logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Elżbieta Wiater
Życie z gwarancją wieczystą
eSPe
 


Jak wypracować w sobie umiejętność przekraczania obaw?

Przede wszystkim nie czekać aż one ustąpią. Czasem trzeba wejść w pewne rzeczy mimo lęku. Jeśli rozum oświecony wiarą podpowiada mi jakąś rzecz jako dobrą, to mimo lęku powinienem w to wejść, a wtedy okazuje się, że te obawy albo były przesadzone, albo bardzo subiektywne. Tak jest również z powołaniem. Odkryciu powołania może towarzyszyć lęk. Może to być lęk przed negatywną albo prześmiewczą reakcją środowiska, może to być lęk przed tym, że sobie nie poradzę, albo, że źle rozeznałem drogę.

Kiedy stajemy w obliczu istotnych decyzji, to z nimi zawsze wiąże się jakaś porcja obaw, bo decyzja zawsze niesie ze sobą z jednej strony wybór czegoś, a z drugiej rezygnację z innych rzeczy. Nie ma decyzji, które nic nie kosztują. I stąd pewnie te obawy przed utratą tego, co się kochało, lubiło, a z czym trzeba się rozstać wybierając konkretną drogę. Staram się nigdy nie czekać z działaniem aż obawy miną, ale często odczuwając lęk zaczynam działać i wypełniać Boże zadania. Wtedy, jakoś dziwnie szybko zostaje uwolniony od wcześniejszych obaw. 

Zaangażować się radykalnie - dla wielu osób to synonim rezygnacji z własnego życia. Czy jest tak w rzeczywistości?

Polskie słowo radykalny ma swoje źródło w łacińskim słowie radix to znaczy "korzeń". Być radykalnym to zakorzenić się. Zakorzenienie natomiast możliwe jest tylko pod jednym warunkiem - gdy się trwa na obranej drodze. To znana praktyka wielu zakonów kontemplacyjnych, w których wprowadzono nawet oddzielny ślub stałości miejsca. Tylko trwając w jednym miejscu roślina może się zakorzenić, pójść w głąb. Jeśli ciągle przesadzamy jakieś drzewko z miejsca na miejsce, to ono nigdy nie zakorzeni się na tyle, żeby stać się silnym drzewem, zdolnym stawić opór największym wichurom.

Oczywiście, że takie zakorzenienie wymaga rezygnacji z nieustannej zmiany decyzji, planów, pragnień. W tym sensie jest tu obecna jakaś forma rezygnacji z wielu swoich pragnień i planów. Myślę, że jesteśmy pokoleniem mało zaangażowanym i mającym pewne kłopoty z podejmowaniem konsekwentnych decyzji właśnie dlatego, że mamy mnóstwo pragnień i planów jednocześnie. Stajemy się wtedy płytcy, słabi i nie zakorzenieni. Znany pedagog Marian Pirożyński wymieniał wśród największych wrogów silnego charakteru właśnie rozproszenie. Nazywał to efektem kaczki, która zewnętrznie ma wszystko, żeby pływać, fruwać, śpiewać, skakać - ale właśnie dlatego, że ma tak dużo nic nie robi dobrze. Może rzeczywiście radykalne zaangażowanie niesie rezygnację z wielu perspektyw i pragnień w życiu, ograniczenie swojego życia tylko do tego co najważniejsze, ale warto zrezygnować za cenę porządnych korzeni, które chronią nas w życiu przed największymi nawet wichurami.

Jakie zmiany w relacji do Boga i do ludzi pociąga za sobą decyzja na całkowite zaangażowanie?

Gdyby dopadł mnie kiedyś na ulicy jakiś nachalny dziennikarz z mikrofonem w ręku i zapytał, jaki dzień swojego życia uważam za najszczęśliwszy, bez chwili wahania odpowiedziałbym, że jest to dzień, w którym ostatecznie zdecydowałem się zostać księdzem. Radość tego dnia nie wynika wcale z tego, że to akurat kapłaństwo, ale z faktu, że odnalazłem swoją drogę, odkryłem czego chce ode mnie Bóg i w czym sam będę naprawdę szczęśliwy. To jakby najpełniejsze zdefiniowanie siebie, określenie swojego miejsca w świecie i w życiu. Takie całkowite zaangażowanie daje mi radość z tego, że wypełniam wolę Boga, a nie uciekam od niej. To z kolei określa moją relację do ludzi. Ja mogę wtedy przestać grać tysiące różnych ról i być tym, do czego zostałem powołany. Dla mnie kapłaństwo nie jest jakimś kawałkiem życia, ale jest życiem po prostu. A życie to wszystko co nas stanowi - myślenie, modlenie się, ubieranie, mówienie, wszystko po prostu. W tym wszystkim chcę być księdzem, a nie tylko we fragmentach mojego działania.

Dużo się dziś mówi i pisze o tak zwanej osobowości borderline - osobowości pogranicza. To zaburzenie psychiczne powodujące, że człowiek chce być wszędzie po trochu i tak naprawdę nie jest nigdzie. Ma przed sobą mnóstwo kierunkowskazów i chciałby za wszystkimi pójść jednocześnie, ale tak się nie da. Decyzja na całkowite zaangażowanie to jak znalezienie w gąszczu krzyżujących się uliczek tej najlepszej dla mnie drogi. To daje olbrzymią radość bycia na swoim miejscu, wpisania się w plan Boga dla mojego życia. Za tą odpowiedzią idzie też radość wiary, pewność, że jest się na drodze do Boga i idzie się w prawdziwej komunii z Nim. Taka radość wiary pociąga też za sobą miłość do ludzi. Do seminarium, czy do klasztoru Bóg nie powołuje po to, żeby uciec od ludzi, ale żeby jeszcze bardziej ich kochać i im służyć.

Rozmawiała Elżbieta Wiater
 
Zobacz także
ks. Mirosław Tykfer
My chrześcijanie jesteśmy przekonani i głęboko w to wierzymy, że Bóg jest większy od ludzkiej kalkulacji. Nawet więc jeśli nie potrafimy właściwie ocenić przyczyn przemocy na świecie, powinniśmy pozostać wierni Bogu w okazywaniu miłości wobec bliźnich. Bóg może bardzo owocnie wykorzystać wszystkie problemy świata, jeśli pośród nich chrześcijanie będą ewangelicznym światłem. 

Z kard. Peterem Turksonem rozmawia ks. Mirosław Tykfer
 
Michał Jędrzejek

Moje myślenie o tych sprawach rozwija się jakoś tak: jeśli istnieją istoty rozumne gdzieś we wszechświecie, to na pewno Pan Bóg nie pozostawił ich swojemu losowi, lecz się o nie troszczy. Możliwe, że w zupełnie inny sposób niż o nas. Nie wiemy, jakie były ich dzieje. Tradycyjny teolog powie, że Wcielenie na Ziemi dokonało się z powodu zła, grzechu pierworodnego, wobec którego konieczne było zadośćuczynienie. W nowszej teologii podkreśla się, że to miłość Boga do człowieka była głównym powodem Wcielenia. 

 

z ks. Michałem Hellerem rozmawia Michał Jędrzejek 

 
Agata Jankowiak

Czy jesteśmy w stanie powiedzieć coś o miłości Adama i Ewy? Czy naprawdę można ich uznać za wzór dla małżonków, w szczególności dla tych żyjących w XXI wieku? Z całą pewnością. Przede wszystkim widzimy, że ich miłość była zanurzona w bezpośrednim doświadczeniu miłości Pana Boga, oparta na osobowej relacji z Bogiem. Co prawda Biblia mówi, że nikt nigdy Boga nie oglądał (1 J 4, 12), więc zapewne nie widzieli Go również Adam i Ewa, ale rozmawiali z Nim i czuli się przy Nim dobrze, mieli doświadczenie Jego obecności.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS