DRUKUJ
 
ks. Mariusz Pohl
Małżeństwo - sakrament wspólnego życia
Różaniec
 


Miłość i akceptacja

Główną trudnością w budowaniu jedności małżeńskiej, a zarazem jej największą szansą i siłą napędową, są różnice między mężem i żoną. On jest mężczyzną, ona kobietą. Każdy wnosi do wspólnego życia to, co stanowi siłę i bogactwo męskości i kobiecości, ale także i to, co stanowi ich słabość. W ten sposób oboje wzajemnie się uzupełniają, ubogacają i wspierają.

Oczywiście, nie oznacza to jakiegoś dogmatyzmu w wyznaczaniu ról i przydzielaniu tradycyjnych sfer aktywności: dla kobiety kuchnia, pralnia i dziecięce łóżeczko; dla mężczyzny pozycja zawodowa, kanapa przed telewizorem i gazeta. Takie podziały dzisiaj nie mają racji bytu. Ale tym bardziej konieczne jest wzajemne rozpoznawanie zadań, obowiązków i swoich uzdolnień oraz sprawiedliwy i wielkoduszny podział kompetencji.

Niestety, obok mocnych i pozytywnych cech męskości i kobiecości, mąż i żona wnoszą do małżeństwa także i wady. Choć są przykre, to jednak wcale nie muszą pociągać za sobą niszczących skutków. Wręcz przeciwnie, mogą stać się jeszcze jedną szansą umocnienia jedności. Trzeba pogodzić się z realiami i wspólnie pracować nad tym, by z miłością i cierpliwością tworzyć z siebie ludzi, którzy chcieliby przeżyć razem całe swoje życie. Wtedy, gdy małżonkowie wspólnie pomagają sobie w przezwyciężaniu wad i trudności, gdy okazują sobie wzajemną akceptację, przebaczenie, solidarną pomoc w sytuacjach kryzysowych - ideał jedności małżeńskiej staje się rzeczywistością, z której mogą czerpać siły i radość życia.

Ku pełni człowieczeństwa

To wszystko buduje w małżonkach wzajemne zaufanie, wierność, otwarcie się na siebie, szczerość, intymność, przezwyciężanie ewentualnych barier, dzielenie swoich uczuć i przeżyć. Jednym z najskuteczniejszych narzędzi budowania jest rozmowa, dialog. Niestety, często sprowadza się on tylko do wypowiadania praktycznych uwag i wydawania dyspozycji. Jak ubogacające i twórcze byłoby przeniesienie go na poziom wyrażania opinii i poglądów natury ogólnej, np. podczas oglądania programów telewizyjnych. Jeszcze wyższym stopniem wtajemniczenia w sztukę rozmowy jest wyrażanie swoich najgłębszych uczuć i przeżyć, wreszcie dzielenie się samym sobą. Na tym etapie dochodzi do całkowitej "przezroczystości" człowieka, do pełni intymności: nie ma już żadnych zarezerwowanych tylko dla siebie sfer życia, uczuć czy myśli. Wszystko jest nasze, wspólne, tak samo twoje jak moje. To ideał jedności.

W osiągnięciu tego ideału bardzo pomaga wspólna modlitwa i stawanie razem w obecności Boga. Byłoby wielkim zubożeniem, gdyby tę ważną dziedzinę życia małżonkowie mieli przeżywać oddzielnie, każdy sam dla siebie.

Ponieważ istotą sakramentu małżeństwa jest wzajemne oddanie się sobie w Chrystusie, więc całe wspólne życie małżonków powinno opierać się na idei daru z siebie dla dobra drugiej osoby. Jest to zarazem droga realizacji podstawowego ludzkiego powołania. Człowiek urzeczywistnia się bowiem i osiąga swą pełnię przede wszystkim przez bezinteresowny dar z siebie samego.

Definicja miłości

Określenie: "dar z siebie samego" to także trafna definicja miłości. Zakłada ona wyraźnie, że miłość nie jest braniem, lecz dawaniem. A jeśli chcemy mówić o braniu, to tylko w znaczeniu: biorę za ciebie odpowiedzialność, wybieram ciebie, by żyć z tobą i dla ciebie - na dobre i na złe. A zatem sakrament małżeństwa wiąże dwoje ludzi nierozerwalnymi więzami dobrowolnego daru z siebie i wzajemnego poczucia odpowiedzialności za siebie.

Jakże to odmienne od różnych wizji prezentowanych i propagowanych przez współczesne media. A zarazem jak nieraz odległe od naszych wyobrażeń o małżeństwie, od stanu naszej świadomości. Niestety, bywa, że małżonkowie sami zaprzeczają swemu powołaniu i godności małżeństwa, a przy okazji zaprzepaszczają szansę, którą daje Bóg. A ponieważ sakrament ten ściśle dotyczy życia, więc nic dziwnego, że jego lekceważenie mści się właśnie w życiu. Oto źródło wielu tragedii małżeńskich i rodzinnych. Jednakże każdej z tych tragedii można zapobiec, jeśli tylko korzysta się z Bożej pomocy.

ks. Mariusz Pohl

 
strona: 1 2