logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Adolfo Olivera Sánchez
Życie trudniejsze niż śmierć
eSPe
 


Wydawnictwo eSPe
Cena 13.80 zł.
Rok wydania 2002
Oprawa miękka
Format 125x195
ISBN 83-88683-43-8
stron 180, (30 rozdziałów)


 

rozdział 25

Joasia zaprowadziła mnie do dyżurki i wskazała na ścianę, gdzie umieszczono informację o środkach ostrożności stosowanych w kontaktach z chorymi na AIDS. Pomogła mi zmienić fartuch, zdezynfekować ręce, nałożyła mi rękawiczki i maseczkę i życzyła mi powodzenia.
Amalia leżała na zakaźnym i w jej pokoju unosiła się charakterystyczna woń zamkniętych pomieszczeń. Była młoda i miała śmierć wypisaną na twarzy. Spojrzała na mnie i spróbowała się uśmiechnąć, jakby znała mnie już wcześniej. Na stoliku miała krzyż i zeszyt, w którym zapisywała to, czego potrzebowała. Swą szczuplutką dłonią wykonała gest zapraszający, bym usiadł. Potrzebowała tylko towarzystwa, niczego więcej.

- Bardzo bym chciała porozmawiać z ojcem - powiedziała z wysiłkiem - ale nie mogę.
- To nieważne. Jeśli to pani zbytnio nie zmęczy, proszę zapisywać to, co chce nam pani powiedzieć. Będę przychodził codziennie i czytał.
Od owego czasu aż do jej śmierci zbierałem jej kartki, pisane drżącym pismem i silnym uczuciem.
W dniu, kiedy umarła, przewieziono ją na oddział intensywnej terapii. Jej mąż odprowadził mnie aż do drzwi i tam został.
Amalia miała na wpół otwarte oczy i oddychała z trudem. To raczej respirator unosił jej pierś bardziej, niż ona sama. Wyglądała, jakby spała głębokim snem. Jej nagie ciało było już gotowe, by opuścić ten świat.
Kiedy zamknąłem jej oczy, wyszedłem. Jej mąż zrozumiał, że umarła i rozpłakał się.

Następnego dnia to ja zaprosiłem  lekarzy i pielęgniarki na kawę. Chciałem im przeczytać, co napisała nam Amalia. Carmen przygotowała też filiżankę dla Joasi. Wszyscy śledzili lekturę wzrokiem, bardziej niż słuchem:
"Muszę umrzeć. Wiem o tym, ale się boję.
Widziałam śmierć wielu ludzi i zawsze myślałam
Że umierać jest łatwo, i wierzę, że tak jest
Ale lęk przed tym, że zniknę pod ziemią,
Jest dla mnie niczym cierń.
Przynosicie mi leki, mierzycie ciśnienie,
Patrzycie na mnie i ja na was patrzę. Bo w waszych oczach
Chcę odnaleźć czułość. Chory zawsze jest obcą osobą.
Ale kiedy chory jest pielęgniarką, jak ja,
Kiedy jest kimś takim jak wy,
Widzicie się na moim miejscu i to was przeraża.
A ja was pytam: Czego się boicie?
Powiedzcie mi, proszę. Przecież
To ja mam umrzeć, a nie wy".

Słuchali tego, jako funkcjonariusze medycyny i trudno im było pojąć, o co chodziło Amalii. Nawet teraz Amalia była przypadkiem AIDS, a nie dziewczyną, która kiedyś była pielęgniarką.
"Widzę, jak niepewnie wchodzicie do mojego pokoju. Nie wiecie, co powiedzieć. I nie powstrzymuje was obawa, że możecie się pomylić przy rozdawaniu leków. To ja was martwię. Miejcie odwagę przyznać się do tego.
Za drzwiami tego szpitala zostawiłam mój dyplom pielęgniarki i weszłam tu jako zwykła chora. W domu zostawiłam wszystko za wyjątkiem pytań: dlaczego to wszystko? Czy można znaleźć w tym jakiś sens?
Możecie być pewne, że nikt, nawet ja, nie oczekuje odpowiedzi. Często czułam się przygnębiona, bo nie umiałam znaleźć przekonujących słów, aby pocieszyć chorych. Nigdy ich nie znajdujemy. I to właśnie sprawia, że uciekamy w rutynę.
Teraz waszą chorą jestem ja. Poczekajcie. Nie odchodźcie. To wszystko, o co was proszę. Chciałabym tylko wiedzieć, czy będę miała u swego boku kogoś, kto weźmie mnie za rękę, kiedy będę tego potrzebowała, bo, powtarzam wam, tak bardzo się boję".
Kiedy doszliśmy do tego miejsca, wszystkie filiżanki były już puste. Unieśli je, żeby Carmen mogła napełnić je na nowo. Po raz pierwszy zebrali się w takiej sprawie.

- Powinno się to opublikować w pismach medycznych - rzucił doktor Panizo.
Lores sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zachował milczenie. Carmen dodała:
 - Wobec takich wyznań, jak te, wszyscy powinniśmy bić się w piersi. Ja pierwsza.
"Możliwe, że dla was śmierć jest rutyną. Dla mnie jest czymś nowym. Nie wiem, jaką mnie widzicie. Nie jesteście moim lustrem. Nie dajecie mi nawet tyle czasu, żebym mogła przejrzeć się w waszych oczach. Możliwe, że nie widzicie nic szczególnego, ale ja nigdy wcześniej nie umierałam. Wielu oblekałam w całun. Zostawiałam ich, żeby umarli, dopiero potem wchodziłam, by ich umyć. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że umieranie to coś, co przydarza się człowiekowi tylko raz w życiu.
Kiedyś słyszałam, jak stojąc przed drzwiami szeptałyście, że jestem młoda. Pytam was: czy jest się naprawdę młodym, kiedy się umiera?"
To było ważne pytanie. Nigdy nie dostrzegali tak jasno rutyny, w której żyli. Zmarły. Jeszcze jeden. Ten z jutrzejszego dnia będzie podobny do tego, który umarł dziś. Wszyscy nieboszczycy są do siebie podobni, wydają się braćmi. Mają tę samą twarz. A teraz usłyszeli od Amalii, umierającej na AIDS pielęgniarki, że nie ma dwóch takich samych zmarłych.
"Wchodzicie i wychodzicie w pośpiechu. Mówicie do chorej, którą macie przed sobą, nie do Amalii. Mówicie jej to samo, co wszystkim: jest lepiej. I wychodzicie czym prędzej. Nie chcę kraść waszego czasu. Jesteście zmęczone. Często macie już wszystkiego dość, ale jeśli już tu jesteście, czy nie mogłybyście przezwyciężyć strachu i wziąć mnie za rękę?
Ja również ryzykowałam, że się zarażę i oto jestem tutaj, ale błagam was: macie ochronne rękawiczki, umyłyście się przed wejściem i kiedy stąd wyjdziecie, znów zdezynfekujecie swoje dłonie; miejcie odwagę wziąć mnie za rękę.
 Ja wiem, że w szpitalu nie powinno się płakać. Ale czy wasz profesjonalizm bardzo by ucierpiał, gdybyście płakały ze mną? Bez teatralnych gestów, bez odgrywania komedii, tak po prostu, jak człowiek z człowiekiem.
Być może przy odrobinie pokory nie byłoby tak ciężko umierać w szpitalu".
Doktor Lores zauważył:
- To, co mówił Maimonides: pozwólcie, żebym widział tylko ludzi, którzy cierpią. Ale pozostaje ciągle to samo pytanie: jak? Wszystkie nasze książki medyczne kończą się przed tym rozdziałem. Uczą nas leczyć. Reszta to zadanie dla księdza albo psychiatry.

Joasia zwróciła na siebie naszą uwagę:
- Zanim skończymy, chcę wam coś pokazać: to list, który znalazłyśmy pod poduszką Amalii. Ona sama napisała: dla ojca Andrzeja:
- Może da się go przeczytać - powiedział Rovira.
- Tak - odparłem, kiedy już otworzyłem kopertę.
"Kochany ojcze Andrzeju:
Nie wiem, ile czasu jeszcze mi zostało. Może tylko kilka dni. Mogę je spędzić w rozpaczy albo zrobić coś pożytecznego. Wolałabym to drugie i stąd właśnie te zapiski.
Gdyby mi starczyło życia, moglibyśmy napisać książkę, której szpitale bardzo potrzebują. Przypuśćmy, że pewnego dnia mogłabym wrócić do normalności. Oczywiście to nie znaczy, że moje dni przestałyby być policzone.
To, co niesiemy w dłoniach, jest wielkie. Nasze zawody, ojca i mój, polegają na tym, że pomagamy ludziom żyć. Każdy dzień to o jeden dzień mniej i zarazem o jeden krok więcej ku naszemu przeznaczeniu: ku Bogu. Niech On ojca błogosławi.
 Proszę nie mówić, że umarłam młodo. Lata nie mają znaczenia, liczy się tylko jakość życia. Żegnaj na zawsze.
 Amalia."
Carmen nie wytrzymała:
- A my się skarżymy, że ludzie są niewdzięczni. Pisząc swój testament, Amalia wyświadczyła nam nieocenioną przysługę.
- W środku jest jeszcze koperta dla jej męża i powinniśmy mu ją przekazać, tak jak chciała.
Owego dnia zmarło sześciu. Wydawali się wszyscy tacy sami, ale tak nie było. Amalia była niepowtarzalna. Pozostali również.


Zobacz także
Aneta Pisarczyk
Śmierć bliskiej osoby to doświadczenie graniczne. Wyrywa nas boleśnie z codzienności, jaką znamy. Na takie doświadczenie nie można się nigdy dostatecznie przygotować. Spada ono na nas jak grom z jasnego nieba. My zaś zostajemy dogłębnie zranieni. Jak pozbierać się po stracie bliskiej osoby? Jak na nowo wejść w tętniący rytm życia? Jak uleczyć rany, nie zapominając? 
 
Anna Maria Patejuk

Tematem numer jeden obecnie jest wojna w Ukrainie. Wyparła już pandemię. Nie ma chyba Polaka, który nie angażowałby się we wsparcie Ukraińcom, czy poprzez modlitwę, zbiórkę darów, przyjmowanie uchodźców, składki pieniężne, protesty. Nasz świat na moment się zatrzymał. I trudno się dziwić, bo widocznie historia nie była najlepszą nauczycielką, a może uczniowie byli mało pojętni.

 
Artur Wenner SJ
Człowiek zawsze poszukiwał w swym życiu szczęścia. Wszelkie choroby, przeciwności życiowe, cierpienia niczym cień kładły się na jego fundamentalnym dążeniu. Do tych przeciwności, które nieodmiennie spędzały sen z powiek i budziły żywe emocje od niepamiętnych czasów należą choroby. Te coraz lepiej poznane, zbadane przez medycynę choroby ciała i te, nieraz trudno uchwytne, nazywane i leczone przez psychiatrię, psychologię czy przez sakrament pokuty lub kierownictwo duchowe.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS