logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Wola Boga czy moja?
Autor: Agnieszka (---.dhl.com)
Data:   2007-09-06 08:14

Witam,
Mam pytanie - jak rozpoznać wolę Boga, jak wiedzieć, iż taka jest Jego wola i jej się poddawać. Skąd mam wiedzieć czy np. jak uciekł mi autobus, to Bog tak chciał, a jak zaspałam to tez On tak chciał? Wiem, iż działa też szatan i miesza. Czy wolą Boga jest to "tylko" abym żyła jak Jezus, a nieważne jest jakim autobusem pojadę, czy wybiorę tę ofertę pracy czy inną ( bo mam wolną wolę i mogę wybierać). Proszę o odpowiedz, bo się zakręciłam.
Druga wątpliwość co tzn. oddac Bogu np. kłopot z dorastającym dzieckiem. Czy tzn. iż mam powierzyć dziecko Bogu i już nie martwić się o nie, gdy sama nic nie mogę zdziałać. Powiedzieć taka jest Jego wola i tak niech będzie?

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-09-06 10:39

Zasada św. Ignacego: Działaj tak, jak gdyby wszystko zależało od Ciebie, pamiętając, że wszystko zależy od Boga.
Innymi słowy, gdy modląc się zrobisz wszystko co do Ciebie należało, co było w Twojej mocy, przyjmuj to co Cię spotyka jako wolę Bożą.

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Żeglarz (195.150.0.---)
Data:   2007-09-06 15:27

Są dwa stanowiska w Kościele. Jedno bardzo emocjonalne, ja je nazywam na użytek wewnętrzny "oazowym". Mówi, że wszystko co się dzieje to wola Boża. To, że koty przestają miauczeć, że deszcz pada albo przestaje, że ktoś Cię ochlapie samochodem, że w Katowicach na targach gołębi zawalił się dach. To fałszywa droga. Tym sposobem dochodzi się do wniosku, że wolą Boga był holocaust, że wolą Boga są wojny i zło.
Prawda jest inna i o tym mówi filozofia - Arystoteles, Tomasz z Akwinu a za nim np. profesor Krąpiec, geniusz filozofii.
Otóż Bóg dał człowiekowi wolną wolę. To, że ktoś za szybko jedzie i ochlapie Cię samochodem to jego wola a nie Boga. TO, że Hitler popełnił taką zbrodnię to była jego wola a nie Boga. Bóg pozwolił ludziom na wybór.
Natomiast by odkryć wolę Boga, do której i Twoja może się przychylić, należy studiować Biblię, obserwować siebie i świat. Myśleć nad światem. Bowiem najcenniejszą rzecz, jaką Bóg dał człowiekowi - to wolność i rozum. Tego odmawia nam pierwsze stanowisko (to emocjonalne, mistyczne) mówiąc, że wszystko co się dzieje, to tak ma być. Wcale nie. Śmierć ludzi na nowotwory to nie wola Boga, tylko konsekwencja zniszczonego środowiska, spowodowana przez złe decyzje ludzi. Nieszczęścia w miłości także - zranienia ciągnące się pokoleniami, ale także - brak siły i przeciwstawienia się np. pornografii czy złym mediom.
Generalnie: większość rzeczy na tym świecie to nasza wola. Oczywiście Bóg ingeruje czasem w cudowny sposób, gdy przyzywamy Jego pomocy. Ale nie może przeciwstawić się wolności, jakiej sam nam przecież udzielił.
Polecam Ci książkę o. Krąpca "Odzyskać świat realny" :)

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: karinka (---.wroclaw.mm.pl)
Data:   2007-09-06 16:03

Przepraszam ale zasada brzmi tak:
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie. - św. Ignacy Loyola

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-09-06 19:48

Do Żeglarza:
"Tego odmawia nam pierwsze stanowisko (to emocjonalne, mistyczne)". Zgodzę się ze zrównaniem pojęć "emocjonalny" i "mistyczny", jeśli ten drugi został utworzony od słowa "mistycyzm", a nie od - "mistyka". Mistyka chrześcijańska to twarda szkoła oczyszania emocjonalności. Natomiast mistycyzmem nazywane bywają takie właśnie sentymentalne podróbki prawdziwej mistyki.

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-09-06 20:45

Karinko, dziękuję za dokładne przytoczenie cytatu.
W uzupełnieniu do wypowiedzi Żeglarza dodałbym tylko, że cofając się w związkach przyczynowo - skutkowych do źródła i tak dojdziemy do Praprzyczyny ;)
W codziennym życiu, nie mamy wielkiego wyboru, bo albo wszystko usprawiedliwimy, albo popadniemy w obłęd. Tak więc założyciel Towarzystwa Jezusowego wiedział co mówi. Wracając do przykładu z autobusem - należy zrobić wszystko, by się nie spoźnić i jeśli się nie uda, przyjąć to za wolę Bożą (bo budzik się zepsuł, zakręcili wodę, pękł słoik z drzemem w trakcie przygotowywania śniadania, ktoś przytrzymał windę itp.). Inaczej grozi nam postawa, którą dobrze opisał Jean Lafranc`e: Pan Jezus upadając pod Krzyżem, też mógł sobie powiedzieć "Mogłem bardziej uważać".
Wszystkie Twoje wybory są ważne, liczą się intencje. Tym, że szatan zrobi wszystko, by wykrzywić obraz w zwierciadle, nie należy się przejmować (vide św. Faustyna, św. Jan Viane`y, św. o. Pio). Trzeba ufać Bogu we wszystkich sytuacjach nie popadając w skrupulantyzm. To dorastające dziecko Bóg Tobie powierzył, więc się nie wymiguj. Zrób wszystko co możesz, reszta należy do Boga. Twoje dziecko jest wolnym człowiekiem., a Bóg go stworzył i dał pod opiekę Tobie nie po to, by znalazło się w piekle.
Postawa wdzięczności jest ważna. My nie wiemy ani co będzie, ani co by mogło być (przed czy Bóg nas ustrzegł). Kiedyś na studiach biegłem za odjeżdżającym pociągiem. W ostatniej chwili zrezygnowałem (Jedna moja znajoma, gdy połapała się, że przejechała stację, wyskoczyła w biegu. Opowiadając o tym, stwierdziła: "W chwili gdy znalazłam się w powietrzu już wiedziałam, że źle zrobiłam"), pociąg do którego nie wskoczyłem, wykoleił się. Kiedyś zimą zaspaliśmy do Teściowej. Rano była gołoledź, gdy jechaliśmy w południe w rowach samochody leżały jak ulęgałki. Kwestia zaufania. Nie da się wszystkiego racjonalnie wytłumaczyć (brak danych).

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Samson (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-09-07 01:27

Wolą Bożą na pewno jest Twoje zbawienie. Ja bym nie próbował uzasadniać woli Bożej np. jazdą autobusu, gdyż uważam, że to jest sprawa Twojej wolnej woli czy Ty sie spóźnisz czy nie. Wybór pracy też jest sprawą wolnej woli. Oczywiście można sie modlić do Boga o taką czy inną prace. Generalnie zasada jest jedna. Wola Boża przychodzi do nas każdego dnia.
A z dzieckiem:
Ile możesz działac tyle działaj czego zaś nie możesz o to się módl. Poza tym chyba nie ma sytuacji że nic nie możesz zdziałać.
A i jeszcze jedno sama modlitwa nie wystarczy ważna jest modlitwa wiara i uczynki.
I wiecej sie nie wypowiem bo tak naprawde nie znam sprawy
Pozdrawiam :)

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Teofil Jan S. (tis) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-09-07 08:20

Do tekstu Michała dołożę opis prawdziwego zdarzenia z czasu tzw. okupacji.
W tamtym czasie kursował pociąg z Katowic przez Małą Dąbrówkę - Siemianowice - Michałkowice --- do Tarnowskich Gór (które "za Niemca" nazywały się Tarnowitz). Tymi pociągami jeździli do pracy w kopalniach Siemianowic i Michałkowic górnicy. Ojciec mojego kolegi był także górnikiem kopalni siemianowickiej. Miał on zwyczaj codziennie wstępować do kościoła w Małej Dąbrówce na tzw. "cichą mszę", którą ok. godz. piątej odprawiano właśnie z myślą o udających się do pracy. Kościół jest w bezpośednim sąsiedstwie dworca kolejowego.
Tego dnia ojciec mojego kolegi po prostu zaspał. gdyby się jednak pośpieszył, zdążyłby na pociąg. Kiedy jednak znalazł się przed kościołem, powiedział sobie: Wstąpię, zjadę drugą "szolą" (kopalniana winda). Kiedy po "wysłuchaniu" mszy św. (tak, tak, wtedy się we mszy św. nie uczestniczyło ale 'wysłuchiwało') przyjechał do Siemianowic, zauważył wielkie zbiegowisko przed kopalnią. Spotkał znajomego górnika, który poinformował go, że przed godziną wydarzył się straszliwy wypadek: urwała się winda i dziesięciu jego kolegów spadło do szybu, i że właśnie trwa akcja ratownicza.
Czy potrzeba komentarza?

 Re: Wola Boga czy moja?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-09-08 14:11

Takich historii, Tisie, z życia innych, ale i z mojego można na pęczki. Właśnie wczoraj w radiu Jasna Góra, słyszałem świadectwo kobiety, ktora miała biuro w WTC. Każdy dzień pracy zaczynała od różańca. Któregoś sierpniowego dnia zjeżdżała windą, która nagle się popsuła i zaczęła pędzić jak szalona. Na szczęście jeden z pasażerów zaczął walić pięścią w hamulec awaryjny i uruchomił go. Nie roztrzaskali się, zatrzymali kilka metrów nad ziemią. Zamówiła Mszę św. w tej intencji, która miała zostać odprawiona o 7-mej rano 11-go września. Wiedząc, że ta Msza była odprawiana zaczęła dzień w biurze od modlitwy. W tym momencie zadzwonił telefon, że ma zgłosić się w recepcji po pilną przesyłkę. Winda bezpośrednia była zajęta, więc zjechała dwoma innymi, coś ją zatrzymało na dole, kiedy potężny huk wstrząsnął budynkiem, a po chwili nakazano ewakuację. Z dymiących okien na jej piętrze, wyskakiwali ludzie.
Sam mógłbym opowiedzieć ze dwa moje wypadki samochodowe, w których powinniśmy zginąć, lub mogło być bardzo źle i nie da się ukryć, że sporo było w nich mojej winy (jazda w ulewnym deszczu, w bardzo trudnych warunkach, pod naciskiem uciekającego czasu, przy zaskakującej zmianie tychże warunków i parametrów drogi). Tymczasem, patrząc z boku, choć w jednym przypadku z samochodu nic nie zostało, można by przyjąć, że samochody zostały tak poprowadzone, bez mojego udziału, by nam nic się nie stało. Oczywiście można i w drugą stronę. Kilka lat temu, po głębokiej modlitwie podjąłem bardzo ważną decyzję życiową opierająć się na wszystkich dostępnych wtedy przesłankach. Decyzja była właściwie nieodwracalna. (To znaczy można ją odwrócić, tak samo jak można np. wystąpić z Unii Europejskiej ze wszystkimi konsekwencjami). Już dwa tygodnie po podjęciu decyzji, gdy niczego nie można już było odkręcić, parametry wyjściowe zmieniły się w sposób drastyczny, a w ciągu następnego roku, wręcz tragiczny. Gdybym miał wcześniej te dane, nigdy bym takiej decyzji nie podjął! Do dzisiaj się z tym szarpię. Jednak wcześniejsze doświadczenie nauczyło mnie, że gdy kilka lat wcześniej w podobnej sytuacji zawaliło mi się kilka spraw, o które bardzo walczyłem, to po pierwsze nagle miałem bardzo dużo czasu by zająć się moim malutkim synkiem i to do dzisiaj procentuje, jak myślę, a po drugie, gdy po jakimś czasie otwarły się zupełnie nowe perspektywy i możliwości na które rynek był nieprzygotowany, to ja byłem wolny i na miejscu. Tego nie da się zaplanować w żadnych busines planach. Cóż, każdy ma własne podejście do życia. Racjonalność, co to jest racjonalność? Jak kilka lat temu byłem po powodzi w Kotlinie Kłodzkiej, to widziałem taką scenę - na środku potoku wyrąbany na pół dom. Kto tak stawia domy? Dom stał daleko od rzeki, ale przyszły nagłe i duże opady i doszło do tragedii, potok górski wezbrał, a że brzeg był wyłożony dużymi głazami, to woda porwała te głazy i wybiła nimi koryto w zupełnie inną stronę, prosto na ten dom, który wyglądał, jak rozerwany salwami artyleryjskimi. Tragedia? Racjonalnie tak, ja bym to jednak z chrześcijańskiego punktu widzenia nazwał doświadczeniem życiowym.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: