Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2007-09-03 13:10
Olu, nieprzyjaciel, to jak sama nazwa wskazuje nie jest tym, który kocha, ale wręcz przeciwnie. Nieprzyjaciel to właśnie ten, który nienawidzi, niszczy, krzywdzi. Jezus mówiąc o miłowaniu nieprzyjaciół nie pomylił się, właśnie tego od nas chciał. Jeśli uważasz, że się nie da kochać nieprzyjaciół, to może mylisz uczucie "lubienia" z miłością. Miłość twoja wola: chcę go kochać. To znaczy, dobrze mu życzę, gdyby potrzebował pomocy to pomogę, odpowiem mu dzień dobry, nie będę przed całym światem odsłaniała jego upadków, itd. To nie znaczy, że mam umawiać się z nim na spacer, iść razem z nim do kina. On choćby nawet kiedyś był bliski, teraz nie musi nim już być. Możesz się oddalić, szczególnie dopóki uczucie żalu nam miesza w głowie. Miłość to też próbować odsuwać te uczucia, które nam przeszkadzają. Ale tego nie załatwisz w dwa dni, uczucia trwają dłużej. Jednak da się nad tym pracować. Nie rozmyślać, nie wracać do tematu, nie podejmować na ten temat rozmowy, która znów rozdrapie rany. Wystarczy, że naprawdę postarasz się to wprowadzić w życie, nawet jeśli nie od razu wyjdzie. Jeśłi chcesz to uczynić - bądź spokojna. To jest trudne. Jeśli ktoś mówi, że to proste, to znaczy, że jeszcze nie musiał naprawdę wybaczać. Pamiętajmy, że siła uczuć wobec nieprzyjaciela wcale nie musi być wprost proporcjonalna do obiektywnej krzywdy. Krzywda zawsze jest mierzona konkretnym sercem, zawsze więc jest subiektywna. To co dla mnie jest picuś, dla kogoś może być tragedią. I na odwrót. To dlatego tak trudno zrozumieć do końca tego, kto czuje się skrzywdzony.
|
|