Główny temat dzisiejszej liturgii Słowa, zwłaszcza w pierwszym czytaniu i
Ewangelii, jest bardzo jasny i konkretny, dotyczy modlitwy. Pozwólmy więc Bogu
mówić nam o modlitwie, takiej jakiej On od nas oczekuje. Bo sensem modlitwy nie
jest tylko nasze spotkanie z Bogiem, ale Jego działanie w nas. Podniesione ręce Mojżesza do góry, gdy lud walczył z Amalekitami, to nie był
gest kapitulacji, ale zdecydowanego oporu i ostatecznie zwycięstwa. My, gdy nas
doświadczają niepowodzenia, pokusy, stajemy się „terenem” walki, powinniśmy
wtedy naśladując Mojżesza, unosić swoje ręce do góry w geście wytrwałej
modlitwy. W tej dzisiejszej przypowieści ewangelicznej jest dwóch
bohaterów: sędzia i wdowa. Sędzia jest obrazem człowieka, zamkniętego we własnym
egoizmie, nie liczącego się z ludźmi i z Bogiem, dbającego o własną wygodę,
niewrażliwego na potrzeby i prośby innych. Natomiast wdowa jest bezbronna i
uboga. Straciła męża, nie ma już nadziei na posiadanie dziecka, nie dysponuje
żadnym poparciem, rekomendacjami. Nie posiada środków by wynająć adwokata, który
zadbałby o jej sprawy i doprowadziłby do tego, by nie musiała doznawać
niesprawiedliwości. Na kartach Ewangelii widzimy jak Jezus
wielokrotnie roztacza opiekę nad wdowami. W Nain wskrzesza syna wdowy i oddaje
go żywego w ręce matki. Z wielką czułością wypowiada się o wdowie, która
wrzuciła dwa ostatnie swoje pieniążki, czyli całe swoje utrzymanie do skarbony w
świątyni Jerozolimskiej. Ostatecznie na krzyżu oddaje Janowi swoją Matkę, aby Ją
miał w opiece. Jezus mówiąc o modlitwie i ukazując obraz wdowy,
sugeruje, że ważnym elementem prowadzącym do modlitwy jest bycie w potrzebie.
Czy my za bardzo nie jesteśmy opieszali w swoich modlitwach, bo czujemy się
mocni i od nikogo, ani niczego zależni? Dążenie do sprawiedliwości
było dla wdowy sprawą życia lub śmierci, bo z natarczywością nachodziła
sędziego. Czy my zabiegając o ważne sprawy potrafimy w modlitwie prosić i
przyjąć taką postawę? Niewrażliwy sędzia z tej przypowieści nie
jest absolutnie odbiciem Pana Boga. W jego postawie odnajdujemy kolejne prawdy o
naszej modlitwie. Zwróćmy uwagę, że to co sędziego skłoniło do działania w
obronie wdowy, to właśnie natarczywość jej próśb, choć na początku w ogóle się z
nią i jej sprawą nie liczył. Pierwsze motywy niezbyt szlachetne, ostatecznie
przeradzają się w konkretne działanie na rzecz potrzebującej osoby. My nie
zawsze na początku naszych modlitw, widzimy wartość i potrzebę tej modlitwy. Z
góry potrafimy założyć, że nic się nie zmieni. Mamy często swoje utarte szlaki i
sposoby rozwiązań oraz własne postrzeganie siebie, świata i Boga. Potrzeba
jednak słuchać pewnych ludzi i rozważać różne wydarzenia do końca, bo one
ostatecznie mogą nam pomóc w przełamaniu naszego podejścia do modlitwy, by ta na
końcu zaowocowała konkretnym dobrem. Cała przypowieść ma swój punkt
zwrotny, który można by ująć kolokwialnie: „tym bardziej”. Po długich i
uporczywych prośbach wdowy i ostatecznym pozytywnym zakończeniu jej sprawy,
Chrystus komentuje to ociąganie się sędziego, jako przeciwieństwo działania
Boga, który zdecydowanie szybciej bierze w obronę tego, kto woła do Niego. Pan w
naszych sprawach tym bardziej nie ociąga się, bo traktuje je poważnie. Użyte
słowa „prędko weźmie w obronę” są w opozycji do zachowań zwlekającego i upartego
sędziego. Wdowa, która nie wyruszyłaby do sędziego w ostatnim dniu,
gdy on ją wziął w obronę straciłaby tak wiele. Nikt z nas nie zna momentu, w
którym będzie realizowało się dobro. Jednak każdy z nas jest w stanie być
wiernym, stałym, proszącym i mającym nadzieję na to
dobro. Ostatecznie nie ma wiary bez modlitwy. Aby Pan znalazł w nas
wiarę, gdy przyjdzie, musimy bezsprzecznie stawać się ludźmi
modlitwy. ks. Leszek Skaliński SDS
Inne homilie
na tę niedziele
_____________________________ Propozycje
kazań można wysyłać na adres: redakcja@katolik.pl
|