DRUKUJ
 
Grzegorz Dudzik
Żniwo tutaj wielkie
Idziemy
 


Miejsc, gdzie brak kapłanów, nie trzeba szukać daleko. Wiele z nich jest tuż za granicami naszej Ojczyzny. Chersoń, ukraińskie miasto nad Dnieprem, tuż u ujścia do Morza Czarnego, jest jednym z nich. Od pięciu lat pracuje tam ks. Artur Nagraba, kapłan diecezji warszawsko-praskiej, jeszcze nie tak dawno wikariusz w Otwocku i Kobyłce. 

Znany miłośnikom „Trylogii” Chersoń  to jedno z większych miast Ukrainy. Dziś żyje tu ponad 300 tys. mieszkańców, to „tygiel” różnych narodowości i wyznań. Jest uniwersytet, studencka dzielnica, sklepy, poważny przemysł, dzielnica portowa, kawiarnie i restauracje.

Życie w mieście zaczyna się wcześnie rano, ledwie słońce wzejdzie zapełniają się marszrutuki (mikrobusy), które dowożą mieszkańców do pracy. Wtedy też, już o świecie, prace zaczynają robotnicy, którzy remontują kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Pracują pod okiem księdza Artura. Od grudnia 2001 r. jest on proboszczem tej parafii.

Zamiast świątyni

– Początki parafii w Chersonie sięgają w zasadzie początku miasta, które zostało założone przez Potiomkina w 1778 r. – mówi ksiądz Artur Nagraba. Dekret o założeniu parafii datowany jest na rok 1779. Najpierw zbudowano drewniany kościół, który został spalony jeszcze w XVIII wieku. W 1849 r. pod kierunkiem jezuity Elizuma Szaca odbudowano murowaną świątynię.

– Dalsza historia tej świątyni jest taka jak większości świątyń na wschodzie Ukrainy. Po ugruntowaniu się władzy sowieckiej została ona Kościołowi odebrana. W 1950 r. zrobiono tutaj kinoteatr – dodaje ks. Artur. Główna nawa starego kościoła została zamieniona na małą salę kinową. Prezbiterium przecięto na pół i zbudowano dużą, drugą salę kinową. W małej odbywały się np. dyskoteki, zajęcia dla dzieci. W 2000 r. tworząca się na nowo parafia uzyskuje możliwość rekonstrukcji świątyni. – Kiedy odzyskaliśmy ten budynek trzeba było przede wszystkim podnieść ściany, aby można było w nich wybić okna, aby wróciła naturalna cyrkulacja powietrza i naturalne światło. Pierwszy etap rekonstrukcji był trudny – wspomina ks. Artur. – Okazało się też, że stary budynek ma błędy konstrukcyjne i w trakcie prac zawalił się dach. Dziś myślę, że rozpoczęcie budowy było wielkim cudem.

Budowanie kościoła nigdy nie jest zadaniem prostym i łatwym, a już w tamtych warunkach! Ksiądz Artur od czasu do czasu odwiedza parafie diecezji warszawsko-praskiej i dzięki życzliwości proboszczów i wiernych, którzy wspomagają jego starania, udaje mu się kontynuować budowę.

Kościół żywy

Oprócz budowy kościoła, która zajmuje bardzo dużo czasu, najważniejsza jest tu praca duszpasterska. Prócz proboszcza jest jeszcze wikariusz – ksiądz Jan z Ełku. Są też trzy siostry z Instytutu Maryi Służebnicy Pańskiej. Jedna zajmuje się ludźmi chorymi, druga pracuje z dziećmi, a trzecia z młodzieżą parafii i dziećmi ulicy.
–  W każdym z kierunków duszpasterstwa czynnie uczestniczą parafianie, wolontariusze. Są świeccy, którzy odwiedzają chorych, inni pomagają przy pracy z dziećmi. Każdego roku organizujemy rekolekcje dla dzieci, w tym roku grupa 100 dzieci wyjechała nad morze – dodaje ksiądz proboszcz. Wolontariusze przy parafii są bardzo ważni także z innego powodu. Pełnią dyżury nocne, które ustalono, aby ukrócić kradzieże z placu budowy, popularny tutaj sposób zdobywania środków budowlanych.

Częścią pracy duszpasterskiej jest praca z chorymi, nie tylko w szpitalach. – Jeździmy też na wioski do chorych – dodaje ksiądz. Są spotkania dla młodzieży z modlitwą, wspólną zabawą, ale też na przykład wykładami z dziedziny psychologii rozwojowej. Są spotkania Żywego Różańca, spotkania dla matek, które samotnie wychowują dzieci, i oddzielne spotkania dla mężczyzn. Praca duszpasterska to też indywidualne katechezy dla dzieci, młodzieży i dorosłych przygotowujące do sakramentów.


 
strona: 1 2