby „zaistnieć”. Wystarczało Jej wypełniać wolę Bożą krok po kroku, w spełnianiu obowiązków, które nie były „małe”, skoro stanowiły znaki pochodzące od Boga. W dobie mediów, gdzie wielu marzy o „zaistnieniu” za wszelką cenę w oczach innych, trzeba przypominać, że nasza wartość nie opiera się na tym, jak nas widzą inni. Liczy się nasze bycie „przed Bogiem”, czyli w świetle Jego ukrytej bliskości w naszym życiu. Stąd można czerpać siły do wytrwania w każdej sytuacji, po prostu ufając, że zawsze możemy liczyć na Tego, który nie tylko powołał nas do życia, ale do końca nas umiłował. Poddając się Jego prowadzeniu, nie pobłądzimy, nie zwątpimy w sens naszego życia. Bóg nie obiecuje nam, że nasze życie będzie wolne od trudności – one po prostu należą do życia. Obiecuje natomiast, że w trudnościach będzie przy nas. Mogą nam przyświecać słowa Psalmu, gdzie modlitwa wypływa z wiary: „Pan jest moim pasterzem – nie brak mi niczego... Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23, 4). Tą drogą kroczyła Niepokalana. My także na tej drodze będziemy wzrastać w świętości, w bliskości Pana Jezusa, w Nim bowiem Ojciec „wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i niepokalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 4).
 
Rozmawiał ks. Krzysztof Wons SDS
Zeszyt Formacji Duchowej nr 23

fot. Robin Abraham Mother Mary 
Flickr (cc)  
 
Zobacz także
ks. Tomasz Sielicki SChr, ks. Jan Hadalski SChr
Jan Paweł II wybrał święto Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni na dzień życia konsekrowanego. To dobra okazja do refleksji nad tą formą realizacji chrześcijańskiego powołania. Czy współczesny świat potrzebuje zakonników, zakonnic? Komu jest potrzebne życie zakonne?...
 
Ewelina Steczkowska
Kult Matki Bożej ma swoje głębokie korzenie w Kościele powszechnym, w Kościele w Polsce. Jeśli chodzi o nasz rodzimy grunt religijności, pobożności, to nasza duchowość ma kształt drzewa. Korzeniami są Eucharystia, która wynika z męki, śmierci, zmartwychwstania Pana Jezusa. To są podstawy, o których nie możemy zapominać, bo one prowadzą nas do Boga. 

Z bp. Łukaszem Buzunem z Kalisza, paulinem, rozmawia Ewelina Steczkowska
 
Jakub Kołacz SJ

Zwykle gdy mówimy o „młodych Kościołach”, mamy na myśli kraje misyjne i te miejsca na świecie, w których nie zarosły jeszcze trawą ślady odciśnięte przez stopy pierwszych misjonarzy. Kiedy zaś mówimy o „młodości Kościoła”, wówczas odnosimy się przeważnie do ludzi młodych, którzy są jego nadzieją – jak to wielokrotnie podkreślał Papież, do którego tak lubimy się odwoływać – i którzy zaszczepiają w Kościele to „coś”, co może i niejednokrotnie dziwi starszych, ale co też nadaje mu pewien koloryt. Z tymi dwoma wymiarami kojarzy się najczęściej młodość Kościoła. Ale czy słusznie wyłącznie z tymi?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS