logo
Czwartek, 09 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Samogwałtu nie traktuję jako problem.
Autor: Anka (80.51.142.---)
Data:   2007-08-28 12:57

Popełniam grzech samogwałtu - muszę nazwać rzecz po imieniu. Jednak nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Trochę to dziwne, bo dużo czytam o osobach które mają z tym problem i raczej każdy ma po popełnieniu tego czynu jakiś wyrzut sumienia. Wie, że zrobił żle, że obraził Boga, czuje się z tym zle. Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem. Wiem, mam świadomość tego, że to nie jest normalne. Już poszłam parę razy do spowiedzi - bo tak się powinno robić, jak się zgrzeszy - ale czy na tym spowiedz polega? Nie sądziłam nigdy, że będę mieć z tym jakiś problem. Wiem, że trzeba chodzić do spowiedzi, ale zupełnie nie mam do tego motywacji. Nie czuję bowiem, żebym robiła coś złego - a może jednak wystarczy podejść do konfesjonału i nazwać rzecz po imieniu - czy o to chodzi w życiu?

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-08-28 14:25

Hmm... nie wiem czy to o to chodzi, że "poszłam parę razy do spowiedzi - bo tak się powinno robić, jak się zgrzeszy". Słyszałaś o 5 warunkach dobrej spowiedzi? Najpierw jest żal za grzechy i postanowienie poprawy. Dopiero wtedy spowiedź ma sens. Jeśli tego nie ma - nawet gdyby ksiądz powiedział, że udziela rozgrzeszenia, to rozgrzeszenia nie otrzymałaś. Gdybyś w konfesjonale powiedziała, że nie żałujesz i nie chcesz się poprawić - ksiądz by tego rozgrzeszenia nie udzielił. W takim stanie ducha zastanów sie dobrze, czy spowiedź ma sens i czy nie dokładasz do tego kolejnych grzechów: świętokradzkiej komunii świętej.
Zupełnie inna sytuacja jest ta, że naprawdę żałujesz, naprawdę chcesz z tego wyjść, ale nie umiesz sobie z tym poradzić, ciągle upadasz.

Może zatrzymaj sie nad własnymi słowami:
"mam świadomość tego, że to nie jest normalne". I - skoro brakuje miłości do Boga - na tym buduj żal za grzechy i postanowienie poprawy.

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Marek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-08-28 14:42

Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, to masz pragnienie życia zgodnie z Bozymi zasadami, chcesz mieć relację z Bogiem (chodzisz do spowiedzi i odcinasz się od grzechu) a niepokoi Cię to, że nie masz "intuicyjnego" poczucia grzechu w momencie jego popełniania?
Taka sytuacja może czasem mieć miejsce (jest to problem nie do końca własciwie działającego sumienia) i przed Tobą praca nad jego ukształtowaniem. Jednak żal za grzechy niekoniecznie musi wypływac z owego "intuicyjnego poczucia grzechu" - może wypływać z wierności.
Jednak wyjście z grzechu na stałe będzie prawdopodobnie trudne bez próby właściwego ukształtowania sumienia.
pozdrawiam serdecznie
Marek

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Anka (80.51.142.---)
Data:   2007-08-28 15:11

Bardzo dziękuję za te odpowiedzi. Rzeczywiście - bez żalu za grzechy nie mam szans na rozgrzeszenie, a nawet jeśli ksiądz mi go udzieli - to jest nieważne. Właśnie czułam to, bo gdy przystępowałam do takiej spowiedzi, tylko po to by wyznać grzech, bez żalu ani chęci poprawy, to czułam, że oszukałam księdza i Boga. Muszę się chyba poważnie zastanowić nad swoim życiem, tylko czuję, że sama nie dam rady. Czuję, że potrzeba mi pomocy - może jakiejś rozmowy, czy też rady duszpasterskiej?

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: x (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-08-28 15:56

To szukaj rozmowy i pomocy, najlepiej w konfesjonale (to pomaga) wiem z doświadczenia.
Powiem Ci coś z doświadczenia (może i małego ale zawsze to coś).
Poza negatywnymi skutkami w postaci grzechu, takie coś odbija się na psychice. Nie chcę Cię straszyć, ale wiem, że potem mogą być problemy w trakcie normalnego współżycia w małżeństwie.

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: ewcia (89.174.61.---)
Data:   2007-08-28 16:08

Ja tez mialam z tym problem. Nie dopuszczalam mysli, ze to moze byc grzechem, przeciez nikogo nie ranie, chlopaka nie mam, wiec go nie zdradzam, sama sobie tez krzywdy nie robie, moze nawet lepiej ze to robie, bo inaczej chodze "nierozladowana" i sie z wszytskimi kloce itp. Kiedy sie dowiedzialam na katechezie, ze to grzech, dalej sobie to tlumaczylam po swojemu. Potem szukalam pomocy w rozeznaniu w atrykulach w necie. Polecam strone http://adonai.pl/czystosc/ Sa tam swiadectwa ludzi ktorych onanizm sprowadzil na dno. Powiem ci prawde po okolo 10 latach masturbacji (zaczelo sie w dziecinstwie i trwa do teraz, z pewnymi dluzszymi lub krotszymi przerwami) widze jak ten grzech rujnowal i nadal rujnuje mi zycie, osobowosc, kontakty z innymi ludzmi i z Bogiem. Pragne dzis podziekowac Bogu za kazdy dzien, w ktorym tego nie robie. Zachecam cie takze do zakupu wykladu ks. Pawlukiewicza "Seks - poezja czy rzemioslo". Aby wzbudzic zal mozesz takze rozwazac stację drogi krzyzowej, w ktorej Jezus zostal z szat obnazony, nie 2000 lat temu, ale teraz przeze mnie i ciebie. Pokoj z Toba ;)

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Marek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-08-28 16:45

Nie jestem pewien czy Twoje obiekcje nie wynikają ze skrupulanctwa...
Myślę że najlepiej byłoby pogadać ze spowiednikiem (i to raczej nie w Pierwszy Piątek ani na zatłoczonej Mszy niedzielnej - ale rano w dzień powszedni).
Ideałem mógłby być stały spowiednik - ale o to trudniej.
Jeśli chcesz pogadać z kimś kto miewał podobne problemy - zapraszam na priv (ale ja nie zastąpię spowiednika).

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Dziadek_Muminka (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2007-08-29 07:58

"...a może jednak wystarczy podejść do konfesjonału i nazwać rzecz po imieniu - czy o to chodzi w życiu?"
W tym pytaniu jest zawarta odpowiedź na Twoje watpliwości.
Pozdrawiam:)

 Re: Ja w ogóle tego nie traktuję jako problem.
Autor: Ola i Tomek (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-08-29 10:09

Wygląda na to, że dopiero się "rozkręcasz"... Na początek trochę teorii: moralność danego czynu nie zależy od tego, jak się po nim czujemy, ale od tego, czym on naprawdę jest ("materia czynu"). Grzeszność zależy od 3 czynników - moralności (o czym przed chwilą), dobrowolności i świadomości (dopiero tutaj wchodzą okoliczności, a nie, jak niektórzy myślą - w samą moralność).

Krótko mówiąc - nie musisz płakać po nocy i budzić się z krzykiem, zlana zimnym potem. Nie musisz mieć wizji, które będą Cię przekonywać do winy. Musisz tylko zrozumieć, że jesteś nałogowcem, a każdy nałóg jest złem. Nie spodziewaj się, że robienie tego podniesie Twoją temperaturę uczuć - one będą tylko zamarzały. Skulisz się w sobie, żeby zachować resztki ciepła, ale jego już tam nie będzie. Być może będziesz próbowała ogrzać swoje wnętrze za pomocą innej osoby, ale tego nikt nie będzie potrafił zrobić - sam zostanie oziębiony: będziesz siać zniszczenie wokół, niczym Dorian Gray - z zewnątrz piękny, a w środku pusty.

Tyle wizjonerstwa - a Ty po prostu musisz z tym skończyć. Wtedy dopiero skończą się cukierki i mówienie "robie to, bo lubię. zawsze mogę przestać". Wtedy dopiero dostrzeżesz, że jest ciężko, może będziesz się bała, albo czuła fatalnie.

Możesz teraz powiedzieć - "czemu mam sama się w to pakować, czemu nie mogę sobie zostać w tym onanistycznym raju?" Niestety, ta kraina szczęścia jest tylko pozorna i nie można w niej zamieszkać. Cukierki skończą się tak czy siak, jednak im później zaczniesz iść we właściwym kierunku, tym będzie gorzej. Nie wszystkie zmiany są odwracalne. Natomiast upadki po drodze często wynikają z tego, że myślimy, że ta kraina szczęścia jednak istnieje (jak kraina zabawek w "Pinokiu"). Trochę się nacieszysz, ale nie nasycisz, a potem możesz się nieodwracalnie zmienić.

Mówiąc o tym, że napotkasz pewne trudności, trochę Ci psujemy zabawę: jakby opowiadać wydarzenia z następnego odcinka serialu, których na razie w żaden sposób nie da się przewidzieć. Na razie skup się na tym, żeby przestać to robić, potem pomyślimy o żałowaniu. Z pozoru wygląda na to, że nic nie może pójść nie tak. Po prostu już nigdy nie będziesz się masturbować. Ani dzisiaj, ani jutro, ani za tydzień. I nie ma żadnego "ostatniego razu". Ostatni raz już był. Odpowiada Ci ten plan?

Prawdopodobnie niedługo zauważysz, że w ogóle masz problem - ze spowiedzią i z relacją do Boga w ogóle. To wyjdzie w praniu - naprawdę: nie musisz tego teraz brać na wiarę, że masz problemy ze swoją duchowością. Przekonasz się o tym empirycznie.

Twoja wypowiedź świadczy jednak, że coś zaczyna się zmieniać w Twoim masturbacyjnym niebie i już nie jest Ci w nim całkiem komfortowo. Miliony Twoich koleżanek, a zwłaszcza kolegów, w tej chwili ciągle trwają w swoich "małych rajach" i taka wątpliwość im nawet nie świta. Możesz się modlić również za nich, żeby im zaświtała.

Niektórzy myślą, że samogwałt wynika z tego, że ktoś ma za dużo czasu. Nie musi to być prawdą - czasem jest on dlatego, że ktoś z własnej winy, ma za mało czasu na sprawy najważniejsze i ważne.

z Panem Bogiem,
małżonkowie

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: