Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2007-09-08 14:11
Takich historii, Tisie, z życia innych, ale i z mojego można na pęczki. Właśnie wczoraj w radiu Jasna Góra, słyszałem świadectwo kobiety, ktora miała biuro w WTC. Każdy dzień pracy zaczynała od różańca. Któregoś sierpniowego dnia zjeżdżała windą, która nagle się popsuła i zaczęła pędzić jak szalona. Na szczęście jeden z pasażerów zaczął walić pięścią w hamulec awaryjny i uruchomił go. Nie roztrzaskali się, zatrzymali kilka metrów nad ziemią. Zamówiła Mszę św. w tej intencji, która miała zostać odprawiona o 7-mej rano 11-go września. Wiedząc, że ta Msza była odprawiana zaczęła dzień w biurze od modlitwy. W tym momencie zadzwonił telefon, że ma zgłosić się w recepcji po pilną przesyłkę. Winda bezpośrednia była zajęta, więc zjechała dwoma innymi, coś ją zatrzymało na dole, kiedy potężny huk wstrząsnął budynkiem, a po chwili nakazano ewakuację. Z dymiących okien na jej piętrze, wyskakiwali ludzie.
Sam mógłbym opowiedzieć ze dwa moje wypadki samochodowe, w których powinniśmy zginąć, lub mogło być bardzo źle i nie da się ukryć, że sporo było w nich mojej winy (jazda w ulewnym deszczu, w bardzo trudnych warunkach, pod naciskiem uciekającego czasu, przy zaskakującej zmianie tychże warunków i parametrów drogi). Tymczasem, patrząc z boku, choć w jednym przypadku z samochodu nic nie zostało, można by przyjąć, że samochody zostały tak poprowadzone, bez mojego udziału, by nam nic się nie stało. Oczywiście można i w drugą stronę. Kilka lat temu, po głębokiej modlitwie podjąłem bardzo ważną decyzję życiową opierająć się na wszystkich dostępnych wtedy przesłankach. Decyzja była właściwie nieodwracalna. (To znaczy można ją odwrócić, tak samo jak można np. wystąpić z Unii Europejskiej ze wszystkimi konsekwencjami). Już dwa tygodnie po podjęciu decyzji, gdy niczego nie można już było odkręcić, parametry wyjściowe zmieniły się w sposób drastyczny, a w ciągu następnego roku, wręcz tragiczny. Gdybym miał wcześniej te dane, nigdy bym takiej decyzji nie podjął! Do dzisiaj się z tym szarpię. Jednak wcześniejsze doświadczenie nauczyło mnie, że gdy kilka lat wcześniej w podobnej sytuacji zawaliło mi się kilka spraw, o które bardzo walczyłem, to po pierwsze nagle miałem bardzo dużo czasu by zająć się moim malutkim synkiem i to do dzisiaj procentuje, jak myślę, a po drugie, gdy po jakimś czasie otwarły się zupełnie nowe perspektywy i możliwości na które rynek był nieprzygotowany, to ja byłem wolny i na miejscu. Tego nie da się zaplanować w żadnych busines planach. Cóż, każdy ma własne podejście do życia. Racjonalność, co to jest racjonalność? Jak kilka lat temu byłem po powodzi w Kotlinie Kłodzkiej, to widziałem taką scenę - na środku potoku wyrąbany na pół dom. Kto tak stawia domy? Dom stał daleko od rzeki, ale przyszły nagłe i duże opady i doszło do tragedii, potok górski wezbrał, a że brzeg był wyłożony dużymi głazami, to woda porwała te głazy i wybiła nimi koryto w zupełnie inną stronę, prosto na ten dom, który wyglądał, jak rozerwany salwami artyleryjskimi. Tragedia? Racjonalnie tak, ja bym to jednak z chrześcijańskiego punktu widzenia nazwał doświadczeniem życiowym.
|
|