DRUKUJ
 
Jan Halbersztat
Wędrówka
Wieczernik
 


Idea pielgrzymki – a więc wędrówki rozumianej symbolicznie, mającej na celu zbliżenie się do bóstwa, doświadczenie duchowe, przemianę życia - istnieje chyba w każdym systemie religijnym.

Dla nas, chrześcijan, pielgrzymowanie jest doświadczeniem szczególnym: z jednej strony nie mamy religijnego obowiązku odbywania konkretnych pielgrzymek (jak na przykład muzułmanie), z drugiej – już Apostołowie i Ojcowie Kościoła mówili, że całe nasze życie jest pielgrzymką do domu Ojca.

Przecież Bóg jest obecny w każdym miejscu...

Pielgrzymka ma wszystkie cechy klasycznej, symbolicznej wędrówki, ale łączy je z motywem religijnym. Jeśli pielgrzymuję – to znaczy że nie wyruszam w drogę dla przyjemności (choć oczywiście pielgrzymowanie może być przyjemne), nie wyruszam po to, aby poznawać inne kraje i zwiedzać zabytki (choć i taki element może się na trasie pielgrzymki znaleźć), nie wyruszam aby zdobyć sławę czy bogactwa. Wyruszam po to, aby spotkać się z Bogiem, aby odnaleźć Jego drogi, aby – co może lepiej oddaje sens pielgrzymki - odnaleźć siebie na Jego drogach.

Czy z punktu widzenia chrześcijanina takie zachowanie ma sens? Przecież wierzymy, że Bóg – który w końcu jest absolutem! – jest obecny w każdym miejscu i czasie tak samo.

Wielu podróżuje do różnych miejsc dla uczczenia szczątków ciał świętych, z podziwem słuchają opowieści o ich czynach, oglądają okazałe świątynie, całują święte kości wybrańców Bożych, okryte jedwabiem i złotem – a oto Ty jesteś obecny tu przy mnie na ołtarzu, Boże mój, Święty świętych! – pisał Tomasz a Kempis w książce „O naśladowaniu Chrystusa”.

A jednak i dawniej, i obecnie Kościół zachęca wiernych do pielgrzymowania. Zachęca, bo każda pielgrzymka to okazja do odnowienia więzi z Bogiem. Bo człowiek jest „istotą symboliczną” (na tym przecież także bazuje liturgia!) i choć Bóg jest przy nas wszędzie tak samo, to są miejsca, w których może my jesteśmy nieco bliżej Niego...

Można by długo pisać o tym, czym pielgrzymka różni się „zwykłego” wędrowania, ale cecha podstawowa - paradoksalnie - polega na tym, że o ile w „zwyk-łym” podróżowaniu chodzi o dotarcie do celu, o tyle w pielgrzymowaniu najważniejsza jest sama droga. Tak, to nie pomyłka - droga właśnie. Jeśli idziemy - sięgając po klasyczny polski przykład - z pielgrzymką do Częstochowy, to pozornie naszym celem jest Obraz Jasnogórski, ale przecież tak naprawdę chodzi właśnie o przemianę serca, o trud dążenia, o pokonanie własnej słabości, o pozostawienie za sobą codziennego życia i swojego starego „ja” i stanie się nowym człowiekiem. Jeśli tego wszystkiego zabraknie - to u celu, przed obliczem Jasnogórskiej Pani staniemy tylko jako turyści...
 
***
 
Życie każdego człowieka jest wędrówką. Ale życie chrześcijanina powinno być nie tylko wędrówką - powinno być także pielgrzymką. Nam, uczniom Chrystusa, nie chodzi przecież tylko o to, żeby „jakoś przeżyć życie”, dobrze się po drodze bawiąc i przeżywając parę ciekawych przygód. Nam zależy na tym, żeby nasza droga była pielgrzymowaniem, a więc drogą przemiany. Nasze ziemskie życie ma - w ostatecznym rozrachunku – służyć staniu się Nowym Człowiekiem, uczniem Chrystusa, ma prowadzić do tego etapu, na którym - jak mówi święty Paweł – już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Nie możemy stanąć u bram Domu Ojca jako turyści - musimy po drodze stać się Jego dziećmi.
 
strona: 1 2 3