logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Adolfo Olivera Sánchez
Życie trudniejsze niż śmierć
eSPe
 


Wydawnictwo eSPe
Cena 13.80 zł.
Rok wydania 2002
Oprawa miękka
Format 125x195
ISBN 83-88683-43-8
stron 180, (30 rozdziałów)


 

rozdział 7

To mogą zrozumieć jedynie ci, którzy pracują w szpitalu. Poprosiłem Irenę, żeby nie szła jeszcze zobaczyć się z Fernandem. Oczekiwałem reakcji buntu i pomyliłem się. Czuła się już mniej samotna niż ubiegłej nocy. Po drodze zajrzałem na intensywną terapię do Jesusa. Fernando mógł zaczekać. Było słychać rytmiczny dźwięk respiratorów i piski innych aparatów, które kontrolowały pracę serca pacjentów. Patrzyłem na zniekształcone twarze intubowanych, nie wiedząc tak naprawdę, czy spali, czy też umierali pośród obojętności pielęgniarek.
 Podszedłem do łóżka, na którym spoczywał Jesús. Był w stanie mówić, miał zmęczone oczy. Odezwał się pierwszy, jakby się śpieszył:
- To ojciec jest tym, kto trzymał mnie w nocy za rękę i wołał do mnie po imieniu? Nie jestem pewien.

Było to potwierdzenie faktu, że poważnie chory człowiek zachowuje długo zdolność słyszenia. W takich chwilach nie trzeba nic mówić. To moment, kiedy słucha się trwogi kogoś, kto znajduje się o dwa kroki od śmierci.
- Widzi ojciec - ciągnął - czułem się silny. Wczoraj wieczorem postanowiłem pojeździć na rowerze. Pamiętam tylko straszliwie ostry ból w ramieniu i brak powietrza, i to, że upadłem. Miałem wiele planów. Wydawało mi się nawet, że mogę obejść się bez Boga. I nagle, jak ojciec widzi, cały mój horyzont zredukował się do ściany naprzeciwko.
Szukał mojej ręki. Uścisnął mi ją i powiedział poruszony:
- Bóg zapłać.
Nie zapytał mnie, co zrobiłem, ani nie poprosił, żebym powiedział mu prawdę o tym, co się z nim dzieje. Utkwił spojrzenie w ścianie, a oczy miał pełne łez. Pomyślałem, że spogląda w swą przyszłość. I spostrzegłem, że jego oczy skierowane są na krzyż. Po chwili je zamknął, zacisnął usta i otarł łzę wierzchem dłoni.
- Ojciec nie wie, co to dla mnie znaczy, teraz, wyznał cicho. Ten niemy świadek przemawia bez słów. W tak krótkim czasie nauczył mnie, że żyć oznacza coś innego, niż tylko zabiegać o pieniądze i robić plany na przyszłość, bo nie wiadomo, czy jutro jeszcze będziemy istnieć. Żyć to widzieć, jak nadchodzi wiosna i umieć się zachwycić spektaklem ostatniego światła.

Mówił tak, jakby opowiadał to wiszącemu na ścianie Chrystusowi. Potrzebował tylko towarzystwa, żeby nie czuć się samotnym. Nie potrzebował cudzych słów, a jedynie świadka, aby zinterpretować samego siebie. Żeby cokolwiek powiedzieć, zauważyłem:
- W istocie nie liczy się, czy umieramy staro, czy młodo. Naprawdę ważne jest przeżyć życie. I nigdy nie jest zbyt późno, by dojrzeć.
Był zadowolony, jakby dotarł do mety po długiej wędrówce. Widać było, że chce odzyskać stracony czas. Myślał głośno:
- Życie zbiegło mi się do tych kilku chwil, spoglądam wstecz i jedyne, co mogę sobie powiedzieć, to: jakże traciłeś czas, Jesús. A kiedy można powiedzieć coś takiego, oznacza to, że się nie żyło. Widzę to jasno i jeśli z tego wyjdę, nie chciałbym zapomnieć żyć, przeżywać każdego dnia, jakby był ostatni, i poszukiwać wszędzie, być może przede wszystkim poprzez kontakt z Bogiem, siły wystarczającej, by pokonać rozczarowania.

Kiedy wychodziłem, podeszła do mnie Marita, pielęgniarka, i powiedziała:
- Zaczął się budzić około piątej. Od tego czasu nie przestawał mi mówić, że chce się z ojcem zobaczyć.
Pozbyłem się zielonego fartucha i spodni tego samego koloru, jakie nosi się na intensywnej terapii. Nie mogłem się jednak pozbyć mądrych słów Jesusa, chorego na zawał. Nie wygląda na to, by wszystkie moje lęki, ani wszystkie moje marzenia stały się kiedyś rzeczywistością, ale - jak wszyscy - nie mogę się od nich uwolnić. Chwila spędzona z Jesusem, tym od zawału, była dla mnie jak przeżywanie przyszłości z góry, przyszłości naszej, mojej, która zawsze wydaje się nam obca. Wyobrażamy sobie, co może się wydarzyć, ale kiedy ten czas nadchodzi - jeśli nadchodzi - zawsze nas zaskakuje.


Zobacz także
ks. Rafał Masarczyk SDS
Czy popełnienie samobójstwa jest równoznaczne ze 100% pewnością pójścia do piekła? Czy chociażby samo myślenie że życie jest beznadziejne i nie ma po co żyć jest grzechem?
 
ks. Grzegorz Strzelczyk

Śmierć dotyczy ciała człowieka, jego materialnej części. Duchowe centrum samoświadomości i pamięci (dusza) żyje dalej. „Umieramy w Bogu", wobec Niego stajemy w momencie śmierci. Pierwsze pokolenia chrześcijan żyły w przekonaniu, że Pan przyjdzie wkrótce, najprawdopodobniej jeszcze za ich życia (por. 1 Tes 4,15-17), a nawet jeśli ktoś umrze wcześniej, to jego czas oczekiwania na zmartwychwstanie będzie bardzo krótki.

 
Marcin Klimek
Dla jednych przysłowiowe "okno na świat", skąpane w blasku wielkich możliwości, aktualnej informacji, atrakcyjnych szans i możliwości rozwoju, dla innych powód licznych frustracji, lęków, narzekań na tracony czas, a nawet chorobowego uzależnienia. Niezbędny atrybut codzienności lub jej największy wróg - Internet. Jak wygląda rzeczywistość jednego z największych wynalazków XX wieku?...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS