logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Teresa Tyszkiewicz
Życiem dziękować
Miłujcie się!
 


Chrześcijaństwo i polskość wydały w ciągu historii wspaniałe dzieła i wspaniałych ludzi. Wielu z nich czcimy już na ołtarzach. O innych przetrwała wdzięczna pamięć. Jedną z takich postaci, w życiorysie których szczególnie splotły się dzieje narodu z dziejami Kościoła, był Karol Bołoz Antoniewicz.
 
Przyszedł na świat 6 listopada 1807 r. – zaledwie dwa lata wcześniej od Juliusza Słowackiego i Fryderyka Chopina – we Lwowie, w realiach politycznych zaboru austriackiego, ale zarazem w atmosferze rosnącej legendy napoleońskiej i rodzącego się romantyzmu.
Pochodził z katolickiej rodziny ormiańskiej, patriotycznej i głęboko religijnej. Ojciec, adwokat po studiach prawniczych, zadbał o staranne wykształcenie syna i dwóch córek. Jako typowe dziecko romantyzmu, Karol był rozmiłowany w literaturze, muzyce i pięknie przyrody. Poznał też wcześnie języki obce, między innymi niemiecki.
 
Razem z najbliższymi spędził pewien czas w Wiedniu. Miasto jednak nie odpowiadało mu tak, jak wieś, więc gdy ojciec z racji kłopotów zdrowotnych zrzekł się adwokatury, cała rodzina przeniosła się do majątku matki – Skwarzawy, położonej niedaleko Lwowa. Dla uczuciowej i nastrojowej natury Karola zaczął się wówczas najmilszy okres w życiu. Młodzieniec całymi dniami uganiał się konno po okolicy, chłonąc malowniczy, bujny krajobraz podolski. Barwy i kształty terenu, wioski przypadłe do ziemi, przestrzenie, nad którymi rozciągało się bezkresne niebo, czasem ciche, błękitne, czasem toczące burzowe chmury – wszystko to zapadało w serce wrażliwego chłopaka i tam nabierało kształtów słownych; Karol był poetą.
 
Przełomem w jego życiu stała się śmierć ojca w 1823 r.: spoważniał, posmutniał i począł myśleć. Matka, widząc jego zamiłowanie do wsi, zaczęła go przygotowywać do zadań ziemianina, ale jednocześnie, dostrzegając wybitne zdolności swego syna, usilnie go zachęcała do podjęcia studiów wyższych. I chociaż Karol nie czuł zbytniego pociągu do suchych kodeksów i paragrafów, odbył we Lwowie studia prawnicze, kończąc je, z wyróżnieniem, w 1827 r. Przez cały ten okres nie zaniedbywał też nauki języków obcych, muzyki ani ukochanej poezji. Matka zachęcała go do podróży zagranicznych, aby poznawał kraje, ludzi oraz środowiska literackie. Dzięki temu poza Wiedniem zwiedził Karpaty, Mołdawię, Bukowinę i Pokucie. Z pobytu w tych właśnie stronach zachowały się najpiękniejsze karty we wspomnieniach Karola – tak bardzo bowiem był urzeczony pięknem gór, które opisywał również w swoich wierszach.
 
Wybuchło powstanie listopadowe. 23-letni młodzieniec uzyskał pozwolenie i błogosławieństwo matki, aby przyłączyć się do powstańców na Wołyniu. Wyprawa ta jednak się nie udała: nacierające wojska rosyjskie zepchnęły grupę zapaleńców do granicy austriackiej i tam ich rozbroiły. Karol wrócił do Skwarzawy, ale groziło mu śledztwo i konsekwencje udziału w czynie zbrojnym. Matka szybko go wówczas wyprawiła do Wiednia i Włoch.
 
Karol, który został wychowany bardzo religijnie, umiał łączyć swoje przeżycia z Bogiem: zachwyt nad pięknem stworzonego świata, odkrywanie dobra w otaczających go ludziach, wrażliwość na ich potrzeby, wdzięczność za dary Boże i chęć chwalenia Stwórcy poprzez otrzymane talenty – to były rysy pobożności Karola. Jak dotąd życie się do niego uśmiechało, więc było za co Bogu dziękować.
 
W 1832 r. ożenił się ze swoją bliską kuzynką – Zofią Nikorowiczówną. Szczęścia jednakże nie znalazł, gdyż bliskie pokrewieństwo małżonków odbiło się na ich potomstwie: pięcioro dzieci Zosi i Karola umarło w niemowlęctwie. Przez siedem lat usypali pięć mogiłek. Wszystkie widoki, plany, zamiary na przyszłość Bóg pomieszał, starł, zniweczył. A za to i za wszystko Jemu niech będą dzięki, cześć i chwała. Te lata żałoby po dzieciach były okresem szybkiego dojrzewania ich ojca. Doświadczył wtedy na samym sobie, że jedna godzina boleści więcej nas uczy niż sto dni radości.
 
Budował się wiarą i duchową siłą swej żony, dzięki czemu oboje nie poddali się rozpaczy, lecz swe niespełnione uczucia rodzicielskie przelali na biednych i chorych. Już dawno bowiem Karol dostrzegał potrzeby biedoty wiejskiej, jej ciemnotę, alkoholizm, poniewierkę... Pusty po śmierci dzieci dwór w Skwarzawie zamienili więc z żoną na szkołę, gdzie Zosia uczyła dziewczęta, a Karol chłopców ze wsi. Inną część swego domostwa przeznaczyli na szpitalik, w którym sami pielęgnowali chorych. Czasami, by nieco rozweselić pacjentów, Karol siadał do fortepianu i przez długie godziny grał i śpiewał religijne bądź ludowe pieśni.
 
Wkrótce jednak okazało się, że ze względu na pogarszający się stan zdrowia Zosi (wywiązała się u niej gruźlica) konieczny jest wyjazd do Lwowa. I kiedy jeszcze była nadzieja powrotu pani Antoniewiczowej do pełni sił, małżonkowie złożyli wspólnie ślub czystości oraz obietnicę, że po wyzdrowieniu żony oboje wstąpią do zakonu: Karol do jezuitów, a Zosia do sióstr miłosierdzia. Tymczasem Karol pielęgnował chorą. Dopiero od tej chwili we wszystkim i zupełnie mogliśmy się zrozumieć, wtedy dopiero poznałem, jak dwa serca jednym sercem, dwie myśli jedną myślą stać się mogą – wspominał. Bóg chciał inaczej: Zosia umarła 27 lipca 1839 r. Życie jej było ciche, łagodne, ukryte. Od kolebki do grobu krótką, ale bolesną przebiegła drogę; miłość Boża nigdy od niej nie odstąpiła... Jako kwiateczek polny u stóp krzyża zakwitła, zwiędła, opadła – napisał opuszczony małżonek.
 
Karol pozostał sam na gruzach swego dotychczasowego życia, cierpiąc niewymownie, w ciemnościach niewiedzy co do Bożych oczekiwań wobec siebie. Miał dopiero 32 lata. Swój ból przeżywał wprawdzie po chrześcijańsku, w bliskości Chrystusowego Krzyża, lecz to nie umniejszało jego odczuwania, zważywszy na przyrodzoną mu wrażliwość i uczuciowość.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Tomasz Stępień
Wiemy, że dzięki poznaniu siebie możemy lepiej poznać innych, ale jak to jest w przypadku poznania Boga? Otóż nawet człowiek poznając siebie może odnaleźć w sobie ślad Boga. Każdy filozof wie, że skutek musi być choć trochę podobny do przyczyny. Zatem człowiek poznając siebie będzie mógł odkryć w sobie podobieństwo do Stwórcy...
 
Ks. Tomasz Stępień
Święty Jan od Krzyża (1542-1591) należy do największych mistyków Kościoła. Jego dzieła napisane w modlitewnym zachwycie nad tajemnicą Boga nie przestają być na nowo odczytywane. W swojej ojczyźnie został uznany za jednego z głównych twórców literackiego języka hiszpańskiego. Jego poezja nasycona jest chrześcijańskim doświadczeniem, zaś proza jest pełna symbolicznych wyrażeń...
 
Ks. Tomasz Stępień
Przeglądając listy Ojca Pio, możemy natrafić na wiele fragmentów, które wydają się trudne do pogodzenia ze sobą. Raz widzimy w nich człowieka, który uważa siebie za grzesznika, niegodnego i niezdolnego do tego, by należycie odpowiedzieć Bogu. Kiedy indziej natomiast nie waha się on wskazywać na siebie jako wzór do naśladowania, a nawet znak dany przez Boga. Jak wyjaśnić te sprzeczności? 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS