Zaprzyjaźnić się ze swoim gniewem
Ron miał zdolności narracyjne. Kiedy na spotkaniach grupy o nazwie "Nowe początkich ilustrował opowieścią jakieś spostrzeżenia na temat rozwodu, wszyscy słuchali go zafascynowani.
- Dzisiaj opowiem wam historię o gniewie - oznajmił któregoś zimowego wieczoru. - Chętnie przypisałbym sobie jej autorstwo, ale tak naprawdę pochodzi od północnoamerykańskich Indian. Otóż pewien mądry starzec objaśniał wnukowi ludzką naturę. "W każdym człowieku - mówił - żyją dwa stworzenia. Jedno jest łagodne i spokojne, ma dobre serce i zawsze stara się okazywać współczucie. Drugie jest niegodziwe, wojownicze i okrutne, lubi siać niezgodę i patrzeć na cudze cierpienieh. "A które z tych stworzeń - zapytał chłopiec - jest potężniejsze?h Dziadek spojrzał mu w oczy: "To, które karmisz, moje dziecko. To, które karmiszh.
Ron umilkł na chwilę.
- Ważne, byśmy przestali karmić gniew spowodowany naszym rozwodem. Znacznie lepiej jest się z nim zaprzyjaźnić. Wtedy będzie działał na naszą korzyść, a nie przeciwko nam.
Spotkanie odbyło się piętnaście lat temu, ale wciąż pamiętam opowieść Rona i wynikającą z niej naukę. Gniew jest zapewne najbardziej niedocenianą i błędnie interpretowaną emocją. Publikacje na jego temat mogłyby zapełnić dziesiątki bibliotek. Wiele z tych opracowań jest mało wartościowych, bo gniew bywa pojmowany tylko negatywnie, chociaż ma pozytywne aspekty.
Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że gniew to normalna, zdrowa emocja. Bóg w swojej mądrości wyposażył każdego człowieka w możliwość jego odczuwania, a zatem gniew jest darem. Podobnie jak inne Boże dary, powinien być wykorzystywany dobrze. I to właśnie stanowi dla nas wyzwanie.
Trudno panować nad gniewem. Nieraz to gniew przejmuje kontrolę nad nami. Dlatego nawet nieduża jego dawka może mieć poważne konsekwencje dla małżeństwa - i dla rozwodu. Gniew sygnalizuje, że coś jest nie w porządku i wymaga naszej uwagi. Chodzi o to, by prawidłowo zinterpretować ów sygnał, nikogo przy tym nie niszcząc.
Jeśli stracimy zdolność do panowania nad gniewem, możemy zrujnować życie sobie i ludziom z naszego otoczenia. Jeśli natomiast się z gniewem zaprzyjaźnimy, będziemy w stanie wykorzystać jego moc dla naszego dobra.
- Nigdy nie chciałam rozwodu - opowiadała mi Diane. - Byłam mężatką przez siedem lat. Mąż i ja oddaliliśmy się od siebie, ale nie przypuszczałam, że sytuacja jest aż tak poważna. Któregoś dnia wróciłam z pracy i odkryłam, że mąż się wyprowadził. Zostawił mi list. Pisał, że różnice między nami są nie do pogodzenia i zamierza jak najszybciej wnieść sprawę rozwodową. Błagałam, żeby jeszcze nie przekreślał naszego małżeństwa - przecież nawet nie próbowaliśmy zasięgnąć porady psychologa. Upierał się jednak, że już nic nie można zrobić, i rzeczywiście wystąpił o rozwód. Mówi się, że ludzie skrzywdzeni krzywdzą innych. To dobra charakterystyka mojej postawy. Czułam się tak skrzywdzona i wściekła, że myślałam tylko o wyrządzeniu mu jak największej krzywdy. I przez następne trzy lata tym właśnie się zajmowałam, chętnie posługując się dwójką naszych małych dzieci jako pionkami w tej grze. Raniłam męża, ale on umiał brać odwet i też zadawał mi rany. A potem spotkałam koleżankę ze studiów, z którą od dawna się nie widziałam. Zjadłyśmy razem lunch. Opowiedziałam jej, co się stało z moim małżeństwem i ze mną.
Koleżanka z kolei opowiedziała o swoim rozwodzie, który odbył się mniej więcej w tym samym czasie co mój. Najdziwniejsze, że wydawała się całkiem spokojna. Nie dostrzegłam w niej ani śladu gniewu. "Och, wściekałam się strasznie - odparła ze śmiechem - i starałam się zaleźć mojemu byłemu za skórę. Ale pewnego dnia jakby zapaliło mi się w duszy światło. Zrozumiałam, że nie chcę tak dalej żyć.
Rozgniewałam się na swój gniew. Oświadczyłam mu: dłużej nie będziesz mną kierował. I wyładowałam tę napędzaną gniewem energię w joggingu. Codziennie biegłam trochę dalej. Wkrótce pokonywałam pięć mil, potem siedem i dziesięć. Biegałam w słońcu, w deszczu, nawet w śniegu. Biegałam, żeby odzyskać swoje życie.
Bóg stoi przy tobie. Jest obecny. Uczestniczy. Jego obecność jest zasadniczo różna od stojącego pomnika lub obojętnej obserwacji strażnika. On chce być w relacji i do niej zaprasza. Jeśli jest pragnienie relacji i jest obecność – może powstać więź. Przez modlitwę. Modlitwa, która zaczyna się od konkretnych momentów dnia (np. rano i wieczorem), rozszerza się przez rozważanie i noszenie w sobie Słowa np. z Ewangelii dnia, z rekolekcji; zaczyna przenikać życie, kiedy wpływa na nasze decyzje, a stopniowo – może stać się obecna bez przerwy.