Autor: Maria (---.icpnet.pl)
Data: 2006-04-21 10:39
Drogi Grześku.
W sanktuarium La Madonna dei Fiori (Matki Bożej Kwiatów) w miasteczku Bra, które znajduje się w diecezji turyńskiej, w odległości około 60 km od Turynu, każdego roku w samym środku zimy, od 8 grudnia, kiedy to ma miejsce uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, aż do 29 grudnia, często przy silnym mrozie i w śniegu, pojawia się zadziwiający fenomen kwitnięcia drzew w miejscu objawienia się Matki Bożej. Od tamtego wydarzenia, które miało miejsce 29 grudnia 1336 r. minęło już 670 lat, a pomimo to cud nadal trwa. Fakt ten zainteresował naukowców z Uniwersytetu Turyńskiego, którzy od 1700 roku poddają nieustannym badaniom i obserwacjom tę „anomalię” botaniczną.
Uczeni stwierdzili, że drzewa rosnące w miejscu objawień to Prunus spinosa L. występujące powszechnie. Normalnie kwitną one tylko raz w roku, pod koniec marca lub na początku kwietnia. Badania naukowe wykazały, że gleba przy sanktuarium, na której rosną drzewa nie wyróżnia się niczym szczególnym: jest taka, jaka najczęściej występuje w tamtym regionie. Nie stwierdzono tam również żadnych oddziaływań geofizycznych, elektromagnetycznych czy klimatycznych, które mogłyby powodować kwitnięcie drzew w grudniu. Przeprowadzili również eksperyment: posadzili w miejscu objawienia sadzonki Prunus spinosa L., które nie pochodziły z grupy drzew rosnących przy sanktuarium. Okazało się, że drzewa te nie zakwitły w grudniu...
Kroniki sanktuarium podają, że podczas 670 lat historii drzewa nie zakwitły tylko dwa razy. Było to w grudniu 1913 r. oraz w grudniu 1938 r., a więc na kilka miesięcy przed wybuchem pierwszej i drugiej wojny światowej.
Odnotowano tam wiele uzdrowień z najróżniejszych chorób, między innymi natychmiastowe odzyskanie słuchu lub mowy.
Istnieje związek pomiędzy nadzwyczajnym kwitnięciem drzew w sanktuarium w Bra z Całunem, który jest przechowywany w Turynie. Kiedy Całun Turyński był wystawiony na widok publiczny w 1898 r. drzewa kwitły przez 3 miesiące, czyli przez cały czas ekspozycji. Podobna sytuacja powtórzyła się w 1978 roku, kiedy to przez kilka miesięcy Całun był udostępniony publiczności. Poza tym gdy 23 listopada 1973 r. Całun po raz pierwszy został pokazany we włoskiej telewizji, tego samego dnia rozkwitły drzewa w sanktuarium La Madonna dei Fiori. Najwyraźniej Matka Boża pragnęła potwierdzić, że jest to autentyczne płótno grobowe Jej Syna i naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Naukowcy reprezentujący najrozmaitsze dziedziny wiedzy ustalili ponad wszelką wątpliwość, że:
1. Płótno z Całunu z całą pewnością pochodzi z czasów Chrystusa. Badania wieku materiału metodą węgla C 14, które ogłoszono w 1997 r. i które datowały jego pochodzenie na okres średniowiecza zostały w całości odrzucone przez świat nauki jako niewiarygodne i przeprowadzone tendencyjnie.
"Dla nas, uczonych, możliwość sfałszowania odbicia na Całunie byłaby większym cudem aniżeli zmartwychwstanie Chrystusa – oznaczałoby to bowiem, że nauka XX wieku nie dorównuje umysłowi fałszerza z XIV w., co chyba jest niedorzecznością."
2. W Całun zostało zawinięte po śmierci zmasakrowane ciało ukrzyżowanego mężczyzny o wzroście 180 cm i wadze 65 kg. W tkaninie stwierdzono obecność licznych skrzepów prawdziwej ludzkiej krwi grupy AB.
3. Opisy męki i ukrzyżowania Jezusa w Ewangeliach całkowicie się zgadzają z odbiciem na Całunie. Człowiek z Całunu jest biczowany, ukoronowany cierniem i dźwigał na miejsce egzekucji ciężki krzyż. Został przybity do krzyża gwoździami zgodnie z rzymskim sposobem krzyżowania, pochowano Go natomiast według zwyczajów żydowskich.
4. Odbicie przodu i tyłu ciała jest trójwymiarowym negatywem fotograficznym. Dokonało się to na skutek wybuchu tajemniczego promieniowania od wewnątrz, które w ciągu 1/1000 sekundy utrwaliło na powierzchni płótna trójwymiarowy negatyw fotograficzny obrazu całego ciała.
5. Ciało przebywało w Całunie nie dłużej niż 36 godzin. Nie pozostawiło żadnych śladów rozkładu i odrywania go od płótna, gdyż skrzepy krwi są nienaruszone. Ciało musiało więc w tajemniczy sposób przeniknąć przez materiał.
„Nie możemy jako naukowcy posługiwać się hipotezami wiary, jednak w sprawie Całunu wiara okazuje się najbardziej rozumna” - K.E. Stevenson i G.R. Habernas, naukowcy z Instytutu Badań Kosmicznych NASA po przeprowadzeniu długotrwałych badań Całunu Turyńskiego.
A teraz o innych religiach. Tyle ich jest i którą wybrać. Może buddyzm i islam...
Buddyzm
Jest to taka religia-niereligia, która nie zakłada istnienia boga o konkretnych przymiotach, a zbliża się do ateizmu, bo zezwala na ustalanie wartości przez jednostki i nimi się kierowanie. Więc człowiek otrzymuje tutaj rzekomą moc stwarzania prawdy i stawania się bogiem. Jest ona pozorna, bo może być wyznawana jedynie w obrębie własnego pępka.
Jest w tej religii również mowa o konieczności kierowania się miłosierdziem i zasadą nie szkodzenia innym istotom, co stoi w sprzeczności z zasadą ustalania wartości, a zbliża buddyzm w swej hipokryzji do satanizmu. Wyłączyć tutaj należy sytuację, gdy ktoś obiera sobie za ową wartość miłość, jednak i to nie daje spójności z resztą założeń, które mówią o konieczności wyzbycia się wszelkich pragnień. W myśl tej zasady człowiek zabija w sobie wszystko, zarówno uczucia nienawistne, jak i te kojarzone z miłością, bo jeśli tego nie zrobi nie można mówić o wyzbyciu się wszystkich pragnień. A zabicie w sobie pragnień to zabicie ego. Ktoś, kto nie posiada ego, nie może kochać, ponieważ jest to relacja zachodząca pomiędzy dwiema osobami. Tutaj buddyzm niebezpiecznie kieruje się w stronę New Age, która chce zrobić z ludzkości jedną wielką bezosobową zupę energii.
Islam
Allah w założeniu tej religii jest bogiem, który po śmierci będzie człowieka sądził sprawiedliwie, z miłością, dobrocią i litością. Tylko, że logika wyklucza spełnienie tych wszystkich boskich przymiotów w jednej osobie. Jeżeli wybaczy on człowiekowi złe czyny uczynione z pełną świadomością nawet po jego skrusze, nie będzie to sprawiedliwe, bo jego czyny zasługują na karę. Jeżeli taki człowiek zjednoczy się po śmierci z bogiem, zło wyrządzone innym przez tego człowieka na ziemi nie zostałoby naprawione w ogóle, bo sprawiedliwość nie może takich rzeczy czynić za darmo, co jest z kolei niesprawiedliwe w stosunku do przebywających na ziemi ludzi, którzy zostali skrzywdzeni i przeczy miłości. Aby wybaczyć coś na zasadzie sprawiedliwości, bóg musi stać się człowiekiem i uczynić z siebie pokorną ofiarę, aby samego siebie przed sobą przebłagać. Jeżeli tego nie zrobi, to cóż za miłość marną on posiadać musi. Takiego boga to ja nie chcę. :)
A gdy już uczynił z siebie ofiarę za swoje dzieci, możliwy staje się wymiar czyśćca, w którym dusza oddaje cierpieniem, to co wyrządzanym złem zabrała i doskonali się w miłości, w której się wydoskonalić nie zdołała. Jakże dopuścić do zjednoczenia w miłości kogoś, kto jeszcze czynnie nie potrafi kochać...
Religie politeistyczne
To już zupełnie jest sprzeczne z logiką, ponieważ w tym układzie bóg staje się kimś niewystarczającym, aby wszystko stworzyć, więc nie posiada paradoksalnie swego własnego przymiotu. A jeśli ktoś umie stworzyć jeden klocek, może dobydować nastepny i następny, aż stworzy wszystko, prawda?
Wszechświat nie składa się z boga wiatru, boga słońca, nawet niez boga galaretki! ;) Wszechświat jest złożony z atomów.
I jak? Już nie wątpisz, prawda? :)
Wyznawcy innych religii nie mają racji. Przeczytaj o Zmartwychwstaniu.
Pozdrawiam serdecznie.
|
|