DRUKUJ
 
Bartłomiej Dobroczyński
To przeklęte ciało
List
 


Można przecież znaleźć sobie jakąś niszę, zamieszkać z dala od tego szalonego świata, uwolnić się od reklam, presji wyglądu...
 
...Mieszkać w starej szopie i być szczęśliwym zbierając znaczki. Ale jeśli zechcesz założyć rodzinę, jako odpowiedzialny człowiek będziesz musiał zapewnić jej bezpieczniejsze lokum. Bez gotówki skazujesz się na kredyt, a wtedy należysz do nich. Zrobisz wszystko, żeby spłacić kolejną ratę. O swoim ciele zaczniesz myśleć instrumentalnie. Dzięki niemu zarobisz przecież pieniądze. Zapiszesz się na basen i siłownię, żeby poprawić jego wydolność. Bez dobrej kondycji trudno wytrzymać czternaście godzin w pracy lub zmusić się do jeszcze dłuższego wysiłku. Co to przypomina?
 
Podejście do ciała anorektyka i ascety?
 
Nie inaczej. Będziesz zmuszony zapanować nad swoim ciałem, nad jego naturą. Dojdzie do tego, że zaczniesz wyznaczać mu czas wypoczynku. W dni wolne pozwolisz sobie na dłuższy sen, poleżysz przed telewizorem, poczytasz książkę. Inni będą woleli maksymalnie wykorzystać ten czas. W jaki sposób? Pijąc do utraty przytomności lub zażywając narkotyki. Przeznaczą na to piątek i sobotę, aby w poniedziałek o własnych siłach pojawić się w pracy. Regeneracja sił organizmu po długim wysiłku trwa kilka dni, w tym przypadku dało się go skrócić do dwóch. W podobny sposób ludzie poddają kontroli inne naturalne potrzeby swojego ciała. Rozwój współczesnej farmakologii pozwala im to robić coraz bardziej skutecznie.
 
Kiedy już przestaniesz interesować się ciałem, będziesz musiał zadbać o wygląd. Kupisz sobie dobre ubranie, samochód. Być może zaciągniesz na to kolejny kredyt. Zgodzisz się jednak na kolejne obciążenie.
 
Po co mam kupować auto i inne rzeczy, jeśli chcę spłacić kredyt za dom?
 
W kulturze nastawionej na zysk jest to jedyny sposób, żeby wyraźnie zakomunikować swoją pozycję. Dawniej w małych społecznościach wszyscy się znali. Dzisiaj, w czasach globalizmu i gwałtownej migracji, wygląd stał się podstawowym źródłem informacji o człowieku. W Ameryce Północnej czy Europie Zachodniej każda grupa zawodowa musi posiadać określone rzeczy, które są wizytówką ich zawodu. Nie można być szefem korporacji adwokackiej i jeździć rowerem. Nie dawno zapytałem moją znajomą z Warszawy: „A tak szczerze, to po co ci buty za kilka tysięcy złotych?". Odpowiedziała, że jeśli nie będzie miała takich butów, to nikt nie zechce z nią robić interesów.
 
Ktoś mógłby powiedzieć, że tak redukuje się wartość człowieka do rzeczy, które posiada. Można jednak zobaczyć w tym pozytywne strony: to najszybszy sposób wymiany informacji o ludziach. Jeśli mam takie ubranie, taki samochód i nie ściga mnie policja, to znaczy, że wzbogaciłem się dzięki własnej pracy i zdolnościom, czyli jestem zaradny i przedsiębiorczy. Jak inaczej mam to zakomunikować? Oczywiście mogę to powiedzieć, ale o wiele bardziej przekonujące jest to co widać, niż, być może próżne, przechwałki.
 
Wizerunkiem można przecież manipulować.
 
Stąd popularność podróbek markowych ubrań. Udajemy, że jesteśmy lepsi niż w rzeczywistości. Podobnie robią zwierzęta, ale tylko człowiek uzyskał piekielną swobodę w manipulacji naturą. Psy stroszą sierść, a człowiek wymyślił sobie pióropusze, husarskie skrzydła, epolety i makijaż. Są to różne strategie przechytrzenia natury, dodania sobie rangi, atrakcyjności.
 
Problem w tym, że już dziś widoczne są skutki uboczne. W Ameryce czy krajach anglosaskich na pytanie: „Jak się masz?", nie wolno odpowiedzieć: „Źle". Zawsze musisz być uśmiechnięty, chociaż akurat wywalili cię z pracy, zmarł ci ktoś bliski, boli cię głowa. Nie można być człowiekiem przegranym, chorym, zniechęconym, starym. W porównaniu ze standardami duchowości greckiej, chrześcijańskiej, wydaje się to nieludzkie. Dlaczego mam udawać, jeśli wzorem mają być relacje oparte na prawdzie, zaufaniu?
 
 
strona: 1 2 3 4 5