logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Piotr Szyrszeń SDS
Żyć jak o. Franciszek Maria od Krzyża Jordan pragnieniem chwały Bożej i zbawienia wszystkich
Centrum Formacji Duchowej
 
fot. A. Teler, Studio Katolik: Góra Hermon na granicy Izreala, Libanu i Syrii


O, gdybym miał ludzi takich, jak te góry!
(o. Franciszek Jordan)

 

Jednym ze świadków w procesie beatyfikacyjnym Ojca Jordana był ks. Paschalis Schmid SDS. Wyznał on m.in.: „O. Gerolamo Benz S.D.S. opowiadał mi pewnego razu, że kiedy pewnego dnia był we Fryburgu Szwajcarskim i stał w pokoju Sługi Bożego przy oknie razem z Ojcem Jordanem, po wspólnej modlitwie brewiarzowej, Ojciec Jordan patrząc na góry powiedział z całym zaangażowaniem, co było dla niego charakterystyczne: ‘O, gdybym miał ludzi takich, jak te góry!’ [‘Oh, se avessi uomini come questi monti!’]. – I kontynuuje ks. Paschalis Schmid swoje świadectwo: "W swej pracy apostolskiej i w posyłaniu do pracy apostolskiej swoich synów duchowych Jordan nie kierował się ambicją ludzką, aby Towarzystwo mogło coś uczynić i dzięki temu stało się sławne, ale kierował się jedynie tą ambicją, aby Bóg został otoczony chwałą w jakikolwiek sposób: to, kto miałby dokonać jakiegoś dzieła, było dla niego zasadniczo bez znaczenia, istotne było to, aby poprzez to dzieło Bóg został otoczony chwałą”.

 

Uderzyły mnie te słowa kilka dni temu. I ciągle wracały na myśl, by wokół nich między innymi budować to dzisiejsze rozważanie. Stawiam więc sobie przed oczy Założyciela wpatrzonego w góry i mówiącego z zaangażowaniem „O, gdybym miał ludzi takich, jak te góry!”. Jak wielkie i jak wysokie góry miał O. Franciszek przed oczami? Trzebaby pytać mieszkańców Fryburga. I myślę sobie: Ojcu Jordanowi marzyli się współbracia „wielcy”; i szukam innych określeń „wyniośli”, „wysocy”, „piękni”, … Może zatrzymajmy się na tym pierwszym określeniu „wielcy”, bo każde następne wydaje się gorsze. Ale jak rozumiał Jordan tę wielkość?

 

Czytając słowa ks. Paschalisa Schmid’ta przeczuwam, że Jordanowi chodziło o ludzi, którzy potrafią uznać wielkość Boga, którzy – jeśli można tak powiedzieć – potrafią Boga uczynić wielkim (bo Bóg wielkim jest bez względu na to, czy człowieka to uzna czy nie). Przeczuwam, że Jordanowi chodziło o ludzi, którzy cokolwiek czynią, z serca wykonują jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymają dziedzictwo wiekuiste jako zapłatę, którzy potrafią służyć Chrystusowi jako Panu! (por. Kol 3, 23). Przeczuwam, że Jordanowi chodzi o to, że nieistotne jest kto sieje czy kto podlewa (choć ważne, że ktoś sieje i że ktoś podlewa), ale istotne jest to, że gdy ktoś sieje i ktoś inny podlewa, wówczas Bóg daje wzrost: „Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg” (napisze św. Paweł w 1 Kor 3, 6-7).

 

***

 

Wraca do mnie dziś również obraz wzgórza galilejskiego, na którym do mnóstwa ludzi go otaczających Jezus wypowiada słowa Błogosławieństw. Wraca do mnie obraz góry, na którą wielokrotnie wychodzi Jezus, aby się modlić. Stawiam sobie przed oczy obraz góry, która była niemym świadkiem rozmów Jezusa z Ojcem, jego bycia „twarzą w twarz” z Ojcem. Wpatruję się w Górę Błogosławieństw, która stała się miejscem spotkania Jezusa z ludźmi, spotkania „twarzą w twarz” z ich problemami. Góra Błogosławieństw stała się miejscem głoszenia przez Jezusa nauki, która rodzi się i wypływa ze spotkania Jezusa z Ojcem i nauki, która dotyka samego serca życia słuchaczy, rodzi się ze spotkania z problemami człowieka – możnaby powiedzieć.

 

I chciałbym sobie i Wam, drodzy Bracia, zaproponować, byśmy wyszli na górę, która była bardzo ważna dla ks. Jana Chrzciciela Jordana. Myślę, że do końca życia mógł na nią duchowo pielgrzymować, by z bijącego tam źródła czerpać. Chciałbym zaproponować powrót do doświadczenia, które miało miejsce w czasie 7-miesięcznej podróży ks. Jordana na Bliski Wschód w 1880 r. Doświadczenie to z racji miejsca nazywamy libańskim. Jordan podzielił się tym przeżyciem ok. 1896/1897 roku z wówczas nowowyświęconym ks. Pankracym Pfeifferem. Ten po śmierci Założyciela podzielił się tajemnicą powołania tegoż z jego duchowymi synami i córkami. Uczynił to na łamach „Annales SDS” w 1919 r.

 

Pisał ks. Pankracy Pfeiffer: „Czcigodny Ojciec opowiedział mi kiedyś, że kiedy stanął na Libanie i kiedy oczy jego błądziły po Ziemi Świętej, a przed wyobraźnią przesuwały się tak liczne potrzeby religijne świata, silniej niż kiedykolwiek przyszły mu na myśl słowa Zbawiciela: ‘To jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa’ (J 17,3). I powiedział sobie: ‘Tak, Panie, to (które ma być założone) zgromadzenie powinno głosić Ciebie, o Boże, i Twojego Jednorodzonego Syna’”.

 

Widzimy Jordana, przed którego oczami przesuwają się „liczne potrzeby religijne świata”. Ale równocześnie stoimy obok Jordana, w którego sercu odzywają się z niezwykłą mocą, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, słowa Zbawiciela: „To jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” zapisane w Janowej Ewangelii. Widzimy Jordana stojącego „twarzą w twarz” z twardą rzeczywistością życia ludzi i ich najgłębszymi potrzebami, a równocześnie Jordana stojącego „twarzą w twarz” z wyrażonym w Słowie Ewangelii pragnieniem Ojca Niebieskiego, by dzielić się z ludźmi życiem, by obdarzać ludzi pełnią życia.

 

Konkretne potrzeby człowieka i konkretne Słowo Boga, stanowiące odpowiedź na potrzeby tego człowieka, spotykają się w sercu Jordana. Serce Jordana – jak serce każdego proroka – staje się pomostem spotkania między światem człowieka i światem Boga, między światem konkretnego, jedynego i niepowtarzalnego człowieka oraz światem „jedynego, prawdziwego Boga, oraz Tego którego On posłał, Jezusa Chrystusa”. W sercu Jordana spotyka się jedyny i niepowtarzalny człowiek oraz jedyny i prawdziwy Bóg. Przed Jordanem staje zadanie, by połączyć te „dwie połówki pomarańczy”: niepowtarzalnego człowieka i jedynego prawdziwego Boga, na którego obraz ów człowiek został stworzony. Może tu jest źródło Jordanowego zawołania, które chciałbym przytoczyć w nowym przekładzie: „Dopóki jest na świecie jeszcze jeden człowiek, który nie zna Boga i nie kocha Go ponad wszystko, nie możesz ani chwili spocząć” (DD II/1). Tu możemy zrozumieć westchnienie Jordana z pierwszych stron jego Dziennika: „Ach, mój Stwórco i Boże, dusza moja łaknie Twojej chwały i dusz” (DD I/12).

 

Dzięki temu obrazowi z góry Liban możemy lepiej zrozumieć Jordana i jego dzieło. Bo słowa Ewangelii św. Jana z rozdziału 17 (J 17, 3) stały się myślą przewodnią wszystkich jego planów apostolskich, wysiłków i prac. Stały się „spiritus rector” (jak powiedzieliby klasycy) czy jordanowskim „Sitz im Leben” (co pewno milsze uchu niektórych z nas niż oficjalny język Kościoła). Te słowa przynaglały go do energicznego, uniwersalnego działania, do czynienia wiele, do czynienia wielkich rzeczy.

 

Ale chciałbym przywołać ciekawą uwagę, zanotował ks. Pankracy Pffeifer: „Na górze Libanu doznał on [Jordan] wrażenia, że fundacja planowana przez niego zostałaby powołana do życia, gdyby on sam nawet nie wrócił żywy do Europy” (cyt. za: M. Piela, Być salwatorianinem…, s. 61). Według ks. Chryzologusa Raicha SDSm który swego czasu był magistrem nowicjatu w Rzymie, takie przekonanie zrodziło się w sercu Jordana podczas modlitwy przy Grobie Świętym. Czy było to na Libanie czy przy Grobie świętym, pozostawmy na boku. Istotne jest samo przekonanie, że plany związane z powstaniem zgromadzenia zostałyby przeprowadzone do końca czy to z udziałem Jordanem czy bez udziału Jordana (zob. M. Piela, Być salwatorianinem…, s. 61-62). Bóg chciał Towarzystwa czy wspólnoty odpowiadającej na głębokie potrzeby ludzi, a Jordan był tylko i aż pomocnikiem na Bożej budowie. I pytam siebie: czy ja godzę się być tylko pomocnikiem? czy godze się być tym podającym cegłę? podającym narzędzie? chłopcem na posyłki?

