DRUKUJ
 
ks. Krzysztof Grzywocz
Dramat odmawianych modlitw i kłopot z wiarą
Życie Duchowe
 


Dlaczego „oczy tak często pozostają na uwięzi”?

Jeżeli prawdą jest, że Bóg jest tak blisko, że - tak zadziwiająco normalnie - obecny jest w naszym życiu, jak aniołowie na obrazach Jacka Malczewskiego, to dlaczego „oczy tak często pozostają na uwięzi”? W duchowości pierwszych wieków akcent zasadniczo nie był położony na szukanie woli Bożej czy „stopnie doskonałości”. Podkreślano nade wszystko „czystość serca”. św. Augustyn w jednym ze swoich kazań mówił: „Całe życie bracie polega na tym, aby oczyścić oczy serca, aby Boga oglądać mogły”. Człowiek patrzy na świat poprzez głębię swojej wierzącej prawości i wrażliwości. Tylko ta głębia rozpozna głębię.

Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24, 32). Zamknięcie strefy spostrzegania do zmysłów „zewnętrznych”, tego, co widać i słychać, jest okaleczeniem człowieka. To, co widzi, jest wtedy piekielnie nudne. ślepota serca jest najbardziej niebezpieczną chorobą człowieka.

W tradycji chrześcijańskiej pozostało przekonanie o istnieniu zmysłów duchowych, które pozwalają zauważyć głębszy, duchowy wymiar rzeczywistości. Pozostają one w istotnym związku z „czystością serca” i ukazują świat w jego prawdziwej postaci. Zmysły duchowe reaktywują się w człowieku przez spojrzenia w wierze. Jeżeli patrzę, słucham, dotykam, wierząc, że Bóg przez „wszystko może przemówić”, wtedy zmysły stają się bardziej duchowe i potwierdzają mądrą intuicję wiary. A gdy odbieramy świat przez zmysły duchowe, wtedy nasza wiara staje się bardziej cielesna - uwrażliwiona na realność i codzienną konkretność.

Droga do codziennej realności

Doświadczenie wiary nie musi wtedy uciekać poza banalność codzienności w daleki świat Boga, nie musi płacić za doświadczenie duchowe opuszczeniem nużącej realności swojego domu, pracy i kultury. Tu i teraz zadziwia niepojęte piękno, dobro i prawda. Można wtedy stać godzinami i wpatrywać się w kwiaty. Wydaje się, że wystarczy zapach kwitnącej akacji, aby przeżyć ten dzień. Jakie to wtedy oczywiste, że do wychowania syna o wiele bardziej konieczny jest długi spacer niż kupno komputera. Ileż piękna w ciszy, czułości, muzyce Mozarta, niedzielnej liturgii. To, o czym marzymy, za czym tęsknimy, jest tak blisko!

Wzrasta dzisiaj zainteresowanie światem mistyków - w ich życiu codzienność i Bóg pozostały nierozdzielone. W jednym ze swoich listów pisała św. Teresa z Ávila: „Niniejszym listem świadczę, jako dziś, w wigilię Oczyszczenia Pani naszej r. 1573, otrzymałam siedemdziesiąt i dwie sztuki kur; a iż tak jest, stwierdzam to własnoręcznym podpisem. Niechaj Pan nasz otacza was zawsze świętą opieką swoją i niech Boski Majestat Jego darzy was taką hojnością dóbr swoich, jaką mocną jest wam użyczyć, amen”.

Droga do codziennej realności prowadzi przez modlitwę. Jej brak otwiera bramy iluzji, która codzienność maluje w szarych barwach. Obiecuje kolorową rzeczywistość, piękną i nasycającą, której jedynym mankamentem jest to, że nie ma jej „tu i teraz”. Kto oddziela realność od modlitwy, traci je obie. Są one dwiema stronami tej samej rzeczywistości, podobnymi do dwóch ustawionych naprzeciw siebie luster - w każdym z nich, w niekończący się sposób, odbija się ich wzajemne piękno.

ks. Krzysztof Grzywocz
 
strona: 1 2