DRUKUJ
 
kl. Michał Tomaka scj
Wygrać życie
wstań
 


Warto tu przytoczyć jeden przykład. Pewien ksiądz odwiedzał osoby chore. Pośród nich znajdowała się samotna, bardzo schorowana kobieta. Była jednak pełna pokoju, życzliwości, ba – radości. Podczas jednej z wizyt kapłan chciał usiąść przy jej łóżku, a ponieważ dość słabo słyszała, zamierzał usiąść tuż przy głowie. Ona zaprotestowała: „Proszę, niech ksiądz tutaj nie siada. Proszę tam usiąść”. Taborecik, na którym chciał się usadowić, był pięknie przystrojony serwetką. „Wie ksiądz, na tym taboreciku siada Pan Jezus – powiedziała – zapraszam Go i z Nim rozmawiam. Przez wiele godzin mówię Mu o wszystkim. On jest ze mną, tutaj siada. Ja Go nie widzę, ale jestem pewna, że gdy Go zapraszam, to przychodzi i mnie uważnie słucha” – dodała. Ów kapłan zaświadcza, że kiedyś, gdy przyszedł do niej, zastał ją nieżywą; jej głowa leżała na owym pięknie przystrojonym taboreciku.

A jak z problemami związanymi z walką duchową mają radzić sobie osoby samotne, często już w podeszłym wieku? Jaką rolę odgrywają tutaj takie czynniki jak rozmowa czy życie sakramentalne?

Wyżej wspomniany przykład trochę przybliża tę tematykę. Człowiek nie jest aniołem, czystym duchem – ma związane z życiem cielesnym potrzeby. Stąd każdy czeka na ludzką pomoc, a zdarza się, że jej często nie otrzymuje, nawet od swoich najbliższych. A największą pomocą jest obecność – nie zakupy, podarki, ale bycie z… Nie tak dawno moja znajoma, pani pod dziewięćdziesiątkę, złamała sobie rękę. Mieszka sama, dzieci są daleko. Wielu jej znajomych przychodziło do niej i pytało, czy czegoś nie potrzebuje. Ktoś inny robił jej zakupy, posprzątał, więc nie potrzebowała pomocy. Zwyczajnie odpowiadała, że wszystko ma. I te osoby szybko wycofywały się: „Przepraszam, muszę już iść, spieszę się”. A ona potrzebowała zwyczajnej obecności. Trudniej jest posiedzieć przy kimś, słuchając może po raz kolejny jakiejś historii, niż poświęcić nawet godzinę na zakupy… Walka duchowa dokonuje się nie tylko w osobie chorej, cierpiącej, ale w tym samym czasie w każdym z nas, który żyje obok niej.

Osoba przeżywająca bardzo mocno walkę duchową może pragnąć samotności albo tak zwanego świętego spokoju. Czy można być w takiej sytuacji samemu, czy nie lepsze jest czyjeś towarzystwo? Jak zachęcić taką osobę do otwarcia się na pomoc innych?

Człowiek ostatecznie najważniejsze sprawy przeżywa sam; to znaczy osobiście. Momentem –symbolem takiego przeżywania będzie nasza śmierć. Umiera się samemu i jest to akt najbardziej osobisty. Może będą obok nas ludzie, ale ja będę sam; a dokładniej będę z Panem. Nie oznacza to, że będę w izolacji od innych. Oni będą ze mną, ale mogą mi tylko pomagać być bardziej z Nim.

Stąd w walce duchowej obecność kapłana, mądrych ludzi, kierownictwo duchowe są bardzo ważne. Człowiek potrzebuje pomocy, wsparcia i wyjaśnienia.

Warto tutaj przypomnieć różnicę pomiędzy bólem a cierpieniem. Ból to odczucie fizyczne lub psychiczne, zaś cierpienie to mój bardzo osobisty stosunek do bólu. Inni mogą nam wielce w tym pomóc. Myślę, że Radio Maryja udziela znaczącego wsparcia wielu chorym, którzy sami gorzej przeżywaliby swój ból i uważali za mniejszy sens ich cierpienia.

Swoje cierpienia – tak fizyczne, jak i duchowe – można ofiarować w różnych intencjach, włączać w osobistą modlitwę. Czy walka duchowa jest wpisana w tę dynamikę?

Tak, często walka duchowa jest połączona z cierpieniem. Staje się ono niejako terenem, na którym człowiek zmaga się z własną słabością i z działaniem szatana, a także doświadcza wielkiej pomocy Pana. Oddawanie swego trudu, cierpienia w różnych intencjach jest bardzo potrzebne. Lubię powtarzać, że modlitwa połączona z cierpieniem jest potrójną modlitwą. Te intencje poszerzają umysł i serce człowieka i naprawdę wspomagają Kościół.

Systematyczny kontakt z kapłanem, towarzyszenie duchowe, rozmowy z innymi, prasa katolicka mogą bardzo wspomagać w zdrowym zapominaniu o sobie, w akceptowaniu swoich niedomagań, w szerszym patrzeniu na siebie i innych.

Na koniec wywiadu złota rada o. Mieczysława Kożucha SJ – duchowego syna św. Ignacego Loyoli – dla naszych Czytelników.

Jak wielką radością jest nasza wiara, która otwiera nas w różnych sytuacjach, a także w cierpieniu, w walce duchowej, na rzeczywistość, która wypływa z Serca Pana Jezusa! Pogłębiajmy tę wiarę i miłość do Boskiego Serca, szczególnie w sytuacjach trudnych.

kl. Michał Tomaka SCJ
 
strona: 1 2