DRUKUJ
 
Eliza Litak i Michał Wsiołkowski
Wracamy do raju
Liturgia.pl
 


Struktura liturgii Wigilii Paschalnej jest więc bardzo logiczna. Kościół obwieszcza najpierw wiernym Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu naszego Pana, potem prowadzi ich do pustego grobu w liturgii słowa i wreszcie pozwala im spotkać się z Nim żywym w sakramentach paschalnych.

W przeżywaniu Niedzieli Wielkanocnej mamy bardzo ważne dwa podstawowe doświadczenia. Pierwsze to pójście do grobu razem z niewiastami i apostołami, zobaczyć, że jest pusty. Drugie wiąże się z wieczornym spotkaniem Apostołów z Chrystusem owego pierwszego dnia tygodnia. Z tego wszystkiego rodzi się później dynamizm ich apostolstwa. Oni nie głoszą prawd katechizmowych i dogmatów. Mówią po prostu: myśmy z Nim jedli i pili po Jego Zmartwychwstaniu. To znaczy, widzieliśmy Go żywego, mimo iż wcześniej umarł na krzyżu. To był istotny element ich kerygmy, przekazu wiary. Tak więc i te dwa miejsca są podkreślone w liturgii i w naszej świadomości: pusty grób i Wieczernik, do którego On przychodzi i mówi: Pokój wam!

Gdy ksiądz mówił, to przypomniał nam się od razu moment na początku procesji rezurekcyjnej, w którym kapłan idzie do grobu, wyjmuje Najświętszy Sakrament i ogłasza: „Chrystus zmartwychwstał”. Niektórym może się mylić, że w liturgii Chrystus właśnie w tym momencie zmartwychwstaje, skoro w tym właśnie momencie kapłan wyjmuje Najświętszy Sakrament, ukazuje go wiernym i od tego właśnie momentu grób jest pusty.

Pewno tak pozostanie w świadomości wielu ludzi, bo taki też jest sens tej procesji. Musimy pamiętać, że procesja narodziła się jako element dramaturgicznego przeżywania świąt wielkanocnych wówczas, gdy zamiast Wigilii Paschalnej mieliśmy ceremonie Wielkiej Soboty i to celebrowane w sobotę rano. Mało kto w nich uczestniczył. Natomiast narzucała się spontanicznie konieczność prostego przedstawienia i może zilustrowania owych najważniejszych wydarzeń. Dlatego zrodziło się to bodajże w Niemczech, gdy wynoszono albo figurę Zmartwychwstałego Pana lub Najświętszy Sakrament. Potem zwyczaj ten rozprzestrzenił się na inne kraje, w tym potem także na Polskę. W końcu w tamtych krajach już w zasadzie zanikł, został tylko w Polsce i może paru innych państwach. Tak więc to wyniesienie Najświętszego Sakramentu z grobu jest elementem wyjaśniającym choć trochę sens świąt wielkanocnych i rzeczywiście może sugerować, że to właśnie jest moment Zmartwychwstania. Jednak liturgia nie przedstawia takiego momentu, w którym moglibyśmy powiedzieć jednoznacznie – On wtedy zmartwychwstał. Powody wyjaśniliśmy wcześniej.

Już od samego początku cała Wigilia Paschalna tętni rytmem Zmartwychwstania „Weselcie się już zastępy aniołów w niebie” – „Exultet iam angelica turba coelorum” – tak się praktycznie zaczyna się liturgia. I świętujemy w niej już samo Zmartwychwstanie. Wszystkie elementy dramaturgiczne są tylko po to, aby dać nam możliwość uczuciowego przeżywania liturgii. A jest to niejednokrotnie bardzo potrzebne, choć z pewnością nie należy do samej istoty. Powiedzmy dokładnie: procesja rezurekcyjna jest najmniej ważnym elementem w całym tym wydarzeniu, w samym przeżywaniu świąt. Oczywiście, jest tak z punktu widzenia teologicznego, bo ze względów duszpasterskich i psychologicznych jest z pewnością ważna.

Powiedzieliśmy o momentach kulminacyjnych: proklamacji ewangelii i odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych, a jak się łączą ze sobą poszczególne fragmenty Wigilii Pachalnej: liturgia światła, słowa, chrzcielna i eucharystyczna?

Może zacznijmy od początku. Wigilia Paschalna narodziła się – jak to znajdujemy w najstarszych opisach – z tego, że wspólnota zbierała się w nocy po to, żeby czytać święte księgi, śpiewać hymny i psalmy, oczekując na moment wschodu słońca. O wschodzie słońca celebrowano eucharystię. Później w trakcie tego czuwania wprowadzono chrzest święty. Już w III wieku był to zwyczaj mocno zakorzeniony i rozpowszechniony. Obrzęd światła narodził się ze względów praktycznych. Skoro wierni zbierali się na czuwanie w nocy, to w pewnym momencie trzeba było zapalić światło. I z początku prawdopodobnie był to zwykły obrzęd zapalania kaganków czy świec. Później doświadczenie dobroczynnego działania światła zaczęto kojarzyć z wejściem i obecnością Chrystusa. Stąd wniesienie światła i zapalanie świec stało się obrzędem przywołującym tę obecność. Powstał hymn „Radosna Światłości”, który jest jednym z najstarszych hymnów jakie znamy. W nim słowo „Światłość” właśnie odnosi się do Jezusa Chrystusa. Więc to Chrystus nas gromadzi. I rzeczywiście, ta liturgia światła, gdzie punktem kulminacyjnym jest poświęcenie nowej świecy paschalnej i ogłoszenie Orędzia Wielkanocnego, jest pierwszym, czytelnym znakiem: Chrystus zmartwychwstały jest pośród nas!

Ale kim jest ten Chrystus? Więc w liturgii słowa widzimy całą historię zbawienia, a w niej Chrystusa. Szczególnie dramatycznie brzmią teksty prorockie, mówiące o konieczności przemiany ludzkiego serca. Ezechiel mówi na przykład „zabiorę wam serce kamienne i dam wam serce z ciała” – to przepiękny tekst z 36 rozdziału Ezechiela, którego właściwie nie powinno się nigdy w czasie Wigilii Paschalnej opuszczać.

Potem przechodzimy do Nowego Testamentu. To przejście z czasem związało się m.in. ze śpiewem Chwała na wysokości Bogu oraz z ponownym wprowadzeniem głosu organów. I wtedy przychodzi ten pierwszy kulminacyjny punkt: Ewangelia, ogłoszenie faktu pustego Grobu.

Mamy jeszcze dwa pytania co do liturgii słowa. Po pierwsze, skąd się wziął zwyczaj modlitw między czytaniami w Wigilię Paschalną, po drugie – od kiedy jest tych czytań akurat tyle.

Jeżeli chodzi o modlitwy, to jest to stara praktyka Kościoła. Od kiedy znamy w liturgii jakiekolwiek wigilie świąt, to ich struktura była i jest następująca: słuchanie Słowa Bożego, odpowiedź psalmem czy hymnem, wreszcie podsumowanie modlitwą. Taka jest rola kolekty: podsumowanie pewnego etapu liturgii. Prawdopodobnie te oracje weszły do liturgii Wigilii Paschalnej dzięki Leonowi Wielkiemu, który był mistrzem w tworzeniu takich syntez modlitewnych.

Natomiast jeśli chodzi o liczbę czytań, to ona się wahała. Na przykład, w obrządku koptyjskim jest ich w tej chwili, o ile się nie mylę dwadzieścia cztery. „Troszkę” więcej niż u nas.
 
strona: 1 2 3 4 5 6 7