DRUKUJ
 
Zbigniew Nosowski
Mistyka codzienności
Więź
 


Wbrew pozorom, refleksja Rahnera znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Rzecz jasna, nie będzie to dotyczyło "typowego" katolika. Niemniej, np. w pogłębionej socjologicznej analizie religijności "odnowionej" – czyli właściwej uczestnikom kościelnych wspólnot i ruchów odnowy duchowej – odnaleźć można podobne głosy. "Nie przekroję się przecież na pół, żeby powiedzieć, co jest we mnie religijne, a co nie" – odpowiedział socjologom z Uniwersytetu Warszawskiego jeden z badanych młodych ludzi. Znakomicie wyraził tym samym Rahnerowską intuicję, że religijność nie jest dodatkowym uzupełnieniem ludzkiego życia o tzw. wymiar religijny, lecz przenika wszystkie jego wymiary.

W podsumowaniu wspomnianych badań Mirosława Grabowska tak przedstawiła religijność "odnowioną": Nie ma już porządku świeckiego i świętego, życia codziennego i niedzielnego obrządku. Całe życie staje się otwarte na sacrum. Nie znaczy to oczywiście, że wszystko jest sakralne. Znaczy to, że wszystko może być sakralne, ponieważ nie ma obszarów zasadniczo świeckich. W samotnej refleksji lub w zajadłej kłótni, w kościele lub na ulicy, w życiu publicznym i w życiu rodzinnym mignąć nam może twarz Chrystusa, stanowiąca dla nas zobowiązujące wyzwanie. Nie jakiś obszar życia (np. praktyki kościelne), lecz możliwe wydarzenie jest święte [10]. Uderzająca jest zbieżność tych socjologicznych wniosków z teologicznymi rozważaniami Rahnera – decydującym czynnikiem jest tu, płynące ze świadomej wiary, odmienne podejście do życia.
 
Duchowość spod znaku akceptacji codzienności prowadzi ku temu, aby nasza codzienność stała się inna – ale nie dlatego, że zaczniemy wykonywać inne czynności, lecz poprzez to, że inaczej na nią spojrzymy. Istnieje tu pewna analogia do sposobu, w jaki do skrzywdzonego człowieka podszedł miłosierny Samarytanin w ewangelicznej przypowieści. Widział on tę samą sytuację co inni ludzie – kapłan i lewita – którzy mijali rannego. Lecz tylko on spojrzał na tę sytuację z miłością, ze współczuciem, tylko on wzruszył się głęboko (Łk 10,33). Opatrzył skrzywdzonemu rany, zawiózł do gospody i pielęgnował go. W ten sposób – mówi Jezus – tylko on naprawdę okazał się bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców. Kapłan i lewita też byli jego bliźnimi, ale w swojej codziennej sytuacji życiowej nie potrafili tego okazać – ich sposób widzenia świata to uniemożliwiał. Miłosierny Samarytanin patrzył na świat inaczej, głębiej – dzięki temu dostrzegł więcej i okazał się bardziej człowiekiem.
 
Codzienność można zatem rozumieć jako swego rodzaju test wiary, sprawdzian jej głębi i autentyczności. Chociaż Bóg nie przychodzi z zewnątrz do naszej codzienności, by ją przemieniać, lecz jest w niej już od początku milcząco obecny – to jednak na co dzień jesteśmy zazwyczaj nieczuli na tę milczącą obecność. Jak mówi Rahner, zagłuszamy głos dobiegający z najgłębszych pokładów naszego człowieczeństwa, bo mamy "serca zasypane" przez gruz spowszednienia, sceptycyzmu, zgorzkniałości i rozpaczy – jesteśmy wówczas uwięzieni w skończoności, w przemijaniu, w rozczarowaniach, w beznadziejnych wysiłkach.
 
Jak otwierać "zasypane serce", jak odnajdywać Boga w codzienności, skoro jej wymiar transcendentny nie jest wcale oczywisty? Nie ma na to prostego przepisu. Mistyka codzienności jest łaską, w całej pełni łaską [11]. Pierwszym krokiem ku otwarciu zasypanego serca jest dostrzeżenie własnej niewystarczalności i słabości, wyznanie w modlitwie: Wierzę, Panie, zaradź niedowiarstwu mojemu (Mk 9,24). Sprawą kluczową jest tu odpowiednie podejście do życia – z wiarą. Taka postawa nie sprawia, że w jakiś istotny sposób zmienia się zewnętrzna rzeczywistość, sprawia natomiast, że zmienia się sposób patrzenia na rzeczywistość, zmienia się jej interpretacja – człowiek dostrzega wówczas jej głębszy wymiar. Chrześcijanie nie widzą przecież świata odmiennego niż ten, który spostrzegają inni ludzie. Widzą ten sam świat, lecz patrzą nań (czy też: powinni patrzeć) inaczej.
 
Patrzeć na świat po chrześcijańsku to zobaczyć w nim to, czego normalnie nie widać; spoglądać w głąb, w tajemnicę; patrzeć z wiarą, która postrzega inaczej, z nadzieją, która widzi dalej, z miłością, która sięga głębiej [12]; dostrzegać, że w codziennym ludzkim doświadczeniu kiełkują już ziarna ostatecznego zbawienia, które nastąpi na końcu czasów [13]. Będąc uczniami i naśladowcami Jezusa, jesteśmy wezwani zwłaszcza do tego, by widzieć ten świat ze szczególną miłością – "tak jak Chrystus nas umiłował".
 
Kard. Leo Suenens napisał modlitwę poranną, która mi często towarzyszy: Panie, w ciszy rozpoczynającego się dnia przychodzę Cię błagać o pokój, mądrość i siłę. Pragnę spoglądać na świat oczyma przepełnionymi miłością; patrzeć ponad to, co jest tylko pozorem; widzieć Twoje dzieci tak, jak Ty sam je widzisz, i dostrzegać w nich to, co dobre [14]. Te słowa to znakomite wprowadzenie w codzienne obowiązki, które jawią się nam jako szare i monotonne. Jeśli męczy mnie poczucie, że będę ponownie wykonywał te same nudne czynności; że będę spotykał znowu tych samych ludzi; że jestem "skazany" na ich humory, dziwactwa i słabości, a oni na moje; jeżeli wiem, że nie przeskoczymy samych siebie – wówczas modlę się, by spojrzeć na nich, na nasze relacje i tę całą naszą codzienność inaczej: z miłością; tak, jak Ty sam je widzisz; spróbować zobaczyć tę rzeczywistość Bożymi oczami.
 
Co stanie się z naszym powszednim życiem, gdy będziemy potrafili inaczej spojrzeć na świat, "odsypać" zasypane serca? Zmieni się i niewiele, i nieskończenie wiele – niewiele, bo codzienność pozostanie codziennością; nieskończenie wiele – bo w szarości codzienności paradoksalnie odkryjemy barwy tęczy.
 
Codzienna herbatka a sens życia
 
Chrześcijanin może od codzienności uciekać; może chcieć ją "od zewnątrz" uświęcać; może ją wreszcie akceptować i żyć nią jako taką. Mając świadomość, że w ludzkim życiu te trzy postawy nie są rozłączne i wzajemnie się przeplatają, chciałbym spojrzeć z tych trzech punktów widzenia na czynność parzenia i picia herbaty.
 
Czy sposób przyrządzania i picia herbaty może jakoś wpływać na realizację mojego powołania? Czy może wpływać na to, czy moje życie będzie bardziej sensowne? Jakie znaczenie może mieć ta czynność dla tego, co w moim życiu najistotniejsze – stosunku do Boga?
 
Są trzy możliwości. Po pierwsze – odpowiedź negatywna. Nie, picie herbaty nie ma nic wspólnego z sensem życia, z moim powołaniem, z Panem Bogiem. Jest to czynność przymusowa, jaką muszę od czasu do czasu wykonywać, bo odczuwam pragnienie. A muszę zaspokoić moje potrzeby biologiczne, by móc zajmować się sprawami ducha. Zatem picie herbaty staje się podobne do tankowania samochodu na stacji benzynowej – jest czynnością konieczną, ale niezbyt przyjemną, bo przecież czas ucieka. Kilka minut poświęconych na zatankowanie (czy też przygotowanie herbaty i wypicie jej) to czas zmarnotrawiony z punktu widzenia duchowej istoty człowieka. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi. Gdyby było w nas więcej z aniołów, to nie musielibyśmy tak marnować cennego czasu. Skoro już jednak muszę tracić czas na picie herbaty, to wypijam ją czym prędzej, żebym mógł zająć się czymś naprawdę sensownym.
 
 
strona: 1 2 3