logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
”Tylko wierz!”
Mateusz.pl
 


Happy end z Jezusem?

Jest to chyba jedna z najbardziej przejmujących scen ewangelicznych, której nie sposób stawiać sobie przed oczami bez łez wzruszenia i ściśnięcia gardła. Może dlatego, że potrafimy wczuć się w bezsilność rodziców wobec choroby córeczki, bo i sami nieraz przeżywamy – albo z lękiem i drżeniem wyobrażamy sobie tylko, podobne chwile i sytuacje? A może dlatego, że happy end, którego sprawcą i bohaterem był Chrystus, tak bardzo odpowiada naszym pragnieniom i postulatom?

Nadzieja nie może pozostać bez odpowiedzi
 
Ale elementem, który nas chyba najbardziej porusza, jest postawa ojca. Tak usilna prośba i wielka nadzieja, która jej towarzyszyła, musi poruszyć nawet najbardziej nieczułe serce. Ale dlaczego? Może dlatego, że była to nadzieja i wiara wbrew wszystkiemu, bez szans, że w zasadzie nie miała prawa się spełnić, a jednak nie odstręczyło to ojca dziewczynki? Taka nadzieja nie może pozostać bez odpowiedzi. Wszyscy chyba jesteśmy co do tego zgodni. Nawet, gdyby Boga miało nie być, to na ten jeden raz należałoby Go wymyślić, aby zadośćuczynić błaganiu tego ojca. Ale Bóg jest i dlatego nie trzeba niczego wymyślać. Wystarczy, a raczej: trzeba, uwierzyć w fakty, w to, co Jezus wtedy zrobił.
 
Tu jednak napotykamy na trudności. Łatwo jest się tą Ewangelią wzruszyć, łatwo ją sobie wyobrazić w postaci dramatycznego filmu, łatwo się nią pocieszyć w trudnej chwili, ale bardzo trudno w nią uwierzyć – że jest oparta na faktach i fakty opisuje. Wydaje się nam to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe i rzeczywiste. Zwłaszcza, że tyle podobnych sytuacji wcale nie miało happy endu, lecz kończyło się tragicznie. Dlaczego Jezus nie pomaga zawsze, a tylko niekiedy, i to dawno, dawno temu?
 
Chrystus nie chce łez
 
Cóż, może nie chce z wyjątku robić reguły, nie chce unieważniać praw, które są zgodne z porządkiem natury. Pewnie też nie chce unicestwiać konsekwencji czynów, za które sami jesteśmy jakoś odpowiedzialni: na ogół bowiem cierpienie niewinnych dzieci jest u swych korzeni spowodowane naszym egoizmem, brakiem miłości czy choćby lekkomyślnością, a ostatecznie grzechem pierworodnym. Długi łańcuch skutków owocuje w końcu łzami dziecka. Nie sądźmy, że Chrystus tych łez chce i przygląda się im nieczule lub z satysfakcją; nie, On płacze i cierpi razem z nami, ale z bólem jednak pozwala, by sprawy potoczyły się własnym biegiem.

Pan życia i śmierci
 
Bo co by było, gdyby uzdrawiał każdego chorego? Szybko byśmy się przyzwyczaili, że tak być musi, że Bóg jest po to, by interweniować za każdym razem, gdy sobie tego zażyczymy, albo gdy zawiedziemy i coś popsujemy. Tak było do chwili grzechu pierworodnego: człowiek miał raj na ziemi, nie znał chorób ni śmierci, a jednak nie potrafił tego uszanować. Więc i tym razem pewnie byśmy Boga nie uszanowali.
 
Jednakże pomimo wszystko, Bóg jest Panem życia i śmierci. Dla Niego nie ma sytuacji niemożliwych i gdy chce, może przywrócić zdrowie i życie każdemu. Ale nie na pstryknięcie palcem. Takie wskrzeszenie do nowego życia wymaga naszej wiary. Jezus wprost o tym powiedział: „Nie bój się, tylko wierz!” Do zmartwychwstania potrzebna jest wiara! Zdobądźmy się na taką wiarę, a może też staniemy się uczestnikami czy świadkami cudu?

Nie bójmy się, tylko... wierzmy
 
Ale wiara na miarę zmartwychwstania musi być bezwarunkowa, to znaczy, nie może ustać nawet wtedy, gdy dziecko nie zmartwychwstanie natychmiast. Autentyczna wiara w zmartwychwstanie daje gwarancje, że powstanie z martwych nastąpi po Sądzie Ostatecznym. To powinno wystarczyć, by na razie nie utracić nadziei. Wybór trzeba pozostawić Bogu, nie stawiając Mu żadnych warunków. On zobaczy, co zrobić, a my nie bójmy się, tylko wierzmy.
 
ks. Mariusz Pohl
 
 
fot. The Wandering Angel To Beseech Thee
Flickr (cc)