logo
Wtorek, 19 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zycie z ateista.
Autor: Kaja (---.torun.mm.pl)
Data:   2006-02-25 19:45

Wiatjcie.
Ciesze sie,ze znalazlam ta strone. Jestem dwa lata z chlopakiem, ktory jest ateista i antyklerykalem. Na poczatku rowniez (tak jak pisala Renata) nie przeszkadzalo mi to, nie sadzilam,ze nasza znajomosc przerodzi sie w milosc. Moj kochany jest dobrym czlowiekiem, ale niestety nie wierzy w Boga, w ogole nie rozumie co to jest "wiara". Niedługo skoncze studia i wraz z moim chlopakiem zaczynamy planowac wspolne zycie. Niestety martwi mnie to, ze nie moge wziac z nim slubu koscielnego i ze on nie chce sie zgodzic, aby nasze dzieci byly wychowane w wierze katolickiej. Przekonalam go juz zeby zgodzil sie na chrzest naszych dzieci. Ciagle modle sie i prosze Boga, zeby pomogł mi. Czasami zastanawiam sie jednak, czy Bog wystawia mnie na probe, czy wybiore Jego, czy mojego chlopca i czuje sie rozdarta. Mysle, ze Pan wysluchal moich modlitw i zeslal mi tego chlopca i ze chce mojego szczescia. Czasami tez, zastanawiam sie, czy nie jest grzechem miec jakiekolwiek watpliwosci i pytania, ze powinnam calkowicie zawierzyc Bogu i poddac sie Jego woli.
Modle sie zeby Bog czowal nad nami i nad nasza miloscia...
Czy ktos z was ma podobne doswiadczenia?
Pozdrawiam

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: C (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2006-02-25 23:48

A może on po prostu nie ma doświadczeń religijnych z domu rodzinnego? Może nie potrafi sie zachować w kościele (krępuje się)?
Jak Ci to napisać?
Po pierwsze - módl sie o jego nawrócenie.
Po drugie - zaproponuj mu wspólne odmawianie dziesiątka różanca - a w części końcowej, gdzie wymienia się intencje, wymieniasz to, co Ci leży na sercu, i on też, jeżeli ma ochote i odważy się.
To wygląda pozornie naiwnie, ale jeżeli jednak zgodziłby sie, to efekty takiej wspólnej modlitwy będziesz oglądać po niedługim czasie...

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: ata (---.aster.pl)
Data:   2006-02-26 00:14

Mów swojemu chłopakowi o Bogu, ale przede wszystkim pokazuj mu swoim życiem jak bardzo ważna jest dla Ciebie Pan. Nie staraj się go nawracać na siłę- może zapoznaj go ze swoimi wierzącymi znajomymi, spróbuj zaprowadzić na jakąś mszę, na której sa piękne śpiewy, lub ksiądz ma niezwykły dar mówienia. To są rzeczy, które dla Ciebie z pewnością odgrywaja mniejszą rolę, ale jego mogą przyciągnąć. Pan Bóg szuka ludzi wieloma sposobami. Może dał Twojemu chlopakowi Ciebie, abyś przyprowadziłą go do Niego.
Może jego niewiara wynika z tego że kiedyś dawno temu po prostu zraził się do Kościoła, ukarz mu więc inne oblicze Owczarni, takie z którym się jeszcze nie spotkał.
Daj mu do zrozumienia jak bardzo Ci na nim zależy, że jego wiara jest dla Ciebie czymś niezykle ważnym, a nie kaprysem, który minie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia!

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Na-drugim-końcu... (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2006-02-26 00:16

Miłość wszystko zwycięża, to niewątpliwie prawda. Ale Jezus stawia warunek, naszą dobrą wolę, czyli wiarę....Mówisz, że twój chłopak jest dobrym człowiekiem, pokaż mi, który człowiek na ziemi jest zły. To, że urodził się dobrym bo jest na obraz i podbienstwo Boga, jest oczywiste, pytanie brzmi czy jest blisko tego, Który jest dobrem. Jesli nie, jak może mówić, że kocha nie znając Boga, który jest miłością. Podzielna miłośc małżonków? Nie wierzę drodze takiej miłości.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Krystyna (---.cpe.net.cable.roger)
Data:   2006-02-26 04:38

Kaja , zobacz jaki Bog jest cudowny , nie pomyslalas o tym , ze moze wlasnie Toba Bog chce sie posluzyc abys swojemu chlopakowi pokazala droge do Niego , pomysl o tym.Pros o swiatlo Pan Jezus wskaze ci droge ktora macie przejsc przez zycie. I modlij sie duzo za swojego chlopaka o jego przemiane wewnetrzna .Zycze ci samych slonecznych dni.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Stanisław (82.177.183.---)
Data:   2006-02-26 11:13

Rozumiem Twoje rozterki i wątpliwości. Zgadzam się, że nie można nikogo nawrócić na siłe, a najlepszym sposobem ewangelizacji jest własne życie.
Zanim jednak podejmiesz ostateczną decyzję moze warto byłoby wspólnie przejść Wieczory dla Zakochanych albo Rekolekcje dla Narzeczonych prowadzone przez ruch Spotkania Małżeńskie (www.spotkaniamalzenskie.pl - tutaj również miejsca i terminy). Myśę, że on jest w stanie, jeśli go poprosisz, pojechać.
Możesz zapewnić swojego chłopaka, że nie spotka się tutaj z indoktrynacją a rekolekcje te, to przede wszystkim praca we dwoje, dialog- także na trudne- jak u Was- tematy.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Marlena (---.chello.pl)
Data:   2006-02-26 11:31

Każdy może się nawrócić - może to być za rok, dwa a nawet dwadzieścia, ale nie można tracić nadziei, że ukochana osoba uwierzy w Boga tak jak Ty! Bóg potrafi przemienić każde serce, bądź cierpliwa i módl się :)

 Re: Zycie z atesita.
Autor: n e o n k a (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2006-02-26 12:11

Podoba mi się podejście "Na-drugim-końcu..." Większość piszę, o nawracaniu, chłopaka o świadectwie życia.Tak! Wszystko fajnie, pięknie, ALE... skąd wiesz, że swojego chłopaka nawrócisz, możesz mieć pewność, że sama się nie od Pana Boga nie odsuniesz<?> Tego nigdy nie wiadomo. Sprawa jest wyjątkowo trudna. Najważniejsze jest odpowiedzieć sobie na pytanie: Kto jest w moim życiu na pierwszym miejscu? Jeśli ważny jest dla Ciebie Bóg i chcesz swoje życie zbudować na fundamencie Ewangeli to związek z niewierzącym chłopakiem jest niezbyt zapowiadającą się perspektywą. Wychowywanie dzieci bez pomocy religijnej męża, chociażby bez jego świadectwa życia jest niezwykle trudne, wymagające niezwykle mocnej wiary i siły woli. Jeśli je masz to nie musi tak być zawsze! Życie zaskakuje! Pan Bóg też!

Utwierdziłam się w przekonaniu, że związek z osobą niewierząca, dla mnie osobiście, nie ma żadnego sensu. Jeszcze kilka miesięcy temu, na moje nieszczęście, związałam się z chłopakiem, który jak sam mówił wierzy w "swojego" Boga. To był szczególny typ, nie był ateistą, ani obojętnym religijnie, on miał wszystko o Bogu i chrześcijaństwie głęboko przemyślane. Posługiwał się własnymi teoriami. Ralizowanie powołania do małżeństwa z takim człowiekiem jest wprost niemożliwe. Trzeba by cudu. A kwestia cudu należy do Pana Boga.

Po moich doświadczeniach z niewierzącym chłopakiem podjęłam w sercu decyzję, że nie zwiążę się z osobą, która nie będzie patrzeć w tym samym co ja kierunku. Wiara w Boga jest dla mnie zbyt ważna!! I chociaż bardzo pragnę mieć własną rodzinę, gromadkę dzieci itd. to jednak mogę zostac "starą panną" jeśli nie poznam "bożego" partnera, bo trzeba się nawzajem podnośić ku górze a nie pociągać w dół (nawet mimowolnie).

3majcie się Boga!
- n e o n k a, 24 lata

 Re: Zycie z atesita.
Autor: tis (---.c31.msk.pl)
Data:   2006-02-26 12:58

Niektórzy powiadają, że bardzo mało jest przekonanych ateistów. Przygniatająca ich większość to zwykli bezbożnicy, odrzucający Boga jedynie dla swojej wygody. Bo przecież wiara w Boga narzuca człowiekowi określone wymagania. Rzecz w tym, iż owe wymagania i ograniczenia samowoli służą dobru czlowieka, także temu, który woli powiedzieć: "Boga nie ma" aniżeli te ograniczenia uznać. Jeżeli mnie ktoś sprowokuję do rozmowy na temat istnienia lub nieistnienia Boga, nie sięgam do teologicznych formuł, bo one takiego niby ateistę nie przekonują. Ma starą wybróbowaną zasadę: Nie staram się cokolwiek udowadniać - bo przecież ani istnienia, ani nieistnienia Boga udowodnić się nie da - ja natomiast wciąż powtarzam takie samo pytanie "a co było wcześniej, co spowodowało omawiane zjawisko. Rezultat jest taki, że w końcu braknie słów i zjawisk, które by na to pytanie odpowiadały i pozostanie jedna odpoiedź "Na początku było Słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono na początku było u Boga. Wszystko przez nie się stało a bez Niego nic się nie stało co się stało" J 1,1-3. Dlatego ważne jest w tej dyskusji odpowiedź na pytanie "KTO"? a nie "W JAKI SPOSÓB". Odpowiedź na pytanie KTO? jest odpowiedzią wiary; na pytanie w jaki sposób? odpowiedzieć mogą naukowe badania. Myślę, że ateiści starają się odpowiadać na pytanie "w jaki sposób?" Ale jest - moim zdaniem - kolosalnym błędem wskazywać Sprawcę stworzenia na podstawie sposobu postępowania. Choć przecież i tak trzeba na Pana Boga wskazać, jako na tego który Jedyny zdolny jest STWARZAĆ, czyli sprawiać że coś się staje z niczego.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: dama (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2006-02-26 15:51

Zgadzam się z neonką. W miłości nie ma warunków, a on już stawia warunki, można sobie wyobrazić co będzie dalej.
"Najważniejsze jest odpowiedzieć sobie na pytanie: Kto jest w moim życiu na pierwszym miejscu? Jeśli ważny jest dla Ciebie Bóg i chcesz swoje życie zbudować na fundamencie Ewangeli to związek z niewierzącym chłopakiem jest niezbyt zapowiadającą się perspektywą. Wychowywanie dzieci bez pomocy religijnej męża, chociażby bez jego świadectwa życia jest niezwykle trudne, wymagające niezwykle mocnej wiary i siły woli. Jeśli je masz to nie musi tak być zawsze! Życie zaskakuje! Pan Bóg też!ej."

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Kaja (---.torun.mm.pl)
Data:   2006-02-26 17:50

Dziękuje za wszystkie odpowiedzi. Jest mi strasznie smutno, ale nie chce mi sie wierzyc, ze nie moge kochac takiego czlowieka, przeciez Bog jest miloscia.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Ania (---.sgh.waw.pl)
Data:   2006-02-26 20:05

Kaja, to zabrzmi brutalnie, ale....
...Twoje życie i małżeństwo nie jest instytucja charytatywna...
Powinnaś otrzymywać od małżonka wsparcia w KAŻDEJ kwestii. Tymczasem, jego ateistyczne podejście może doprowadzić do rozdarcia w Twoim sercu. Jeśli już nie doprowadziło.

Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają... Prawda, ale tylko jeśli chodzi o detale. Bo filary MUSZĄ być te same. Przerabiałam to.

Jeśli chcesz, odezwij sie do mnie na priv.

3maj sie i nie bój się walczyć o szczęście. O szczęscie z Bogiem w roli głównej - bo takie jest najpełniejsze.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: aga (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2006-02-26 20:18

a mi podoba się podejście tis. jeśli twój chłopak pozwoli ochrzcić dzieci to już jest dobry początek. A ślub przeciez możecie wziąć, jest coś takiego że tylko jedna strona składa przysięgę.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Anna (---.umcs.lublin.pl)
Data:   2006-02-26 22:32

Mój ojciec deklaruje się jako ateista, nie mają z mamą ślubu kościelnego (żyja razem juz 40 lat, teraz jest dobrze, ale była zdrada małzenska i wieloletni, koszmarny kryzys).
Mam cierpi z tego powodu.
Ma za sobą wiele aborcji. NIe chodzi do kościoła, bo po pierwsze w świetle jego nauki żyje w grzechu, a nie moze tego zaakceptować, a po drugie boli ją, że nie moze przystępować do komunii. Ojciec nie godzil się na chrzest mój i brata - to była nasza włąsna decyzja. Nie chodziliśmy na religię, dzieci nam dokuczały (katecheci też).
Kiedyś tego tak nie dostrzegałam, teraz widzę, ile ma zalu do ojca za to, ze nia mają ślubu kościelnego, że nie było białej sukienki, jak przykro jest jej za kazdym razem, kiedy idą na ślub znajomych, a jak nieswojo czuje sie ojciec.
Ojciec jest bardzo prawym człowiekiem. Z jakiś powodów we wczesnej młodości odrzucil kościół i tym samym odciał sie od korzeni kultury, w któej został wychowany. I wiele razy bładzil szukając po omacku. Mam jest rozdarta, uzależniłą sie od leków.
To wszystko nie jest proste.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2006-02-27 02:15

Kaja, Bóg jest Miłością i to jest święta prawda, ale człowiek nie zawsze i nie cały, tak do końca. Bóg na siłę nie zmieni Twojego partnera, kandydata na męża, bo zaprzeczyłby sam sobie zabierajac mu wolność wyboru. I on wybrał i wybiera każdego dnia. Ty zresztą także sama wybierasz. Trzeba jednak pamietać o tym, że należy liczyć się ze wszystkimi konsekwencjami takiego, a nie innego wyboru. I proszę Cię, nie podchodź do tej sytuacji w kategorii - Bóg wystawia mnie na próbę. To nieprawda. Bóg szanuje wolność człowieka, niczego mu nie narzuca. Potrzeba dużo Twojej modlitwy, samozaparcia i ogromnej pracy, żeby pomóc Twemu chłopakowi odnaleźć drogę do Boga. Nie napisałaś, jak do tego doszło, że jest takim antyklerykałem i ateistą. Zresztą, akurat dla nas, nie jest konieczna ta wiedza. To dla Ciebie moze okazać sie ważne.
Nieprawdą jest też, że nie mozesz wziąć ślubu koscielnego. Jak najbardziej możesz zawrzeć sakramentalne małżeństwo. Tylko bedzie ono tzw. mieszane. Po szczegóły odsyłam do swojego ks. proboszcza. Juz on o wszystkim w tej materii pouczy. A Ty będziesz mogła ze spokojnym sumieniem, praktykować swoje wyznanie. A może świadectwem swego życia wpłyniesz na niego? Jesli nie zgodzi sie na taki slub, wybacz, ale odpusciłabym sobie tę miłość. Bo taka miłość nie jest prawdziwa, bynajmniej z jego strony. Chcesz być 'odpadłą' od wiary? Tego Ci nie życzę. Pozdrawiam, szczęść Boże.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: Anielka (---.hnglo1.ov.home.nl)
Data:   2006-02-27 11:01

Kaju,
Zgadzam sie tutaj z Bogna. Sama jestem bardzo szczesliwa mezatka - moj maz jest niewierzacy. Jednak w takim przypadku - wierz mi - trzeba jeszcze przed slubem wiele rzeczy po prostu uzgodnic i to nie tylko w kwestii wychowania przyszlych dzieci. Piszesz,ze nie mozesz z nim wziac slubu koscielnego - oczywiscie,ze mozesz - pytanie tylko czy on sie zgadza. Jesli nie - i podobnie odpowiada na ewentualne wychowanie dzieci w wierze katolickiej - to ja na Twoim miejscu mocno bym sie zastanowila. Wydaje mi sie,ze w takim zwiazku niezwykle wazna jest tolerancja dla Twoich przekonan ze strony Twego przyszlego meza. I podstawa jest wlasnie zgoda na Twoje praktykowane Wiary oraz wychowanie dzieci. Inaczej - raczej bym sie bala. Serdecznie Cie pozdrawiam i zycze podjecia tej wlasciwej decyzji Kaju ! :)

 Re: Zycie z atesita.
Autor: g. (---.kopnet.pl)
Data:   2006-02-27 11:26

2 Kor. 6:14-18
14. Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?
15. Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym?
16. Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim.
17. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, I nieczystego się nie dotykajcie; A Ja przyjmę was
18. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący;


Słowo Boże daje konkretną odpowiedź na Twoje pytanie; jeśli chcesz postąpić zgodnie z wolą Bożą, to nie powinnaś wychodzić za mąż za osobę niewierzącą

 Re: Zycie z atesita.
Autor: mela (---.mt.pl)
Data:   2006-02-27 21:54

Moze jeszcze ja coś dorzuce od siebie.Otóż człowiek niewierzący tez jest człowiekiem też pewnie potrafi kochać na swój sposób.Ale ...moje zdanie jest takie , trzeba sie w miarę dobrze wcześniej poznać. Musicie rozmawiać z sobą szczerze o wszystkim. Bycie niewierzącym jak on to okresla może mieć wiele przyczyn, czy ty je znasz? czy on rozmawiał z Toba na te tematy szczerze?, widzisz każdy moze błądzić, być zaślepionym, wychowac sie w rodzinie niewierzącej co nie znaczy, że jak pozna ta wiarę , doświadczy jej nie zmieni zdania kiedyś bo i tak moze być ale tego nie wiemy.Co w tym wszystkim może dawać dobre prognozy na przyszłość? otóż przede wszystkim czy mimo odmienności w wierze szanujecie sie mimo wszystko, czy sobie ufacie, czy jak już wcześniej wspomniałam potraficie szczerze rozmawiać ze sobą o wszystkim. Jeżeli On nie wierzy w Boga to dlaczego boi sie,że wasze dzieci będą katolikami? W czym widzi zagrożenie?Czy umiecie siebie słuchać nawzajem ?Takich pytań jest bardzo duzo a świadczą one o więzi która was na prawde łączy.W bliskim otoczeniu wychodziła za mąż katoliczka za protestanta i zdawali sobie sprawe z różnic które i ch dziela w wierze i wynikających stad konsekwencji życiowych. Chłopak ten jednak bardzo kochał swoja dziewczynę, widział jej zachowanie i podejście do wiary i powiedział,że choć nie zna dogłębnie wiary katolickiej to chce ja przyjąć bo patrząc na narzeczoną ufa jej ,że to w co ona wierzy jest prawdą. Dziś są szczęśliwym katolickim małzeństwem oboje kochającym siebie i Boga.
Co sie zas Ciebie tyczy nikt Ci nie powie zrób tak czy inaczej.Slub koscielny z ateista jest mozliwy bo zawierasz go jedynieTY ale sakrament ten uswięca Was oboje, jednak na Ciebie nakłada obowiazek wychowania po katolicku Waszych dzieci. Jesli zaś on nie godzi sie na takie ich wychowanie to już w trakcie samego ślubu powstaje sprzeczność interesów wiec jak chcesz wywiązać sie z zobowiązania uczynionego przed Bogiem?Nie myśl że jakos sie to rozwiąże samo później. To bardzo ważna decyzja,która zaciązy na całym waszym późniejszym życiu czy sobie zdajesz z tego sprawe czy nie.To bardzo ryzykowne z Twojej strony choc cuda sie zdarzają.

 Re: Zycie z atesita.
Autor: ewa (217.98.102.---)
Data:   2006-02-27 22:30

Jestem mężatką od 7 lat.mamy z mężem dwoje dzieci.Mąż jest ochrzczony,lecz ma problemy z wiarą ,nie chodzi do kościoła,od początku znajomości deklarował się jako osoba niewierząca.Zgodził się na ślub kościelny,chrzest dzieci ,podpisał ,że nie będzie stawiał przeszkód jeśli chodzi o wychowanie dzieci w wierze(wymagania jeśli ślub kościelny zawiera katolik z osobą niewierzącą)
Wzięliśmy ślub kościelny uzyskawszy zgodę biskupa.Myślałam,że jeśli się kochamy,znamy,szanujemy itp.a mąż jest inteligentny,wykształcony ,szanuje mnie i innych-to mamy dobre perspektywy i możemy stworzyć udane małżeństwo.Było tak dobrze ,że nie wyobrażałam sobie bycia z kimś innym i wbrew ostrzeżeniom kilku osób zdecydowałam się na wpólne życie.Nie rozumiałam czemu mam rezygnować z życia z moim ukochanym ,,tylko'' dlatego,że jest osobą niewierzącą.
Trudno mi pisać,krótko a treściwie .Zawsze o trudnych sprawach wolę rozmawiać.
Dlatego przepraszam za chaotyczne myśli i sformułowania.Są to moje przemyślena nie chcę pouczać.
Podejmując decyzję oddania się i zawierzenia drugiej osobie dobrze jest rozeznać czy tak samo rozumie się podstawowe pojęcia i zasady.choć i to nie jest takie proste.Na naszym przykładzie widzę że teoria często mija sie z praktyką.Mój mąż potrafi mówić o wartościach ,jest postrzegany jako osoba dość uporządkowana wewnętrznie ,potrafi angażować się jeśli chodzi opomoc innym .
Bycie z kimś w poważnym związku to radości,ale też trudy i wyzwania,to czesto
konieczność wyrzeczeń i kompromisów. Dopiero w codziennym życiu okazało się
jakie to trudne, zwłaszcza gdy nie mamy,, wspólnych korzeni''.Gdyby nie ślub kościelny i pomoc BOGA płynąca z tego sakramentu już dawno bylibyśmy po rozwodzie.
Bóg jest MILOŚCIĄ .Nie jest możliwe by prawdziwie kochać człowieka odrzuciwszy BOGA.
Nie można stawiać człowieka przed BOGIEM-,,Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.''Życie bez ślubu kościelnego to odrzucenie Boga i trwanie w grzechu ciężkim.Na pewno tego Bóg od żadnego człowieka nie oczekuje.
Bliżnich mamy kochać , wspierać i modlić się za nich .Małżeństwo (poważny związek) to trudna wędrówka przez życie.Mamy sobie pomagać dżwigać ciężary,a nie dokładać nowe wynikające z naszej niedojrzałości i egoizmu.Dlatego na towarzysza życia dobrze jest wybrać osobę ,która wie dokąd zmierza i nie ciągnie nas w przeciwnym kierunku.ja przeżywałam ogromne trudności,moja wiara została osłabiona .Modliłam się do Boga o pomoc .Mimo że chodziłam do kościoła przeżyłam nawrócenie i zrozumiałam wiele rzeczy o ktorych nie myślalam decydując się na ten związek.Do końca można ufać jedynie Bogu.
Co może przekazać niewierzący ojciec swoim dzieciom?Ma być oparciem dla kobiety z wylączeniem kwestii duchowego wychowania ?!
Moja starsza córeczka już ma problemy z wiarą.Jest inteligentna,stawia pytania ....To Ty tak jak i ja -wybierając towarzysza życia wybierasz ojca dla swoich dzieci .a to ogromna od powiedzialność.Ja codziennie od 5 lat modlę się o łaskę nawrócenia mojego męża.Proszę o modlitwę za naszą rodzinę.
Bardzo polecam wszystkie książki Jacka Pulikowskiego (np.Warto być ojcem)
oraz stronę www.adonai.pl Pomoc Duchowa.
Trudne decyzje dobrze jest przemodlić.Wspaniałą modlitwą jest Koronka do Bożego Miłosierdzia.
Nie jesteś sama . Pozdrawiam. Życzę powodzenia i trafnej, przemyślanej decyzji !!!

 Re: Zycie z atesita.
Autor: kochajaca żona (---.ptvk.pl)
Data:   2006-02-28 12:44

Ja jestem w podobnej sytuacji mój mąz - jest wprawdzie wierzący , ale jego wiara jest słaba, rzadko chodzi do kościoła i sie modli .Ale nie ustaję w modlitwach o jego nawrócenie , ofiarowuje Komunie Św w intencji jego nawrócenia i wierzę , że Pan nas nie opuści- Bóg jest Wszechmocny - jesli chcesz napisz do mnie , chętnie podzielę się doświadczeniem i zapraszam na mojego bloga httt://wielbiduszamojaboga.blog.onet.pl
Z modlitwą i nie ustawaj w niej

 Re: Zycie z atesita.
Autor: madzia (---.168.rev.vline.pl)
Data:   2006-03-28 09:41

Mój chłopiec nie tyle jest niewierzący, co nie ma jakos zaufania do instytucji Koscioła. Nie chodził na Msze Św., kiedy sie poznalismy. A ja w każdą sobotę proponowałam mu, ze moze pojdzie ze mna jutro na Msze. Zaczal chodzić ze mna do kosciola ojcow salezjanow. Teraz jestesmy tam w kazda niedziele. Rozmawiamy. Wierze, ze bedziemy szczesliwym malzenstwem Tobie ez teeo zycze:) Ufnosc, wiara, nadzieja - uda Wam sie.

 Re: Zycie z ateista.
Autor: klawisz (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-09-27 05:41

Kocham młodego człowieka. Oboje mamy 24 lata i tę samą pasję - spełniamy się w wolnym zawodzie artysty. Poznaliśmy się poza granicami naszych ojczyzn, w miejscu bardzo liberalnym (ze świecą szukać autorytetów wśród par, nie mówiąc o małżeństwach...). Pochodzimy z różnych kultur, religii i domów. Codziennie dzieli nas kilkaset kilometrów, ale jeszcze nie w tym rzecz.

Nawet gdy widzieliśmy się codziennie, ciągle "czegoś" mu brakowało. Później nazywał to "wyjątkową aktywnością krwi"... Potrzeba doznań seksualnych wzięła górę nad miłością do mnie. Prawdopodobnie wcześniej tak rozkręcił swój "mechanizm", że dziś nie potrafi inaczej żyć. Próbowałam więc dla niego naginać swoje zasady "z miłości", ale zawsze potem miałam kaca moralnego... Setki rozmów, listy, sytuacje, spotkania, doświadczenia innych - niewiele mogą teraz zdziałać. Trzeba czasu. On nie tylko goi rany, ale pozwala dojrzeć, pozwala prawdziwie kochać.

Dziś nawet cieszę się, że dzieli nas tak duża odległość. Wiem też, że czasem trzeba mówić nie własnemu ciału, żeby miłość była mądrzejsza.

Kiedy poszukiwałam sensu tej miłości, studiowaniu wielu, bardzo wielu książek/podręczników o małżeństwie, robiąc przerwę na Lapidarium V Kapuścińskiego niespodziewanie natrafiłam na takie słowa:
"Jedynym dowodem za czy przeciw jakiemuś człowiekowi jest to, czy w pobliżu niego wznosimy się czy opadamy"...
Warto spojrzeć na relacje z tej perspektywy, bo chyba to jest najważniejsze.

 Re: Zycie z ateista.
Autor: Wogon (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-11-16 15:11

Jeśli naprawdę Ci tak na tym zależy to postaw mu ultimatum, jeśli naprawdę Cię kocha to i tak weźmie z Tobą ślub kościelny obowiazujacy tylko Ciebie (tzw. małzeństwo mieszane) i pozwoli Ci wychowywać dzieci w twojej wierze, bo z drugiej strony co mu zależy, ale nie zmuszaj go do wiary. Rozmawiaj z nim o tym, a na pewno znajdziecie kompromis.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: e_maruda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-02 19:02

Piszesz, że to dobry człowiek. Ja tak sobie myślę że małżeństwo to umowa dwojga ludzi. Nie wiem jak wyglądają statystyki, ale wydaje mi się że przynależność do jakiejkolwiek religii nie gwarantuje ani dotrzymania przysięgi, ani dobrego życia. Znam zarówno porządnych ateistów jak katolików - drani i na odwrót. Ważne są Wasze wzajemne relacje. Jeśli jest miłość i szacunek to to właśnie dla dobrego małżeństwa jest podstawą. Różnice religijne można obejść jeśli jest dobra wola obu stron, jeśli jest wzajemna tolerancja, i przede wszystkim nie ma prób przerobienia drugiej strony na swoje kopyto. Czytałam tu w komentarzach kilka takich "dobrych rad". Pamiętaj, że ludzie się nie zmieniają, że takie próby wywołują jedynie niepotrzebne konflikty. Jeśli chcesz za niego wyjść to musisz teraz mu się dobrze przyjrzeć i zadecydować SAMA ZA SIEBIE czy akceptujesz go takim jaki jest czy nie.
A jeśli akceptujesz to się, dziewczyno, pobierzcie, forma jest do dogadania, i żyjcie długo i szczęśliwie :)))))))))

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: wagabunda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2010-01-05 00:32

Odradzam takie związki. jestem 2 lata po ślubie. Moja żona jest ateistką. Pobraliśmy się bo ona zaszła w ciąże i chcieliśmy spróbować żyć razem. Oczywiście nikt mnie do tego nie zmuszał. Robiliśmy to z miłości do siebie i do dzieciątka. Wszystkie komentarze wyżej są ok, problem pojawia się w życiu i w decyzjach codziennych. tam już czasami nie ma takich pięknych słówek. osoba wierząca często ma inny styl życia. inaczej planuje rodzinę. chodzi o antykoncepcje, o modlitwę, o wspólne chodzenie do kościoła i przebywanie z Bogiem. o całą resztę. uwierzcie mi. człowiek po to sie żeni i zakłada rodzinę żeby mógł w końcu żyć jak chce. jak został wychowany. by realizować swój system wartości. żeby żyć jak mu podpowiada sumienie. życie z osoba pod jednym dachem która ma inny światopogląd jest baaardzo trudne, a wręcz niemożliwe. nie można jedna noga żyć jak Bóg chce, a druga jak żona chce. ona i on maja być jednym i żyć w miłości do Boga i do siebie. ktoś pomyśli ze jestem nietolerancyjny i ze uważam ateistów za gorszych ludzi. to nieprawda. większość moich przyjaciół to ateiści albo błąkający sie gdzieś tam. i bardzo ich lubię i kocham. i żyję z nimi i staram sie żeby to nie było przeszkoda do innego człowieka. przecież Jezus głównie przebywał z grzesznikami. problem sie zaczyna jak człowiek z taka osoba chce założyć rodzinę i przeżyć resztę życia. mowie wam to jazda dla najlepszych i na najwyższym poziomie. osobiście doradzam znaleźć swoja polówkę, która myśli i czuje podobnie i po to jest okres narzeczeństwa żeby pewne rzeczy rozeznać i sie dowiedzieć. co innego czuć sie świetnie z dziewczyna na wakacjach a co innego planować życie według konkretnego systemu wartości

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Nat (---.icpnet.pl)
Data:   2010-03-14 22:45

Odmienność mojego chłopaka uświadomiłam sobie w jeden z słonecznych dni lutego. Wracałam w niedzielę ze mszy świętej i uświadomiłam sobie, że on nigdy może mi w tym nie towarzyszyć. Wyobraziłam sobie Wielkanoc, Boże Narodzenie i mnie to przeraziło. Nawet teraz mam łzy w oczach jak o tym pomyśle. Jak można wychować dzieci bez wierzącego ojca? Jak można wspólnie przeżywać święta z kimś dla kogo nie znaczą one niczego poza tradycją?
Zostałam wychowana w wierzącej rodzinie. Takie życie stanowi dla mnie wartość, dlatego mam coraz więcej wątpliwości dotyczących tego związku. Czy jest w ogóle sens? Czy jest o co walczyć? Boje się, że z czasem to ja przestane wierzyć (czyli praktykować). On został wychowany właśnie w takiej rodzinie: matka wierzyła, a kiedy wyszła za jego ojca przestała praktykować. Dzieci zostały wysyłane do kościoła z ojcem ale nie docierały tam. Zawsze znalazło się ciekawsze miejsce. Boję się, że tak będzie z moimi dziećmi, które nie będą miały oparcia duchowego w ojcu. Mój ojciec za to czytał nam na dobranoc Biblię dla dzieci, Marcelino chleb i wino. Kocham go ale nie wiem czy dam radę, czy jestem wystarczająco silna.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: S (---.icpnet.pl)
Data:   2010-09-30 12:27

Witam wszystkich,

Zacznę od tego, ze jesteśmy z moim narzeczonym razem 2 lata. Ja wierzę w Boga i jestem katoliczką, a on ateistą.
Na początku naszej znajomości było cudownie - tak cudownie, ze nawet nie podejrzewałam go o to, ze nie wierzy w Boga. Wszystko zaczeło się gdy zamieszkaliśmy razem, a konkretniej gdy po roku bycia razem mi się oswiadczył. Byłam w Niebo wzięta. Po tym dowodzie miłości zaczeliśmy tak wstepnie rozmawiać o ślubie i wtedy mnie zamurowało. Lecz jeszcze nie zdeklarował, ze ślub kościelny odpada. Powiedział raczej, ze porozmawiamy o tym gdy przyjdzie na to czas. Wiec odpuściłam ze spokojem.
Zylismy sobie razem w narzeczeństwie, lecz z czasem zauważyłam, że coraz częsciej sie kłócimy, ja coraz rzadziej sie modliłam. Byłam z nim, a czułam sie samotna.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Piękny okres dla mnie, dla niego nic specjalnego. Postanowiłąm zacząc rozmowe o ślubie, że jestesmy juz tyle razem, mieszkamy razem bez ślubi i że mi to troche przeszkadza. I wtedy ziemia sie podemna zapadła - oznajmił, że o ślubie kościelnym nie ma mowy i ze mozemy wziać jedynie cywilny.
Rozmawiałam z jego mama ona tez czuła sie bezradna tak jak moi rodzice.
Mysle, że moze to miec podłoze które narodziło sie w rodzinie poniewaz jego ojciec miał podobny tok myslenia do niego, a matka katoliczka pozostawała w cieniu.
Nie ma dnia zebym o tym nie myslała, nie ma nocy zebym sie nie budziła.
Zgodziłam sie. Za 2 tyg biore slub cywilny. Cieszyłam sie na poczatku, a teraz sie boje co bedzie dalej. Zgodził sie na chrzest dzieci, nawet na ślub mieszany, ale ja go nie chciałam.
Nie wiem jak to bedzie.
Kocham go i jestem z nim szczesliwa ale wiem, ze nie bede miała łatwego życia.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2011-08-22 06:22

Czy dobrym człowiekiem może być człowiek, który nie wierzy w Miłość? Albo który ceni bardziej własny egoizm, wygodnictwo od prostych i zdrowych zasad? Który uprawia stosunki przedmałżeńskie dla przyjemności, który stosuje antykoncepcję dla wygody? Być może zabrzmię kontrowersyjnie, ale uważam, że nie. Poza nikłym procentem przestępców, każdy jest na swój sposób "dobry". Pomaga czasem, podzieli się z innymi, płacze na filmach i rozczula się jak widzi dzieci. Ale to odruchy. To za mało. Taki człowiek jest egoistą, jak bardzo byśmy go nie kochali. Nie można inaczej tego określić i nie możemy tu zakłamywać, bo to jest grzech. Wykładnia jest prosta - ważniejszy jest on sam. To jest egoizm, to nie jest miłość. To jest zarzewie zwątpienia, które zasieje w Tobie, oby Bóg Cię uchronił. A wtedy odejdziesz od Boga i poniesiesz karę, zamiast doznać życia wiecznego w Bogu. Bóg nie zatrzyma Cię siłą, ale jeśli odejdziesz, będziesz sprawiedliwy. On dał Ci wszystko - życie, miłość, obietnicę zbawienia. Ty zaś, dla kilku chwil uniesień z chłopakiem chcesz z tego zrezygnować? Wiesz, jak był kuszony Pan Jezus? Obietnicą władzy. A któż mu mógł dać tę władzę? Diabeł? On tej władzy nie ma i zostanie ostatecznie pokonany. Podobnie jest z Tobą. Kto ma Ci dać miłość? Osoba, która jej nie zna, która żyje złudzeniami? Nie warto. Nie uważam ateistów za osoby gorsze od nas, wierzących, ale za bardzo niebezpieczne, które dążą do rozpadu rodziny, zasad moralnych, które niszczą nie tylko swój duchowy świat, ale i wciągają w te gierki nas. Musimy być silni w Bogu. Cóż to jest te kilkadziesiąt lat życia tutaj w porównaniu do wiecznego Domu Bożego? Nic. Oczywiście, musimy je jakoś tutaj przeżyć, wychować dzieci i tak dalej. Ale róbmy to wszystko w Bogu. Popłaczesz trochę, posmucisz się po rozstaniu, ale modlitwa osuszy Ci oczy, sama Matka Boża wstawi się za Tobą, a jeszcze w tym roku może poznasz prawdziwie kochającego i dobrego człowieka, chrześcijanina, katolika, ale takiego prawdziwego, a nie tylko z nazwy. Pamiętaj, Tobie może się wydawać, że kochając taką osobę robisz coś dobrego, ale Pan nakazał, by nasze słowa i czyny były proste - "tak, tak i nie, nie". To jest próba. Nie gódź się na półśrodki, bo dziś jesteś kimś, kto zasługuje na zbawienie, a możesz to wszystko stracić. Polecam Ci świadectwo św. Rozalii Celakówny i życzę wytrwałości na Bożej Drodze.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Miriam (---.58.47.94.bredband.tre.se)
Data:   2011-12-11 18:26

Rozdźwięk na tle wiary w rodzinie może być nie lada problemem. Zarówno on nie przestanie być ateistą (chyba, że doświadczy jakiegoś nadprzyrodzonego cudu), jak i Ty nie zrzekniesz się swej wiary (prawda?). Dziwi mnie, że - jakkolwiek to zabrzmi - jeszcze Cie nie zostawił. Wątpię by Twoje prośby skierowane do niego napawały go radością. Myślę, że są wręcz męczące. Z kolei Twoje serce pęka, że nie będziesz mogla wychowywać Waszych dzieci w duchu wiary. Tego typu problemów będzie więcej, uwierz mi. Może Bóg wystawia Cie na próbę? Może chce, byś zakończyła związek z człowiekiem, który nie oddał Bogu swego życia, tak jak robisz to Ty? Przecież skoro Bóg jest Bogiem miłości i szczęścia, a także małżeństwa, to dlaczego Ty, jako jego służebnica, masz wziąć ślub z "człowiekiem ze świata"? Dlaczego też miałabyś być nieszczęśliwa ze względu na wychowywanie dzieci bez Boga? I, oczywiście, pytania typu "kto jest w moim życiu na pierwszym miejscu". Jezus zachęca do tego, by na pierwszym miejscu stawiać sprawy duchowe, Boga. Zwróć też uwagę na rady św. Pawła, by pobierać się tylko w Bogu, a nie z osobami ze "świata". Myślę, że postawiłam sprawę jasno. Pozdrawiam i życzę podjęcia mądrej decyzji.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Agnieszka (---.tktelekom.pl)
Data:   2013-06-27 00:44

Droga Kaju!
Mam podobny problem, może nawet identyczny. Przeczytałam tu wiele cennych rad i mądrych komentarzy. Przeżyłam już związki bez Boga i przeżyłam też związki z 'bożymi" chłopakami. Niestety ten najgorliwszy przyczynił się do wywołania u mnie poronienia z pełną premedytacją, ponieważ nie był gotowy i dojrzały w wieku 24 lat wziąć odpowiedzialność za dziecko - do dziś nie umiem się pozbierać. Z kolei kolejny, który modlił się, chodził regularnie do kościoła i miał silne fundamenty, niemal zgnębił mnie swoja nieuzasadnioną chorą zazdrością, z którą nawet spowiednik kazał mu iść do specjalisty. Tak się cieszyłam spotykając się z nimi i planując przyszłość, ze patrzymy w tym samym kierunku, ale z czasem okazało się, że różnimy się bardziej niż to było widoczne. Teraz jestem z chłopakiem, który (podobnie jak Twój) ma ambiwalentny stosunek do kościoła i wiary. Ostatnio w rozmowie zapytałam "czy ty w ogóle w Boga wierzysz?" i skończyło się na długiej wymianie zdań, a odpowiedź powinna być prosta. Teraz mam mnóstwo wątpliwości podobnych do przedmówców, przede wszystkim - czy będę miała oparcie w małżeństwie, czy gdy zachoruję on zaprowadzi nasze dzieci do kościoła, czy święta będą takie jakie powinny być i czy nie okaże się, ze jestem ciągle osamotniona w tym związku....? Kaja, wiem doskonale co przeżywasz, on jest wspaniałym człowiekiem, ale nawet wspaniali ludzie błądzą. Sama nie wiem co uczynić, ale serce pękło mi nie raz, leczyłam swoją duszę nie raz, i jeśli trzeba będzie odejdę i ukrzyżuję swoje serce kolejny raz, bo wiary się nie wyrzeknę ani marzeń o wspaniałej bożej rodzinie. Pozdrawiam i życzę siły.

 Re: Zycie z ateistą.
Autor: Agnieszka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-06-24 23:20

Zgadzam się na 100% z tą wypowiedzią. Jestem wierząca, a mąż niewierzący, ateista. Jesteśmy małżeństwem 7 lat, mam córkę też 7 lat. Maz nie pozwala mi mówić o Bogu córce, itd, itp. O męża się modlę cały czas i właśnie w tym roku mąż złożył pozew o rozwód. Ja bym nie złożyła, bo nie po to brałam ślub, żeby się rozwodzić. Było bardzo ciężko pod każdym względem w naszym małżeństwie, ale On mnie wzywał od sekciary tylko dlatego, bo się modlę i spotykam z ludźmi wierzacymi. To nierówne jarzmo, jeśli wiecie co to znaczy.
Nikomu nie polecam takiego małżeństwa, to koszmar, pomyłka, tam nie będzie dobrze nigdy. Chyba, że ta druga połówka się nawróci, ale tego nigdy nie wiadomo. Przeżyłam prześladowanie we własnym domu, nikomu tego nie życzę.
Pozdrawiam.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: