DRUKUJ
 
ks. Zbigniew Kapłański
Co zrobić, aby być szczęśliwym?
Droga
 


Nikt mnie nie kocha!

Julkę spotkałem na zakręcie. Nie był to zakręt jakiejś drogi, przeciwnie stała przy prostym odcinku szosy wylotowej z dużego miasta i chciała zabrać się na stopa. Był to ostry zakręt życiowy, w którym niechcący odegrałem znaczącą rolę. Nie wyglądała groźnie, bez żadnych oporów zabrałem ją do samochodu, sam wtedy jechałem na pogrzeb dalekiej ciotki. Chciałem być na jej pogrzebie, bo wiele jej zawdzięczałem, przede wszystkim widziałem w niej wspaniałą pogodę ducha i wewnętrzną radość, którą promieniowała na otoczenie. Jechałem w sutannie, nie musiałem się więc specjalnie przedstawiać autostopowiczce.

Prawdopodobnie mój strój skłonił Julkę do zwierzeń. Najpierw szczerze powiedziała, że jest niewierząca i zapytała, czy mi to nie przeszkadza. Odpowiedziałem półżartem, że nie, aby tylko nie kpiła z wiary i z Pana Boga. Okazało się, że tym zdaniem wywołałem lawinę, która na początku była zupełnie niewidoczna, a potem runęła, niszcząc wiele murów, które moja pasażerka wybudowała w swoim życiu. Przez pół godziny nic nie zakłócało muzyki, którą nadawała jakaś stacja radiowa, potem przyciszyłem radio, bo Julka zaczęła mówić. Mówiła cicho, ale z przejmującym smutkiem. Mówiła o rodzicach, którzy się rozwiedli, nie pytając jej o zdanie, ale przez to do obojga straciła zaufanie. Mówiła o Panu Bogu, do którego się modliła o zdrowie dla dziadka, który jako jedyny ją rozumiał, a jednak umarł pół roku temu. Mówiła o przyjaciółce, która czegoś jej dosypała do soku przed zawodami, w których nie mogła wystartować przez ostre zatrucie. Smutek, gorycz, rezygnacja.

Dowiedziałem się też, że wyszła z domu, mówiąc, że wróci za tydzień i mama wcale nie zadała pytania, gdzie jedzie, dała tylko trochę pieniędzy na drogę. "Dla nikogo nie jestem ważna, nikomu nie jestem potrzebna, nikt mnie nie kocha" - stwierdziła.

Nie spodziewałem się, że Julka będzie ze mną na pogrzebie ciotki. Po prostu nie miała gdzie pojechać, a w domu nie chciała już siedzieć. A tam, nad grobem usłyszała podziękowania niezliczonej grupy osób. Dowiedziała się, że można nieść ulgę, mimo poważnego osobistego kalectwa (moja ciotka od urodzenia miała jedną nogę krótszą i zawsze chodziła o lasce, a mimo to przez całe życie pomagała wielodzietnym rodzinom i osobom niedołężnym). Na tym pogrzebie w mowie nad grobem ktoś powiedział: "Bliźnim nie jest ten, komu to powiemy, tylko ten, komu to pokażemy". Ja musiałem wracać, a Julka została na tydzień u moich krewnych.

Po powrocie znalazła mnie i poprosiła o spowiedź. A dzisiaj jest burmistrzem i słynie z tego, że promieniuje radością, zwłaszcza troszcząc się o najbardziej potrzebujących. I jest w Radzie Parafialnej.

ks. Zbigniew Kapłański
 
strona: 1 2