 

***

 

Raz jeszcze wracam do świadectwa ks. Paschalisa Schmid’ta: „W swej pracy apostolskiej i w posyłaniu do pracy apostolskiej swoich synów duchowych Jordan nie kierował się ambicją ludzką, aby Towarzystwo mogło coś uczynić i dzięki temu stało się sławne, ale kierował się jedynie tą ambicją, aby Bóg został otoczony chwałą w jakikolwiek sposób: to, kto miałby dokonać jakiegoś dzieła, było dla niego zasadniczo bez znaczenia, istotne było to, aby poprzez to dzieło Bóg został otoczony chwałą”.

 

Pierwszy jordanowski szkic struktury zakładanego instytutu rozpoczyna się od słów: „Na chwałę Wszechmogącego Boga!” oraz od przytoczenia cytatów biblijnych Dn 12, 3 oraz J 17, 3. To, co istotne wyraża się w często powtarzanej przez Jordana w „Dzienniku duchowym” maksymie: „Wszystko na większą chwałę Boga i dla zbawienia bliźniego”. Słowa „omnia ad maiorem Dei gloriam et salus animarum” w różnych wersjach językowych i najróżniejszych formach czy skrótach stanowią jeden z motywów przewodnich życia Jordana i jego „Dziennika”, co pomaga również zauważyć najnowsze polskie wydanie tego "Dziennika" w specjalnej części zatytułowanej „często występujące cytaty, które przewijają się w Dzienniku jako motyw przewodni”. Czy chwała Boża i pragnienie zbawienia dusz są motywami przewodnimi mojej codzienności? Jordan zachęcał siebie - ajest to jedna z pierwszych notatek w Jego "Dzienniku": „Bądź zawsze czujny, kiedy możesz coś uczynić na chwałę Bożą i dla zbawienia dusz! Bądź odważny, bo najsłabsze z Bogiem jest zawsze mocniejsze niż wszelka moc ludzi!” (DD I/12).

I zakończę zaproszeniem; zaproszeniem do pochylenia się w klimacie modlitwy nad pierwszymi zdaniami 17 rozdziału Ewangelii wg św. Jana. „To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: Ojcze, nadeszła godzina! Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał”.

 

Zauważmy, w jakim kontekście pojawiają się tak drogie Założycielowi i tak ważne dla nas słowa: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa". Najpierw słyszymy: „Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył…”, a potem: „Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał”. Jezus, który pragnie obdarzać ludzi pełnią życia, żyje pragnieniem oddawania chwały Ojcu Niebieskiemu. Jezus żyje pragnieniem, aby w Nim samym objawiła się chwała Boża. Prośmy, abyśmy byli ludźmi przenikniętymi pragnieniem oddawania Bogu należnej Mu chwały, przenikniętymi pragnieniem zbawienia siebie i innych.


ks. Piotr Szyrszeń SDS
www.cfd.sds.pl | Kraków, 6 listopada 2008 r.

 

Poniższy artykuł ukazał się w 2008 r. na stronie internetowej Polskiej Prowincji Salwatorianów www.sds.pl. Udostępniamy go za CFD.sds.pl. Dziękujemy Bogu za wszystkie dary udzielone Ojcu Franciszkowi Marii od Krzyża Jordanowi oraz jego duchowym synom i córkom w ciągu istnienia zgromadzeń. Prosimy Boga, byśmy jak nasz założyciel żyli pragnieniem chwały Bożej i zbawienia dusz. Prosimy również o modlitwę w intencji dzieła Centrum Formacji Duchowej.

 
Zobacz także
Tomasz Duszyc OFMCap
Za życia Ojca Pio miały miejsce jedne z najbardziej znanych i znaczących objawień maryjnych. Począwszy od 13 maja do 13 października 1917 roku dzieci z Fatimy miały wizje Matki Bożej, która zachęcała je do modlitwy różańcowej i przekazała im trzy tajemnice. Ojciec Pio mógł na bieżąco śledzić informacje o objawieniach, a także kolejne decyzje Kościoła w tej sprawie. 
 
Viva Cristo Rey! – „Niech żyje Chrystus Król!” – z tymi słowami na ustach ginęli meksykańscy cristeros, powstańcy, którzy zbrojnie przeciwstawili się antyreligijnym ustawom meksykańskiego rządu, wydanym pod koniec XIX i na początku XX wieku. Te słowa towarzyszyły również męczennikom za wiarę, ginącym z rąk „republikanów” podczas hiszpańskiej wojny domowej.
 
ks. Krzysztof Porosło
Gdybym miał tylko troszkę wiary, odrobinę, jak ziarnko gorczycy, to by wystarczyło, to bym góry przenosił, mury rozwalał, z pułapek się uwalniał, zranienia wybaczał. Przecież to obiecał Chrystus, że tylko tyle potrzeba. Bo jak tę troszkę wiary znajdzie we mnie Bóg, będą się działy cuda... 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS