DRUKUJ
 
Irena Świerdzewska
Życie na próbę
Idziemy
 


Paradoksalnie, wspólne mieszkanie przed ślubem zamiast oczekiwanego poznania raczej zniekształca obraz drugiej osoby. – Kiedy dwoje ludzi zaczyna mieszkać razem, w ich życiu zaczyna dominować fascynacja seksualna. Poznawanie się i budowanie relacji odsunięte zostaje na dalszy plan. Znam przykłady par, które „sprawdzały” się 5–7 lat i rzadko ta znajomość kończyła się małżeństwem – mówi Małgorzata Walaszczyk.
 
Sytuacja zaczyna komplikować się jeszcze bardziej, kiedy po rozstaniu trzeba budować kolejny związek. Ksiądz Michalczyk podkreśla, że wspólne życie bez sakramentu małżeństwa prowadzi do okłamywania siebie nawzajem. – Współżycie wyraża wzajemne oddanie się sobie oraz otwartość na nowe życie. Najpierw mówi się jednej osobie, że jest dla mnie absolutną wyłączną miłością, potem następnej i kolejnej – mówi ks. Michalczyk.
 
– Jedna z mężatek korzystających z naszej poradni upoważniła mnie do zacytowania przykładu z jej życia – opowiada ks. Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin w diecezji warszawsko-praskiej. – W małżeństwo wchodziła po wcześniejszym związku z innym mężczyzną. Minęły lata i – jak oceniła – za „szklankę przyjemności” wypija teraz „wiadra goryczy” z powodu wyrzutów ze strony męża.
 
Zmiana partnerów nie pozostaje bez wpływu na psychikę. –Trudniej jest wchodzić w związek po raz kolejny. Spotykamy się z osobami, które mają za sobą doświadczenie bycia w kilku nieudanych związkach. Przestają wierzyć w dobro, szlachetność, tracą zaufanie do drugiego człowieka. Nie wierzą w miłość. Szukają zaspokojenia swoich powierzchownych potrzeb. Ta degradacja dotyczy kobiety i mężczyzny, ale w większym stopniu cierpią kobiety – mówi Małgorzata Walaszczyk.
 
– Wielu osobom żyjącym w powtórnym związku, nawet udanym i trwałym, zostaje traumatyczne doświadczenie. Automatycznie przenoszą negatywne sposoby reagowania w trudnych sytuacjach na nowego partnera. Inaczej jest z narzeczonymi, którzy wchodzą w małżeństwo bez wcześniejszego współżycia. Ci bardziej potrafią na siebie nawzajem czekać, czegoś sobie odmówić. Potem, kiedy przychodzą kryzysy i konflikty, łatwiej jest im przetrwać trudności – mówi Jerzy Grzybowski.
 
Dlaczego ślub?
 
Dorota i Marcin 7 lat mieszkali bez ślubu. Trzy lata temu zawarli związek sakramentalny. – Widzę różnicę w naszym małżeństwie – mówi Dorota. – Dawniej żyliśmy tak trochę obok siebie. Kiedyś było: „ja” i „ty”. A teraz mówimy: „my”. Odczuwamy większą bliskość między sobą. Zmienił się nasz stosunek do wielu problemów. Nie uciekamy przed nimi, ale staramy się o nich rozmawiać i próbować je rozwiązywać. I co najważniejsze: kiedy zaczynamy rywalizować i walczyć ze sobą, wtedy przypominamy sobie, co mówił Jezus: że trzeba sobie służyć. Na pewno teraz jest w naszym małżeństwie mniej konfliktów i napięć niż przed ślubem – mówi Dorota.
 
Związek dwojga ludzi planujących wspólne życie to coś więcej niż tylko partnerski układ. – Ludzie mają dobrą wolę i obiecują sobie wzajemnie, że zawsze będą sobie wierni. Bez pomocy Bożej nie będą w stanie wypełnić takich zobowiązań. Sakrament daje siłę do realizacji przysięgi małżeńskiej. Poprzez ten sakrament Bóg daje łaskę. Obdarza siłą, by kochać drugą osobę, być jej wiernym i wobec niej uczciwym – mówi ks. Marek Kruszewski.
 
Samo przyjęcie sakramentu małżeństwa nie jest złotym środkiem na szczęśliwy związek. – Wiele małżeństw, które zawarły ślub w Kościele rozpada się, bo nie korzystają z sakramentów. Sakrament odnawia się przy każdej Mszy św., a poprzez spowiedź można naprawić to, co w małżeństwie się zepsuje –przypomina ks. Marek Kruszewski.
 
Mirosława i Paweł Kwasowie od 27 lat są małżeństwem. – Zaczęliśmy wspólne życie od dnia ślubu. W naszym odczuciu dość solidnie przygotowywaliśmy się do przyjęcia sakramentu małżeństwa i głęboko to przeżyliśmy. Rok po ślubie znajomy zwrócił się do nas z pytaniem: "A co wam to daje?" To skłoniło nas do poszukania nowych odpowiedzi na pytanie czym jest ten sakrament – mówi Mirosława Kwas. – W momencie zawierania ślubu każda para otrzymuje od Pana Boga pięknie zapakowany prezent – sakrament. Ale często nie wiemy jak z niego skorzystać i odstawiamy prezent na półkę – dodaje Paweł. – Inaczej rozmawiam z żoną o codziennych wydarzeniach, kiedy oboje mamy świadomość, że zapraszamy do tej rozmowy Jezusa. Jest nam w naszych kłopotach potrzebny. Kiedy czujemy, że coś idzie nam marnie, wtedy zwracamy się do Niego – mówi Paweł Kwas. Obydwoje często chodzą razem na Msze św. i adorację Najświętszego Sakramentu. Skończyli Instytut Studiów nad Rodziną, są w Ruchu Szensztackim i pomagają małżeństwom w sytuacjach kryzysowych.
 
 
 
strona: 1 2 3